/ za łaską mówiąc/ ożarł i opił/ że ani rękami ani nogami władać nie mogę; Gdyby teraz dzień sądny przyszedł/ a mięby w takim obżarstwie i pijaństwie zastał/ jakożbym przed sądem Bożym stanął? Pytam cię/ śą słowa jednego Teologa/ Gdyby do ciebie w ten czas/ gdyś pijany/ śmierć w nawiedziny przyszła/ albo dzień sądny nastąpił/ jakożbyś sobie począł? Cóżbyś za postawkę stroił? Cobyś mówił? Pijany o świecie nie wie/ mówić nie umie: na nogach stać nie może: tacza się to tam to sam. Co rozumiesz/ gdzieć by się kazano wyspać albo wytrzeźwieć? nic pewniejszego
/ zá łáską mowiąc/ ożárł y opił/ że áni rękámi áni nogámi władáć nie mogę; Gdyby teraz dźień sądny przyszedł/ á mięby w tákim obżárstwie y pijáństwie zástał/ jákożbym przed sądem Bożym stánął? Pytam ćię/ śą słowá jednego Teologá/ Gdyby do ćiebie w ten czás/ gdyś pijány/ śmierć w náwiedźiny przyszłá/ álbo dźień sądny nástąpił/ jákożbyś sobie począł? Cożbyś zá postawkę stroił? Cobyś mowił? Pijány o świećie nie wie/ mowić nie umie: ná nogách stać nie może: tacza śię to tám to sám. Co rozumiesz/ gdźieć by śię kazáno wyspáć álbo wytrzeźwieć? nic pewnieyszego
Skrót tekstu: GdacKon
Strona: 43.
Tytuł:
Dyszkursu o pijaństwie kontynuacja
Autor:
Adam Gdacjusz
Drukarnia:
Jan Krzysztof Jakub
Miejsce wydania:
Brzeg
Region:
Śląsk
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
którym wszystka cesarska rodzina u jednego stołu siedziała; przypatrzyłem się aparencji wielkiej i różnym ceremoniom. Przy nas w Wiedniu przyprowadzono księcia Rakoczego węgrzyna, oskarżonego o rebellionis z fakcji i kointeligencji z nim króla francuskiego, wkrótce decretum na śmierć effectuabitur.
16 Aprilis w nocy późno był u mnie iksiądz Davia, Nuncius Apostolicus, z nawiedzinami.
Zabawa moja w Wiedniu była rozmaita, najczęstsza w przejażdżkach z ip. Kontym d’Areo, zacnym i grzecznym kawalerem, wielkim przyjacielem moim, któregom dość uznał szczerych afektów. 23 Aprilis byliśmy z nim za milę oglądać cesarskie lwy, tygrysy, lamparty, indyjskie koty, rysie, niedźwiedzie i różnego rodzaju zwierzęta
którym wszystka cesarska rodzina u jednego stołu siedziała; przypatrzyłem się apparencyi wielkiéj i różnym ceremoniom. Przy nas w Wiedniu przyprowadzono księcia Rakoczego węgrzyna, oskarżonego o rebellionis z fakcyi i kointelligencyi z nim króla francuzkiego, wkrótce decretum na śmierć effectuabitur.
16 Aprilis w nocy późno był u mnie jksiądz Davia, Nuncius Apostolicus, z nawiedzinami.
Zabawa moja w Wiedniu była rozmaita, najczęstsza w przejażdżkach z jp. Contym d’Areo, zacnym i grzecznym kawalerem, wielkim przyjacielem moim, któregom dość uznał szczerych affektów. 23 Aprilis byliśmy z nim za milę oglądać cesarskie lwy, tygrysy, lamparty, indyjskie koty, rysie, niedźwiedzie i różnego rodzaju zwierzęta
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 99
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Cybele: Pienią złote wędzidła, ostrymi pazury
Najwyższych się obłoków dopinając góry. Bachus, zapustne tańce wymyślając i gry, Na kufie wina siedzi, pstre go ciągną tygry; Skronie wkoło odziane z bluszczu kryje wiecha, Dmie dudy, gdzie obróci, pełno wszędy echa. Juno, wprawiwszy pawom argusowe oczy, Nimi się w nawiedziny swej Kartagi toczy, Wodze w ręku trzymając, bo on ogon cudny Zaraz spuszczą, dojźrawszy nogi sobie brudnej. Parę smukłych łabędzi do złotych łogoszy Zaprzągszy, Wenus siedzi, Kupido je płoszy; Mający nogi, pławie i skrzydła z łabęciem, Chodzi, pływa i lata ta pani z dziecięciem. Sprawiedliwa Nemezis, w jednej
Cybele: Pienią złote wędzidła, ostrymi pazury
Najwyższych się obłoków dopinając góry. Bachus, zapustne tańce wymyślając i gry, Na kufie wina siedzi, pstre go ciągną tygry; Skronie wkoło odziane z bluszczu kryje wiecha, Dmie dudy, gdzie obróci, pełno wszędy echa. Juno, wprawiwszy pawom argusowe oczy, Nimi się w nawiedziny swej Kartagi toczy, Wodze w ręku trzymając, bo on ogon cudny Zaraz spuszczą, dojźrawszy nogi sobie brudnej. Parę smukłych łabędzi do złotych łogoszy Zaprzągszy, Wenus siedzi, Kupido je płoszy; Mający nogi, pławie i skrzydła z łabęciem, Chodzi, pływa i lata ta pani z dziecięciem. Sprawiedliwa Nemezis, w jednej
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 192
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i swej wszedszy dziury, Nie mogąc mieć inakszej rady na przemory, Mądry to pisze Ezop, uczynił się chory. Gdzie kiedy go rozliczni nawiedzają zwierze (A gdybyś mógł do serca zajźreć, żaden szczerze; Któż tyranowi życzy doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze —
i swej wszedszy dziury, Nie mogąc mieć inakszej rady na przemory, Mądry to pisze Ezop, uczynił się chory. Gdzie kiedy go rozliczni nawiedzają zwierze (A gdybyś mógł do serca zajźreć, żaden szczerze; Któż tyranowi życzy doczekać siwizny? Ten się cieszy z bojaźni, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze —
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 195
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze — siostrzyczko, tak jest niepobożna; Nawiedź mnie też kalekę, proszę, jeśli można.” Zaraz zdrady dowcipna przewąchawszy liszka: „Słusznać by rzecz chorego nawiedzić braciszka, Tylko patrząc na tropy lwie, niedźwiedzie, zdebie, Żaden nazad nie wrócił, wszedszy raz do ciebie. Słychała
, tamten dla puścizny), Każdy garłem nawiedzin przypłacić mu musi, Żaden nazad nie wyńdzie, każdego udusi. Nie sfolgował, przyszedłli kto i z jego rodu, Dla wydania sekretu, a potem i z głodu. Gdy tak lwy, dziki, wilki w zgłodniałe tka kiszki, Widząc nad jamą, prosi w nawiedziny liszki: „Samaś — rzecze — siestrzyczko, tak jest niepobożna; Nawiedź mnie też kalekę, proszę, jeśli można.” Zaraz zdrady dowcipna przewąchawszy liszka: „Słusznać by rzecz chorego nawiedzić braciszka, Tylko patrząc na tropy lwie, niedźwiedzie, zdebie, Żaden nazad nie wrócił, wszedszy raz do ciebie. Słychała
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 195
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
, i rozkazuje, mając zwierzchność nad nimi: mianował go też Bogiem. G I tam się pospolite rzeki zbiegały. To jest przed jaskinią Peneusa, rzeki zbiegły się z dobrej wolej nawiedzić go. H Czyli w żałości cieszyć ojca strapionego. Daje znać, że rzeki one zbiegszy się do Peneusa, niewiedziały skąd zacząć nawiedziny: czyli stąd, aby mu winszowały, że Córka jego uszła obelżenia, i była przemieniona w drzewo bobkowe? czyli stąd, aby go cieszyły w żalu który miał z utracenia Córki, bo niewiedział jeśli żywa była, czyli umarła? I Topolisty Sperchius. Sperchius jest rzeka Tessalska, wypadająca z Peliusa góry
, y roskázuie, máiąc zwierzchność nád nimi: miánował go też Bogiem. G Y tám się pospolite rzeki zbiegáły. To iest przed iáskinią Peneusá, rzeki zbiegły się z dobrey woley náwiedźić go. H Czyli w żáłośći ćieszyć oycá strapionego. Dáie znáć, że rzeki one zbiegszy się do Peneusá, niewiedźiáły skąd zácząć náwiedźiny: czyli ztąd, áby mu winszowáły, że Corká iego vszłá obelżenia, y byłá przemieniona w drzewo bobkowe? czyli ztąd, áby go ćieszyły w żalu ktory miał z vtrácenia Corki, bo niewiedźiał iesli żywa byłá, czyli vmárłá? I Topolisty Sperchius. Sperchius iest rzeká Thessalska, wypadáiąca z Peliusá gory
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 35
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Z polskich paniąt zysk mają często cudzoziemcy, Francuzowie, Hiszpanie, Włosi, także Niemcy, Że się im widzieć dadzą, za to biorą złoto, W kusych spodniach puściwszy na polskie ich błoto. Z całym u nas królestwem Szwed peregrynuje, Lecz stąd sobie za korzyść Polska obiecuje. Prawda-ć korzyść — kiedy mu nawiedziny płaci, Kędy miała zyskować, tam sromotnie traci, Za przykrą peregrynkę liczy miliony, Szwed jej główkę śledziową daje z swojej strony. Tej w biedzie pożywając, Polaku chudzino, Pić wodę musisz, gdy ci nie staje na wino. 13
Zdarł was Szwed, i jeszcze drze do ostatniej skóry, Co z tego dalej
Z polskich paniąt zysk mają często cudzoziemcy, Francuzowie, Hiszpanie, Włosi, także Niemcy, Że się im widzieć dadzą, za to biorą złoto, W kusych spodniach puściwszy na polskie ich błoto. Z całym u nas królestwem Szwed peregrynuje, Lecz stąd sobie za korzyść Polska obiecuje. Prawda-ć korzyść — kiedy mu nawiedziny płaci, Kędy miała zyskować, tam sromotnie traci, Za przykrą peregrynkę liczy milijony, Szwed jej główkę śledziową daje z swojej strony. Tej w biedzie pożywając, Polaku chudzino, Pić wodę musisz, gdy ci nie staje na wino. 13
Zdarł was Szwed, i jeszcze drze do ostatniej skóry, Co z tego dalej
Skrót tekstu: WojPeroraBar_II
Strona: 787
Tytuł:
Perora kwietnioniedzielna dla synów koronnych napisana ...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1703
Data wydania (nie wcześniej niż):
1703
Data wydania (nie później niż):
1703
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
jego złe godzi,
Oczekiwając na to wcześniejszej pogody, Karząc się i wzór biorąc z cudzej złej przygody. LIX. I w kapicy wełna. OSIEŁ MŁODY A WILK.
Osieł, już w leciech zeszły i barzo schorzały, Leżał w stajni, przy którym był jego syn mały. Słysząc wilk o chorobie, poszedł w nawiedziny, A zmyśloną postawą, jakby kto z drużyny
Patrząc przez drzwi, jął prosić osiełka małego, Aby go puścił ojca nawiedzić chorego. Lecz iż go znał, nie puścił. - Wilk rzkomo z miłości Pyta, jako się ojciec ma w swojej starości. Odpowie mu osiełek: „Dobrze, chwała Bogu,
Wszakże
jego złe godzi,
Oczekiwając na to wcześniejszej pogody, Karząc się i wzór biorąc z cudzej złej przygody. LIX. I w kapicy wełna. OSIEŁ MŁODY A WILK.
Osieł, już w leciech zeszły i barzo schorzały, Leżał w stajni, przy którym był jego syn mały. Słysząc wilk o chorobie, poszedł w nawiedziny, A zmyśloną postawą, jakby kto z drużyny
Patrząc przez drzwi, jął prosić osiełka małego, Aby go puścił ojca nawiedzić chorego. Lecz iż go znał, nie puścił. - Wilk rzkomo z miłości Pyta, jako się ojciec ma w swojej starości. Odpowie mu osiełek: „Dobrze, chwała Bogu,
Wszakże
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 57
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
, by obwołał Miedzy zwierzęty, że już król ich z tego świata Schodzi; kto go nawiedzi, gotowa odpłata Będzie za miłosierny uczynek każdemu,
Gdy ostatnią posługę odda panu swemu; Do tego, iż chciał obrać przed śmiercią jednego Na królestwo, którego widziałby godnego. Kruk nowinę zwierzętom wszystkim opowiedział, Każdy szedł w nawiedziny, skoro się dowiedział. A lew, skoro do niego którykolwiek przyszedł, – Każdy gardło tam dawszy, więcej już nie wyszedł, - Zjadł lew każdego. A wtym liszka przybieżała Przed jamę i z trafunku na stopy pojźrzała. Żałuje przed jaskinią bliskiej śmierci jego, Mówiąc: „Jużci postradam króla tak dobrego.
, by obwołał Miedzy źwierzęty, że już król ich z tego świata Schodzi; kto go nawiedzi, gotowa odpłata Będzie za miłosierny uczynek każdemu,
Gdy ostatnią posługę odda panu swemu; Do tego, iż chciał obrać przed śmiercią jednego Na królestwo, którego widziałby godnego. Kruk nowinę źwierzętom wszystkim opowiedział, Każdy szedł w nawiedziny, skoro się dowiedział. A lew, skoro do niego którykolwiek przyszedł, – Każdy gardło tam dawszy, więcej już nie wyszedł, - Zjadł lew każdego. A wtym liszka przybieżała Przed jamę i z trafunku na stopy pojźrzała. Żałuje przed jaskinią blizkiej śmierci jego, Mówiąc: „Jużci postradam króla tak dobrego.
Skrót tekstu: VerdBłażSet
Strona: 75
Tytuł:
Setnik przypowieści uciesznych
Autor:
Giovanni Mario Verdizzotti
Tłumacz:
Marcin Błażewski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Wilhelm Bruchnalski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1897
tylko do duchownych (a pospolicie mniej zwyczajnych i przeto trudnych) niesposobny/ ale też do zwykłych ciału swemu potrzeb nie duży/ ociężeje; i sam sobie wszytek omierznie. Tu się dom miesza/ owdzie Medycy miedzy sobą szemrzą/ ci o testamencie szepcą/ owi o długi/ tamci o niezapłacone prace mruczą: jedno w nawiedziny/ jak się ma? drudzy na szpiegi/ czy jeszcze żyje na palcach dybią. Zona wyje/ dzieci wrzeszczą/ czeladka płacze etc. Szalony kto na ten tak zamieszany tak niespokojny czas/ dzieło dobrej śmierci nad wszytkie prace uspokojenia i rekolleccji potrzebujące odkłada. Gdy już warstat gorzeć i dom się walić pocznie/ nieszczęśliwy stradny
tylko do duchownych (a pospolićie mniey zwyczaynych y przeto trudnych) niesposobny/ ále też do zwykłych ćiáłu swemu potrzeb nie duży/ oćiężeie; y sám sobie wszytek omierźnie. Tu się dom miesza/ owdźie Medycy miedzy sobą szemrzą/ ći o testámenćie szepcą/ owi o długi/ támći o niezápłácone prace mruczą: iedno w náwiedźiny/ iák się ma? drudzy ná szpiegi/ czy ieszcze żyie ná pálcach dybią. Zoná wyie/ dźieci wrzeszczą/ czeladká płacze etc. Szalony kto ná ten ták zámieszany ták niespokoyny czas/ dźieło dobrey śmierći nád wszytkie prace uspokoieniá y rekollectiey potrzebuiące odkłada. Gdy iuż warstat gorzeć y dom się walić pocznie/ nieszczęśliwy stradny
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 124
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688