myśli. J czym znośniejsze było nasze pojmanie, tym się barziej żądość w nas wzmagała do zupełnego wyswobodzenia. Ale jakimże prawem tegośmy się mogli spodziewać, gdy wojna miedzy Moskwą i Szwecją jeszcze trwała. Stałem właśnie koło południa z Stelejem przy naszym okieńku, jakem Żyda pośpiesznym krokiem przez podwórze w najgłębszym śniegu brodzącego postrzegł. Nie był zwykł o tym czasie przychodzić, i domyśliłem się, z jego wesołej miny, że mi list od swego korespondenta Polskiego Żyda niesie. Przyniósł mi także list, lecz od Małżonki Gubernatora. Pisała do mnie w te słowa. Hrabia czytał mi za tym list, który jeszcze mam. Dołożę go
myśli. J czym znośnieysze było nasze poymanie, tym śię barźiey żądość w nas wzmagała do zupełnego wyswobodzenia. Ale iakimże prawem tegośmy śię mogli spodziewać, gdy woyna miedzy Moskwą i Szwecyą ieszcze trwała. Stałem właśnie koło południa z Steleiem przy naszym okieńku, iakem Zyda pośpiesznym krokiem przez podworze w naygłębszym śniegu brodzącego postrzegł. Nie był zwykł o tym czaśie przychodzić, i domyśliłem śię, z iego wesołey miny, że mi list od swego korespondenta Polskiego Zyda nieśie. Przyniosł mi także list, lecz od Małżonki Gubernatora. Pisała do mnie w te słowa. Hrabia czytał mi za tym list, ktory ieszcze mam. Dołożę go
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 124
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
I młode blekotanie z kotła się dobywa Niedługoż/ gdy to dziwno/ jagnię się wyrywa/ I zygrywa się z sobą i do cycka godzi. Plemię Peliaszowe/ w wielki dziw zachodzi: A iże obiecaną/ wyprawiła/ sztukę/ Swego pewne/ tym więtszą działają dokukę. Trykroć Faebus/ szle z koni w Iberskiej brodzących Rzecze/ zebrał/ czwarta noc roj gwiazd miała lśnących Gdy zdradliwa Medea prostych przystawiła Do ognia wód/ i chwastów ladajakich siła. A pod ten czas królasen śmierci rówien trzymał/ I tenże pokojową straż wszytkę zaimał. Rymu w to potrafiły a język czarowny. I Kolchowiaką na pokoj szły Peleaszowny I obstąpiły łoże:
Y młode blekotánie z kotłá się dobywa Niedługoż/ gdy to dźiwno/ iágnię się wyrywa/ Y zygrywa się z sobą y do cycká godźi. Plemię Peliaszowe/ w wielki dźiw záchodźi: A iże obiecáną/ wypráwiłá/ sztukę/ Swego pewne/ tym więtszą dźiáłáią dokukę. Trykroć Phaebus/ szle z koni w Iberskiey brodzących Rzecze/ zebrał/ czwarta noc roy gwiazd miáłá lśnących Gdy zdrádliwa Medea prostych przystáwiłá Do ognia wod/ y chwastow ledáiákich śiłá. A pod ten czás krolásen śmierći rowien trzymał/ Y tenże pokoiową straż wszytkę záimał. Rymu w to potráfiły á ięzyk czárowny. Y Kolchowiaką ná pokoy szły Peleaszowny Y obstąpiły łoże:
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 170
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636