dali Ratować ich nie mogąc. a Panowie sami, Różno pomierzonymi bieżąc noclegami, To mężniejszy co retszy, i gdzie droga komu Dalsza była, najpierwej wrócił się do domu. Uciekających Cera. Część PIERWSZA I porzucony Obóz. WOJNY DOMOWEJ PIERWSZEJ Z-Kozaki i Tatary PUNKT II.
TAk Wojsko rozproszone, jako kiedy burza Grzmiący zeszle Jupiter pierwej się zakurzą Pol zgorzałych popioły, od wichru wzbudzone, Gaje, lasy, zaszumią: Toż trzody stworzone Rozpierzchną się gdzie które: a Pasterze w-iamy Każdy swoje. Ledwie był kto u Wisły samy Aż się oparł, Rumaki wygrzewając tchnące, Z-głów wapory, i serca w-pierś uderzające Ćieżkim
dali Ratować ich nie mogąc. a Panowie sami, Rożno pomierzonymi bieżąc noclegami, To meżnieyszy co retszy, i gdźie droga komu Dalsza była, naypierwey wroćił sie do domu. Uciekaiących Cera. CZESC PIERWSZA I porzucony Oboz. WOYNY DOMOWEY PIERWSZEY Z-Kozáki i Tatary PUNKT II.
TAk Woysko rosproszone, iako kiedy burza Grzmiący zeszle Iupiter pierwey sie zakurzą Pol zgorzałych popioły, od wichru wzbudzone, Gaie, lasy, zaszumią: Toż trzody stworzone Rozpierzchną sie gdźie ktore: á Pasterze w-iamy Każdy swoie. Ledwie był kto u Wisły samy Aż sie oparł, Rumaki wygrzewáiąc tchnące, Z-głow wapory, i serca w-pierś uderzáiące Ćieżkim
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 34
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
wołał co dzień: Ach muszę mieć sobie podobnego/ i był głos z Nieba mówiący: Podobniejszego sobie niedostaniesz chyba będziesz tak małym jakoś jest wielkim: Ten człowiek wołał tym głośniej mówiąc: ach muszę mieć sobie podobnego choćbym się też miał stać najmniejszym Robakiem na Ziemi. A oto na te Słowa powstało siedm głosów grzmiących/ przeciwko jeden drugiemu mo- wiący: fiat; fiat, fiat, fiat, fiat, fiat, fiat, i zaraz ten Człowiek stał się maluskiem Robakiem/ i wszystkie insze Robaczki neizliczonego Rodzaju byli koło niego/ A ten Robak znowu rósł od Ziemi do nieba i stał się więtszym niżeli przed tym /insze zaś Robaczki
wołał co dźien: Ach muszę mieć sobie podobnego/ y był głos z Niebá mowiący: Podobnieyszego sobie niedostániesz chyba będziesz ták małym iákoś iest wielkim: Ten człowiek wołał tym głośniey mowiąc: ách muszę miec sobie podobnego choćbym się też miał stać naymnieyszym Robakiem ná Zięmi. A oto ná te Słowa powstáło siedm głosow grzmiących/ przeciwko ieden drugiemu mo- wiący: fiat; fiat, fiat, fiat, fiat, fiat, fiat, y záraz ten Człowiek stał się maluskiem Robakiem/ y wszystkie insze Robacżki neizliczonego Rodzáiu byli koło niego/ A ten Robak znowu rosł od Zięmi do niebá y stał się więtszym niżeli przed tym /insze záś Robaczki
Skrót tekstu: MalczInstGleich
Strona: 33
Tytuł:
Nova et methodica institutio [...] Gleichnus
Autor:
Stanisław Jan Malczowski
Drukarnia:
G.M. Nöller
Miejsce wydania:
Ryga
Region:
Inflanty
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
bez wszelkiej z tego szczęścia gluzy — Tegoć bracia i życzą z Apollinem muzy, Które już powracając w swoje Helikony, Na twe przyszłe honory głośne ciągną struny I nie będzie im ciężko z nowym ci się wieńcem, Jeśli nie pod Stambułem, stawić pod Kamieńcem. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu niezwykła nowina, Dzień się miał ku wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA
bez wszelkiej z tego szczęścia gluzy — Tegoć bracia i życzą z Apollinem muzy, Które już powracając w swoje Helikony, Na twe przyszłe honory głośne ciągną struny I nie będzie im ciężko z nowym ci się wieńcem, Jeśli nie pod Stambułem, stawić pod Kamieńcem. Z tym, jak na pierwsze wiwat za królewskie zdrowie, Grzmiących dział, trąb i kotłów echo się ozowie. Że uchu panieńskiemu niezwykła nowina, Dzień się miał ku wieczoru, wstała Mnemosyna; Której skoro pod nogi Pegaz obłok zwinie, W mgnieniu oka i Tatry, i Krępaki minie. Jeszcze pierwsza kolejna nie obeszła razu, Ta już z swymi Pannami gdzieś blisko Parnazu. KOLEJNA
Skrót tekstu: PotSielKuk_I
Strona: 119
Tytuł:
Sielanka
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
: skoro po Potopie/ takie bestie wyszły; lew/ niedźwiedź/ wilk. Do Kazalnice Wincentego ś. przychodzili lwi/ a wracali się owieczki: przypadali wilcy/ a w baranki pokorne się odmieniali: przebiegiwali niedźwiedzie/ a w jelonki łaskawe się obracali. Taka była trąba Jacek ś. w tych krajach północych/ ustawicznie grzmiąca o sądzie Pańskim/ o radościach wiecznych; według onego Pisma: Pamiętaj na ostateczne rzeczy, a na wieki nie zgrzeszysz. Wbijał w uszy/ w serca/ te słowa/ i cudownie odmieniał obyczaje grube Polaków naszych onych starych. Nowe trąby na nowe wojny/ na których miały być oręża kruszone/ wydarte od mężnego zbrojnego
: skoro po Potopie/ tákie bestye wyszły; lew/ niedźwiedź/ wilk. Do Kázálnice Wincentego ś. przychodźili lwi/ á wracáli się owieczki: przypadáli wilcy/ á w báránki pokorne się odmieniáli: przebiegiwáli niedźwiedźie/ á w ielonki łáskáwe się obracáli. Táka była trąbá Jácek ś. w tych kráiách pułnocnych/ vstáwicznie grzmiąca o sądźie Páńskim/ o rádośćiách wiecznych; według onego Pismá: Pámiętay ná ostáteczne rzeczy, á ná wieki nie zgrzeszysz. Wbiiał w vszy/ w sercá/ te słowá/ y cudownie odmieniał obyczáie grube Polakow nászych onych stárych. Nowe trąby ná nowe woyny/ ná ktorych miáły być oręża kruszone/ wydárte od mężnego zbroynego
Skrót tekstu: BirkOboz
Strona: 68
Tytuł:
Kazania obozowe o Bogarodzicy
Autor:
Fabian Birkowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
em ojca kantora ; Idę za nim, aż na górze Patrzę: tam, sam, jak po sznurze, Cele są dla zakonników, Z dawna Bożych służebników. Do kościoła mię wprowadził, Wielkość muzyków sprowadził. Trzy ganki , organy czwarte Osobno, pospołu zwarte; Poczną spoinie w trąby brzmiące, Z organami ganki, grzmiące
Instrumenta, wdzięczne głosy, Chwalą Boga pod niebiosy. Zdziwiłem się, na dół patrzę, A ołtarzom się przypatrzę: Widzę Marcina świętego Na koniu, skruchą zjętego, Który bronią sztukę płaszcza Urzyna, nagiemu zwłaszcza. Ten zrobiono wyśmienito, Pozłocisty znamienito. A w bok stoją formy buczno, Od złota, robotą sztuczną
em ojca kantora ; Idę za nim, aż na górze Patrzę: tam, sam, jak po sznurze, Cele są dla zakonników, Z dawna Bożych służebników. Do kościoła mię wprowadził, Wielkość muzyków sprowadził. Trzy ganki , organy czwarte Osobno, pospołu zwarte; Poczną spoinie w trąby brzmiące, Z organami ganki, grzmiące
Instrumenta, wdzięczne głosy, Chwalą Boga pod niebiosy. Zdziwiłem się, na dół patrzę, A ołtarzom się przypatrzę: Widzę Marcina świętego Na koniu, skruchą zjętego, Który bronią sztukę płaszcza Urzyna, nagiemu zwłaszcza. Ten zrobiono wyśmienito, Pozłocisty znamienito. A w bok stoją formy buczno, Od złota, robotą sztuczną
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 29
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
bachmistrzowski:
Kiedy sam nie dojrzy, cieśle robót powinnych nie odprawują, szychty zmniejszają, łój darmo biorą (a podobno do domu sobie), a drzewo może podczas i z wiadomością hutmana na dół zupełnie nie dochodzić.
Przy zakładaniu kasztu za nieostrożnością cieślów kiedy źle fundament założą, kaszt się potym pochyla, jako się na Grzmiącej dzieje, i miasto ratunku z wielkim kosztem znowu przekładany, albo za pomierzeniem drzewa coraz na zaciąganie siła kloców wychodzi i koszt ledwie nie dwojaki nadaremnie wyłożony być może.
Za niedozorem cieślów in triplo kwapiąc się lada jako kloce miotają i coby trzy kaszty porząnne stanąć mogły, jeden te kloce nadaremne poźreć może, trojaki koszt
bachmistrzowski:
Kiedy sam nie dojrzy, cieśle robót powinnych nie odprawują, szychty zmniejszają, łój darmo biorą (a podobno do domu sobie), a drzewo może podczas i z wiadomością hutmana na dół zupełnie nie dochodzić.
Przy zakładaniu kasztu za nieostrożnością cieślów kiedy źle fundament założą, kaszt się potym pochyla, jako się na Grzmiącej dzieje, i miasto ratunku z wielkim kosztem znowu przekładany, albo za pomierzeniem drzewa coraz na zaciąganie siła kloców wychodzi i koszt ledwie nie dwojaki nadaremnie wyłożony być może.
Za niedozorem cieślów in triplo kwapiąc się lada jako kloce miotają i coby trzy kaszty porząnne stanąć mogły, jeden te kloce nadaremne poźreć może, trojaki koszt
Skrót tekstu: InsGór_1
Strona: 49
Tytuł:
Instrukcje górnicze dla żup krakowskich z XVI-XVIII wieku, cz. 1
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
instrukcje
Tematyka:
górnictwo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1615 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Antonina Keckowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1963
żałosne te słowa) Do ciebiem ja strapiona przyszła białagłowa Słysząc jakie pociechy/ którzy o co proszą/ Przez cię w razach podobnych od Bogów odnoszą/ Bądź i mnie miłościwa. Skąd jednak i jako Mamci żal swój rozpocząć/ kiedy mi nijako Mówić nawet/ i Ducha małoco już we mnie/ Dosyć że nad Wulkanów komin grzmiący w Lemnie I miechami pełnymi wygrzewaną szynę Góram nędzna/ i marnie młodości swej ginę Ledwie żyć poczynając. Ani ja w czym smaku Ani zatym baczenia/ i uwagi znaku W sobie nie mam. Ale mnie po górach/ po skałach/ Po wietrze/ i burżliwych Oceańskich wałach Miłość niesie samopas/ i aż w tej tu
żáłosne te słowá) Do ciebiem ia strapiona przyszłá białagłowá Słysząc iákie pociechy/ ktorzy o co proszą/ Przez cię w rázách podobnych od Bogow odnoszą/ Bądź y mnie miłościwa. Zkąd iednák y iáko Mamci żal swoy rospocząć/ kiedy mi niiáko Mowić náwet/ y Duchá máłoco iuż we mnie/ Dosyć że nád Wulkánow komin grzmiący w Lemnie Y miechámi pełnymi wygrzewáną szynę Goram nędzna/ y márnie młodości swey ginę Ledwie żyć poczynáiąc. Ani ia w czym smáku Ani zátym baczenia/ y uwagi znáku W sobie nie mam. Ale mie po gorách/ po skáłách/ Po wietrze/ y burżliwych Oceánskich wáłách Miłość niesie sámopas/ y áż w tey tu
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 39
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
potym, kiedy urmem nastąpili I pod bok ściany kwarcianej przybyli, Rozśmiał się Jowisz cnej Polskiej Korony A mając z sobą ogniste pioruny — Swą tryjumfalną rozwinąwszy szatę Kazał do ordy wypuścić armatę. A na ten rozkaz i ziemia zadrżała, Kiedy ogromne wypuszczono działa. O! tu Tatarzyn dziurę ciała swego Ujrzał i poczuł głos Pana grzmiącego, Tak że ich roty i obroty one Nie wiedzieć, w którą poleciały stronę. Właśnie tak liścia z drzewa opadają, Gdy je jesienne wiatry przedymają, Jak oni lotem tył zaraz podali, A na łękach się chyląc pokładali. Kwarcianni ich zaś macając po ciele Tatarów bili i krwawili wiele, Tak iż się gęste szable
potym, kiedy urmem nastąpili I pod bok ściany kwarcianej przybyli, Rozśmiał się Jowisz cnej Polskiej Korony A mając z sobą ogniste pioruny — Swą tryjumfalną rozwinąwszy szatę Kazał do ordy wypuścić armatę. A na ten rozkaz i ziemia zadrżała, Kiedy ogromne wypuszczono działa. O! tu Tatarzyn dziurę ciała swego Ujrzał i poczuł głos Pana grzmiącego, Tak że ich roty i obroty one Nie wiedzieć, w którą poleciały stronę. Właśnie tak liścia z drzewa opadają, Gdy je jesienne wiatry przedymają, Jak oni lotem tył zaraz podali, A na łękach się chyląc pokładali. Kwarcianni ich zaś macając po ciele Tatarów bili i krwawili wiele, Tak iż się gęste szable
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 123
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
i ustawicznej minuty, broń moja nie tylko każdego dosiądź może, ale i z ranic musi koniecznie, trybem, sposobem, nałogiem, zwyczajem i kształtem piorunu żartkolotnego. T. Nie podawajciesz tyłu sromotnie, nie podawajcie! Czekając wodwadze nielękliwej, katotyrańskiego razu. B. Trzy są pioruny które żartko wypadają z ręku huczno grzmiącego Jo- wisza. Piorun biały, piorun czarny, piorun czerwony, biały zabija brzemiennej Niewiasty w żywocie potomstwo, bez urazy Matki, czerwony to, czego się tyka pali, a czarny sinę czyni bez krwawego razu wszelkie wygodzone ciało, nic a nic nie paląc. T. Pomnię, żem o tym coś kiedy
y vstáwiczney minuty, broń moia nie tylko káżdego dośiądz może, ale y z ránic muśi koniecznie, trybem, sposobem, nałogiem, zwyczáiem y kształtem piorunu zartkolotnego. T. Nie podawayćiesz tyłu sromotnie, nie podawayćie! Czekáiąc wodwadze nielękliwey, kátotyráńskiego razu. B. Trzy są pioruny ktore zartko wypadáią z ręku huczno grzmiącego Io- wiszá. Piorun biały, piorun czarny, piorun czerwony, biały zábiia brzemienney Niewiásty w żywoćie potomstwo, bez vrázy Mátki, czerwony to, czego się tyka pali, á czarny śinę czyni bez krwáwego rázu wszelkie wygodzone ćiáło, nic á nic nie paląc. T. Pomnię, żem o tym coś kiedy
Skrót tekstu: AndPiekBoh
Strona: 26
Tytuł:
Bohatyr straszny
Autor:
Francesco Andreini
Tłumacz:
Krzysztof Piekarski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
dramat
Gatunek:
dialogi
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
już tu toną wszyscy „Gwałtu!” krzycząc, ale Czwarty brat, niestrwożony, według swej nauki Przez instrumenta spoił roztrącone sztuki Okrętu i ratował wszytkich. A tak w biegu Morskim bez przeszkód przyszli szczęśliwie do brzegu. O czym skoro król wziął wieść, na salve z burzących Dział kazał bić po murach i z kartanów grzmiących. Huk i echo — z rumoru góry się ozwały, Gdy ogromne po murach kartany zagrzmiały. Zgadnijcież, komu panna należy: pierwszemu? Czy drugiemu? Trzeciemu? Czyli też czwartemu? SŁUŻBA DWORSKA WIENIAWA ALBO PERSZTEN
Mieszkał w lesie mąż Łastek nazwany w Morawie, Z natury silny, jednak nie był z swych sił
już tu toną wszyscy „Gwałtu!” krzycząc, ale Czwarty brat, niestrwożony, według swej nauki Przez instrumenta spoił roztrącone sztuki Okrętu i ratował wszytkich. A tak w biegu Morskim bez przeszkód przyszli szczęśliwie do brzegu. O czym skoro król wziął wieść, na salve z burzących Dział kazał bić po murach i z kartanów grzmiących. Huk i echo — z rumoru góry się ozwały, Gdy ogromne po murach kartany zagrzmiały. Zgadnijcież, komu panna należy: pierwszemu? Czy drugiemu? Trzeciemu? Czyli też czwartemu? SŁUŻBA DWORSKA WIENIAWA ALBO PERSZTEN
Mieszkał w lesie mąż Łastek nazwany w Morawie, Z natury silny, jednak nie był z swych sił
Skrót tekstu: KuligDemBar_II
Strona: 363
Tytuł:
Demokryt śmieszny albo śmiech Demokryta chrześcijańskiego
Autor:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965