, Bo tak chce, aby oddech, wprzód w ustach ściśniony, Do samego beł tylko nosa obrócony.
LVII.
To sprawiwszy, naczynie dziwne nagotował, W którem najsubtelniejszy zmysł Orlandów chował, I jak najbliżej nosa przytknął dwudziurego. Ten tchem mocnem porwał go dziwnie w się samego - O cudo niesłychane! - a słoik drożony Został we mgnieniu oka razem wypróżniony. Wrócił się rozum na zad do głowy schorzałej, Wrócił się i rozsądek przy mądrości całej.
LVIII.
Jako więc dziecko liche, snem twardem zmorzone, Widzi straszydła, w brzydką postać obleczone; Idą na oczy jego ćmy blade i larwy, Chimery ksykające, sfingi szpetnej barwy; Dziwuje
, Bo tak chce, aby oddech, wprzód w ustach ściśniony, Do samego beł tylko nosa obrócony.
LVII.
To sprawiwszy, naczynie dziwne nagotował, W którem najsubtelniejszy zmysł Orlandów chował, I jak najbliżej nosa przytknął dwudziurego. Ten tchem mocnem porwał go dziwnie w się samego - O cudo niesłychane! - a słoik drożony Został we mgnieniu oka razem wypróżniony. Wrócił się rozum na zad do głowy schorzałej, Wrócił się i rozsądek przy mądrości całej.
LVIII.
Jako więc dziecko liche, snem twardem zmorzone, Widzi straszydła, w brzydką postać obleczone; Idą na oczy jego ćmy blade i larwy, Chimery ksykające, sfingi szpetnej barwy; Dziwuje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 197
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z języki setnemi/ Dzielny rozum/ i wszytek choć Helikon z niemi; Nie mógłbym wypowiedzieć sióstr nędznych żałości. Tłuką w ześniałę piersi/ nie pomniąc zacności: Trup dokąd jeszcze wcale/ dźwigają/ piastują/ Całują; same mary nakoniec całują/ Popioły/ i padając kładą siępo grobie: Łzami kropią nagrobek drożony w kamieniu. A te po EOEnijskiego domu wyniszczeniu/ Syta pomsty Diana/ Alkmeny wyjawszy Synową/ Gorgę drugą/ ciała wysmuknąwszy Pióry wzniosła/ i skrzydły ramion przystawiła/ I na wiatr z rogowemi nosy opuściła. W tym Teseus/ przebywszy część prac towarzyskich/ Ciągnął do Trytoniej zaników Erychtijskich Drogę mmu zamknął/ i dżdżem wzdęty
z ięzyki setnemi/ Dźielny rozum/ y wszytek choć Helikon z niemi; Nie mogłbym wypowiedźieć śiostr nędznych żałośći. Tłuką w ześniałę pierśi/ nie pomniąc zacnośći: Trup dokąd ieszcze wcále/ dzwigáią/ piástuią/ Cáłuią; sáme máry nákoniec cáłuią/ Popioły/ y padáiąc kłádą siępo grobie: Lzámi kropią nagrobek drożony w kámięniu. A te po EOEniyskiego domu wyniszczęniu/ Syta pomsty Diáná/ Alkmeny wyiawszy Synową/ Gorgę drugą/ ćiałá wysmuknąwszy Piory wzniosłá/ y skrzydły rámion przystáwiłá/ Y ná wiatr z rogowemi nosy opuśćiłá. W tym Teseus/ przebywszy część prac towárzyskich/ Ciągnął do Trytoniey zanikow Erychtiyskich Drogę m̃u zámknął/ y dżdżem wzdęty
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 205
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
niebie, stał jako krzemień wiatrom na wstręcie albo róg skały w krętym otmęcie, aż kryształowe obłapił nogi całując, gdzie z nich płyną odnogi. Lecz Matka mdlejąc wyciąga dłonie, chcąc umarłego mieć na tym łonie, gdzie przed tym odrósł kwiatek dziecinny, a Pan też nie chciał gospody innej, niżli Go zawarł kamień drożony, jedno on żywot błogosławiony. Na ten żałosny widok przypadnie białej płci poczet, niż słońce spadnie, po gęstych raniech biegając okiem i gdzie szarłatny płynie zdrój bokiem. Nie tak brzemienny dżdżem obłok leje, kiedy z południa parny wiatr wieje,
błękitne murząc niebo chmurami i z gromem ognie czyniąc nad nami, jako tam wkoło
niebie, stał jako krzemień wiatrom na wstręcie albo róg skały w krętym otmęcie, aż kryształowe obłapił nogi całując, gdzie z nich płyną odnogi. Lecz Matka mdlejąc wyciąga dłonie, chcąc umarłego mieć na tym łonie, gdzie przed tym odrósł kwiatek dziecinny, a Pan też nie chciał gospody innéj, niżli Go zawarł kamień drożony, jedno on żywot błogosławiony. Na ten żałosny widok przypadnie białej płci poczet, niż słońce spadnie, po gęstych raniech biegając okiem i gdzie szarłatny płynie zdrój bokiem. Nie tak brzemienny dżdżem obłok leje, kiedy z południa parny wiatr wieje,
błękitne murząc niebo chmurami i z gromem ognie czyniąc nad nami, jako tam wkoło
Skrót tekstu: MiasKZbiór
Strona: 97
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Kacper Miaskowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
epitafia, fraszki i epigramaty
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Alina Nowicka-Jeżowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1995