, i choć się na tym sejm rozerwie, onymże samym to przypisano będzie. Szkoda też stąd (bo jednak i o poborze trudno myślić) żadna insza nie będzie, jedno że się odjazd do Szwecji przewlecze; ale się to zaś tym nagrodzi, że interim kanclerz zdechnie, a WKM. nie jedno tych oków zbędziesz, ale i wszytko, co jedno będziesz chciał, przewiedziesz, rozdawszy i te, co teraz są, i na potym które się trafiać będą, wakancje i urzędy tym, którzy teraz na tym sejmie przy WKMci dobrze staną, bo już ci zawsze dotrzymają; jako zaś tym to odsługować, którzy niejedno aperte przeciw
, i choć się na tym sejm rozerwie, onymże samym to przypisano będzie. Szkoda też stąd (bo jednak i o poborze trudno myślić) żadna insza nie będzie, jedno że się odjazd do Szwecyej przewlecze; ale się to zaś tym nagrodzi, że interim kanclerz zdechnie, a WKM. nie jedno tych oków zbędziesz, ale i wszytko, co jedno będziesz chciał, przewiedziesz, rozdawszy i te, co teraz są, i na potym które się trafiać będą, wakancye i urzędy tym, którzy teraz na tym sejmie przy WKMci dobrze staną, bo już ci zawsze dotrzymają; jako zaś tym to odsługować, którzy niejedno aperte przeciw
Skrót tekstu: SkryptWojCz_II
Strona: 269
Tytuł:
Mikołaj Zebrzydowski, Skrypt p. Wojewody krakowskiego, na zjeździe stężyckim niektórym pp. senatorom dany, 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
całym okowem.
3tio Działo żelazne, czteryfuntowe, na lewetach żółtych, z całym okowem i potrzebami do niego należącemi.
4to Działo żelazne, z herbem i rokiem 1733. Dwufuntowe, na lewetach żółtych, z całym okowem i potrzebami do niego należącemi.
5to Działo tejże samej formy i z tym rokiem, lawety, oków i potrzeby takież.
6to Działo tejże formy, ze wszystkim.
7mo Działo tejże formy, takie jak drugie.
8vo Działo tejże formy, ze wszystkim.
Działka różne: 1mo Działko funtowe, na lewetach zielonych, ze wszystkim okowem i potrzebami do niego należącemi.
2do Działko funtowe, na lewetach zielonych
całym okowem.
3tio Działo żelazne, czteryfuntowe, na lewetach żółtych, z całym okowem i potrzebami do niego należącemi.
4to Działo żelazne, z herbem i rokiem 1733. Dwufuntowe, na lewetach żółtych, z całym okowem i potrzebami do niego należącemi.
5to Działo tejże samej formy i z tym rokiem, lawety, oków i potrzeby takież.
6to Działo tejże formy, ze wszystkim.
7mo Działo tejże formy, takie jak drugie.
8vo Działo tejże formy, ze wszystkim.
Działka różne: 1mo Działko funtowe, na lewetach zielonych, ze wszystkim okowem i potrzebami do niego należącemi.
2do Działko funtowe, na lewetach zielonych
Skrót tekstu: ZamLaszGęb
Strona: 37
Tytuł:
Opis zamku w Laszkach Murowanych
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Laszki Murowane
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
inwentarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1748
Data wydania (nie wcześniej niż):
1748
Data wydania (nie później niż):
1748
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Materiały źródłowe do dziejów kultury i sztuki XVI-XVIII w.
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Mieczysław Gębarowicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1973
smacznych razów i twej słodkiej strzały; Nie przeto, panno, wiążę cię z zazdrości, Żem ja w kajdanach, a tyś na wolności:
Nie tęskno mię z tym, nie tak mi kochany Żywot na woli, jak twoje kajdany; Nie przeto wiążę, abyś odwiązała, Boś mi już dawno okowy przybrała: Bystrość dowcipu, skład cnót i blask oczy, I twarzy wdzięczność, i złoto warkoczy, I szkarłat twych ust, i twej płci bielidła — To są wiązania, to są na mię sidła; Ale cię wiążę, abyś się powoli Do słodkiej chciała przyuczać niewoli. Zdarz Boże, aby ten początek niezły
smacznych razów i twej słodkiej strzały; Nie przeto, panno, wiążę cię z zazdrości, Żem ja w kajdanach, a tyś na wolności:
Nie tęskno mię z tym, nie tak mi kochany Żywot na woli, jak twoje kajdany; Nie przeto wiążę, abyś odwiązała, Boś mi już dawno okowy przybrała: Bystrość dowcipu, skład cnót i blask oczy, I twarzy wdzięczność, i złoto warkoczy, I szkarłat twych ust, i twej płci bielidła — To są wiązania, to są na mię sidła; Ale cię wiążę, abyś się powoli Do słodkiej chciała przyuczać niewoli. Zdarz Boże, aby ten początek niezły
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 42
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, Coście widziały, oczy, do tej chwile, Choć wam gładkości włoskie nie nowina, I które nosi francuska kraina, Co ich angielska wystawia korona, Malta wojenna i hiszpańska strona, Co Wenecja pokrywa w zapusty, Co ma Niderland do wdzięcznej rozpusty. Wszytkoście, oczy wędrowne, widziały, A wżdyście oków na się nie przybrały; A teraz w Polsce, w domu, szwankujecie I przepłynąwszy, u brzegu toniecie. Widzę, że trudna wtenczas bywa rada, Gdy w domu złodziej, ogień u sąsiada,
A im się kto mniej spodziewa i strzeże, Tym bliższy szwanku i kajdan, i wieże; I wy, chcecie
, Coście widziały, oczy, do tej chwile, Choć wam gładkości włoskie nie nowina, I które nosi francuska kraina, Co ich angielska wystawia korona, Malta wojenna i hiszpańska strona, Co Wenecyja pokrywa w zapusty, Co ma Niderland do wdzięcznej rozpusty. Wszytkoście, oczy wędrowne, widziały, A wżdyście oków na się nie przybrały; A teraz w Polszczę, w domu, szwankujecie I przepłynąwszy, u brzegu toniecie. Widzę, że trudna wtenczas bywa rada, Gdy w domu złodziej, ogień u sąsiada,
A im się kto mniej spodziewa i strzeże, Tym bliższy szwanku i kajdan, i wieże; I wy, chcecie
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 58
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
żywioły, Choć zmarłej matki znieważysz popioły, Choć się z sumnieniem słowo twe powadzi, Nic ci nie szkodzi i nic ci nie wadzi; Śmieje się z zdrady twojej Wenus, śmieje Kupido, i stąd przybywa-ć nadzieje. Owszem, wszytka młódź tobie gwoli roście, Nowi w sidła twe przybywają goście I starzy słudzy oków twych nie złożą, Choć zdradną panią opuścić się grożą. Ciebie się synom swoim boją matki, Ciebie i skąpi starcy o dostatki Wnuków swych, ciebie świeżo poślubione Panienki, w mężów jeszcze nie wdrożone,
Czary urody, gładkości oręże, Ledwie poznane nie uwiodło męże. Ty jednak pomnij, że kłamstwo grzech srogi I że
żywioły, Choć zmarłej matki znieważysz popioły, Choć się z sumnieniem słowo twe powadzi, Nic ci nie szkodzi i nic ci nie wadzi; Śmieje się z zdrady twojej Wenus, śmieje Kupido, i stąd przybywa-ć nadzieje. Owszem, wszytka młódź tobie gwoli roście, Nowi w sidła twe przybywają goście I starzy słudzy oków twych nie złożą, Choć zdradną panią opuścić się grożą. Ciebie się synom swoim boją matki, Ciebie i skąpi starcy o dostatki Wnuków swych, ciebie świeżo poślubione Panienki, w mężów jeszcze nie wdrożone,
Czary urody, gładkości oręże, Ledwie poznane nie uwiodło męże. Ty jednak pomnij, że kłamstwo grzech srogi I że
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 123
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
, używaj miary w pięćdziesiąt, albo we sto łokci, dla prędszego wymiaru. Miary pięćdziesiąt łokciowe, mają być Naprzód: złożone z dziesiąci lasek pięćłokciowych, (biorąc tę miarę piąciu łokci, z okowem każdej laski) spojonych kołkami GFL, żelaznymi, mocnymi, na kształt pierścieni, w których główki F otwarte, trzymają oków HEB, końców lasek przybitych ćwiekami E; tak żeby się każdej laski oków HEB, wolno mógł obracać w głowie F, pierzcienia swego GFL;
Bo tak będzie że laski nie będą się plątały, gdy ich w snopek ułożą. Po wtóre: końce tej miary pięćdziesiątłokciowej, niech także mają kołka żelazne, cale okrągłe,
, vżyway miáry w pięćdźieśiąt, álbo we sto łokći, dla prętszego wymiáru. Miáry pięćdźieśiąt łokćiowe, máią bydż Naprzod: złożone z dźieśiąći lasek pięćłokćiowych, (biorąc tę miárę piąćiu łokći, z okowem káżdey laski) spoionych kołkámi GFL, żeláznymi, mocnymi, ná kształt pierśćieni, w ktorych głowki F otwárte, trzymáią okow HEB, końcow lasek przybitych ćwiekámi E; ták żeby się káżdey laski okow HEB, wolno mogł obracáć w głowie F, pierzćieniá swego GFL;
Bo ták będźie że laski nie będą się plątáły, gdy ich w snopek vłożą. Po wtore: końce tey miáry pięćdźieśiątłokćiowey, niech tákże máią kołká żelázne, cálé okrągłe,
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 6
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
. Miary pięćdziesiąt łokciowe, mają być Naprzód: złożone z dziesiąci lasek pięćłokciowych, (biorąc tę miarę piąciu łokci, z okowem każdej laski) spojonych kołkami GFL, żelaznymi, mocnymi, na kształt pierścieni, w których główki F otwarte, trzymają oków HEB, końców lasek przybitych ćwiekami E; tak żeby się każdej laski oków HEB, wolno mógł obracać w głowie F, pierzcienia swego GFL;
Bo tak będzie że laski nie będą się plątały, gdy ich w snopek ułożą. Po wtóre: końce tej miary pięćdziesiątłokciowej, niech także mają kołka żelazne, cale okrągłe, aby się nimi rozciągać mogła miara, na gwożdżyach żelaznych MN, w ziemie
. Miáry pięćdźieśiąt łokćiowe, máią bydż Naprzod: złożone z dźieśiąći lasek pięćłokćiowych, (biorąc tę miárę piąćiu łokći, z okowem káżdey laski) spoionych kołkámi GFL, żeláznymi, mocnymi, ná kształt pierśćieni, w ktorych głowki F otwárte, trzymáią okow HEB, końcow lasek przybitych ćwiekámi E; ták żeby się káżdey laski okow HEB, wolno mogł obracáć w głowie F, pierzćieniá swego GFL;
Bo ták będźie że laski nie będą się plątáły, gdy ich w snopek vłożą. Po wtore: końce tey miáry pięćdźieśiątłokćiowey, niech tákże máią kołká żelázne, cálé okrągłe, áby się nimi rozćiągáć mogłá miárá, ná gwożdżiách żeláznych MN, w źiemie
Skrót tekstu: SolGeom_II
Strona: 6
Tytuł:
Geometra polski cz. 2
Autor:
Stanisław Solski
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
matematyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
ta analisis przy was będzie wiecznie, Godniście piekła (sądem cnotliwych) koniecznie! LIST MARCINA LUTRA Z PIEKŁA DO SWOICH
Na wronym węglu, z wiecznego płomienia, Z podpisem Luter własnego imienia,
Dał tu list do swych, a prosto w te słowa: - "Mnie-ć już ognista dzierży (sam) okowa, Bez i nadzieje, ale i bez końca, Choć księżyc zniknie i nie będzie słońca. Wy co tam jeszcze me pisma chwalicie, Mnie i wam lepiej, że je popalicie. Mnie, że gorętszy ogień nie udręczy, Wam, że tych sideł zbędziecie co pręcy. Tak radzę wam, wasz on mistrz zawołany
ta analisis przy was będzie wiecznie, Godniście piekła (sądem cnotliwych) koniecznie! LIST MARCINA LUTRA Z PIEKŁA DO SWOICH
Na wronym węglu, z wiecznego płomienia, Z podpisem Luter własnego imienia,
Dał tu list do swych, a prosto w te słowa: - "Mnie-ć już ognista dzierży (sam) okowa, Bez i nadzieje, ale i bez końca, Choć księżyc zniknie i nie będzie słońca. Wy co tam jeszcze me pisma chwalicie, Mnie i wam lepiej, że je popalicie. Mnie, że gorętszy ogień nie udręczy, Wam, że tych sideł zbędziecie co pręcy. Tak radzę wam, wasz on mistrz zawołany
Skrót tekstu: ErZrzenAnKontr
Strona: 378
Tytuł:
Anatomia Martynusa Lutra Erazma z Roterdama
Autor:
Erazm z Rotterdamu
Tłumacz:
Jan Zrzenczycki
Drukarnia:
Bazyli Skalski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pisma religijne, satyry
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Kontrreformacyjna satyra obyczajowa w Polsce XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Zbigniew Nowak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Gdańskie Towarzystwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1968
żyjąc łupem/ onego po różnych Państwach zasiągają; Trafiło się/ że wtargnęli i w Królestwo Polskie/ gdzie wiele ludzi z dobrami ich w plon zagrabiwszy/ miedzy nimi Simeona Michajłowicza Chodorowskiego z Chodorowa załapili; ta majętność leży na Podlaszu/ sąsiadka Surazowi; Agarenom go za pewną cenę oddali: u których lat trzydzieści cierpiąc nieucieszne okowy/ a czasu nawigatii ciężkie na Galerach łopaty/ aż do ostatniego uprzykrzenia. Ten czasu jednego wsiadszy w Galerę z Carogrodu/ pomyślił jakoby się z tej niewoli klatki wyzwolić/ lub przez śmierć/ lub przez ujście; i przyszło mu imię Świętych Pieczarskich/ i samej Królowej Niebieskiej na pamięć/ do tego i to/ że
żyiąc łupem/ onego po roznych Páństwách záśiągáią; Tráfiło się/ że wtárgnęli y w Krolestwo Polskie/ gdźie wiele ludźi z dobrámi ich w plon zágrábiwszy/ miedzy nimi Simeoná Micháyłowiczá Chodorowskiego z Chodorowá záłápili; tá máiętnośc leży ná Podlászu/ sąśiádká Surázowi; Agárenom go zá pewną cenę oddáli: v ktorych lat trzydźieśći ćierpiąc nieućieszne okowy/ á czásu náuigátii ćiężkie ná Gálerách łopáty/ áż do ostátniego vprzykrzenia. Ten czásu iednego wśiadszy w Gálerę z Cárogrodu/ pomyślił iákoby się z tey niewoli klatki wyzwolić/ lub przez śmierć/ lub przez vyśćie; y przyszło mu imię Swiętych Pieczárskich/ y sámey Krolowey Niebieskiey ná pámięć/ do tego y to/ że
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 169.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
przezimowawszy zwrócili się do domu; tamże Agareni wysiadszy w baty/ do miasta jachali; on wezwie imię Przeczystej/ obrok do Świętego miejsca jej tysiącami powtórzy: wtym czarna noc ciemnemi ziemię obleciawszy skrzydłami snowi regiment popuszcza/ pozostali bezpiecznie uspokoili się Otomańczykowie/ tudzież i niewolnicy/ on zawadziwszy żelazem/ które przygotował/ ułomi nit pierwszy okowy/ drugą pokieruje/ lecz nie mogąc odnitować i z nogą ułomić/ a wolnym umrzeć usiłuje/ zawadzi znowu z sił wszystkich/ dużo poprze/ spadnie i ta: tedy pójdzie na sztabę/ i rzuci się z niej w morze/ i popłynie ku Gałacie: gdzie po długim przeciągu zmordowany pornie razów kilka/ a wyrynając
przeźimowawszy zwroćili się do domu; támże Agáreni wyśiadszy w báty/ do miástá iácháli; on wezwie imię Przeczystey/ obrok do Swięte^o^ mieyscá iey tyśiącámi powtorzy: wtym czarna noc ćiemnemi źiemię obleciawszy skrzydłámi snowi regiment popuszcza/ pozostáli bespiecznie vspokoili się Othomáńczykowie/ tudźież y niewolnicy/ on záwádźiwszy żelázem/ ktore przygotował/ vłomi nit pierwszy okowy/ drugą pokieruie/ lecz nie mogąc odnitowáć y z nogą vłomić/ á wolnym vmrzeć vśiłuie/ záwádzi znowu z śił wszystkich/ dużo poprze/ spádnie y tá: tedy poydźie ná sztabę/ y rzući się z niey w morze/ y popłynie ku Gáłáćie: gdzie po długim przećiągu zmordowány pornie rázow kilká/ á wyrynáiąc
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 169.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638