, a drudzy i coś innego do tego przykładali, czego iż trudno było dość, przyszło mi tylko te mowy ludzkie brać w rozum, a interim na to, coby się dalej dziać miało, pilne oko mieć. Zaczym tom naprzód upatrzeł, że od onego czasu IKM. wiele z tych, którym przedtym dufał, opuszczać, a insze o których przedtym nie był nigdy dobrze persuasus, do konfidencji swej przypuszczać praemiisque ornare począć raczył, co dwa sejmy najbliższe tem barziej odkreły, gdyż tego coraz tem znaczniej, a nie bez promocjej tamtych osób cudzoziemskich przybywało. Skąd zaś ta tu fakcja tym tam radom cudzoziemskim korespondowała, tak iż rzeczy
, a drudzy i coś innego do tego przykładali, czego iż trudno było dość, przyszło mi tylko te mowy ludzkie brać w rozum, a interim na to, coby się dalej dziać miało, pilne oko mieć. Zaczym tom naprzód upatrzeł, że od onego czasu JKM. wiele z tych, którym przedtym dufał, opuszczać, a insze o których przedtym nie był nigdy dobrze persuasus, do konfidencyej swej przypuszczać praemiisque ornare począć raczył, co dwa sejmy najbliższe tem barziej odkreły, gdyż tego coraz tem znaczniej, a nie bez promocyej tamtych osób cudzoziemskich przybywało. Skąd zaś ta tu fakcya tym tam radom cudzoziemskim korespondowała, tak iż rzeczy
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 265
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
nieprzyjacielskie niezdała się rzecz bezpieczna przychodzić. Niezaniechywały się jednak posiłki posyłać podjazdom, które dosyć szczęśliwie nieprzyjaciela wspierały, i rozmaitych zażywając sposobów, ustępując mu czasem, niemogli go od jego fortelów, za sobą wywabić. Zaczem łatwie colligować przychodziło, choćby było wojsko W. K. M. nastąpiło, a niedufał fortelom swoim, snadnieby nas był eludował, retirowawszy się w takowej bliskości do obozu swego: lubo on wszystkiemi sposobami koło tego chodzi, aby nas z tego tu odwabił miejsca, przez które wielkie niedostatki w obozie swym cierpi; jednak radbym się bliżej podeń podemknął, azaliby w bliskości prędzej się z nim do
nieprzyjacielskie niezdała się rzecz bespieczna przychodzić. Niezaniechywały się jednak posiłki posyłać podjazdom, które dosyć sczęśliwie nieprzyjaciela wspierały, i rozmaitych zażywając sposobów, ustępując mu czasem, niemogli go od jego fortelów, za sobą wywabić. Zaczém łatwie colligować przychodziło, choćby było wojsko W. K. M. nastąpiło, a niedufał fortelom swoim, snadnieby nas był eludował, retirowawszy się w takowej bliskości do obozu swego: lubo on wszystkiemi sposobami koło tego chodzi, aby nas z tego tu odwabił miejsca, przez które wielkie niedostatki w obozie swym cierpi; jednak radbym się bliżéj podeń podemknął, azaliby w bliskości prędzéj się z nim do
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 98
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
wszytko daremnie, bom się tak uparła, Żebym radniej na miejscu zarazem umarła, Niż na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się do gwałtu i odkrytej mocy. Jam mu, prosząc go z wielką pokorą, na oczy Wyrzucała, iż mu tak dufał i wierzył Mój Zerbin, że mu mnie kochanej powierzył.
XXVIII.
Potem widząc, że prośby skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię nadzieje mijały I że coraz szedł na mię barziej zapalony, Właśnie tak, jako niedźwiedź, głodem przemorzony, Broniłam się rękami, broniłam nogami, Używałam paznogciów, kąsała
wszytko daremnie, bom się tak uparła, Żebym radniej na miejscu zarazem umarła, Niż na to pozwoliła. On widząc, że prośby I pochlebstwa i wszytkie próżne beły groźby, Obrócił się do gwałtu i odkrytej mocy. Jam mu, prosząc go z wielką pokorą, na oczy Wyrzucała, iż mu tak dufał i wierzył Mój Zerbin, że mu mnie kochanej powierzył.
XXVIII.
Potem widząc, że prośby skutku me nie miały Żadnego i wszytkie mię nadzieje mijały I że coraz szedł na mię barziej zapalony, Właśnie tak, jako niedźwiedź, głodem przemorzony, Broniłam się rękami, broniłam nogami, Używałam paznogciów, kąsała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 280
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, aż kiedy nas już za garło nieprzijaciel trzima; byle także skarb zawsze provisionaliter tak był opatrzony, żeby miał gotowy nervum belli pod czas wojny, aliàs; żołnierz bez żołdu regularnego, tyle sźkody krajowi uczyni, co sam nieprzyjaciel, i byleśmy na ostatek, w nasżę odwagę, mogę mówić usquè ad temeritatem nie dufali, która nas tak zaślepia, że nie tylko się nie staramy odwrócić imminentia pericula, ale nawet, kiedy nas już ogarną, cale nas nie straszą; a przecię insani sapiens nomen ferat, aequus iniqui, ultra quam satis est virtutem si petat ipsam.
Te naturalną w nas odwagę, przy której niczim się nie trwożąć
, aź kiedy nas iuź za garło nieprźyiaćiel trźyma; byle takźe skarb zawsze provisionaliter tak był opátrźony, źeby miał gotowy nervum belli pod czas woyny, aliàs; źołnierź bez źołdu regulárnego, tyle sźkody kráiowi ucźyni, co sam nieprzyiaćiel, y byleśmy na ostatek, w nasźę odwagę, mogę mowić usquè ad temeritatem nie dufáli, ktora nas tak zaślepia, źe nie tylko się nie staramy odwroćić imminentia pericula, ale nawet, kiedy nas iuź ogárną, cale nas nie strászą; á prźećię insani sapiens nomen ferat, aequus iniqui, ultra quam satis est virtutem si petat ipsam.
Te naturalną w nas odwágę, przy ktorey nicźym się nie trwoźąć
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 110
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
dobry, prędko o tym zapomniał. Ja zaś wydałem pozwy do trybunału. Posłałem do Nowogródka do szwagra mego Ruszczyca, ale ten conniventer miał się na to i tak za innymi interesami nie przyszło mi prosekwować tych pozwów.
Interea umyśliłem ochynąć się z tej opresji i tandem być na sejmiku w Brześciu. Nie dufałem wprawdzie sobie, nieprzyjaciele całe ziemstwo, koligacji żadnej nie było. Przecież kogo rozumiałem, że mu kiedy usłużyłem, może być na mnie łaskaw, rozpisałem listy zapraszając na sejmik, a sam do Rusieckiego, kasztelanka mińskiego, pobiegłem, z nim chcąc przyjaźń za-wrzeć et unum sentire, który mi przyjaźń
dobry, prędko o tym zapomniał. Ja zaś wydałem pozwy do trybunału. Posłałem do Nowogródka do szwagra mego Ruszczyca, ale ten conniventer miał się na to i tak za innymi interesami nie przyszło mi prosekwować tych pozwów.
Interea umyśliłem ochynąć się z tej opresji i tandem być na sejmiku w Brześciu. Nie dufałem wprawdzie sobie, nieprzyjaciele całe ziemstwo, koligacji żadnej nie było. Przecież kogo rozumiałem, że mu kiedy usłużyłem, może być na mnie łaskaw, rozpisałem listy zapraszając na sejmik, a sam do Rusieckiego, kasztelanka mińskiego, pobiegłem, z nim chcąc przyjaźń za-wrzeć et unum sentire, który mi przyjaźń
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 202
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
województwa poszli do Suzina, podkomorzego brzeskiego, na obiad, a ze mną i z Rusieckim kasztelanicem poszła wszystka szlachta, tak dalece, że się żaden na obiedzie u podkomorzego nie znajdował.
Po obiedzie poszliśmy do podkomorzego, gdzie mało co zabawiwszy, szlachta porwawszy Buczyńskiego, sędziego grodzkiego brzeskiego, kolegę mego, któremu ja dufałem, raz, że kolega, druga, że syn jego konkurował o siostrę moją, wziąwszy tedy
Buczyńskiego, szlachta zaniosła na ręku do kościoła augustiańskiego i mało co dawszy zagaić Tarkowskiemu, kasztelanowi brzeskiemu, osadziła na krześle marszałkowskim — i tak Buczyński bez żadnej kontradykcji został marszałkiem sejmikowym. Jeden szlachcic zaczął coś w huku mówić
województwa poszli do Suzina, podkomorzego brzeskiego, na obiad, a ze mną i z Rusieckim kasztelanicem poszła wszystka szlachta, tak dalece, że się żaden na obiedzie u podkomorzego nie znajdował.
Po obiedzie poszliśmy do podkomorzego, gdzie mało co zabawiwszy, szlachta porwawszy Buczyńskiego, sędziego grodzkiego brzeskiego, kolegę mego, któremu ja dufałem, raz, że kolega, druga, że syn jego konkurował o siostrę moją, wziąwszy tedy
Buczyńskiego, szlachta zaniosła na ręku do kościoła augustiańskiego i mało co dawszy zagaić Tarkowskiemu, kasztelanowi brzeskiemu, osadziła na krześle marszałkowskim — i tak Buczyński bez żadnej kontradykcji został marszałkiem sejmikowym. Jeden szlachcic zaczął coś w huku mówić
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 229
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
lit. grafowi Brylowi 6000 czerw, zł, i tak stolnikostwo lit. oddane jest Poniatowskiemu. Starałem się także, aby consens ad cedendum starostwa brzeskiego ex persona Fleminga, podskarbiego wielkiego lit., in personam Sosnowskiego, pisarza lit., nie wyszedł. W czym lubo otrzymałem zupełną deklaracją, jednak jej nie dufałem, bo graf Fleming zawsze miał przyjaźń z grafem Brylem. Zawsze Bryl od Fleminga brał pieniądze i wszystko dla Fleminga czynił.
Względem zabierania przez Moskwę granic litewskich, na to mi dał rezolucją graf Bryl, że z posłem moskiewskim przy wolniejszym czasie będzie mówić o to i w tej kategorii da przez list swój rezolucją księciu
lit. grafowi Brylowi 6000 czerw, zł, i tak stolnikostwo lit. oddane jest Poniatowskiemu. Starałem się także, aby consens ad cedendum starostwa brzeskiego ex persona Fleminga, podskarbiego wielkiego lit., in personam Sosnowskiego, pisarza lit., nie wyszedł. W czym lubo otrzymałem zupełną deklaracją, jednak jej nie dufałem, bo graf Fleming zawsze miał przyjaźń z grafem Brylem. Zawsze Bryl od Fleminga brał pieniądze i wszystko dla Fleminga czynił.
Względem zabierania przez Moskwę granic litewskich, na to mi dał rezolucją graf Bryl, że z posłem moskiewskim przy wolniejszym czasie będzie mówić o to i w tej kategorii da przez list swój rezolucją księciu
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 537
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
jadącego, jednak pokazując swój resentyment kazał czym prędzej jeść dawać. Potem kasztelan udał się do tej sztuki, aby mnie poić i — jak mnie widział po pracach mińskich dosyć mizernego, niemniej i przeciwnościami konkurencji mojej
zgryzionego — do słabości przyprowadzić, a zatem moje na dalszy czas odwlec ożenienie.
Pijał przedtem kasztelan dosyć mocno i dufał swemu zdrowiu, ale przez pięć dni pojąc mnie, nie wytrzymał i sam zachorował. Lubo i mnie dosyć osłabił, bo jadąc razem z Próżorem, teraźniejszym starostą kowieńskim, i z samą oraz z teraźniejszą żoną moją do Bobcina, rezydencji starosty kowieńskiego, i nocując w Poniewieżu u brata jego rodzonego Próżora, pisarza grodzkiego kowieńskiego
jadącego, jednak pokazując swój resentyment kazał czym prędzej jeść dawać. Potem kasztelan udał się do tej sztuki, aby mnie poić i — jak mnie widział po pracach mińskich dosyć mizernego, niemniej i przeciwnościami konkurencji mojej
zgryzionego — do słabości przyprowadzić, a zatem moje na dalszy czas odwlec ożenienie.
Pijał przedtem kasztelan dosyć mocno i dufał swemu zdrowiu, ale przez pięć dni pojąc mnie, nie wytrzymał i sam zachorował. Lubo i mnie dosyć osłabił, bo jadąc razem z Prozorem, teraźniejszym starostą kowieńskim, i z samą oraz z teraźniejszą żoną moją do Bobcina, rezydencji starosty kowieńskiego, i nocując w Poniewieżu u brata jego rodzonego Prozora, pisarza grodzkiego kowieńskiego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 603
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
Gdy zatem w tych myślach i kłopotach zostaję, aż opatrzność boska nigdy niespodziewany podała mi sposób. Był naówczas u Branickiego, hetmana wielkiego koronnego, Bek, natione Szwajcar, sekretarz cudzoziemskiej ekspedycji, człek bystrego rozumu i wielkich obrotów, i w kredycie pańskim wysoko położony, tak dalece, że hetman wielki koronny więcej mu daleko dufał aniżeli Starzeńskiemu, staroście brańskiemu, pisarzowi wojska koronnego i swemu w polskich interesach konsyliarzowi, człekowi także głębokiemu i rozumnemu — i dlatego między tymi dwoma ludźmi wielka była emulacja. Z tym tedy Bekiem drugiego dnia bytności mojej w Białymstoku po obiedzie zdarzyło mi się trefunkiem mówić o naszej naówczas w Litwie sytuacji, jak ksią-
żęta Czartoryscy
Gdy zatem w tych myślach i kłopotach zostaję, aż opatrzność boska nigdy niespodziewany podała mi sposób. Był naówczas u Branickiego, hetmana wielkiego koronnego, Bek, natione Szwajcar, sekretarz cudzoziemskiej ekspedycji, człek bystrego rozumu i wielkich obrotów, i w kredycie pańskim wysoko położony, tak dalece, że hetman wielki koronny więcej mu daleko dufał aniżeli Starzeńskiemu, staroście brańskiemu, pisarzowi wojska koronnego i swemu w polskich interesach konsyliarzowi, człekowi także głębokiemu i rozumnemu — i dlatego między tymi dwoma ludźmi wielka była emulacja. Z tym tedy Bekiem drugiego dnia bytności mojej w Białymstoku po obiedzie zdarzyło mi się trefunkiem mówić o naszej naówczas w Litwie sytuacji, jak ksią-
żęta Czartoryscy
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 639
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
jestem powierzchowny, jako i wewnętrzny. Tandem książę zaczął ze mną łagodniej gadać i powiedział mi, abym z Sosnowskim, pisarzem lit., układał punkta kombinacji, a co on ze mną ułoży i postanowi, tedy to książę pro rato et grato przyjmie. Nazajutrz zatem zacząłem rano traktować z Sosnowskim i lubo nie dufałem, abym do końca trafił, jednak na sponsje Sosnowskiego spuściwszy się, zacząłem wierzyć według owego przy-słowia: „Miseri quod optant, hoc facile credunt .” Umówiliśmy tedy z Sosnowskim punkta de tenore sequenti:
Punkta do dekretu trybunalskiego na kadencji nowogródzkiej w roku teraźniejszym nastąpić mającego między Jaśnie Oświeconym Książęciem IMcią Czartoryskim
jestem powierzchowny, jako i wewnętrzny. Tandem książę zaczął ze mną łagodniej gadać i powiedział mi, abym z Sosnowskim, pisarzem lit., układał punkta kombinacji, a co on ze mną ułoży i postanowi, tedy to książę pro rato et grato przyjmie. Nazajutrz zatem zacząłem rano traktować z Sosnowskim i lubo nie dufałem, abym do końca trafił, jednak na sponsje Sosnowskiego spuściwszy się, zacząłem wierzyć według owego przy-słowia: „Miseri quod optant, hoc facile credunt .” Umówiliśmy tedy z Sosnowskim punkta de tenore sequenti:
Punkta do dekretu trybunalskiego na kadencji nowogródzkiej w roku teraźniejszym nastąpić mającego między Jaśnie Oświeconym Książęciem JMcią Czartoryskim
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 713
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986