masz łaskę, tyś pasterz, od Boga obrany, I dla tegoś tak strasznem imieniem nadany, Abyś ryczał, rozciągał ręce i ściśnionej Trzody bronił od wilków, tobie powierzonej.
LXXX.
Ale z mowy do mowy, o jakom mojego Zbyt daleko ustąpił gościńca pierwszego! Ale nie takem przecię bardzo obłądzony, Abych zaś nie miał trafić na tor opuszczony. Powiedziałem, że się tak na on czas Syrowie Ubierali do bojów, jako Francuzowie. Zaczem w Damaszku beł plac rycerzów wybranych Pełny, w hełmy i zbroje zupełne ubranych.
LXXXI.
Gońcom się z ganków piękne przypatrują panie I kwiecie rozmaite wymiatają na nie
masz łaskę, tyś pasterz, od Boga obrany, I dla tegoś tak strasznem imieniem nadany, Abyś ryczał, rozciągał ręce i ściśnionej Trzody bronił od wilków, tobie powierzonej.
LXXX.
Ale z mowy do mowy, o jakom mojego Zbyt daleko ustąpił gościńca pierwszego! Ale nie takem przecię bardzo obłądzony, Abych zaś nie miał trafić na tor opuszczony. Powiedziałem, że się tak na on czas Syrowie Ubierali do bojów, jako Francuzowie. Zaczem w Damaszku beł plac rycerzów wybranych Pełny, w hełmy i zbroje zupełne ubranych.
LXXXI.
Gońcom się z ganków piękne przypatrują panie I kwiecie rozmaite wymiatają na nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 21
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, ktokolwiek jest, kraje Przybędzie - bo taki tryb, takie są zwyczaje - A kto z nich w dziele przegra Marsa surowego, Wyjeżdża precz ze wstydem z zamku bogatego.
LX
Kiedy zaś dwaj, trzej, czterej pospołu przybędą, W pokoju wczasów wszelkich zażywać tam będą. Ale gdy po nich jeden, lub to obłądzony Lub się trafi umyślnie z którejkolwiek strony, Ze wszystkiemi kosztować musi szczęścia swego; Uważ, jeśli mu serca nie trzeba śmiałego. Także, jeśli ich więcej jednego zastaną, Wyjeżdża do nich bitwę staczać niezrównaną.
LXVII.
Więc i pani lub panna sama z kompanią Zaraz się o tem dowie za przestrogą czyją, Iż piękniejszej
, ktokolwiek jest, kraje Przybędzie - bo taki tryb, takie są zwyczaje - A kto z nich w dziele przegra Marsa surowego, Wyjeżdża precz ze wstydem z zamku bogatego.
LX
Kiedy zaś dwaj, trzej, czterej pospołu przybędą, W pokoju wczasów wszelkich zażywać tam będą. Ale gdy po nich jeden, lub to obłądzony Lub się trafi umyślnie z którejkolwiek strony, Ze wszystkiemi kosztować musi szczęścia swego; Uważ, jeśli mu serca nie trzeba śmiałego. Także, jeśli ich więcej jednego zastaną, Wyjeżdża do nich bitwę staczać niezrównaną.
LXVII.
Więc i pani lub panna sama z kompanią Zaraz się o tem dowie za przestrogą czyją, Iż piękniejszej
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 18
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z wierzchu najwyższego Pociech, do dna niefortun posyła samego; Więc takich wiele będzie, co z klątwą umowy Słuszne nazwą, gdy tłumi Mars swoich surowy.
LXVII.
Tak cześć, sława i miłość gryzie ustawicznie Serce w niem ani wytchnąć dopuszcza koniecznie. Wątpliwe myśli rzuca na rozmaite strony, Nie przychodzi do siebie, jako obłądzony. Nakoniec postanowił, umyślił sam w sobie Powrócić do Afryki rączo w onej dobie. Siła mogła w niem miłość najgorętsza, ale Uczciwe z sławą pragnie, aby było wcale.
LXVIII.
Puścił wodza do Arle, mniemania jest tego, Iż jeszcze jaki okręt zdybie króla swego. Przybiegł i swój po brzegach wzrok obraca
z wierzchu najwyszszego Pociech, do dna niefortun posyła samego; Więc takich wiele będzie, co z klątwą umowy Słuszne nazwą, gdy tłumi Mars swoich surowy.
LXVII.
Tak cześć, sława i miłość gryzie ustawicznie Serce w niem ani wytchnąć dopuszcza koniecznie. Wątpliwe myśli rzuca na rozmajte strony, Nie przychodzi do siebie, jako obłądzony. Nakoniec postanowił, umyślił sam w sobie Powrócić do Afryki rączo w onej dobie. Siła mogła w niem miłość najgorętsza, ale Uczciwe z sławą pragnie, aby było wcale.
LXVIII.
Puścił wodza do Arle, mniemania jest tego, Iż jeszcze jaki okręt zdybie króla swego. Przybiegł i swój po brzegach wzrok obraca
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 223
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905