, Rad by się drugi zaraz skrył do tego smutka. 100 (P). CZEMU ŻYDZI SZALBIERZAMI
Że Żydzi szalbierują, nie trzeba dowodu, Bo im to od Jakuba jeszcze idzie z rodu, Który jako Ezawa, brata, odrwił w jusze, Potem ojca Izaka w koźlęcej opusze, Jako gdy go teść pstrymi oddzielił jagnięty, Pstre strugał i przed owce kładł do żłobów pręty, Gdy się gziły z barany i takież jagniątka Rodziły, czego w świętych piśmiech jest pamiątka; Jako ukradszy srebrne ojcu Rachel bogi, Kiedy ich szukał wszędy, skryła je pod nogi; Jako drwiły żydowskie z faraona baby, Jako za mamkę matkę wziął Mojżesz;
, Rad by się drugi zaraz skrył do tego smutka. 100 (P). CZEMU ŻYDZI SZALBIERZAMI
Że Żydzi szalbierują, nie trzeba dowodu, Bo im to od Jakuba jeszcze idzie z rodu, Który jako Ezawa, brata, odrwił w jusze, Potem ojca Izaka w koźlęcej opusze, Jako gdy go teść pstrymi oddzielił jagnięty, Pstre strugał i przed owce kładł do żłobów pręty, Gdy się gziły z barany i takież jagniątka Rodziły, czego w świętych piśmiech jest pamiątka; Jako ukradszy srebrne ojcu Rachel bogi, Kiedy ich szukał wszędy, skryła je pod nogi; Jako drwiły żydowskie z faraona baby, Jako za mamkę matkę wziął Mojżesz;
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 51
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
; lecz gdy się napierasz przez dzięki, Obu oddaję do twej pasierbami ręki.” Na to żona: „O, jakoż krzywdę czynisz wielką, Krzywdy się bojąc, kiedy syna z rodzicielką Dzielisz, cudzego dając; źle by to takowej, Jagniątko, niech się nie śnią żadnej pannie, wdowej. Pozna owca swe jagnię, kiedy do niej beczy Z tysiąca, a rozum tu szwankuje człowieczy; Tedy mu tu met w niemym da afekt bydlęciu, Gdy we dwóch, w swoim własnym myli się dziecięciu. Powiedz, dlaboga, proszę, już obydwu kocham, Obom matką, żadnemu nie będę macochą. Powiedz, już mi mdło, już
; lecz gdy się napierasz przez dzięki, Obu oddaję do twej pasierbami ręki.” Na to żona: „O, jakoż krzywdę czynisz wielką, Krzywdy się bojąc, kiedy syna z rodzicielką Dzielisz, cudzego dając; źle by to takowej, Jagniątko, niech się nie śnią żadnej pannie, wdowej. Pozna owca swe jagnię, kiedy do niej beczy Z tysiąca, a rozum tu szwankuje człowieczy; Tedy mu tu met w niemym da afekt bydlęciu, Gdy we dwóch, w swoim własnym myli się dziecięciu. Powiedz, dlaboga, proszę, już obydwu kocham, Obom matką, żadnemu nie będę macochą. Powiedz, już mi mdło, już
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 175
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
anielska, glos serafinowy, Usta z koralu i ząb perłowy, I czarne oczy serca imają, Warkocz złoty Wiąże; ale cnoty Twardsze węzły mają.
Jednak-eś i ty nie bez przywary, Bo w twej dzikości nie chowasz miary; Bądź lepiej oraz dobrą i gładką. Już się godzisz Za mąż, po cóż chodzisz Jak jagnię za matką?
Wiesz, że nic nie jest skarb nie użyty, Nic nie jest i kwiat, gdy nie rozwity.
Gdy cię dla ludzi nieba stworzyły, Daj się użyć, Jam ci gotów służyć Ze wszytkiej mej siły. ROZJAZD
Bóg cię żegnaj, Kasiu! Nieba zazdrościwe Już nas dzielą, co-ć
anielska, glos serafinowy, Usta z koralu i ząb perłowy, I czarne oczy serca imają, Warkocz złoty Wiąże; ale cnoty Twardsze węzły mają.
Jednak-eś i ty nie bez przywary, Bo w twej dzikości nie chowasz miary; Bądź lepiej oraz dobrą i gładką. Już się godzisz Za mąż, po cóż chodzisz Jak jagnię za matką?
Wiesz, że nic nie jest skarb nie użyty, Nic nie jest i kwiat, gdy nie rozwity.
Gdy cię dla ludzi nieba stworzyły, Daj się użyć, Jam ci gotów służyć Ze wszytkiej mej siły. ROZJAZD
Bóg cię żegnaj, Kasiu! Nieba zazdrościwe Już nas dzielą, co-ć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 282
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
z pokojem, Wszytkie te muchy z twarzy waszmościnej pojem. 210 KATOLIK Z LUTREM
W Wielki Czwartek wieczerzy Pańskiej była wzmianka. Aż luter: „Trzeba dziś jeść koniecznie baranka Przykładem Chrystusowym.” Katolik niewiele Myśląc: „Toteż będziecie śledzia jeść w niedzielę; Wolę szołdrę i lada kołacza poskrobek. Panie, kto dziś je jagnię, ten w niedzielę bobek.” 211. DO MARCJALISA
Jako więc mięsopustne zwykły maszkarady, Starym między dobrymi zwyczajem sąsiady Cieszyć przyjaciół cudzej przybieraniem twarzy, Tak też i ja, acz nie wiem, jeżeli się zdarzy (O, jakoż tu niejeden, jakoż siła traci!),
Na twoje wiersze insze przywdziewam postaci
z pokojem, Wszytkie te muchy z twarzy waszmościnej pojem. 210 KATOLIK Z LUTREM
W Wielki Czwartek wieczerzy Pańskiej była wzmianka. Aż luter: „Trzeba dziś jeść koniecznie baranka Przykładem Chrystusowym.” Katolik niewiele Myśląc: „Toteż będziecie śledzia jeść w niedzielę; Wolę szołdrę i leda kołacza poskrobek. Panie, kto dziś je jagnię, ten w niedzielę bobek.” 211. DO MARCJALISA
Jako więc mięsopustne zwykły maszkarady, Starym między dobrymi zwyczajem sąsiady Cieszyć przyjaciół cudzej przybieraniem twarzy, Tak też i ja, acz nie wiem, jeżeli się zdarzy (O, jakoż tu niejeden, jakoż siła traci!),
Na twoje wiersze insze przywdziewam postaci
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 288
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się z duszą, Nie dbam, choć mnie zegary, choć dzwony nie głuszą; Kompas znakiem południa; kogut posłem świtu; I sen, i obiad zawsze wedle apetytu. A kiedy matki z swymi łączą się jagnięty, Znieś organy, znieś wszytkich muzyk instrumenty: Nie usłyszysz tak różnych i głosów tak wiele. Co kto lubi — mnie inszej nie trzeba kapele. Cóż oczom piękniejszego może być pozoru, Gdy sto krów pożytecznych, wracając z ugoru, Jako więc Bachusowi, słodkim winem grona Napełniwszy, zdojone przynoszą wymiona? Są psi,
Kiedy uszykowane szeregami kopy Pojazdu swego z pola czekają do szopy. Kościół we wsi — kiedy chcę, rachuję się z duszą, Nie dbam, choć mnie zegary, choć dzwony nie głuszą; Kompas znakiem południa; kogut posłem świtu; I sen, i obiad zawsze wedle apetytu. A kiedy matki z swymi łączą się jagnięty, Znieś organy, znieś wszytkich muzyk instrumenty: Nie usłyszysz tak różnych i głosów tak wiele. Co kto lubi — mnie inszej nie trzeba kapele. Cóż oczom piękniejszego może być pozoru, Gdy sto krów pożytecznych, wracając z ugoru, Jako więc Bachusowi, słodkim winem grona Napełniwszy, zdojone przynoszą wymiona? Są psi,
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 334
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, Żołądź i gałki rodzi wedle swojej fozy. 553. DO JEDNEGO ZELANTA PRZY KRÓLU MICHALE
Nie widzę, szczerze mówiąc, z jakiej miary frantem, Raczej gorliwym życzę nazwać go zelantem, Co przy ekonomijach dla króla Michała (Kościół proszowski, izba aż poselska drżała) Stawał; ale postrzegszy na ostatnim sejmie, Że wilkowi jagnięcia z gardła nie odejmie: Czemuż nie i ja, insi gdy biorą te łupy? Z tym zaraz do wielickiej zaweźmie się żupy — Ni ów pies kupiecki, co w mieście przed podsienie Naszał panu od jego rzeźnika pieczenie, Aż kiedy go drudzy psi rozbiją z koszałki, Obrawszy co najlepsze, sam poje, kawałki
, Żołądź i gałki rodzi wedle swojej fozy. 553. DO JEDNEGO ZELANTA PRZY KRÓLU MICHALE
Nie widzę, szczerze mówiąc, z jakiej miary frantem, Raczej gorliwym życzę nazwać go zelantem, Co przy ekonomijach dla króla Michała (Kościół proszowski, izba aż poselska drżała) Stawał; ale postrzegszy na ostatnim sejmie, Że wilkowi jagnięcia z gardła nie odejmie: Czemuż nie i ja, insi gdy biorą te łupy? Z tym zaraz do wielickiej zaweźmie się żupy — Ni ów pies kupiecki, co w mieście przed podsienie Naszał panu od jego rzeźnika pieczenie, Aż kiedy go drudzy psi rozbiją z koszałki, Obrawszy co najlepsze, sam poje, kawałki
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 428
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Które Pontus rozgniewany Swemi w ten kraj przez morze przybija bałwany; Nie jest tak i bażant kruchy, Jako młode prosiątko do własnej swej juchy. Joński jarząbek ani, Jako kapłon domowy; kto i proszę zgani Wołową sztukę do chrzanu, I z prostego sałatę kopru i łopianu? I koźlę ma sobie za nic, I jagnię zarzezane rolnych Bogu granic. Pod tak ucieszną biesiadę Co widzieć za uciecha jałowic gromadę, One wracając się z pasze Kurzą pył, a przed niemi buhaj sobie hasze. Widzieć i czabanów cugi, One jęczą pod jarzmem wywróciwszy pługi. I pszczół pracowite roje, Koło domu igrzyska odprawując swoje. To gdy rzekł lichwiarz Alfiusz,
Które Pontus rozgniewany Swemi w ten kraj przez morze przybija bałwany; Nie jest tak i bażant kruchy, Jako młode prosiątko do własnej swej juchy. Joński jarząbek ani, Jako kapłon domowy; kto i proszę zgani Wołową sztukę do chrzanu, I z prostego sałatę kopru i łopianu? I koźlę ma sobie za nic, I jagnię zarzezane rolnych Bogu granic. Pod tak ucieszną biesiadę Co widzieć za uciecha jałowic gromadę, One wracając się z pasze Kurzą pył, a przed niemi buhaj sobie hasze. Widzieć i czabanów cugi, One jęczą pod jarzmem wywróciwszy pługi. I pszczół pracowite roje, Koło domu igrzyska odprawując swoje. To gdy rzekł lichwiarz Alfiusz,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 94
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
/ wylazł/ poszedł dalej/ zatymże obłokiem; a nadedniem nie mając wody do ochłodzenia się/ począł garściązbierać rossę: i tą się zakrapiając uszedł mil kilka/ i znowu ku dniowi zakopał się/ alić rano owiec stado wielkie nato przydzie miejsce/ pastuszy ze psami szli z drugimi o podal; tedy więzień głodny jagnię porwie/ skręci mu szyję/ ziemią i trawą nakryje/ a tym czasem gwizdnie pastuch/ owce się ku niemu rzucą/ i pójdą w inną stronę. Podróżny zaś gdy się przymierzkło/ dalej się ruszy/ i napadnie przewodnika mając Pannę Przeczystą/ na ogień/ który ciż pastuszy dnując różniecili byli/ odziera zdobycz swoję
/ wylazł/ poszedł dáley/ zátymże obłokiem; á nádedniẽ nie máiąc wody do ochłodzenia się/ począł garśćiązbieráć rossę: y tą się zákrapiáiąc vszedł mil kilká/ y znowu ku dniowi zákopał się/ álić ráno owiec stádo wielkie náto przydźie mieysce/ pástuszy ze psámi szli z drugimi o podal; tedy więzień głodny iágnię porwie/ skręći mu szyię/ źiemią y trawą nákryie/ á tym czásem gwizdnie pástuch/ owce się ku niemu rzucą/ y poydą w iną stronę. Podrożny záś gdy się przymierzkło/ dáley się ruszy/ y napádnie przewodniká máiąc Pánnę Przeczystą/ ná ogień/ ktory ćiż pástuszy dnuiąc rozniećili byli/ odziera zdobycz swoię
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 170.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
BEZLEĘ Boginię Wieczorną, BREGSŁĘ, Boginię ciemności; LIGEZA Bożka ligi, albo zgody: DATANA, niby Dawcy Bożka: KIRNISA, niby Wiszen i jagód Bożka: LIZJUSZA, Młodzianów Bożka; GONDU, Bożka Panienek i Dziewek, MODEINĘ, RAGAINIĘ, KIERKIEZA, SILIMICZA, Leśnych deastrów, KURWAJCZYNA, i ERAJCZYNA, Owiec i jagniąt, Presides: PRIGERSTITIS, Bożka Mruczenia i Szeptania słuchającego, dla tego wielką cichość i Modestyę w dyskursach ob- SCJENCJA o Bożkach
serwowali: DEREINTOS Bożka pokoj i zgodę czyniącego. LAUPATIMA czczyli Oracze : RATAINICZA wzywali in custodiam Koni swoich Gospodarze: KRYFSTOSÓW prosili, aby na grobach wystawione konserwowali Krzyże i kamienie, TAWOLSA, Bożka
BEZLEĘ Boginię Wieczorną, BREGSŁĘ, Boginię ciemności; LIGEZA Bożká ligi, álbo zgody: DATANA, niby Dawcy Bożká: KIRNISA, niby Wiszen y iágod Bożká: LIZYUSZA, Młodziánow Bożká; GONDU, Bożká Pánienek y Dziewek, MODEYINĘ, RAGAINIĘ, KIERKIEZA, SILIMICZA, Leśnych deástrow, KURWAYCZYNA, y ERAYCZYNA, Owiec y iagniąt, Presides: PRIGERSTITIS, Bożka Mruczenia y Szeptánia słucháiącego, dła tego wielką cichość y Modestyę w dyskursach ob- SCYENCYA o BOZKACH
serwowáli: DEREINTOS Bożká pokoy y zgodę czyniącego. LAUPATIMA czczili Oracze : RATAINICZA wzywáli in custodiam Koni swoich Gospodarze: KRYFSTOSOW prosili, áby ná grobách wystáwione konserwowáli Krzyże y kámienie, TAWOLSA, Bożká
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 26
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
siedm owczych dojek, idzie za jednę całkową krowę. Angielskie owce że na słońcu nie bywają, miętka ich wełna, na wyśmienite idzie sukna; dlatego aby szorstkiej nie było wełny i grubej, rankiem i wieczorem je paść najlepiej. Owczarnia ma być, podługowatej formy jak stajnia nisko budowana, w zaciszu przegrody na jałowe, jagnięta, i barany mająca. Siana im potrzeba dobierać, dopieroż pastwisk, które im najzdrowsze na pagórkach; co niziny, mokre miejsca, owsiska szkodzą im. Owce od zarazy ochronić się mogą jako też i kozy, jeźli bociana żołądek zwodą utłuczony po łyżce jednej każdej wlejesz w gardło. Cárdanus zaś Naturalista i Medyk
siedm owczych doiek, idzie za iednę całkową krowę. Angielskie owce że na słońcu nie bywaią, miętka ich wełna, na wyśmienite idzie sukna; dlatego aby szorstkiey nie było wełny y grubey, rankiem y wieczorem ie paść naylepiey. Owczarnia ma bydz, podługowatey formy iak staynia nisko budowana, w zaciszu przegrody na iałowe, iagnięta, y barany maiąca. Siana im potrzeba dobierać, dopieroż pastwisk, ktore im nayzdrowsze na pagorkach; co niziny, mokre mieysca, owsiska szkodzą im. Owce od zarazy ochronić się mogą iako też y kozy, ieźli bociana żołądek zwodą utłuczony po łyszce iedney każdey wleiesz w gardło. Cárdanus zaś Naturalista y Medyk
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 404
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754