, Że-ć samo słońce pozad zostawiło; Które z przegranej będąc zawstydzonym, Chciałoby wiecznie zostać w morzu słonym I snadź by więcej nie wybrnęło z morza, Ale-ć chce służyć, jak mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł zastanowić, jako on nad ludem Hebrejski hetman, aby tak po woli Uznała, co mię dolega i boli! Bodajbym jako orzeł bystrooki Mógł w oczach twoich trzymać chciwe wzroki I w ich łaskawym pojrzeniu kłopoty Osłodzić moje bez strachu ślepoty! Tyś me słońce, za tobą pewnikiem,
, Że-ć samo słońce pozad zostawiło; Które z przegranej będąc zawstydzonym, Chciałoby wiecznie zostać w morzu słonym I snadź by więcej nie wybrnęło z morza, Ale-ć chce służyć, jak mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł zastanowić, jako on nad ludem Hebrejski hetman, aby tak po woli Uznała, co mię dolega i boli! Bodajbym jako orzeł bystrooki Mógł w oczach twoich trzymać chciwe wzroki I w ich łaskawym pojrzeniu kłopoty Osłodzić moje bez strachu ślepoty! Tyś me słońce, za tobą pewnikiem,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 243
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z morza, Ale-ć chce służyć, jak mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł zastanowić, jako on nad ludem Hebrejski hetman, aby tak po woli Uznała, co mię dolega i boli! Bodajbym jako orzeł bystrooki Mógł w oczach twoich trzymać chciwe wzroki I w ich łaskawym pojrzeniu kłopoty Osłodzić moje bez strachu ślepoty! Tyś me słońce, za tobą pewnikiem,
Stawszy się twoim wiecznym słonecznikiem, Obracać będę, ty lat moich czasem, Ty życia mego sporządzaj kompasem, Ty dni, miesiące rozpisuj i wieki,
z morza, Ale-ć chce służyć, jak mu służy zorza: Wschodzić przed tobą, a czując tak godne Słońce za sobą, dni wszczynać pogodne. O, bodajbym to słońce nowym cudem Mógł zastanowić, jako on nad ludem Hebrejski hetman, aby tak po woli Uznała, co mię dolega i boli! Bodajbym jako orzeł bystrooki Mógł w oczach twoich trzymać chciwe wzroki I w ich łaskawym pojrzeniu kłopoty Osłodzić moje bez strachu ślepoty! Tyś me słońce, za tobą pewnikiem,
Stawszy się twoim wiecznym słonecznikiem, Obracać będę, ty lat moich czasem, Ty życia mego sporządzaj kompasem, Ty dni, miesiące rozpisuj i wieki,
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 243
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
mu w ręku); Byle tu człowiek chleba nie żebrząc mógł dożyć, Przyjdzie się dać fortunie w moc, a i te włożyć Do drugich. Na jej wszytko, co mnie też dogryzie, Niechaj moje ubóstwo zostaje decyzie: W ostatku wszytko złodziej, lubo mnie łakoma Ręka na polu, lubo okaliczy doma, I bodajbym nie wolał, żeby z mojej pracy Kto się cieszył cnotliwszy niżeli pijacy. Dlategom się do ciebie wieść rozkazał wprzódy: Wielka to żalu, wielka ulga złej przygody, Kiedy ją człowiek z dobrym przyjacielem dzieli. Komuż, jeśli nie tobie, zwierzyć się mam śmielej? Strzeżcie się ożenienia powtarzać potomnie. Druga
mu w ręku); Byle tu człowiek chleba nie żebrząc mógł dożyć, Przyjdzie się dać fortunie w moc, a i te włożyć Do drugich. Na jej wszytko, co mnie też dogryzie, Niechaj moje ubóstwo zostaje decyzie: W ostatku wszytko złodziej, lubo mnie łakoma Ręka na polu, lubo okaliczy doma, I bodajbym nie wolał, żeby z mojej pracy Kto się cieszył cnotliwszy niżeli pijacy. Dlategom się do ciebie wieść rozkazał wprzódy: Wielka to żalu, wielka ulga złej przygody, Kiedy ją człowiek z dobrym przyjacielem dzieli. Komuż, jeśli nie tobie, zwierzyć się mam śmielej? Strzeżcie się ożenienia powtarzać potomnie. Druga
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 342
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
u mnie nie bywali, Aby ten pierwszy w dom mój przyjazd pamiętali. Zosieńku, pij do gości, proś ichmościów sama O lepszą myśl, chcesz li mieć dziś trzeźwiego pana. Ale wiem, że mi nie dasz w tym do końca wiary, Bym ja dziś nad swój zwyczaj nie miał przebrać miary. Ale bogdajby zabit, kto by się szanował, Byłem tak wdzięcznych gości uczcił, uczęstował. Proś waszmościów, Zosieńku, aby skosztowali Tej zwierzyny, której nam gdańszczanie przysłali. Wszakeś sama kuchmistrzem tej potrawy była, Wierzę, żeś jej korzeniem dobrze dosadziła. Przed szlachetną drużynę kiszek z kiełbasami Przymknij, krajczy, niechaj się
u mnie nie bywali, Aby ten pierwszy w dom mój przyjazd pamiętali. Zosieńku, pij do gości, proś ichmościów sama O lepszą myśl, chcesz li mieć dziś trzeźwiego pana. Ale wiem, że mi nie dasz w tym do końca wiary, Bym ja dziś nad swój zwyczaj nie miał przebrać miary. Ale bogdajby zabit, kto by się szanował, Byłem tak wdzięcznych gości uczcił, uczęstował. Proś waszmościów, Zosieńku, aby skosztowali Tej zwierzyny, której nam gdańszczanie przysłali. Wszakeś sama kuchmistrzem tej potrawy była, Wierzę, żeś jej korzeniem dobrze dosadziła. Przed szlachetną drużynę kiszek z kiełbasami Przymknij, krajczy, niechaj się
Skrót tekstu: MorszHSumBar_I
Strona: 256
Tytuł:
Sumariusz
Autor:
Hieronim Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1650
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
umieram samego/ Zem Cię obrażał Boga tak dobrotliwego. Dajbym się był nie rodził/ abo swym rodzeniem Aby mię matka była zroniła kamieniem: Niżby tak urodzony światu nieszczęśliwie Miałem żyć tak przewrotnie i niesprawiedliwie Na wzgardę Boga/ który dał mi ku swej chwale Ma bytność/ której na złe używałem cale. Bodajby nigdy nie był odemnie ujrzany Ten świat/ na który byłem człowiekiem wydany! Bodaj by zaraż mego życia nić porwała Kloto/ skoro mię matka na ten świat wydała. Heraklita Chrześcijańskiego Niewdzięczność jest żyć na obraze Bożą.
Czy potrzebaż mi było tak wieść przeciąg długi Lat mych. a co raz w dalsze
umieram samego/ Zem Cię obrażał Bogá ták dobrotliwego. Dáybym się był nie rodźił/ abo swym rodzeniem Aby mię matká byłá zroniłá kamieniem: Niżby ták urodzony świátu nieszcżęśliwie Miałem żyć tak przewrotnie y niesprawiedliwie Na wzgardę Boga/ ktory dał mi ku swey chwale Ma bytność/ ktorey na złe używáłem cale. Bodayby nigdy nie był odemnie uyrzany Ten świat/ na ktory byłem cżłowiekiem wydány! Boday by zaraż mego żyćia nić porwałá Klotho/ skoro mię matka na ten świat wydáłá. Heráklitá Chrześćiáńskiego Niewdzięczność iest żyć ná obraze Bożą.
Czy potrzebaż mi było tak wieść przećiąg długi Lat mych. a co raz w dalsze
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 24
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
w stanie świeckim Bogu i Ojczyźnie służył; a snać go Pan Bóg do Zakonu wzywa. Nie wiedzie się Z. Ignacemu świecka wojna/ bezbronnym zakonnikiem piekło burzy. Mniema kto że wola Boska aby był kto Kapłanem i Zakonnikiem/ a owdzie Bóg przejrzał/ że się wdługą sotannę/ albo Kaptur wplątawszy na łeb pójdzie. Bodajby się Luter za młodu uczciwie ożenił/ snaćby świętokradzko z Kla-
sztoru Katryny nie uwiódł. Prou: 14. Est via quae videtur homini iusta, novissima autem eius ducunt ad mortem. Nie zapomniemy o chleb prosić Panem nostrum quotidianum da nobis hodie: ale czy go dostatek/ czyli mało w dobrą się krew obróci?
w stánie świeckim Bogu y Oyczyźnie służył; a snać go Pan Bog do Zákonu wzywa. Nie wiedźie się S. Ignácemu świecka woyná/ bezbronnym zákonńikiem piekło burzy. Mniema kto że wola Boska aby był kto Kápłanem y Zákonńikiem/ a owdźie Bog przeyrzał/ że się wdługą sotánnę/ álbo Káptur wplątawszy ná łeb poydźie. Bodayby się Luter zá młodu uczćiwie ożenił/ snáćby świętokrádzko z Klá-
sztoru Katryny nie uwiodł. Prou: 14. Est via quae videtur homini iusta, novissima autem eius ducunt ad mortem. Nie zápomniemy o chleb prośić Panem nostrum quotidianum da nobis hodie: ále czy go dostátek/ czyli máło w dobrą się krew obroći?
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 211
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
wstydzić: Iż się w żywocie i w postępkach swoich/ celować tym dajemy/ którzy względem naszych wieków/ ledwie co o Bogu wiedzieli. Alec podobno u nas to spowszedniało/ o czym wiemy: staniało cośmy zrozumieli: albo snadź/ nam dosyć na tym/ gdybyśmy tylko wiedzieli wolą Pana swego (a bodajbyśmy i wiedzieli) a onej nie wykonywali: leczby nam pamiętać na to potrzeba/ iż sługa który wie wolą Pana swego/ a nie czyni jej/ dwa kroć karany bywa. Cóż tedy? Tośmy teraz szczęśliwi z jednej miary: A z drugiej co? Daj się nam Panie Boże obaczyć. Upominają nas
wstydźić: Iż się w żywoćie y w postępkách swoich/ celowáć tym dáiemy/ ktorzy względem nászych wiekow/ ledwie co o Bogu wiedźieli. Alec podobno v nas to zpowszedniáło/ o cżym wiemy: stániáło cosmy zrozumieli: álbo snadź/ nam dosyć ná tym/ gdybysmy tylko wiedźieli wolą Páná swego (á bodaybysmy y wiedźieli) á oney nie wykonywáli: lecżby nam pámiętáć ná to potrzebá/ iż sługá ktory wie wolą Páná swego/ á nie cżyni iey/ dwá kroć karány bywa. Coż tedy? Tosmy teraz szcżęśliwi z iedney miáry: A z drugiey co? Day się nam Pánie Boże obacżyc. Vpomináią nas
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 4nlb
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
nami rozstaniem ubyło nam siła. Mocno trwały filarze: nie darmo się łzami Oblewamy po tobie/ żeś się rozstał znami. Tyś zawsze opatrował Koronne pokoje/ Naczym nam wiele schodzi/ przez odeście twoje. Każdy się bowiem wzdrygnął kto był ciebie świadam/ Zawsześ ty bywał groźny przeciwnym sąsiadam. Bogdajbyś był nie schodził ratszej z tego świata/ Albo przetrwał przynamniej teraźniejsze lata. Gdy się ledwie każdy z nas może ostać w domu/ Bronićby się/ niewiedzieć gdzie drzewiej/ i komu. Teraz o samo czoło wszytko się opiera/ A nas mało nie kto chce/ jak chce poniewiera. Janowi Kochanowskiemu/
námi rozstániem vbyło nam śiłá. Mocno trwały filarze: nie dármo się łzámi Oblewamy po tobie/ żeś się rozstał známi. Tyś záwsze opátrował Koronne pokoie/ Náczym nam wiele zchodźi/ przez odeśćie twoie. Káżdy się bowiem wzdrygnął kto był ćiebie świádam/ Záwsześ ty bywał groźny przećiwnym sąśiádam. Bogdaybyś był nie zchodźił rátszey z tego świátá/ Albo przetrwał przynamniey teráźnieysze látá. Gdy się ledwie káżdy z nas może ostać w domu/ Bronićby się/ niewiedźieć gdźie drzewiey/ y komu. Teraz o sámo czoło wszytko się opiera/ A nas máło nie kto chce/ iák chce poniewiera. Ianowi Kochánowskiemu/
Skrót tekstu: FraszSow
Strona: D3
Tytuł:
Fraszki Sowiźrzała nowego
Autor:
Jan z Kijan
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
tej myśli będącemu occurrit: że ta część ciała Rzeczypospolitej, jest jako oko wciele ludzkim: bo w oku najniebezpieczniejsze defekta, i choroby, toż in libero veto w rwaniu Sejmików. Potym: oko gdy kto leczyć chce, najczęściej o kaleczy, i najprędzej. Tak, gdybyśmy to liberum veto leczyć chcieli, bodajbyśmy go nieokaleczeli. Dla tego nakońcu tę kwestią tak delikatną kładę, i proponuję: że jeżeli się uda, żeby na niechwaloną i pierwsze kwestie niebyły odrzucone. Jeżeli zaś łajać kto zechce, i osądzi, że quaestionari o tym niegodzi się, to już in exitu na końcu ustąpię wszystkiego. Z
tey myśli będącemu occurrit: że tá część ćiałá Rzeczypospolitey, iest iáko oko wćiele ludzkim: bo w oku nayniebespiecznieysze defektá, y choroby, toż in libero veto w rwániu Seymikow. Potym: oko gdy kto leczyć chce, nayczęśćiey o káleczy, y nayprędzey. Ták, gdybyśmy to liberum veto leczyć chćieli, bodaybyśmy go nieokáleczeli. Dla tego nakońcu tę kwestyą ták delikatną kładę, y proponuię: że ieżeli się uda, żeby ná niechwaloną y pierwsze kwestye niebyły odrzucone. Jeżeli záś łaiać kto zechce, y osądźi, że quaestionari o tym niegodźi się, to iuż in exitu ná końcu ustąpię wszystkiego. Z
Skrót tekstu: RadzKwest
Strona: 162
Tytuł:
Kwestie polityczne
Autor:
Franciszek Radzewski
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
. Na to drudzy: Jesteś/ bo i mowa/ Te własne Galilejskie wydają cię słowa. Więc i krewny onego/ któremu Piotr ucho Prawe uciął/ rzecze mu: czemuż gadasz głucho: Azam cię z nim w ogrodzie nie widział na oko. Tu już się przysięgami wywodzi szeroko/ Jeślim jest/ bogdajby mię nieszczęście potkało/ Bogdaj mi się wszytko złe i na potym działo/ Jeśliże znam człowieka/ o którym mówicie: Nieprzystojnie/ niesłusznie/ winnym mię czynicie. Domawia/ wtym kur zapiał. Wnet okiem łaskawym/ I sercem na Piotra Pan obejźrzał się prawym. Natychmiast wspomniał sobie słowo nieodmienne Mistrza swego: I wyszedł
. Ná to drudzy: Iesteś/ bo y mowá/ Te własne Gálileyskie wydáią ćię słowá. Więc i krewny onego/ ktoremu Piotr vcho Práwe vćiął/ rzecze mu: czemuż gadasz głucho: Azam ćię z nim w ogrodźie nie widźiał ná oko. Tu iuż się przyśięgámi wywodźi szeroko/ Ieslim iest/ bogdayby mię nieszczęśćie potkáło/ Bogday mi się wszytko złe y ná potym dźiało/ Iesliże znam człowieká/ o ktorym mowićie: Nieprzystoynie/ niesłusznie/ winnym mię czynićie. Domawia/ wtym kur zápiał. Wnet okiem łaskawym/ I sercem ná Piotrá Pan obeyźrzał się práwym. Nátychmiast wspomniał sobie słowo nieodmienne Mistrzá swego: I wyszedł
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 21.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610