twardej opoce zakryty Lotny Pegaz bystrymi wykował kopyty. Pomniąc tedy na dary konia skrzydlatego Wspomnicie i potomka jego dropiatego, Który choć skrzydeł nie miał, ale jego biegi Takie, że na dopiero przyproszone śniegi Wypadszy, tak po wierzchu rącze zbierał nogi, Że po sobie najmniejszej nie zostawił drogi. Mógł i po zrzałym zbożu biegać niewściągniony A kłos lotnym kopytem żaden nieruszony. Gdy też położonego dopadał zakładu, Na nieruszonym piasku nie znać było śladu. Na wodę co dziwniejsza nieraz zapędzony Zabiegł staje i drugie rówien nieścignionej Łodzi i zasię w tymże locie się wróciwszy Upadał na brzeg, ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilków, co
twardej opoce zakryty Lotny Pegaz bystrymi wykował kopyty. Pomniąc tedy na dary konia skrzydlatego Wspomnicie i potomka jego dropiatego, Ktory choć skrzydeł nie miał, ale jego biegi Takie, że na dopiero przyproszone śniegi Wypadszy, tak po wierzchu rącze zbierał nogi, Że po sobie najmniejszej nie zostawił drogi. Mogł i po zrzałym zbożu biegać niewściągniony A kłos lotnym kopytem żaden nieruszony. Gdy też położonego dopadał zakładu, Na nieruszonym piasku nie znać było śladu. Na wodę co dziwniejsza nieraz zapędzony Zabiegł staje i drugie rowien nieścignionej Łodzi i zasię w tymże locie się wrociwszy Upadał na brzeg, ledwo co kuty omoczywszy. Co się na nim nabiło wilkow, co
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 453
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mury kołem, I rynek swym kwadratem toczy się wesołym, Tak bramy patrzą na się, tak równe ulice, Aż i złote nad zuchwał widzieć kamienice. Tu sława z wysokiego Olimpu zstąpiwszy, , A swoje tam zawody na czas opuściwszy Zwyczajne kawalerom i argiwskiej młodzi, Gdy co roku piątego taki fest dochodzi, Na szumnych biegać wozach, a kto z nich ubieży, I zatem do korony i palmy należy, Na krześle szczerozłotem siedząc, uznawała, Tu śród rynku kosztowny pałac zbudowała. Oczy dotąd śmiertelne ludzkie nie widziały, Wszystkie się tam dowcipy na ten kunszt składały. Oprócz temu patrzać nań, i wniść się tam godzi Kto przyjaciel,
mury kołem, I rynek swym kwadratem toczy się wesołym, Tak bramy patrzą na się, tak równe ulice, Aż i złote nad zuchwał widzieć kamienice. Tu sława z wysokiego Olimpu zstąpiwszy, , A swoje tam zawody na czas opuściwszy Zwyczajne kawalerom i argiwskiej młodzi, Gdy co roku piątego taki fest dochodzi, Na szumnych biegać wozach, a kto z nich ubieży, I zatem do korony i palmy należy, Na krześle szczerozłotem siedząc, uznawała, Tu śród rynku kosztowny pałac zbudowała. Oczy dotąd śmiertelne ludzkie nie widziały, Wszystkie się tam dowcipy na ten kunszt składały. Oprócz temu patrzać nań, i wniść się tam godzi Kto przyjaciel,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 101
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
swawolne skrzydła.
LXVII.
Uczy go, co ma czynić, kiedy się ma puścić W górę na lotnem koniu, co kiedy się spuścić, Co kiedy prędko lecieć, albo chce kołami, Co kiedy ma stać w miejscu, ważąc się skrzydłami; I to, co dobry jeździec zwykł czynić na ziemi, Wprawując konia biegać sposoby różnemi, To wszytko Rugier czynił po powietrzu, który Już się wyćwiczył rządzić zawodnika z pióry.
LXVIII.
A skoro się ze wszytkiem Rugier nagotował, Logistyllę pożegnał i za cześć dziękował, Z którą potem beł zawsze uprzejmem złączony Sercem, i tak pojechał od niej w dalsze strony. Ale wprzód o Rugierze, który
swawolne skrzydła.
LXVII.
Uczy go, co ma czynić, kiedy się ma puścić W górę na lotnem koniu, co kiedy się spuścić, Co kiedy prętko lecieć, albo chce kołami, Co kiedy ma stać w miejscu, ważąc się skrzydłami; I to, co dobry jeździec zwykł czynić na ziemi, Wprawując konia biegać sposoby różnemi, To wszytko Rugier czynił po powietrzu, który Już się wyćwiczył rządzić zawodnika z pióry.
LXVIII.
A skoro się ze wszytkiem Rugier nagotował, Logistyllę pożegnał i za cześć dziękował, Z którą potem beł zawsze uprzejmem złączony Sercem, i tak pojechał od niej w dalsze strony. Ale wprzód o Rugierze, który
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 213
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pędząca około słońca, i utrzymująca, Planety. l. 16. k. 29. N Nachylenie się dróg Planet do Ekliptyki. l. 12. k. 18. Niebo czemu okrągłe? czemu przy ziemi spłaszczone? czemu równa jego część widoma jest miszkającym w tejże połowicy ziemi? czemu wszystkie Planety zdają się biegać w jednej nieba powierzchności. Jak się rzeczy nad głową leżące na nim wydają? l. 1, 2, 3, 4, 5, 6. k. 2, 3, 4, 5. P Parabola co jest? l. 15, 16. k. 28, 29, 30. Parallaksis co
pędząca około słońca, y utrzymuiąca, Planety. l. 16. k. 29. N Nachylenie się drog Planet do Ekliptyki. l. 12. k. 18. Niebo czemu okrągłe? czemu przy ziemi spłaszczone? czemu rowna iego część widoma iest miszkaiącym w teyże połowicy ziemi? czemu wszystkie Planety zdaią się biegać w iedney nieba powierzchności. Jak się rzeczy nad głową leżące na nim wydaią? l. 1, 2, 3, 4, 5, 6. k. 2, 3, 4, 5. P Parabola co iest? l. 15, 16. k. 28, 29, 30. Parallaxis co
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 263
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
Pytam cię kto jest ten Dapifer, czy to Stolnik, czy Podstoli kiedyś go niemianował, a nienowina też to, że ich po czterech, i po sześciu Dwór podaje, i podobnoć dla tego, i ty zażyłeś tego fortelu, żebyś mógł pro libitu, kiedy cię w fałszu konwincując, biegać od jednego do drugiego. Jakożkolwiek jest, pokaż mi któregokolwiek Urzędnika w Ziemi Halickiej, mego konfidenta, i jakąkolwiek z niem korespondencją, i jakimkolwiek dobrodziejstwem odemnie obowiązanego, a ja dam ręce związane. Mam i tam jako wszędzie za łaską Bożą dobrych swoich i Cnoty mojej Przyjaciół, korepondenta żadnego, Promotora żadnego, bo
Pytam ćię kto iest ten Dapifer, czy to Stolnik, czy Podstoli kiedyś go niemiánował, á nienowiná też to, że ich po czterech, y po sześćiu Dwor podáie, y podobnoć dla tego, y ty záżyłeś tego fortelu, żebyś mogł pro libitu, kiedy ćie w fałszu convincuiąc, biegáć od iednego do drugiego. Iákożkolwiek iest, pokaż mi ktoregokolwiek Vrzędniká w Ziemi Hálickiey, mego confidentá, y iákąkolwiek z niem correspondencyą, y iákimkolwiek dobrodźieystwem odemnie obowiązánego, á ia dam ręce związáne. Mam y tám iáko wszędźie zá łáską Bożą dobrych swoich y Cnoty moiey Przyiaćioł, correpondenta żadnego, Promotorá żadnego, bo
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 138
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
ziemie następuje. Księgi Wtóre. Pp Przymuszonemu Ojcu dzięki czyni. Foebowi, który prośbami syna zwyciężony, pozwolił jemu powożenia końmi Słońca. Przemian Owidyuszowych Księgi Wtóre. Przemian Owidyuszowych Księgi Wtóre. Argument Powieści Wtórej.
Skoro Faeton na wóz Słoneczny, ku powożeniu Słońca, wstąpił, konie iż zwyczajnego ciężaru ciała Foebowego nie czuły bystrze biegać, i wozem miotać poczęły: a on i samą wysokością miejsca, i widzeniem z bliska niezwyczajnych dziwów znaków niebieskich przestraszony, gdy koni rządzić dobrze nie mógł, zbiegły na niską i pochyłą stronę nieba: Za czym wiele krain, wiele Miast, wiele gór, lasów, i rzek głębokich, ogniem Słonecznym przybliżonym popaliły.
źiemie nástępuie. Kśięgi Wtore. Ppp Przymuszonemu Oycu dźięki czyni. Phoebowi, ktory prośbámi syná zwyćiężony, pozwolił iemu powożenia końmi Słońcá. Przemian Owidyuszowych Kśięgi Wtore. Przemian Owidyuszowych Kśięgi Wtore. Argument Powieśći Wtorey.
Skoro Pháeton ná woz Słoneczny, ku powożeniu Słońcá, wstąpił, konie iż zwyczáynego ćiężaru ćiáłá Phoebowego nie czuły bystrze biegáć, y wozem miotać poczęły: á on y sámą wysokośćią mieyscá, y widzeniem z bliská niezwyczáynych dziwow znákow niebieskich przestrászony, gdy koni rządźić dobrze nie mogł, zbiegły ná niską y pochyłą stronę niebá: Zá czym wiele kráin, wiele Miast, wiele gor, lásow, y rzek głębokich, ogniem Słonecznym przybliżonym popaliły.
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 60
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
mi mego Odjęte używanie głosu wrodzonego. Zaprawdę/ żeć te wieszcze nauki nie stały Nigdy za to/ które mi gniew Boży zjednały. I lepiej mnie niewiedzieć było przyszłych rzeczy: Już mi widzę i twarz/ i wzrost wzięt jest człowieczy. Już nad wszelkie pokarmy trawa mi smakuje: Już mię po wielkich polach biegać chęć zejmuje. W klaczę się wszystka wradzam/ L wy w piersi ojczyste: M Lecz przecz/ wszystka/ przyczyny nie widzę zaiste: Bowiem mój dwoisty jest ociec. Gdy mowieła Takie rzeczy/ mało już rozumiana beła: Bo w ostatku nie miała jedno narzekanie/ I jakieś nie pojęte mowy zamieszanie. Nawet ni słowa
mi mego Odięte vżywánie głosu wrodzonego. Záprawdę/ żeć te wieszcze náuki nie stáły Nigdy zá to/ ktore mi gniew Boży ziednáły. Y lepiey mnie niewiedźieć było przyszłych rzeczy: Iuż mi widzę y twarz/ y wzrost wźięt iest człowieczy. Iuż nád wszelkie pokármy trawá mi smákuie: Iuż mię po wielkich polách biegáć chęć zeymuie. W kláczę się wszystká wradzam/ L wy w pierśi oyczyste: M Lecz przecz/ wszystká/ przyczyny nie widzę záiste: Bowiem moy dwoisty iest oćiec. Gdy mowiełá Takie rzeczy/ máło iuż rozumiána bełá: Bo w ostatku nie miáłá iedno narzekánie/ Y iákieś nie poięte mowy zámieszánie. Náwet ni słowá
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 89
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
gdy się impet na żagiel i na wiosła wali, która więc opóźnioną drogę swym powrotem nowym coraz daremnie wetuje odwrotem. Właśnie jak niewolnika przymuszona praca okowanego w koło we młynie obraca – leci kamień od własnych kół w cyrkuł wprzężony, tracąc nimi dróg przeszłych ciężar poniesiony. Ach, cóż działa! Ni jechać, ni też biegać godnie, ani mogę dróg żadnych odprawiać wygodnie. Wielka droga do nieba krętymi torami – nie zajdzie tam mój wózek słabymi kółkami. Ty sam, który giganckim mierzasz drogi krokiem, przeciąg miejsca przeskoczyć możesz jednym skokiem, tak oraz Wschód i Zachód przebiec możesz snadnie, jako żaglom rodyjskim gdy wiatr dobry padnie. Ale moje golenie
gdy się impet na żagiel i na wiosła wali, która więc opóźnioną drogę swym powrotem nowym coraz daremnie wetuje odwrotem. Właśnie jak niewolnika przymuszona praca okowanego w koło we młynie obraca – leci kamień od własnych kół w cyrkuł wprzężony, tracąc nimi dróg przeszłych ciężar poniesiony. Ach, cóż działa! Ni jechać, ni też biegać godnie, ani mogę dróg żadnych odprawiać wygodnie. Wielka droga do nieba krętymi torami – nie zajdzie tam mój wózek słabymi kółkami. Ty sam, który giganckim mierzasz drogi krokiem, przeciąg miejsca przeskoczyć możesz jednym skokiem, tak oraz Wschód i Zachód przebiec możesz snadnie, jako żaglom rodyjskim gdy wiatr dobry padnie. Ale moje golenie
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 84
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
. W Psalmie 118
Czujna warta, dwie gwiazdy na niebie wysokim strzegą mię i namniejszym nie odstąpią krokiem. Jednak ni z błędnych, ni z tych, co współ z niebem chodzą, są liczby – na obiedwie funkcyje się zgodzą. Często z błąkającymi gwiazdy pielgrzymują, często, w miejscu wlepione, warty odprawują. Biegać rączo, w miejscu stać obie nauczone, Edyp nie zgadnie z jakich są natur stworzone. Was, oczy, dwoje światła czoła pozornego, gwiazdami i szylwachtem zowię ciała mego! Wy, co na górnym zamku jesteście stróżami, jak Farus, gdy okrętom świeci pochodniami, jak czujny strażnik, siedząc na wysokiej wieży, łatwie
. W Psalmie 118
Czujna warta, dwie gwiazdy na niebie wysokim strzegą mię i namniejszym nie odstąpią krokiem. Jednak ni z błędnych, ni z tych, co współ z niebem chodzą, są liczby – na obiedwie funkcyje się zgodzą. Często z błąkającymi gwiazdy pielgrzymują, często, w miejscu wlepione, warty odprawują. Biegać rączo, w miejscu stać obie nauczone, Edyp nie zgadnie z jakich są natur stworzone. Was, oczy, dwoje światła czoła pozornego, gwiazdami i szylwachtem zowię ciała mego! Wy, co na górnym zamku jesteście stróżami, jak Farus, gdy okrętom świeci pochodniami, jak czujny strażnik, siedząc na wysokiej wieży, łatwie
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 89
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
o tym Likurgus Spartański/ a przeto dziwnie takich/ którzy wiecznie zamykali Familią swoję/ karał/ czyniąc ich bezecnymi/ i na pośmiech/ na wzgardę drugim podając. Zaiste nie wolno było takim na spectacula, które w szacie przyrodzonej białegłowy odprawowały/ chodzić. Zimie zaś śpiewając/ wiersze na się złożone w koło rynku nago biegać musieli/ i tej czci/ którą starszym młodz wyrządzała/ nie odnosili/ jako Bercyllidesowi mężnemu i szczęśliwemu Hetmanowi/ ale nie płodnemu/ gdy gdzie usieść nie miał/ żaden mu z miejsca swego ustąpić niechciał/ mówiąc: Quia tu quoque nullum genuisti, qui mihi assurgere aliquando possit. I w oczach każdego brzydkie jest
o tym Lykurgus Spártáński/ á przeto dziwnie tákich/ ktorzy wiecznie zámykáli Fámilią swoię/ karał/ czyniąc ich bezecnymi/ y ná pośmiech/ ná wzgárdę drugim podáiąc. Záiste nie wolno było tákim ná spectacula, ktore w száćie przyrodzoney białegłowy odpráwowáły/ chodzić. Zimie záś spiewáiąc/ wiersze ná się złożone w koło rynku nágo biegáć muśieli/ y tey czći/ ktorą stárszym młodz wyrządzáłá/ nie odnośili/ iáko Bercyllidesowi mężnemu y sczęśliwemu Hetmánowi/ ále nie płodnemu/ gdy gdzie vśieść nie miał/ żaden mu z mieyscá swego vstąpić niechćiał/ mowiąc: Quia tu quoque nullum genuisti, qui mihi assurgere aliquando possit. Y w oczách káżdego brzydkie iest
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: Kv
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615