drzewo surowe na ogień włożone Sapi naprzód i dmucha, potem otoczone Nieprzyjacielem wkoło, przez kryjome oczy Wszytkę wilgotność z siebie i wszytek sok toczy, Na koniec, kiedy mu już obrony nie staje, W wągiel gore, a potem w szczery popiół taje, Tak ja opanowany będąc twą miłością, Wzdychałem naprzód, srogą ściśniony tęsknością, Potem sobie i łzami serce ulżywało, Teraz, gdy mi obojga tego już nie stało, Tleję w wągiel, a jeśli nie pojrzysz wesołym Okiem, w małej się chwili rozsypię popiołem; I jako kiedy lecie zajmie się przędziwo W piekarni lub w świetlicy, kiedy śpi co żywo, Samo się w sobie dusi
drzewo surowe na ogień włożone Sapi naprzód i dmucha, potem otoczone Nieprzyjacielem wkoło, przez kryjome oczy Wszytkę wilgotność z siebie i wszytek sok toczy, Na koniec, kiedy mu już obrony nie staje, W wągiel gore, a potem w szczery popiół taje, Tak ja opanowany będąc twą miłością, Wzdychałem naprzód, srogą ściśniony tęsknością, Potem sobie i łzami serce ulżywało, Teraz, gdy mi obojga tego już nie stało, Tleję w wągiel, a jeśli nie pojrzysz wesołem Okiem, w małej się chwili rozsypię popiołem; I jako kiedy lecie zajmie się przędziwo W piekarni lub w świetlicy, kiedy śpi co żywo, Samo się w sobie dusi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 31
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi; Pot się z Pana leje krwawy: Łaskawa chmura, która zeschłą ziemię Serc naszych wdzięcznie żyzną rosą kropi I do żyzności przywodzi, nie topi.
Poci się krwią mój Stworzyciel: Rzeka miłości, ściśniona brzegami, Rwie tamę, która strzymać jej nie może, I nad swe dawne rozlewa się łoże; Poci się krwią mój Zbawiciel: Morze boleści, wzburzone wałami Z słusznego żalu tak, że wściekłych biegów Granica dawnych nie wstrzymuje brzegów.
Poci się krwią (o widoku!): Słoń w bitwę wprawny, w którym
: Niebo zgniewane, które na złe plemię Ludzkie, i co się na grzech tylko rodzi, Potopy krwawe wzrusza i powodzi; Pot się z Pana leje krwawy: Łaskawa chmura, która zeschłą ziemię Serc naszych wdzięcznie żyzną rosą kropi I do żyzności przywodzi, nie topi.
Poci się krwią mój Stworzyciel: Rzeka miłości, ściśniona brzegami, Rwie tamę, która strzymać jej nie może, I nad swe dawne rozlewa się łoże; Poci się krwią mój Zbawiciel: Morze boleści, wzburzone wałami Z słusznego żalu tak, że wściekłych biegów Granica dawnych nie wstrzymuje brzegów.
Poci się krwią (o widoku!): Słoń w bitwę wprawny, w którym
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 218
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Punkcie VII położone: ostatniego zaś dnia/ kiedy już ledwie go znać było/ dotykał Perseusza i Głowy Meduzy. PUNKT X. O Kolorze Komety.
DWojaka jest Sentencja o kolorze albo farbie Komety. Pierwsza Filozofów/ ci tak uczą/ iż kiedy Komety materia rzadka/ pokazuje się Kometa jasny i biały/ kiedy Materia miernie ściśniona a przygrubsza/ Kometa będzie czerwony/ na kształt wąglów rozpalonych/ kiedy zaś Materia bardzo ściśniona i dobrze ułożona/ sprawuje Kometę koloru cisawego ciemnego/ na kształt ołowiu. Astrologowie z różności influencyj gwiazd; opowiedają różność kolorów w Kometach. Gdy albowiem Kometa jest Natury Saturnowej/ to jest/ gdy przez siły i influencje Saturna ekshalacje
Punktćie VII położone: ostátniego záś dniá/ kiedy iuż ledwie go znáć było/ dotykał Perseuszá y Głowy Meduzy. PVNKT X. O Kolorze Komety.
DWoiáká iest Sentencya o kolorze álbo farbie Komety. Pierwsza Philozofow/ ći ták vczą/ iż kiedy Komety materia rzadka/ pokazuie się Kometa iásny y biały/ kiedy Máterya miernie śćiśniona á przygrubsza/ Kometá będźie czerwony/ ná kształt wąglow rospalonych/ kiedy záś Máterya bárdzo śćiśniona y dobrze vłożona/ spráwuie Kometę koloru ćisáwego ćięmnego/ ná kształt ołowiu. Astrologowie z rożnośći influencyi gwiazd; opowiedáią rożność kolorow w Kometách. Gdy álbowiem Kometá iest Nátury Sáturnowey/ to iest/ gdy przez śiły y influencye Saturná exhalácye
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A3v
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
i Głowy Meduzy. PUNKT X. O Kolorze Komety.
DWojaka jest Sentencja o kolorze albo farbie Komety. Pierwsza Filozofów/ ci tak uczą/ iż kiedy Komety materia rzadka/ pokazuje się Kometa jasny i biały/ kiedy Materia miernie ściśniona a przygrubsza/ Kometa będzie czerwony/ na kształt wąglów rozpalonych/ kiedy zaś Materia bardzo ściśniona i dobrze ułożona/ sprawuje Kometę koloru cisawego ciemnego/ na kształt ołowiu. Astrologowie z różności influencyj gwiazd; opowiedają różność kolorów w Kometach. Gdy albowiem Kometa jest Natury Saturnowej/ to jest/ gdy przez siły i influencje Saturna ekshalacje wybiją się pod Sferę ognia/ reprezentują się być koloru ołowianego/ jakim jaśnieje i sam Saturnus
y Głowy Meduzy. PVNKT X. O Kolorze Komety.
DWoiáká iest Sentencya o kolorze álbo farbie Komety. Pierwsza Philozofow/ ći ták vczą/ iż kiedy Komety materia rzadka/ pokazuie się Kometa iásny y biały/ kiedy Máterya miernie śćiśniona á przygrubsza/ Kometá będźie czerwony/ ná kształt wąglow rospalonych/ kiedy záś Máterya bárdzo śćiśniona y dobrze vłożona/ spráwuie Kometę koloru ćisáwego ćięmnego/ ná kształt ołowiu. Astrologowie z rożnośći influencyi gwiazd; opowiedáią rożność kolorow w Kometách. Gdy álbowiem Kometá iest Nátury Sáturnowey/ to iest/ gdy przez śiły y influencye Saturná exhalácye wybiią się pod Sphaerę ogniá/ reprezentuią się bydź koloru ołowiánego/ iákim iáśnieie y sam Saturnus
Skrót tekstu: CiekAbryz
Strona: A3v
Tytuł:
Abryz komety z astronomicznej i astrologicznej uwagi
Autor:
Kasper Ciekanowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astrologia, astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
szczęścia, ale w pierwszem rzędzie Możnych książąt swojego małżonka postawi Swojem wielkiem rozumem i ubłogosławi, Który, kiedy ona świat zostawi, upadnie Prawie w ostatnią zgubę i zostanie na dnie.
LXIII.
Straszny za jej żywota Murzyn i Sforcowie I zawołani będą Wiszkontów wężowie Od Hiperborskich śniegów po brzegi czerwone I od Inda po morze górami ściśnione; Skoro umrze, w niewolą pójdą z wielką szkodą Obfitej włoskiej ziemie, w której za niezgodą Jej dziedziców żałosna nastąpi odmiana I obcego dostaną Insubrowie pana.
LXIV.
Ale krom tej z zacnego twego pokolenia I insze będą tegoż, co i ta, imienia; Z których jedna ozdobi swoje gładkie skronie I złoty włos
szczęścia, ale w pierwszem rzędzie Możnych książąt swojego małżonka postawi Swojem wielkiem rozumem i ubłogosławi, Który, kiedy ona świat zostawi, upadnie Prawie w ostatnią zgubę i zostanie na dnie.
LXIII.
Straszny za jej żywota Murzyn i Sforcowie I zawołani będą Wiszkontów wężowie Od Hiperborskich śniegów po brzegi czerwone I od Inda po morze górami ściśnione; Skoro umrze, w niewolą pójdą z wielką szkodą Obfitej włoskiej ziemie, w której za niezgodą Jej dziedziców żałosna nastąpi odmiana I obcego dostaną Insubrowie pana.
LXIV.
Ale krom tej z zacnego twego pokolenia I insze będą tegoż, co i ta, imienia; Z których jedna ozdobi swoje gładkie skronie I złoty włos
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 289
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mieszają. Ale się właśnie bronił tak Sarracenowi, Jako się zwykły bronić siarki płomieniowi: Uderzony z obu rącz ostrem mieczem w ciemię, Legł z rozwaloną głową i upadł na ziemię.
CXXIII.
Od lew za jednem cięciem zabił Oldoranda, Spinaloka, Oldrada, Andzelma i Pranda, Bo w miejscu barzo ciasnem i w ludzie ściśnionem Nazbyt daleko mieczem zasięgał stalonem. Mało nie połowicę zbił Niderlandczyków, Ledwie jeszcze nie więcej pobił Normandczyków; Rozdzielił Orgietowi głowę podle ucha Po piersi i od piersi do samego brzucha.
CXXIV.
Zrzucił na dół Moskina w przykop z Andropanem Z wierzchu wysokiej wieże. Tamten beł kapłanem, Ten miał wino za Boga, które rad
mieszają. Ale się właśnie bronił tak Sarracenowi, Jako się zwykły bronić siarki płomieniowi: Uderzony z obu rącz ostrem mieczem w ciemię, Legł z rozwaloną głową i upadł na ziemię.
CXXIII.
Od lew za jednem cięciem zabił Oldoranda, Spinaloka, Oldrada, Andzelma i Pranda, Bo w miejscu barzo ciasnem i w ludzie ściśnionem Nazbyt daleko mieczem zasięgał stalonem. Mało nie połowicę zbił Niderlandczyków, Ledwie jeszcze nie więcej pobił Normandczyków; Rozdzielił Orgietowi głowę podle ucha Po piersi i od piersi do samego brzucha.
CXXIV.
Zrzucił na dół Moskina w przykop z Andropanem Z wierzchu wysokiej wieże. Tamten beł kapłanem, Ten miał wino za Boga, które rad
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 326
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
biegu nie spuszczając, Kraj świętego Tomasza, skąd się więc puszczają Żeglarze na północy i ster obracają.
XVII.
Jakoby wielki złoty chersonez strychując, Szła armata i brzegów bogatych zajmując, Widzi, jako się wody Gangowe bieleją I w morze wody pędem niewstrąconem leją; Widzi i Taprobanę z swemi mieszkańcami I morze, między dwiema ściśnione brzegami. Po długiej drodze potem do Kochinu przyszli I dopiero z indyjskich granic stamtąd wyszli.
XVIII.
Przebiegając tak wielkie morze z tak wiernemi Wodzami książę Astolf i tak wiadomemi, Pyta cnej Androniki i chce się dowiedzieć, Prosząc, aby mu chciała wszytko rozpowiedzieć, Jeśli okręty z morza, które nazywają Zachodniem, na tem
biegu nie spuszczając, Kraj świętego Tomasza, skąd się więc puszczają Żeglarze na północy i sztyr obracają.
XVII.
Jakoby wielki złoty chersonez strychując, Szła armata i brzegów bogatych zajmując, Widzi, jako się wody Gangowe bieleją I w morze wody pędem niewstrąconem leją; Widzi i Taprobanę z swemi mieszkańcami I morze, między dwiema ściśnione brzegami. Po długiej drodze potem do Kochinu przyszli I dopiero z indyjskich granic stamtąd wyszli.
XVIII.
Przebiegając tak wielkie morze z tak wiernemi Wodzami książę Astolf i tak wiadomemi, Pyta cnej Androniki i chce się dowiedzieć, Prosząc, aby mu chciała wszytko rozpowiedzieć, Jeśli okręty z morza, które nazywają Zachodniem, na tem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 334
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
egipskich dojeżdżał I wysokich piramid; potem zawołany Przeciwko ujźrzał Kair, pyszno zbudowany.
LXII.
Z miasta ludzie kupami wielkiemi bieżeli, Aby niezmierzonego olbrzyma widzieli, „Jako podobna - mówiąc jeden do drugiego - Aby ten tak mały miał związać tak wielkiego?” Astolf ledwie mógł jechać dalej, otoczony Nakoło i od ludu gęstego ściśniony. Wszyscy go poważają, wszyscy się dziwują, Wszyscy, jako rycerza wielkiego, szanują.
LXIII.
Nie beł Kair tak wielki za czasu onego, Jako o niem słychamy za wieku naszego, Że w niem ludzie tak gęsto i ciasno mieszkają, Że ośmnaście tysięcy ulic mało mają I że ich wiele sypia po drogach kupami
egipskich dojeżdżał I wysokich piramid; potem zawołany Przeciwko ujźrzał Kair, pyszno zbudowany.
LXII.
Z miasta ludzie kupami wielkiemi bieżeli, Aby niezmierzonego olbrzyma widzieli, „Jako podobna - mówiąc jeden do drugiego - Aby ten tak mały miał związać tak wielkiego?” Astolf ledwie mógł jechać dalej, otoczony Nakoło i od ludu gęstego ściśniony. Wszyscy go poważają, wszyscy się dziwują, Wszyscy, jako rycerza wielkiego, szanują.
LXIII.
Nie beł Kair tak wielki za czasu onego, Jako o niem słychamy za wieku naszego, Że w niem ludzie tak gęsto i ciasno mieszkają, Że ośmnaście tysięcy ulic mało mają I że ich wiele sypia po drogach kupami
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 346
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Piękne, stateczne panie dwie na brzegu stały, Jedna w czarny ubrana, druga w ubiór biały, Co przyczyną onego pojedynku były I na bój między niemi straszliwy patrzyły. Chcecie wiedzieć, kto to jest? - Są to nimfy owe, Co wychowały syny dwa Oliwierowe, Dwiema je wielkiem ptakom chłopięty małemi Odjąwszy, paznogciami ściśnione ostremi,
LXXIII.
Co je były z wysoka Gismundzie porwały I daleko od krajów swych pounaszały; A mnie o tem tu mówić nie potrzeba siła, Bo się ta historia wszędzie rozgłosiła, Acz ten, który ją pisze, na ojcu się myli, Twierdząc tak, jakoby się z inszego zrodzili. Teraz się oba biją
Piękne, stateczne panie dwie na brzegu stały, Jedna w czarny ubrana, druga w ubiór biały, Co przyczyną onego pojedynku były I na bój między niemi straszliwy patrzyły. Chcecie wiedzieć, kto to jest? - Są to nimfy owe, Co wychowały syny dwa Oliwierowe, Dwiema je wielkiem ptakom chłopięty małemi Odjąwszy, paznogciami ściśnione ostremi,
LXXIII.
Co je były z wysoka Gismundzie porwały I daleko od krajów swych pounaszały; A mnie o tem tu mówić nie potrzeba siła, Bo się ta historya wszędzie rozgłosiła, Acz ten, który ją pisze, na ojcu się myli, Twierdząc tak, jakoby się z inszego zrodzili. Teraz się oba biją
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 348
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mógł dosiądź pana, Ale konia ciął, że padł i ściągnął kolana.
LXIV.
Lazł, zbywszy Kalamidor konia, na bałuku, Aby uciekł; wtem na głos tak wielkiego huku Książę z Marry ratować Zerbina pośpieszał I koniem go podeptał i z ziemią pomieszał. Ariodant z Lurkaniem, gdzie beł obtoczony I od nieprzyjaciela królewic ściśniony, I inszy cni rycerze zewsząd się zbiegają I aby konia dosiadł, pomoc mu dawają.
LXV.
Ariodant miecz straszny kręcił wielkiem kołem, O czem umie Artalik powiedzieć z Mirkołem, Ale jeszcze Kazimierz lepiej i Arbali Siłę jego i rękę potężną poznali: Pierwszy dwa żywo uszli z ranami wielkiemi, Pośledniejszy zabici, zostali na
mógł dosiądz pana, Ale konia ciął, że padł i ściągnął kolana.
LXIV.
Lazł, zbywszy Kalamidor konia, na bałuku, Aby uciekł; wtem na głos tak wielkiego huku Książę z Marry ratować Zerbina pośpieszał I koniem go podeptał i z ziemią pomieszał. Aryodant z Lurkaniem, gdzie beł obtoczony I od nieprzyjaciela królewic ściśniony, I inszy cni rycerze zewsząd się zbiegają I aby konia dosiadł, pomoc mu dawają.
LXV.
Aryodant miecz straszny kręcił wielkiem kołem, O czem umie Artalik powiedzieć z Mirkołem, Ale jeszcze Kazimierz lepiej i Arbali Siłę jego i rękę potężną poznali: Pierwszy dwa żywo uszli z ranami wielkiemi, Pośledniejszy zabici, zostali na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 373
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905