dyskursów, a mówię to śmiele, Że niektóre pozorem znajdują się rzeczy, Wyniosłą prezumpcyją mając swą na pieczy. Choć teraz czasem nil ad rem, przecie głosu dosyć, O której przed inszymi domaga się prosić. Podobni są takowi onej to ptaszynie, Co nie więcej, tylko głos ma przy swojej winie. Cóż po grzmotach okropnych, kiedy deszczyk mały Nie odwilży bynajmniej ziemie zagorzałej. Mówią drudzy do rzeczy koronni synowie Mówią na dobre wasze i ... Ale cóż po tym, kiedy do skutku samego Rzadko mowy i rady te przychodzą swego, Rwiecie sejmy tak często, rwiecie bez ohydu. Nie uśliście zaprawdę nagany i wstydu. Powiedźcie
dyskursów, a mówię to śmiele, Że niektóre pozorem znajdują się rzeczy, Wyniosłą prezumpcyją mając swą na pieczy. Choć teraz czasem nil ad rem, przecie głosu dosyć, O której przed inszymi domaga się prosić. Podobni są takowi onej to ptaszynie, Co nie więcej, tylko głos ma przy swojej winie. Cóż po grzmotach okropnych, kiedy deszczyk mały Nie odwilży bynajmniej ziemie zagorzałej. Mówią drudzy do rzeczy koronni synowie Mówią na dobre wasze i ... Ale cóż po tym, kiedy do skutku samego Rzadko mowy i rady te przychodzą swego, Rwiecie sejmy tak często, rwiecie bez ohydu. Nie uśliście zaprawdę nagany i wstydu. Powiedźcie
Skrót tekstu: SatStesBar_II
Strona: 729
Tytuł:
Satyr steskniony z pustyni w jasne wychodzi pole
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
na nią powróz ów grubian składa: „Doleżę bez wiązania” — nieboga powiada. Prawieć mu doleżała, ledwie ją dziesiąty Dotrzymał, skoro wszytkie opędziła kąty. 301 (F). JĘZYK BIAŁOGŁOWSKI
Gdy się miesiąc na niebie za dawnych ćmił czasów, Dźwiękiem miednic i głosem hucznych tołombasów Pomagali mu ludzie, żeby owym grzmotem Mógł się swoim w tej nuży pokrzepić obrotem. Gdyby żyła natenczas, język twojej żony Stałby za wszytkie bębny, miednice i dzwony. A ten nieborak: „Prawda — rzecze — ale dać mi Już pokój, miesiąc wskrzesi, a mnie rozum zaćmi.” 302 (F). NIEWIASTA Z KOŚCI STWORZONA
Z
na nię powróz ów grubijan składa: „Doleżę bez wiązania” — nieboga powiada. Prawieć mu doleżała, ledwie ją dziesiąty Dotrzymał, skoro wszytkie opędziła kąty. 301 (F). JĘZYK BIAŁOGŁOWSKI
Gdy się miesiąc na niebie za dawnych ćmił czasów, Dźwiękiem miednic i głosem hucznych tołombasów Pomagali mu ludzie, żeby owym grzmotem Mógł się swoim w tej nuży pokrzepić obrotem. Gdyby żyła natenczas, język twojej żony Stałby za wszytkie bębny, miednice i dzwony. A ten nieborak: „Prawda — rzecze — ale dać mi Już pokój, miesiąc wskrzesi, a mnie rozum zaćmi.” 302 (F). NIEWIASTA Z KOŚCI STWORZONA
Z
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 131
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
mi bez pieniędzy Owsa i czego trzeba przysyłał co prędzej, Z tą jednak kondycyją, żebym się nie kwapił Z jego wsi, ażby on mnie i ja go obłapił. Nazajutrz, w drogę wozy wyprawiwszy wprzódy, Wyboczę na rumaku do dwora z gospody. Ledwie co siędziem, ledwie powitam się mile, Aż grzmot, hałas, jakby mnie uparał po żyle: Żona jego z dziewczęty z srogim robi płaczem, Jedne szczepą, a drugie smaruje korbaczem. Patrz, diable, kiedy się tu gościowi dostanie. Zmieszam się. Aż gospodarz: „Nie dziwujcie, panie; Trzydzieści lat dochodzi, jako za swe winy Cierpię, a Waszmość
mi bez pieniędzy Owsa i czego trzeba przysyłał co prędzej, Z tą jednak kondycyją, żebym się nie kwapił Z jego wsi, ażby on mnie i ja go obłapił. Nazajutrz, w drogę wozy wyprawiwszy wprzódy, Wyboczę na rumaku do dwora z gospody. Ledwie co siędziem, ledwie powitam się mile, Aż grzmot, hałas, jakby mnie uparał po żyle: Żona jego z dziewczęty z srogim robi płaczem, Jedne szczepą, a drugie smaruje korbaczem. Patrz, diable, kiedy się tu gościowi dostanie. Zmieszam się. Aż gospodarz: „Nie dziwujcie, panie; Trzydzieści lat dochodzi, jako za swe winy Cierpię, a Waszmość
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 133
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
) I wszytko co miał stracił a sam zdrowy Został; szczęśliwy okup takiej głowy! I znowu kiedy tenże ślizkiej wiary Rusin i z tymiż nastąpił Tatary, Choć w słabym barzo natenczas swym zdrowiu, Przecię ojczyźnie służyć pogotowiu, Konia nie mogąc dosieść, aż na wozie Stawił się przecię w królewskim obozie. Tam grzmot żelaza, strzał i kul hałasy I obozowe wytrwawszy niewczasy Nie Wprzód do progów domowych obrócił, Aż gdy wielki król pogaństwo okrocił. Wrócił się zdrowo, bez szwanku, bez szkody, Bo go we wszytkie razy i przygody, Żeby w opiece boskiej został cały, Piora anielskiej straży okrywały. Aliści w domu (któż z
) I wszytko co miał stracił a sam zdrowy Został; szczęśliwy okup takiej głowy! I znowu kiedy tenże ślizkiej wiary Rusin i z tymiż nastąpił Tatary, Choć w słabym barzo natenczas swym zdrowiu, Przecię ojczyźnie służyć pogotowiu, Konia nie mogąc dosieść, aż na wozie Stawił się przecię w krolewskim obozie. Tam grzmot żelaza, strzał i kul hałasy I obozowe wytrwawszy niewczasy Nie wprzod do progow domowych obrocił, Aż gdy wielki krol pogaństwo okrocił. Wrocił się zdrowo, bez szwanku, bez szkody, Bo go we wszytkie razy i przygody, Żeby w opiece boskiej został cały, Piora anielskiej straży okrywały. Aliści w domu (ktoż z
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 426
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie piękniejszaż zawsze dzielność i ochota Niżeli próżnowanie gnuśnego żywota? Poty póki świat stoi, męstwo Hektorowe Nie będzie zapomniane i Achillesowe. Tym Alcyd i z Polluksem są między bogami, Takimi wyżej słońca wzbili się piorami. 699. Z tegoż Horatiusza (I, 27).
Panowie, nie wadźcie się i takiego grzmotu Nie czyńcie, nie wojsko to tu.
Świece, kufle, szklenice, trunki co nas chłodzą, O jako daleko chodzą,
Od zbrój krwią popluskanych, od świetnych pancerzów, Od pałaszów i koncerzów.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bachus nie
nie piękniejszaż zawsze dzielność i ochota Niżeli prożnowanie gnuśnego żywota? Poty poki świat stoi, męstwo Hektorowe Nie będzie zapomniane i Achillesowe. Tym Alcyd i z Polluksem są między bogami, Takimi wyżej słońca wzbili się piorami. 699. Z tegoż Horatiusza (I, 27).
Panowie, nie wadźcie się i takiego grzmotu Nie czyńcie, nie wojsko to tu.
Świece, kufle, szklenice, trunki co nas chłodzą, O jako daleko chodzą,
Od zbroj krwią popluskanych, od świetnych pancerzow, Od pałaszow i koncerzow.
Wszakeśmy uczynili zaciąg pod tym chłodem Z winem i z tym starym miodem.
A wiecie, że to Bacchus nie
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 439
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
lała, tym zielone Drzewa kilkakroć na rok ozdobione Listem i jabłkiem a zaś drogie schnęły, Kiedy je możne słowa jej przeklęły. Tym nawet wiedma dziwnymi sposoby Zimne umarłych otwierała groby. Przez ten gadziny złe abo się dają Wziąć w rękę, abo w sztoki rozsiadają. Ten srogie wichry i chmury gradowe, Ten i straszliwe grzmoty piorunowe Trzyma, od tego w twardą klobę wzięty Piszczy jako wąż i sam czart przeklęty. Trzykroć szczęśliwy, co i jawnej zwady I potajemnej ostrzeże się zdrady Nieprzyjaciela tego, który soszy Szpiki, a ciało zabiwszy i duszy Jeszcze chce szkodzić, gdy jej potępienie Naznacza, cudze nicując sumnienie, Który nie tylko na niższe Triony
lała, tym zielone Drzewa kilkakroć na rok ozdobione Listem i jabłkiem a zaś drogie schnęły, Kiedy je możne słowa jej przeklęły. Tym nawet wiedma dziwnymi sposoby Zimne umarłych otwierała groby. Przez ten gadziny złe abo się dają Wziąć w rękę, abo w sztoki rozsiadają. Ten srogie wichry i chmury gradowe, Ten i straszliwe grzmoty piorunowe Trzyma, od tego w twardą klobę wzięty Piszczy jako wąż i sam czart przeklęty. Trzykroć szczęśliwy, co i jawnej zwady I potajemnej ostrzeże się zdrady Nieprzyjaciela tego, ktory soszy Szpiki, a ciało zabiwszy i duszy Jeszcze chce szkodzić, gdy jej potępienie Naznacza, cudze nicując sumnienie, Ktory nie tylko na niższe Triony
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 445
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
komendę Szczuki Armatę, z której wyprawował sztuki, Gdy z srogiej burze i ognistej łuny Rzucał pioruny.
I zaś, gdy po tej szczęśliwej rozprawie Chocim traktował, on dany w zastawie Wściekle zajadłym; że wierzył żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wódz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popiół Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Który przed srogą wojska nawalnością Uwodząc
komendę Szczuki Armatę, z ktorej wyprawował sztuki, Gdy z srogiej burze i ognistej łuny Rzucał pioruny.
I zaś, gdy po tej szczęśliwej rozprawie Chocim traktował, on dany w zastawie Wściekle zajadłym; że wierzył żywota, Wielka to cnota.
Lubo i Turcy nam odpowiedali, Z dział nas i z nośnych janczarek macali,
Grzmot srogi głuszył, świata nie znać prawie W dymnej kurzawie.
Wtenczas wodz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popioł Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Ktory przed srogą wojska nawalnością Uwodząc
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 488
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Parakwają, w Ameryce, ba i w Europie na Ukrainie dzikie pola; są niesposobne do mięszkania, nieużyteczne do urodzajów, iż gór żadnych w tak wielkiej obszerności niemają. Przeciwnym sposobem królestwo Chileńskie długie na 300. mil, szerokie na 30. w urodzaje, złoto, powietrze zdrowe, nad inne kraje obfituje, grzmotów rzadko, piorunów nigdy nie zna. Ze od wschodu jak murem jakim skałami jest opasane, szerokiemi na mil 40. a długiem na mil 1000. Włoskich.
XVIII. Druga kwestia czyli te insuły które się we czterech częściach ziemi znajdują, początek swój mają od stworzenia świata? Odpowiadam iż jako góry, tak i
Parakwáią, w Ameryce, bá y w Europie ná Ukráinie dzikie polá; są niesposobne do mięszkania, nieużyteczne do urodzaiow, iż gor żadnych w ták wielkiey obszerności niemaią. Przeciwnym sposobem krolestwo Chileńskie długie ná 300. mil, szerokie ná 30. w urodzaie, złoto, powietrze zdrowe, nad inne kraie obfituie, grzmotow rzadko, piorunow nigdy nie zná. Ze od wschodu iák murem iákim skáłami iest opasane, szerokiemi ná mil 40. á długiem ná mil 1000. Włoskich.
XVIII. Druga kwestyá czyli te insuły ktore się we czterech częściach ziemi znayduią, początek swoy maią od stworzeniá świátá? Odpowiádam iż iáko gory, tak y
Skrót tekstu: BystrzInfGeogr
Strona: B3v
Tytuł:
Informacja geograficzna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
i ty mię, łaskawy, Masz, czytelniku, jeśliś nieplugawy. GADKA CZWARTA
Szczeram jest woda, ale bez pochyby Nie ciekę ani chowam w sobie ryby. Z zimna się rodzę, a przecię i ciebie Grzeję, i ziemię wspieram w jej potrzebie. Najlepszy-m w drodze, a kiedy cię w domu Nawiedzę, grzmotów nie bój się i gromu. GADKA PIĄTA
Każdy mię szuka, chociam dobrze skryty; Brzuch sam tylko mam a gardziel niesyty: Nic nie połykam, tylko co wprzód gęby Ludzkiej się tknęło i przeszło przez zęby. Nie służę zwierzom i ptastwu, co leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci),
i ty mię, łaskawy, Masz, czytelniku, jeśliś nieplugawy. GADKA CZWARTA
Szczeram jest woda, ale bez pochyby Nie ciekę ani chowam w sobie ryby. Z zimna się rodzę, a przecię i ciebie Grzeję, i ziemię wspieram w jej potrzebie. Najlepszy-m w drodze, a kiedy cię w domu Nawiedzę, grzmotów nie bój się i gromu. GADKA PIĄTA
Każdy mię szuka, chociam dobrze skryty; Brzuch sam tylko mam a gardziel niesyty: Nic nie połykam, tylko co wprzód gęby Ludzkiej się tknęło i przeszło przez zęby. Nie służę zwierzom i ptastwu, co leci, Tylko co ludziom (i to oprócz dzieci),
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 192
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
włos, cnota, posagi. PIEŚŃ
Dosyć-eś, serce, taiło, Dosyć-eś w sobie dusiło Ogień, który się już dobywa gwałtem, Nieutrzymany żadnym ludzkim kształtem. Przemów, serce, co cię boli, Ślepa być miłość niźli niema woli.
Wieża piorunem rozbita, Niźli się z ziemią przywita, Z grzmotem się wielkim na swym gruncie składa I rozruch czyni wprzód, niźli upada. Przemów, serce, przemów śmiele, Nie widzi-ć miłość mówi wiele.
Drzewo na gorące wągle Wrzucone niszczeje nagle, Ale choć tleje, choć już dogorywa, Sapi i niemą skargą się odzywa. Przemów, serce, odkryj rany, Wzrok
włos, cnota, posagi. PIEŚŃ
Dosyć-eś, serce, taiło, Dosyć-eś w sobie dusiło Ogień, który się już dobywa gwałtem, Nieutrzymany żadnym ludzkim kształtem. Przemów, serce, co cię boli, Ślepa być miłość niźli niema woli.
Wieża piorunem rozbita, Niźli się z ziemią przywita, Z grzmotem się wielkim na swym gruncie składa I rozruch czyni wprzód, niźli upada. Przemów, serce, przemów śmiele, Nie widzi-ć miłość mówi wiele.
Drzewo na gorące wągle Wrzucone niszczeje nagle, Ale choć tleje, choć już dogorywa, Sapi i niemą skargą się odzywa. Przemów, serce, odkryj rany, Wzrok
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 277
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971