legło: zabito z naszych Vice Pułkownika Letle nazwanego od Pułku P. Soucheza Siódmego i ósmego dnia w samych Kontraskarpach podkopawszy się Nieprzyjaciel/ chciał w okop Rewelinu wody pełny wstąpić/ i dla tego wrzucano w Fosy ziemie/ i wory częścią kamieńmi/ częścia wełną natkane/ a z boku dano przekop/ aby woda z Fosy ściekła/ Turkom przechód uczyniła; nasi jednak/ Bomby i Granaty na nich rzucając/ zaczęte im mieszali zamysły: wory natkane wełną/ w nocy odebrali: także i woda w nagotowane przekopy nie ściekała. Dziewiątego dnia/ Nieprzyjaciel okop Rewelinu otrzymawszy/ tam się Wałem osadził/ i lubo nazajutrz nasi/ wielu nieprzyjaciół trupem położyli/
legło: zábito z nászych Vice Pułkowniká Letle názwáne^o^ od Pułku P. Souchezá Siodmego y osmego dniá w sámych Contráskárpách podkopawszy sie Nieprzyiaćiel/ chćiał w okop Rewelinu wody pełny wstąpić/ y dla tego wrzucano w Fossy źiemie/ y wory cżęśćią kámienmi/ cżęśćia wełną nátkáne/ á z boku dano przekop/ áby wodá z Fossy śćiekłá/ Turkom przechod vcżyniłá; náśi iednák/ Bomby y Gránaty ná nich rzucáiąc/ zácżęte im mieszáli zamysły: wory nátkáne wełną/ w nocy odebráli: tákże y wodá w nágotowáne przekopy nie śćiekáłá. Dźiewiątego dniá/ Nieprzyiaćiel okop Rewelinu otrzymawszy/ tám sie Wałem osádźił/ y lubo názáiutrz náśi/ wielu nieprzyiaćioł trupem położyli/
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: A4
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
Ciężka więc kogo choroba popadnie, Ze łóżko ledwie strzymało mię na dnie. Więc wpadszy do mnie, zaraz mię okrzyknie; Albowiem co się działo wprzód przeniknie, I głosem niewstyd wytknąwszy; tak sroży, Ze mię zaledwie trupem nie położy. Jam nieszczęśliwa na tom nic nie rzekła, Bowiemem wszystka od łez prawie ściekła: Język od strachu zdrewniawszy, i mowa, Nie mógł powiedzieć najmniejszego słowa. Zaczym, kiedy mi groży, łaje, fuka, Psom, krukom, znaczy karmią swego wnuka, I rozkazuje; niźli się przyczynią, Mizerne dziecko zanieść na pustynią. Kwiliło nędzne, właśnie jakby czuło, Ze się Dziadowskich Sukcesyj wyzuło;
Cięszka więc kogo chorobá popádnie, Ze łoszko ledwie strzymáło mię ná dnie. Więc wpadszy do mnie, záraz mię okrzyknie; Albowiem co się dźiało wprzod przeniknie, Y głosem niewstyd wytknąwszy; ták sroży, Ze mię záledwie trupem nie położy. Iam nieszczęśliwa ná tom nic nie rzekłá, Bowiemem wszystká od łez práwie śćiekłá: Ięzyk od stráchu zdrewniáwszy, y mowá, Nie mogł powiedźieć naymnieyszego słowá. Záczym, kiedy mi grożi, łáie, fuka, Psom, krukom, znáczy karmią swego wnuká, Y roskázuie; niźli się przyczynią, Mizerne dźiecko zánieść ná pustynią. Kwiliło nędzne, właśnie iákby czuło, Ze się Dźiádowskich sukcessyi wyzuło;
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 148
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
jak lodu pieniędzy. Na to chłop, znać niegłupi: „Dobrodzieju — rzecze — Do ciepłaście z nim weszli, a lód wodą ciecze.” Zjadszy potem pieczenią, każe przynieść wina; Czego skoro przewącha rynkowa drużyna, W kilku godzin, bo z sobą i skrzypka przywiodą, Zgadł chłop, że lód stajawszy ściekł za ścianę wodą. Ma to wino z natury: kto do niego trąbi, Głowy ludziom zagrzewa, ale mieszki ziąbi; Dopieroż szlachcicowi pod wiechą nie moda, Gdzie dwoją: i w pieniądzach, i uczciwym szkoda. 109. NIE CO GODNIEJSZY, ALE KTO WIĘCEJ MA KRESEK
Nie ten, kto godzien, ale
jak lodu pieniędzy. Na to chłop, znać niegłupi: „Dobrodzieju — rzecze — Do ciepłaście z nim weszli, a lód wodą ciecze.” Zjadszy potem pieczenią, każe przynieść wina; Czego skoro przewącha rynkowa drużyna, W kilku godzin, bo z sobą i skrzypka przywiodą, Zgadł chłop, że lód stajawszy ściekł za ścianę wodą. Ma to wino z natury: kto do niego trąbi, Głowy ludziom zagrzewa, ale mieszki ziąbi; Dopieroż szlachcicowi pod wiechą nie moda, Gdzie dwoją: i w pieniądzach, i uczciwym szkoda. 109. NIE CO GODNIEJSZY, ALE KTO WIĘCEJ MA KRESEK
Nie ten, kto godzien, ale
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 67
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nań katy — Takiego stokroć głupszym i szaleńcem liczę,
Niech go kleszcze katują, nie rózgi, nie bicze). Toż z własnej jego, którą miał od świętej Matki, Tkanej sukienki odrą najświętsze łopatki, Z czystej, niewinnej, która na samo dotknienie Gwałtowne krwie z ciał ludzkich leczyła płynienie; Teraz krwią ściekła: jakby pożarty od zwierza, Wszytka spłynie, począwszy, na dół, od kołnierza. (266)
Tedy go obnażywszy, tak jako się rodził, Do słupa, który dawno zbójecką osmrodził Niejeden łotr posoką, gdy się wszyscy suną, Żelazną mu najpierwej szyję ścisną kuną; Ręce potem, aż z stawów wystąpiły członki
nań katy — Takiego stokroć głupszym i szaleńcem liczę,
Niech go kleszcze katują, nie rózgi, nie bicze). Toż z własnej jego, którą miał od świętej Matki, Tkanej sukienki odrą najświętsze łopatki, Z czystej, niewinnej, która na samo dotknienie Gwałtowne krwie z ciał ludzkich leczyła płynienie; Teraz krwią ściekła: jakby pożarty od zwierza, Wszytka spłynie, począwszy, na dół, od kołnierza. (266)
Tedy go obnażywszy, tak jako się rodził, Do słupa, który dawno zbójecką osmrodził Niejeden łotr posoką, gdy się wszyscy suną, Żelazną mu najpierwej szyję ścisną kuną; Ręce potem, aż z stawów wystąpiły członki
Skrót tekstu: PotZacKuk_I
Strona: 577
Tytuł:
Nowy zaciąg ...
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
bronę od pola kazał przestronego
LXXI.
I wszystkie mosty znosić na bystrem Rodonie Z przeprawami, których dość trudnych w tamtej stronie; Tak ludzie nieszczęśliwi marnie garła dają, Jak bydło, które na rzeź umyślnie chowają. O, jako w rzece siła i w morzu ich tonie! O jak wielom łby strzygą nieuchronne bronie! Ściekły piaski posoką, a hartowne zbroje Huczały z tęgich razów, jak grom w letnie znoje.
LXXII.
Srogiej potrzeby, w której tak siła zginęło Ludzi prócz tych, co w bystrych wirach potonęło, Są dotychczas ogromne znaki w kącie onem, Gdzie Rodon nurtem tłucze w brzeg nieokróconem: Blisko murów budownych Arle wyniesionej Mogiły nieprzejrzane
bronę od pola kazał przestronego
LXXI.
I wszystkie mosty znosić na bystrem Rodonie Z przeprawami, których dość trudnych w tamtej stronie; Tak ludzie nieszczęśliwi marnie garła dają, Jak bydło, które na rzeź umyślnie chowają. O, jako w rzece siła i w morzu ich tonie! O jak wielom łby strzygą nieuchronne bronie! Ściekły piaski posoką, a hartowne zbroje Huczały z tęgich razów, jak grom w letnie znoje.
LXXII.
Srogiej potrzeby, w której tak siła zginęło Ludzi prócz tych, co w bystrych wirach potonęło, Są dotychczas ogromne znaki w kącie onem, Gdzie Rodon nurtem tłucze w brzeg nieokróconem: Blizko murów budownych Arle wyniesionej Mogiły nieprzejrzane
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 201
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, gdzie przypada Sobryn, wyciąga szablę i rączo się składa; Raz tnie, drugi raz sztych da i jak jest broń jego Długa, tak ów daleki musi być od niego.
LXXXVIII.
Spodziewa się, gdyby kęs miał w on czas pokoju, Nogi z strzemienia dobyć, siebie z błota, z gnoju; Widzi ściekłego starca krwią, którą tak leje, Iż we mdłych siłach wściekły gniew jego niszczeje. Gdzie stąpi, czerwony deszcz wychodzi strumieniem, Słabo siecze i macha rozciętem ramieniem. Snadnoby go mógł pożyć markiez, zaczem kusi Sposobów uść z pod konia, co go ścierwem dusi.
LXXXIX.
Do Agramanta w lot biegł Brandymart
, gdzie przypada Sobryn, wyciąga szablę i rączo się składa; Raz tnie, drugi raz sztych da i jak jest broń jego Długa, tak ów daleki musi być od niego.
LXXXVIII.
Spodziewa się, gdyby kęs miał w on czas pokoju, Nogi z strzemienia dobyć, siebie z błota, z gnoju; Widzi ściekłego starca krwią, którą tak leje, Iż we mdłych siłach wściekły gniew jego niszczeje. Gdzie stąpi, czerwony deszcz wychodzi strumieniem, Słabo siecze i macha rozciętem ramieniem. Snadnoby go mógł pożyć markiez, zaczem kusi Sposobów uść z pod konia, co go ścierwem dusi.
LXXXIX.
Do Agramanta w lot biegł Brandymart
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 249
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
go słowy, A Bóg wykonał dekret przez nie swój surowy. I.
Nakoniec tem zamykam, iż boleśniejszego Nic niemasz, jako, gdy kto w oczach kochanego Ciemiężyć przyjaciela i tyrańsko temu Stawia się, który panem sercu jest twojemu. Cóż za dziw, że wściekłościom wolne puścił wodze Dobry Orland, ujźrzawszy krwią ściekłego srodze Brandmarta, we wnętrznościach co jego wyryty Ścisłej przyjaźni związek nosi znamienity.
VII.
Jako numidzki pasterz, gdy mu dziecko małe Wąż zabił, w pierś wraziwszy nagą żądło śmiałe, Kij porywa z furią, pasie pomstą oczy, Morduje ksykający łeb i w ziemię tłoczy: Tak Orland utrapiony, Orland nieszczęśliwy, Widząc,
go słowy, A Bóg wykonał dekret przez nie swój surowy. I.
Nakoniec tem zamykam, iż boleśniejszego Nic niemasz, jako, gdy kto w oczach kochanego Cięmiężyć przyjaciela i tyrańsko temu Stawia się, który panem sercu jest twojemu. Cóż za dziw, że wściekłościom wolne puścił wodze Dobry Orland, ujźrzawszy krwią ściekłego srodze Brandmarta, we wnętrznościach co jego wyryty Ścisłej przyjaźni związek nosi znamienity.
VII.
Jako numidzki pasterz, gdy mu dziecko małe Wąż zabił, w pierś wraziwszy nagą żądło śmiałe, Kij porywa z furyą, pasie pomstą oczy, Morduje ksykający łeb i w ziemię tłoczy: Tak Orland utrapiony, Orland nieszczęśliwy, Widząc,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 255
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
oświadczają. Stąd Dudon, stąd Oliwier usta mu całuje, Ale miedzy innemi Sobryn ukazuje Niepodobną do wiary chęć z życzliwościami, Twarz z twarzą, piersi łączy szerokie z piersiami.
L
Gdy inszych wszystkich spólne ucichło witanie, Znowu do Karła Leon uczynił powstanie I słowy wyniosłemi Rugierowe cnoty, Męstwo, serce, odwagi, krwią ściekłe roboty Wychwala, jako z wielką szkodą wojska jego Przedniejszych pozabijał u mostu długiego, Jako sam Białogrodu obronił, gdy z swemi Już wpadał w brony cesarz ludźmi przebranemi,
LVII.
Potem jako śpiącego zdradą pojmano I babie Teodorze za więźnia oddano, Jako się zakochawszy w dziwnem męstwie jego, Zabił stróża i z turmy wywiódł wpół
oświadczają. Stąd Dudon, stąd Oliwier usta mu całuje, Ale miedzy innemi Sobryn ukazuje Niepodobną do wiary chęć z życzliwościami, Twarz z twarzą, piersi łączy szerokie z piersiami.
L
Gdy inszych wszystkich spólne ucichło witanie, Znowu do Karła Leon uczynił powstanie I słowy wyniosłemi Rugierowe cnoty, Męstwo, serce, odwagi, krwią ściekłe roboty Wychwala, jako z wielką szkodą wojska jego Przedniejszych pozabijał u mostu długiego, Jako sam Białogrodu obronił, gdy z swemi Już wpadał w brony cesarz ludźmi przebranemi,
LVII.
Potem jako śpiącego zdradą poimano I babie Teodorze za więźnia oddano, Jako się zakochawszy w dziwnem męstwie jego, Zabił stróża i z turmy wywiódł wpół
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 378
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mu na siłach zeszło lub jest niedołężny.
CXXXI.
Tak więc, kiedy pod sobą brytan kundla tłoczy, Świecą mu się czerwone wściekłem jadem oczy, A kły w niem utopiwszy, krew z garła wylewa; Ten ledwie skrzeczy i tchnie, w pół martwy omdlewa, Już o swem zwątpił zdrowiu, dziwnie spracowany, Krwią ściekły pysk zbroczyły brzydkie w koło piany; Lecz iż jeszcze w niem mieszka ciepło przyrodzone, Wydziera się, światło chce widzieć ulubione.
CXXXII.
Miece się straszliwy król, choć w bezkrewnem ciele Trochę sił zostało mdłych i mocy niewiele; To jednak uporami sprawił w ten czas swemi, Iż ręki prawej dobył, gdy leżał na
mu na siłach zeszło lub jest niedołężny.
CXXXI.
Tak więc, kiedy pod sobą brytan kundla tłoczy, Świecą mu się czerwone wściekłem jadem oczy, A kły w niem utopiwszy, krew z garła wylewa; Ten ledwie skrzeczy i tchnie, w pół martwy omdlewa, Już o swem zwątpił zdrowiu, dziwnie spracowany, Krwią ściekły pysk zbroczyły brzydkie w koło piany; Lecz iż jeszcze w niem mieszka ciepło przyrodzone, Wydziera się, światło chce widzieć ulubione.
CXXXII.
Miece się straszliwy król, choć w bezkrewnem ciele Trochę sił zostało mdłych i mocy niewiele; To jednak uporami sprawił w ten czas swemi, Iż ręki prawej dobył, gdy leżał na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 397
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
którzy wprzód za chwałę bożą, Zdrowie, fortunę, potem za ojczyznę łożą? Tymże, którzy wsi dla niej straciwszy i domy, Włokitą żywot trawiąc, w kotarze poziomej, Zjadszy zęby w sucharach, żebrać chleba sztuki Przystoi na siwy włos, po wsiach drażniąc suki, I resztę krwie szlachetnej, tak wielą ran ściekłej, Scedzać mają żołnierzom zasłużonym psie kły? Muszą się uczyć kijem, szablą robiąc z młodu, Jeśli nie chcą umierać pod płotem od głodu. Kiedy ów, co nań sto wsi orze, jednej kuchnie Pilnując, od perfumów tylko nie opuchnie, W pełnym pieszczot pokoju i w łabędzich betach, Gdzie kto ginął,
którzy wprzód za chwałę bożą, Zdrowie, fortunę, potem za ojczyznę łożą? Tymże, którzy wsi dla niej straciwszy i domy, Włokitą żywot trawiąc, w kotarze poziomej, Zjadszy zęby w sucharach, żebrać chleba sztuki Przystoi na siwy włos, po wsiach drażniąc suki, I resztę krwie szlachetnej, tak wielą ran ściekłej, Scedzać mają żołnierzom zasłużonym psie kły? Muszą się uczyć kijem, szablą robiąc z młodu, Jeśli nie chcą umierać pod płotem od głodu. Kiedy ów, co nań sto wsi orze, jednej kuchnie Pilnując, od perfumów tylko nie opuchnie, W pełnym pieszczot pokoju i w łabędzich betach, Gdzie kto ginął,
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 405
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987