prosto z oblanego krwią pobojowiska, Tam poszedł, skąd początek mam swego nazwiska. Namszewiczowi towarz. het.
Ciebie ja między dobre kawalery liczę, Gdyś tak mężnie stawając zacny Namszewicze,
Pod swym walecznym wodzem żołnierz doświadczony Za ojczyznę na placu został położony. Milczewskiemu towarz. het.
Cny Milczewski, ty nigdy nie będziesz milczany, Tyś duszę swoję wylał przez okrutne rany. A trup twój nieschowany leży w polu goły, Samo mając za wszytkie niebo mauzoły. Brzozowskiemu towarz. het.
Przez srogie krwawe boje, przez wielkie przygody, Przez rożne ciężkie razy nie odniozszy szkody W tej tu mizernej chatce nadłomałem szyje, O jak się przed nieszczęściem
prosto z oblanego krwią pobojowiska, Tam poszedł, zkąd początek mam swego nazwiska. Namszewiczowi towarz. het.
Ciebie ja między dobre kawalery liczę, Gdyś tak mężnie stawając zacny Namszewicze,
Pod swym walecznym wodzem żołnierz doświadczony Za ojczyznę na placu został położony. Milczewskiemu towarz. het.
Cny Milczewski, ty nigdy nie będziesz milczany, Tyś duszę swoję wylał przez okrutne rany. A trup twoj nieschowany leży w polu goły, Samo mając za wszytkie niebo mauzoły. Brzozowskiemu towarz. het.
Przez srogie krwawe boje, przez wielkie przygody, Przez rożne ciężkie razy nie odniozszy szkody W tej tu mizernej chatce nadłomałem szyje, O jak się przed nieszczęściem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 474
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
piszczałkę nad grobem. Już ona Nie będzie tak łagodnym graniem zalecona, Jako gdy na niej grawał Dafnis usty swymi. Dafnis i Boga wielbił rymy nabożnymi, I wielkich bohatyrów sławił mężne dzieje. Jako żywa krynica hojne wody leje, Tak z ust jego płynęły pieśni nie przebrane, Które, póki świat stoi, będą nie milczane. Dafni, acz ziemskich zabaw ty już nie pożądasz, Jeśli też kiedy z nieba na nas tu poglądasz, Życz nam wieków spokojnych: niech bezpiecznie chodzą Stada po polach, niech ich źli wilcy nie szkodzą. Znać, że masz pieczą o nas: pięknie się odziały Drzewa w liście i góry wkoło się rośmiały,
piszczałkę nad grobem. Już ona Nie będzie tak łagodnym graniem zalecona, Jako gdy na niej grawał Dafnis usty swymi. Dafnis i Boga wielbił rymy nabożnymi, I wielkich bohatyrów sławił mężne dzieje. Jako żywa krynica hojne wody leje, Tak z ust jego płynęły pieśni nie przebrane, Które, póki świat stoi, będą nie milczane. Dafni, acz ziemskich zabaw ty już nie pożądasz, Jeśli też kiedy z nieba na nas tu poglądasz, Życz nam wieków spokojnych: niech beśpiecznie chodzą Stada po polach, niech ich źli wilcy nie szkodzą. Znać, że masz pieczą o nas: pięknie się odziały Drzewa w liście i góry wkoło się rośmiały,
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 168
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
mu w garść wszystkie dostały, Bo im zabiegł od drzewa, więc czego mężnością Nie mógł sprawić, to musiał sprawować zmyślnością.
Tak czasem czemu mocą nie sprosta więc drugi, Ważąc na przedsięwzięcie swe czas barzo długi, Chytrością go wykona i równym ten bywa Wodzie, co cicho płynie, a brzegi podrywa. LXXVIII. Milczaną, gdzie chcesz, obrócisz. OSIEŁ I LISZKA.
Osieł nalazł lwią skórę, wnet się w nią przystroił, Strasząc inne zwierzęta, siła złego broił; Bo gdy tam i sam biegał, zwierzęta się bały I przed osłem, mniemając, iż lew, uciekały.
A w tym się z liszką potkał. Ta na
mu w garść wszystkie dostały, Bo im zabiegł od drzewa, więc czego mężnością Nie mógł sprawić, to musiał sprawować zmyślnością.
Tak czasem czemu mocą nie sprosta więc drugi, Ważąc na przedsięwzięcie swe czas barzo długi, Chytrością go wykona i równym ten bywa Wodzie, co cicho płynie, a brzegi podrywa. LXXVIII. Milczaną, gdzie chcesz, obrócisz. OSIEŁ I LISZKA.
Osieł nalazł lwią skórę, wnet się w nię przystroił, Strasząc inne źwierzęta, siła złego broił; Bo gdy tam i sam biegał, źwierzęta się bały I przed osłem, mniemając, iż lew, uciekały.
A w tym się z liszką potkał. Ta na
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 71
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
głos tej osobie; I bym ja była głosu twego nie słyszała,
Z inszemibym przed tobą była uciekała”. Tak głupi, gdy się trafi, kędy go nie znają, Nazbyt więc rad dowodzi; lecz go wydawają Słowa, które mu potym kością w gardle staną; A mądry zaś obróci, kędy chce, milczaną. LXXIX. Kto czasu czeka, czas traci. ZAJĄC I ŻÓŁW.
Zając, ujźrzawszy żółwia, urągał się z jego Urody, a najbarziej z chodu nikczemnego.
Żółwiowi gdy się jego żarty uprzykrzyły I mowy uszczypliwe już mu dokuczyły,
Wyzwał go wnet na zawód, nań się ośmieliwszy, Liszkę jako sędziego na to
głos tej osobie; I bym ja była głosu twego nie słyszała,
Z inszemibym przed tobą była uciekała”. Tak głupi, gdy się trafi, kędy go nie znają, Nazbyt więc rad dowodzi; lecz go wydawają Słowa, które mu potym kością w gardle staną; A mądry zaś obróci, kędy chce, milczaną. LXXIX. Kto czasu czeka, czas traci. ZAJĄC I ŻÓŁW.
Zając, ujźrzawszy żółwia, urągał się z jego Urody, a najbarziej z chodu nikczemnego.
Żółwiowi gdy się jego żarty uprzykrzyły I mowy uszczypliwe już mu dokuczyły,
Wyzwał go wnet na zawód, nań się ośmieliwszy, Liszkę jako sędziego na to
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 71
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
, bo mi grad na sadzie ścina.” Toż wysławszy kieszenie u spódnice obie, Każe schować ostatek hajdukowi sobie. Prowadzę ją na nocleg potem do pokoju. „Wiem, że tu u Waszmości pierza jako gnoju; Chudzięta moje panny sypiają pod kocem; Gdybyś je Waszmość gęsim chciał odziać owocem.” Zbywam milczaną; potem do sługi po cichu: „Nie darmoć mi się — rzekę — dziś śniło o mnichu.” Nazajutrz, skoro śniegu niemało przybędzie: „Daruj mi, Dobrodzieju, sani po kolędzie.” Aż wsiadając na swoje, sługą do mnie wskaże: „Ofertów dość, a w rzeczy nic pan nie pokaże
, bo mi grad na sadzie ścina.” Toż wysławszy kieszenie u spódnice obie, Każe schować ostatek hajdukowi sobie. Prowadzę ją na nocleg potem do pokoju. „Wiem, że tu u Waszmości pierza jako gnoju; Chudzięta moje panny sypiają pod kocem; Gdybyś je Waszmość gęsim chciał odziać owocem.” Zbywam milczaną; potem do sługi po cichu: „Nie darmoć mi się — rzekę — dziś śniło o mnichu.” Nazajutrz, skoro śniegu niemało przybędzie: „Daruj mi, Dobrodzieju, sani po kolędzie.” Aż wsiadając na swoje, sługą do mnie wskaże: „Ofertów dość, a w rzeczy nic pan nie pokaże
Skrót tekstu: PotFrasz3Kuk_II
Strona: 632
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część trzecia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
dźwigawszy, pilnują Gdańska, Wisły, flisu. 7. CO DWU ABO TRZECH WIE, JUŻ TO NIE SEKRET
„Tylkom to raz jednemu powiedział w sekrecie, Aż o tym głośno prawią szragarki na trecie” — Uskarżał mi się sąsiad. Rzekę: „Mój kochany, Kiedyś sam nie mógł w sobie zatrzymać milczanej, Jakożeś się jej, pytam, spodziewać miał po kijem? Choćby gęba milczała, wyporze się bokiem.” Już to nie sekret, co go dwaj abo trzej wiedzą: Puściwszy ptaka, ujźrzysz za dziesiątą miedzą. 8. NĘDZA NĘDZĘ POJĘŁA
Pojął chudy pachołek dożywotną wdowę: Pierwszego męża wioski trzymała połowę, Nic nie
dźwigawszy, pilnują Gdańska, Wisły, flisu. 7. CO DWU ABO TRZECH WIE, JUŻ TO NIE SEKRET
„Tylkom to raz jednemu powiedział w sekrecie, Aż o tym głośno prawią szragarki na trecie” — Uskarżał mi się sąsiad. Rzekę: „Mój kochany, Kiedyś sam nie mógł w sobie zatrzymać milczanej, Jakożeś się jej, pytam, spodziewać miał po kiem? Choćby gęba milczała, wyporze się bokiem.” Już to nie sekret, co go dwaj abo trzej wiedzą: Puściwszy ptaka, ujźrysz za dziesiątą miedzą. 8. NĘDZA NĘDZĘ POJĘŁA
Pojął chudy pachołek dożywotną wdowę: Pierwszego męża wioski trzymała połowę, Nic nie
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 10
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
drugi raz, kogo pierwszym sparza: Trafiwszy w słabe miejsce, rzadko nie powtarza. Kto serdecznie sztych pierwszy wytrzyma tej paniej, Widząc, że nie po piecu, zaraz spuści taniej; Kto się na pierwszy skrzywi, i drugi, i trzeci, Dawszy jej wrąb w serce swe, pewnie go doleci. 92. MILCZANĄ, JAKO CHCESZ, OBRÓCISZ
Nie wiem, jak cię rozumieć: w dobrym posiedzeniu, Jeśliś głupi, mądrym się udajesz w milczeniu; Jeśliś mądry, czemuż się milcząc czynisz głupim? Mów, daj się widzieć, w worze bo kota nie kupim. 93. BEZPIECZNIEJSZA ŁÓDŹ NA MIAŁKIEJ WODZIE
Wielki gust,
drugi raz, kogo pierwszym sparza: Trafiwszy w słabe miejsce, rzadko nie powtarza. Kto serdecznie sztych pierwszy wytrzyma tej paniej, Widząc, że nie po piecu, zaraz spuści taniej; Kto się na pierwszy skrzywi, i drugi, i trzeci, Dawszy jej wrąb w serce swe, pewnie go doleci. 92. MILCZANĄ, JAKO CHCESZ, OBRÓCISZ
Nie wiem, jak cię rozumieć: w dobrym posiedzeniu, Jeśliś głupi, mądrym się udajesz w milczeniu; Jeśliś mądry, czemuż się milcząc czynisz głupim? Mów, daj się widzieć, w worze bo kota nie kupim. 93. BEZPIECZNIEJSZA ŁÓDŹ NA MIAŁKIEJ WODZIE
Wielki gust,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 60
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
żebym go i do śmierci trzymał. Kawił przez sen niejeden, choć się ledwie zdrzymał. Przyszłoby mi nie pijać wina i gorzałki (Zawsze, ale podpity człek pamięci miałkiej), Strzegąc twej tajemnice, którąś mi dał schować, Przyszłoby mi przed czasem na zdrowiu szwankować.” Aż ów tym bardziej jeszcze milczaną zaleca: „Gdyby to miała wiedzieć, wrzuciłbym do pieca Koszulę z grzbietu.” I ja tym bardziej nie żądam Słyszeć ją, uważając na to się oglądam: Nuż jako mnie, tak drugim będzie powierzona, Ci żonom; gdzież tajemnic dotrzymuje żona? Bo każda białagłowa, jako trupa morze, Jeśli
żebym go i do śmierci trzymał. Kawił przez sen niejeden, choć się ledwie zdrzymał. Przyszłoby mi nie pijać wina i gorzałki (Zawsze, ale podpity człek pamięci miałkiej), Strzegąc twej tajemnice, którąś mi dał schować, Przyszłoby mi przed czasem na zdrowiu szwankować.” Aż ów tym bardziej jeszcze milczaną zaleca: „Gdyby to miała wiedzieć, wrzuciłbym do pieca Koszulę z grzbietu.” I ja tym bardziej nie żądam Słyszeć ją, uważając na to się oglądam: Nuż jako mnie, tak drugim będzie powierzona, Ci żonom; gdzież tajemnic dotrzymuje żona? Bo każda białagłowa, jako trupa morze, Jeśli
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 243
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, kądziel prząść, jeść warzyć. I tak jej nie wygodzisz, bo kokosz po jaju Musi z przyrodzonego gdakać obyczaju. Nie rajcie, bo mi już tak wdowcem dożyć lepiej. Póki panienką — cicha; ledwie się oczepi, Do obu uszu gębę rozedrze pod siatką; Skoro dziecię urodzi, zostawszy mężatką, Wetuje wyuzdanym milczanej językiem, Wdowa zaś zawsze na plac jedzie z nieboszczykiem. 467. Z DWOJGA ZŁEGO MNIEJSZE OBIERAĆ
Czego zmysłem dojść może, na woli to człeczej, Która mniej zła, obierać sobie z dwu złych rzeczy; Ale czego językiem liznąć, dojźreć okiem Nie można, trzeba by się urodzić prorokiem. Spróbujesz konia, wołu,
, kądziel prząść, jeść warzyć. I tak jej nie wygodzisz, bo kokosz po jaju Musi z przyrodzonego gdakać obyczaju. Nie rajcie, bo mi już tak wdowcem dożyć lepiej. Póki panienką — cicha; ledwie się oczepi, Do obu uszu gębę rozedrze pod siatką; Skoro dziecię urodzi, zostawszy mężatką, Wetuje wyuzdanym milczanej językiem, Wdowa zaś zawsze na plac jedzie z nieboszczykiem. 467. Z DWOJGA ZŁEGO MNIEJSZE OBIERAĆ
Czego zmysłem dojść może, na woli to człeczej, Która mniej zła, obierać sobie z dwu złych rzeczy; Ale czego językiem liznąć, dojźreć okiem Nie można, trzeba by się urodzić prorokiem. Spróbujesz konia, wołu,
Skrót tekstu: PotMorKuk_III
Strona: 279
Tytuł:
Moralia
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
wryci, Jako pczoły, jeśli je deszcz porany zrosi, Wszytkie leżą na ulu, żadna się nie wznosi Tak choć ledwie nie plują naszy Turkom w oczy, Żaden się nie śmie ruszyć, żaden nie wykroczy. Wspomni, muzo! kto-li się pierwszy o tę ścianę Uderzy; imię jego nie ma być milczane. Jan Lipski, stary rotmistrz usarskiej drużyny, Czteroma dorodnymi otoczony syny, Czterech miał, czterech w regiestr swej chorągwie pisze, Przybrawszy dla Ojczyzny dzieci w towarzysze. Precz tarcze, precz kirysy, precz stalone nity, Kogo Bóg tak mocnemi opatrzy zaszczyty! Nie mają tyla strzały w męskich rękach grozy, Że z królem
wryci, Jako pczoły, jeśli je deszcz porany zrosi, Wszytkie leżą na ulu, żadna się nie wznosi Tak choć ledwie nie plują naszy Turkom w oczy, Żaden się nie śmie ruszyć, żaden nie wykroczy. Wspomni, muzo! kto-li się pierwszy o tę ścianę Uderzy; imię jego nie ma być milczane. Jan Lipski, stary rotmistrz usarskiej drużyny, Czteroma dorodnymi otoczony syny, Czterech miał, czterech w regiestr swej chorągwie pisze, Przybrawszy dla Ojczyzny dzieci w towarzysze. Precz tarcze, precz kirysy, precz stalone nity, Kogo Bóg tak mocnemi opatrzy zaszczyty! Nie mają tyla strzały w męskich rękach grozy, Że z królem
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 295
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924