powiedał, Stojących marcypanów na wesele nie dał. „Nic to — rzecze, kiedy mu przymawiają drużki — Choć do stołu nie stoi, stanie do poduszki.” Aż dworka: „Do diabła z tym cukiernikiem, panie! Niech tam będzie, jaki chce, mnie się nie dostanie. 46 (F). GOLENIE WĄSÓW
Jak do stroju, do wczasu, tak i do wygody, Rozmaitej z Paryża nawieziono mody: Ledwie że brwi na twarzy nie golą w ostatku; A kędy nic po włosach, tam ich po dostatku. 47 (F). ŁYSY Z BRODĄ WIELOMOWNY
Więcej w gębie niż w głowie czując, ta przyczyna,
powiedał, Stojących marcypanów na wesele nie dał. „Nic to — rzecze, kiedy mu przymawiają drużki — Choć do stołu nie stoi, stanie do poduszki.” Aż dworka: „Do diabła z tym cukiernikiem, panie! Niech tam będzie, jaki chce, mnie się nie dostanie. 46 (F). GOLENIE WĄSÓW
Jak do stroju, do wczasu, tak i do wygody, Rozmaitej z Paryża nawieziono mody: Ledwie że brwi na twarzy nie golą w ostatku; A kędy nic po włosach, tam ich po dostatku. 47 (F). ŁYSY Z BRODĄ WIELOMOWNY
Więcej w gębie niż w głowie czując, ta przyczyna,
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 30
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
.” A ten: „Wielkie cuda: Gdy bąki dmie, przebiera na piszczałce duda.” „Kwituję z tej muzyki” — odpowie i za tę Winę każe mu piersi podawać przez kratę. Toż pytany o zdrowie, rzecze, że daleko Lepiej mu plagowało podpuszczane mleko. 400 (N). BORGOWE GOLENIE
Przyszedszy bez pieniędzy szlachcic do balwierza, Każe golić. Ten się ma chyżo do kołnierza, Do rąbkowej tuwalnie; więc nim go zasłoni: „Braciszku, gdyby — rzecze — tak bez ceremoni, Niedrogo, a chciałeś mnie ogolić co prędzej; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak
.” A ten: „Wielkie cuda: Gdy bąki dmie, przebiera na piszczałce duda.” „Kwituję z tej muzyki” — odpowie i za tę Winę każe mu piersi podawać przez kratę. Toż pytany o zdrowie, rzecze, że daleko Lepiej mu plagowało podpuszczane mleko. 400 (N). BORGOWE GOLENIE
Przyszedszy bez pieniędzy szlachcic do balwierza, Każe golić. Ten się ma chyżo do kołnierza, Do rąbkowej tuwalnie; więc nim go zasłoni: „Braciszku, gdyby — rzecze — tak bez ceremoni, Niedrogo, a chciałeś mnie ogolić co prędzej; Przyznam się, zapomniałem wziąć z sobą pieniędzy.” Słowem jednak
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 171
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
morzu lub od Wulkana w Lemnie zagożdżony. Nozdrza, te żywe ognie pryskały szeroko Rozdęte a wesołe i wypukłe oko; Uszko ostre a główka sucha, zaczesana. Na kształtnej szyi grzywa, jak brew zamuskana, Pierś jak u owych dziewic, co dzieciom ssać dają, Z której suche a gładkie nogi wyrastają, Ani wielkich goleni, ani wysokiego Kuta, ani kosmate, ni rogu skąpego Brzucha nie znać, tylko się trochę u hrubego Moszna zawiesił, uda zaś podkasałego. A krzyż i grzbiet tak płaski, że choć czasem w ciele Nie był, przecię położyć na nim się mógł śmiele. Zgoła cokolwiek innym pięknego zdarzyło Przyrodzenie, to wszytko w
morzu lub od Wulkana w Lemnie zagożdżony. Nozdrza, te żywe ognie pryskały szeroko Rozdęte a wesołe i wypukłe oko; Uszko ostre a głowka sucha, zaczesana. Na kształtnej szyi grzywa, jak brew zamuskana, Pierś jak u owych dziewic, co dzieciom ssać dają, Z ktorej suche a gładkie nogi wyrastają, Ani wielkich goleni, ani wysokiego Kuta, ani kosmate, ni rogu skąpego Brzucha nie znać, tylko się trochę u hrubego Moszna zawiesił, uda zaś podkasałego. A krzyż i grzbiet tak płaski, że choć czasem w ciele Nie był, przecię położyć na nim się mogł śmiele. Zgoła cokolwiek innym pięknego zdarzyło Przyrodzenie, to wszytko w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 454
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
przyszło. Nieuczynił z łaski bożej najmniejszej w wojsku W. K. M. szkody, krom tylko jednego towarzysza, dawnego i dobrego żołnierza W. K. Mści, który już to nieraz krew swoję na usłudze W. K. Mści przelał, Pana Piaseckiego, zpod chorągwie Królewicza Jego Mści, na wycieczce w goleń postrzelono. Będzieli żyw, proszę uniżenie W. K. Mści, racz nań mieć miłościwy respekt. Położył się nieprzyjaciel obozem znowu pod Benowem między Nogatkiem a Białą-górą, gdzie będzieli chciał dłużej stać, bo niewiem czy nie ta niepogoda, która wczorajszego i dzisiejszego dnia jest bardzo wielka, zatrzymała go,
przyszło. Nieuczynił z łaski bożej najmniejszéj w wojsku W. K. M. szkody, krom tylko jednego towarzysza, dawnego i dobrego żołnierza W. K. Mści, który już to nieraz krew swoję na usłudze W. K. Mści przelał, Pana Piaseckiego, zpod chorągwie Królewicza Jego Mści, na wycieczce w goleń postrzelono. Będzieli żyw, proszę uniżenie W. K. Mści, racz nań mieć miłościwy respekt. Położył się nieprzyjaciel obozem znowu pod Benowem między Nogatkiem a Białą-górą, gdzie będzieli chciał dłużéj stać, bo niewiem czy nie ta niepogoda, która wczorajszego i dzisiejszego dnia jest bardzo wielka, zatrzymała go,
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 85
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
osinki; Tamten wąs z gębą odął i mówić nie może, Ów nogami nie władnie i leci na łoże, Ten krzyczy jako gąsior, ten się zzuwa z suknie, Drugi o wierze gada, grożąc, gdy kto mruknie. Po wsi tamci z kuligiem w nocy, jak szaleni Chodząc, drzwi wybijając i tłukąc goleni. Skwarnę drudzy zrzucają, a chcą jeść po trunku, W tym ufność, że pijani zapomną frasunku. PARALELA KOCHANOWSKIEGO I MORSZTYNA IP NO WP
Lampart chwali Morsztyna, siła mówi o nim, Ja go nazad odsyłam, bo mi już nic po nim, Przekłada go we wszystkim nad Kochanowskiego, Ja mam za kpa Morsztyna
osinki; Tamten wąs z gębą odął i mówić nie może, Ów nogami nie władnie i leci na łoże, Ten krzyczy jako gąsior, ten się zzuwa z suknie, Drugi o wierze gada, grożąc, gdy kto mruknie. Po wsi tamci z kuligiem w nocy, jak szaleni Chodząc, drzwi wybijając i tłukąc goleni. Skwarnę drudzy zrzucają, a chcą jeść po trunku, W tym ufność, że pijani zapomną frasunku. PARALELA KOCHANOWSKIEGO I MORSZTYNA JP NO WP
Lampart chwali Morsztyna, siła mówi o nim, Ja go nazad odsyłam, bo mi już nic po nim, Przekłada go we wszystkim nad Kochanowskiego, Ja mam za kpa Morsztyna
Skrót tekstu: ZbierDrużBar_II
Strona: 589
Tytuł:
Wiersze zbieranej drużyny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
dyszelki ująwszy leci. Tak, iż patrzającym maximam faciunt admirationem, a że już do tego assueverunt, im się to nic zda, i jadącym trzeba wielkiej rezolucjej, czego bym ja sam nie uczynił, gdybym przed sobą czyniących nie widział. A inaczej niepodobna, chyba iść pieszą z wielką niewygodą po śniegu wpół goleń. Ta tedy droga jako jedna ze strachem rekreacja.
Spuściwszy się tedy z góry, jest miasteczko, kędy się właśnie Sabaudia zaczyna, bo i tam, lubo ducis Sabaudie jako i Turyn, jednak vocatur Alle Montagne.
Tam nocleg od popasu rachują mil 6 polskich. Gdzie nam jedna dama, dość bogato w bławacie strojna
dyszelki ująwszy leci. Tak, iż patrzającym maximam faciunt admirationem, a że już do tego assueverunt, im się to nic zda, i jadącym trzeba wielkiej rezolucjej, czego bym ja sam nie uczynił, gdybym przed sobą czyniących nie widział. A inaczej niepodobna, chyba iść pieszą z wielką niewygodą po śniegu wpół goleń. Ta tedy droga jako jedna ze strachem rekreacja.
Spuściwszy się tedy z góry, jest miasteczko, kędy się właśnie Sabaudia zaczyna, bo i tam, lubo ducis Sabaudiae jako i Turyn, jednak vocatur Alle Montagne.
Tam nocleg od popasu rachują mil 6 polskich. Gdzie nam jedna dama, dość bogato w bławacie strojna
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 276
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
jego/ ogniem mściwym Zwywracałem/ a wszakże sam pędem pierzchliwym Strwożony uciekł/ i już dostawszy wolności W polu/ próżno chcąc mówić/ wyje od żałości/ Jadowitość samego w paszczękę się zbiera Chciwość zykłą do mordu na bydło wywiera/ I teraz się krwią cieszy: w sierć się obrócieły Szaty/ a ramiona się w goleni zmienieły Wilkiem się stał: Dawnego kształtu znaki chowa/ Siwizna taż jest/ taż i nieludzkość surowa Twarzy jego/ też oczy świecą się w śrzód czoła/ Taż jest i okrucieństwa wszytka postać zgoła. Księgi Pierwsze. A Są u mnie pół Bogowie/ są chłopcy Bożkowie/ faunowie/ Satyrowie. Satyrowie jako
iego/ ogniem mśćiwym Zwywrácałem/ á wszakże sam pędem pierzchliwym Strwożony vćiekł/ y iuż dostawszy wolnośći W polu/ prozno chcąc mowić/ wyie od żáłośći/ Iádowitość sámego w pászczękę się zbiera Chćiwość zykłą do mordu ná bydło wywiera/ Y teraz się krwią ćieszy: w śierć się obroćieły Száty/ á rámioná się w goleni zmienieły Wilkiem się stał: Dawnego kształtu znáki chowa/ Siwizná táż iest/ táż y nieludzkość surowa Twarzy iego/ też oczy świecą się w śrzod czołá/ Táż iest y okrućieństwá wszytká postáć zgołá. Kśięgi Pierwsze. A Są v mnie puł Bogowie/ są chłopcy Bożkowie/ faunowie/ Sátyrowie. Sátyrowie iáko
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 15
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
cielce się składały. Dziwują się i gajom/ i Miastom z Domami L Nereidy/ które tam widzą pod wodami. Przez lasy po gałęziach wysokich pływają M Delfinowie/ i sobą o dęby trącają. Pływa między owcami wilk/ a Lwy żółtawe Nosi woda/ nosi i Tygry niełaskawe. Ni siły piorunowe dzikiemu wieprzowi/ Ni goleni pomocne chyże jeleniowi: I ptak szukając długo ziemie obłąkany/ W morzu został/ nie mając gdzie paść zmordowany. Niezmiernym swowoleństwem Morza wszytkie beły Pagórki się zalały/ i w wierzchy gór bieły Nowotne nawałności: Nawięcej pobrała Woda wszytkich/ a jeśli woda sfolgowała Którymkolwiek/ nieznośnym jednak utrapieni Głodem będąc/ musieli zostać pomorzeni. N
ćielce się skłádáły. Dźiwuią się y gáiom/ y Miástom z Domámi L Nereidy/ ktore tám widzą pod wodámi. Przez lásy po gáłęźiách wysokich pływáią M Delphinowie/ y sobą o dęby trącáią. Pływa między owcámi wilk/ á Lwy żołtáwe Nośi wodá/ nośi y Tygry niełáskáwe. Ni śiły piorunowe dźikiemu wieprzowi/ Ni goleni pomocne chyże ieleniowi: Y ptak szukáiąc długo źiemie obłąkány/ W morzu został/ nie máiąc gdźie páść zmordowány. Niezmiernym swowoleństwem Morzá wszytkie beły Págorki się zálały/ y w wierzchy gor bieły Nowotne náwáłnośći: Nawięcey pobráłá Wodá wszytkich/ á iesli wodá zfolgowáłá Ktorymkolwiek/ nieznośnym iednák vtrapieni Głodem będąc/ muśieli zostáć pomorzeni. N
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 19
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, mianowicie Crotus niektóry: ten był syn Eufemiej mamki Bgiń nauk, który wespół z Muzami, na Helikonie mieszkając z nimi, myślistwem bawił się, i zabijaniem z łuku zwierzów. Zaczym Muze prosiły za nim Jowisza, aby go między gwiazdy na niebo przeniósł. Co uczynił Jupiter, przydawszy jemu pierwej końskie nogi, i golenie, dla tego że na koniu często jeżdżał; przydawszy mu łuk z strzałami, wedle jego zabawy Oidiusz jednak idzie za tych mniemaniem, którzy rozumieli, że Chiron Centaurus Tessalczyk, był na niebo przeniesiony, i w gwiazdy obrócony, bo też czasem i Centurowie łuków zażywali. Mm I Lwa paszczękę zjadłego. Manuje tymi słowy
, miánowićie Crotus niektory: ten był syn Euphemiey mamki Bgiń náuk, ktory wespoł z Muzámi, ná Helikonie mieszkáiąc z nimi, myślistwem báwił się, y zabiiániem z łuku źwierzow. Záczym Muze prośiły zá nim Iowiszá, áby go między gwiazdy ná niebo przeniosł. Co vczynił Iupiter, przydawszy iemu pierwey końskie nogi, y golenie, dla tego że ná koniu często ieżdżał; przydawszy mu łuk z strzałámi, wedle iego zabawy Oidiusz iednák idźie zá tych mniemániem, ktorzy rozumieli, że Chiron Centaurus Thessalczyk, był ná niebo przenieśiony, y w gwiazdy obrocony, bo też czásem y Centurowie łukow záżywáli. Mm Y Lwá pászczekę ziádłego. Mánuie tymi słowy
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 52
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
rozkazują przykazania Twoje. Już tedy, Światło moje, przemień się w cięciwę, niechaj będą Twym celem prawa świątobliwe, do którego kiedyć się strzelać będzie zdało, niech będę palcom Twoim kwadrującą strzałą. III
Umocnij chodzenie moje na ścieżkach Twoich, aby nie drżały stopy moje. W Psalmie 16
Tak mi to zawsze będzie goleń szwankowała i chroma moja noga ziemie nie tykała? Wejrzy, który na drogi poglądasz z wysoka, by te stopom nie były twarde jak opoka. Pierzysty bocian, ucząc w puchu swoje dzieci w górę latać, przed nimi z wiatrem równo leci – wnet przykładem swej matki toż czyni i cora, śmielszą już będąc dzisia,
rozkazują przykazania Twoje. Już tedy, Światło moje, przemień się w cięciwę, niechaj będą Twym celem prawa świątobliwe, do którego kiedyć się strzelać będzie zdało, niech będę palcom Twoim kwadrującą strzałą. III
Umocnij chodzenie moje na ścieżkach Twoich, aby nie drżały stopy moje. W Psalmie 16
Tak mi to zawsze będzie goleń szwankowała i chroma moja noga ziemie nie tykała? Wejrzy, który na drogi poglądasz z wysoka, by te stopom nie były twarde jak opoka. Pierzysty bocian, ucząc w puchu swoje dzieci w górę latać, przed nimi z wiatrem równo leci – wnet przykładem swej matki toż czyni i cora, śmielszą już będąc dzisia,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 82
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997