nakoło pawilon wesoły. Tu spać, tu jeść, misami tu zastawiać stoły; Tu się, jeśli przyjedzie, z przyjacielem bawić; Tu gościa przyjąć, tu go noclegiem postawić. Jest lamus, jest spiżarnia, altana we środku, Kuchnia, apteka; tylko nie widzę wychodku. Postrzegszy, czego szukam, powie mi po cichu: Wedle francuskiej mody, o stolcu, na strychu. Niechże, rzekę, Francuzi w twoim domu goszczą, Boć go pewnie Polacy osrają i oszczą. Trudnoż na trzecie piętro źrałe gówno dźwigać; Nie stawię się na bankiet, bo nie umiem rzygać. 338 (F). AMBICJA DAREMNA
Hanno przezwiskiem
nakoło pawilon wesoły. Tu spać, tu jeść, misami tu zastawiać stoły; Tu się, jeśli przyjedzie, z przyjacielem bawić; Tu gościa przyjąć, tu go noclegiem postawić. Jest lamus, jest spiżarnia, altana we środku, Kuchnia, apteka; tylko nie widzę wychodku. Postrzegszy, czego szukam, powie mi po cichu: Wedle francuskiej mody, o stolcu, na strychu. Niechże, rzekę, Francuzi w twoim domu goszczą, Boć go pewnie Polacy osrają i oszczą. Trudnoż na trzecie piętro źrałe gówno dźwigać; Nie stawię się na bankiet, bo nie umiem rzygać. 338 (F). AMBICJA DAREMNA
Hanno przezwiskiem
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 143
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
zduże, Żeby mógł odchylisko zatkać jej kałuże. 485 (F). CILICIUM ALBO WŁOSIENNICA
Zalecając dewotkę jeden mnich po śmierci, Prawi, że cilicium z włosów, czyli z sierci, Nosiła pod koszulą; jeszcze i to przydał, Żeby tego nie twierdził, kiedyby nie widał. Jedni się śmiali, drudzy szeptali po cichu: Nie tobie należało zaglądać tam, mnichu; Francja zaś: Taką rzeczą wszytkie nasze ciotki I wszytkie białegłowy ujdą za dewotki, Bowiem ledwie nie każda, co się za mąż godzi, W takiejże włosiennicy pod koszulą chodzi. 486 (F). STARY ŻOŁNIERZ
Ożenił się z panienką jeden żołnierz stary. Nie wyszedł
zduże, Żeby mógł odchylisko zatkać jej kałuże. 485 (F). CILICIUM ALBO WŁOSIENNICA
Zalecając dewotkę jeden mnich po śmierci, Prawi, że cilicium z włosów, czyli z sierci, Nosiła pod koszulą; jeszcze i to przydał, Żeby tego nie twierdził, kiedyby nie widał. Jedni się śmiali, drudzy szeptali po cichu: Nie tobie należało zaglądać tam, mnichu; Francia zaś: Taką rzeczą wszytkie nasze ciotki I wszytkie białegłowy ujdą za dewotki, Bowiem ledwie nie każda, co się za mąż godzi, W takiejże włosiennicy pod koszulą chodzi. 486 (F). STARY ŻOŁNIERZ
Ożenił się z panienką jeden żołnierz stary. Nie wyszedł
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 216
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nie wiem, kto w niebie starszy, on czy ona? Mnie tu na ziemi, gdziem usiadł, przystoi, I mój się zakon waszego nie boi.” Wtem Punkt Honoru Leona zapalił, Brata Modesta ze stołkiem obalił. Okrzykną goście: „A to zaś co, mnichu? Nie możesz się to sprawować po cichu? Nie wiesz, że pleban ma klucze od nieba, Ma i u dzwonów postronków, co trzeba? Strzeżże się, frater, innej uczty zgoła, Nasze też grono podobnoć wydoła.” Odpowie Leon, nie widząc pomocy: „Jestem exemptus, nikt nade mną mocy Mieć tu nie może. O zakonu
Nie wiem, kto w niebie starszy, on czy ona? Mnie tu na ziemi, gdziem usiadł, przystoi, I mój się zakon waszego nie boi.” Wtem Punkt Honoru Leona zapalił, Brata Modesta ze stołkiem obalił. Okrzykną goście: „A to zaś co, mnichu? Nie możesz się to sprawować po cichu? Nie wiesz, że pleban ma klucze od nieba, Ma i u dzwonów postronków, co trzeba? Strzeżże się, frater, innej uczty zgoła, Nasze też grono podobnoć wydoła.” Odpowie Leon, nie widząc pomocy: „Jestem exemptus, nikt nade mną mocy Mieć tu nie może. O zakonu
Skrót tekstu: DembowPunktBar_II
Strona: 478
Tytuł:
Punkt honoru
Autor:
Antoni Sebastian Dembowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
. M. iść przez Dźwinę do Nieprzyjaciela, i znim się męsko i adważnie potkać, a lubo przez wszystkie dni od przybycia Króla I. M. wielkie Grzmoty, Deszcze i Szturmy panowali, jednak Król I. M. trzymał się raz zawziętej u siebie resolucjej, i kazał się Wojsku ruszać do Rzeki Dźwiny po cichu, a Piechotę ordynował aby do Batów i Promów wnocy wsiadali i czekali na Ordynans, a małemy Bacikowi kazał się zatrzymać dla Osoby swojej.
Dnia 9. Iulii rano jak tylko dzień nastał o trzeciej godzinakazał kilkunastu Batom się ruszyć, i tam i tam po Rzece Dźwinie jeździć, aby Nieprzyjaciel niemiarkował, na którym
. M. iść przez Dzwinę do Nieprzyiacielá, y znim się męsko y adważnie potkáć, á lubo przez wszystkie dni od przybycia Krolá I. M. wielkie Grzmoty, Deszcze y Szturmy pánowáli, iednák Krol I. M. trzymał się raz záwziętey u siebie resolucyey, y kázał się Woysku ruszáć do Rzeki Dzwiny po cichu, á Piechotę ordinował áby do Batow y Promow wnocy wsiadáli y czekáli ná Ordináns, á máłęmy Bacikowi kázał się zátrzymác dla Osoby swoiey.
Dniá 9. Iulii ráno iák tylko dzien nástał o trzeciey godzinakázał kilkunástu Batom się ruszyć, y tám y tám po Rzece Dzwinie iezdzić, áby Nieprzyiaciel niemiárkował, ná ktorym
Skrót tekstu: RelRyg
Strona: 1
Tytuł:
Krótka a prawdziwa relacja o akcji wojennej [...] pod Rygą
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
najpierwsza ludzkich robót twierdza, Aby się Jeruzalem w tobie uchlubiło I twą odwagą świętą na wieki szczyciło, I było imię twoje w liczbie onych świętych Sprawiedliwością cnoty w dawnych czynach wziętych.” Kiedy jej błogosławią tak ufnie kapłanie. Wszyscy, co byli, rzekli: „Niechaj się tak stanie!” A Judyta modląc się po cichu do Boga, Z swoją sługą od bramy podstąpiła proga. Już się na dzień o świcie wtenczas właśnie brało I przed sobą, jak gońce, zorze wyprawiało Jasne słońce, gdy równe światło słońcu prawie, Postępuje Judyta po zrosionej trawie. Skoro zeszła Judyta z góry zbyt wysokiej I padołem wspaniałe niesie swoje kroki, Podjazdy,
najpierwsza ludzkich robót twierdza, Aby się Jeruzalem w tobie uchlubiło I twą odwagą świętą na wieki szczyciło, I było imię twoje w liczbie onych świętych Sprawiedliwością cnoty w dawnych czynach wziętych.” Kiedy jej błogosławią tak ufnie kapłanie. Wszyscy, co byli, rzekli: „Niechaj się tak stanie!” A Judyta modląc się po cichu do Boga, Z swoją sługą od bramy podstąpiła proga. Już się na dzień o świcie wtenczas właśnie brało I przed sobą, jak gońce, zorze wyprawiało Jasne słońce, gdy równe światło słońcu prawie, Postępuje Judyta po zrosionej trawie. Skoro zeszła Judyta z góry zbyt wysokiej I padołem wspaniałe niesie swoje kroki, Podjazdy,
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 529
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
całego pułku tego/ i rozgoszczenie nasze ukazywali) sami po stronach zapadliśmy/ a ciurom być pogotowiu/ i odstrzeliwać się kazano/ i posiłkami podsycono. Tak się stało że nastąpili na obóz: oto przecię/ acz nie bez szkody swych/ i już byli go poczęli otrzymywać/ a w-tym z-tyłu po cichu za nimi się nastąpiło. Bośmy na to patrzali/ kiedy i jako wpadli. Tamże dopiero się ręczną bronią/ jako nasz tryb niesie/ i jako się godzi/ znieśliśmy ich/ i więźniów Panu naszemu/ pierwszy snop bitew naszych oddawamy przed oczyma twymi do trzech set/ którzy niechaj będą wymiotem przyszłych pogromów
cáłego pułku tego/ i rozgoszczenie násze ukázywáli) sámi po stronách západliśmy/ á ćiurom być pogotowiu/ i odstrzeliwáć się kazano/ i pośiłkámi podsycono. Ták się stało że nástąpili ná oboz: oto przećię/ ácz nie bez szkody swych/ i iuż byli go poczęli otrzymywáć/ á w-tym z-tyłu po ćichu zá nimi się nástąpiło. Bośmy na to pátrzáli/ kiedy i iáko wpádli. Támże dopiero się ręczną bronią/ iáko nász tryb nieśie/ i iáko się godźi/ znieśliśmy ich/ i więźniow Pánu nászemu/ pierwszy snop bitew naszych oddawamy przed oczymá twymi do trzech set/ ktorzy niechay będą wymiotem przyszłych pogromow
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 79
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Długo i tam i sam go szukała po świecie, Tak, jako w historyjej o tem mieć będziecie; Ale was temi dwiema nie chcę teraz bawić, Bo muszę pierwej pana z Anglantu odprawić.
XCI.
Który skoro odmienił dawne Almontowe Sławne herby i na się insze włożył, nowe, Szedł do bramy i w ucho po cichu powiedział Rotmistrzowi, który straż trzymał: „Abyś wiedział: Jam jest grabia”. Zaraz mu bramę otworzono I tak, jako rozkazał, wzwód na dół spuszczono; Stamtąd do nieprzyjaciół jedzie w prostą drogę - Ale ja więcej śpiewać, tak wiedzcie, nie mogę.
KONIEC PIEŚNI ÓSMEJ. PIEŚŃ DZIEWIĄTA. ARGUMENT
Długo i tam i sam go szukała po świecie, Tak, jako w historyej o tem mieć będziecie; Ale was temi dwiema nie chcę teraz bawić, Bo muszę pierwej pana z Anglantu odprawić.
XCI.
Który skoro odmienił dawne Almontowe Sławne herby i na się insze włożył, nowe, Szedł do bramy i w ucho po cichu powiedział Rotmistrzowi, który straż trzymał: „Abyś wiedział: Jam jest grabia”. Zaraz mu bramę otworzono I tak, jako rozkazał, wzwód na dół spuszczono; Stamtąd do nieprzyjaciół jedzie w prostą drogę - Ale ja więcej śpiewać, tak wiedzcie, nie mogę.
KONIEC PIEŚNI ÓSMEJ. PIEŚŃ DZIEWIĄTA. ARGUMENT
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 170
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
KONIEC PIEŚNI TRZYNASTEJ. PIEŚŃ CZTERNASTA. ARGUMENT. Agramant w swojem wojsku, które popisuje, Dwu pułków, od Orlanda zbitych, nie najduje; O czem wiedząc, zazdrością wielką przerażony, Król tatarski jedzie go w różne szukać strony. Ale skoro nadobnej dostał Doraliki, Nie tak go pilnie szuka. Milczenie Angliki I Rynalda po cichu do Paryża wpuszcza, Agramant ludzie swoje do szturmu przypuszcza. AlegORIE. Ta czternasta pieśń kładzie nam przed oczy w osobie cesarza Karła żywy i doskonały obraz mądrego i dzielnego pana, starającego się o całość i bezpieczeństwo ludu swojego, i jako Bóg miłosierny nikogo nie opuszcza, kto się całem sercem do niego udaje.
SKŁAD PIERWSZY
KONIEC PIEŚNI TRZYNASTEJ. PIEŚŃ CZTERNASTA. ARGUMENT. Agramant w swojem wojsku, które popisuje, Dwu pułków, od Orlanda zbitych, nie najduje; O czem wiedząc, zazdrością wielką przerażony, Król tatarski jedzie go w różne szukać strony. Ale skoro nadobnej dostał Doraliki, Nie tak go pilnie szuka. Milczenie Angliki I Rynalda po cichu do Paryża wpuszcza, Agramant ludzie swoje do szturmu przypuszcza. ALLEGORYE. Ta czternasta pieśń kładzie nam przed oczy w osobie cesarza Karła żywy i doskonały obraz mądrego i dzielnego pana, starającego się o całość i bezpieczeństwo ludu swojego, i jako Bóg miłosierny nikogo nie opuszcza, kto się całem sercem do niego udaje.
SKŁAD PIERWSZY
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 295
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ż to u nas prawdziwa wolność, i toż to wolność, i jeszcze raz, i toż to wolność?
Możeż być nad to okrutniejsze tyraństwo? Na rozkaz, z ostatnim wszystkich żalem i zdumieniem, wydany od jednego równego, wszyscy gęby zawrzeć muszą, słowa nikt nie śmie wymówić, przeklina każdy i po cichu podobno całym piekłem karmi, a na oczywistą Ojczyzny zgubę, na takie bezprawie słowa nikt nie śmie mówić publicznie; poddają się wszyscy, przyjmują tak okrutny na nich i na Rzplitą jednego zmiędzy siebie nierozumniejszego nad inszych, uporczywego, interes swój pokrywającego, a podobno pewnie zakupionego dekret; sejmik, sejm, izba poselska i cały
ż to u nas prawdziwa wolność, i toż to wolność, i jeszcze raz, i toż to wolność?
Możeż być nad to okrutniejsze tyraństwo? Na rozkaz, z ostatnim wszystkich żalem i zdumieniem, wydany od jednego równego, wszyscy gęby zawrzeć muszą, słowa nikt nie śmie wymówić, przeklina każdy i po cichu podobno całym piekłem karmi, a na oczywistą Ojczyzny zgubę, na takie bezprawie słowa nikt nie śmie mówić publicznie; poddają się wszyscy, przyjmują tak okrutny na nich i na Rzplitą jednego zmiędzy siebie nierozumniejszego nad inszych, uporczywego, interes swój pokrywającego, a podobno pewnie zakupionego dekret; sejmik, sejm, izba poselska i cały
Skrót tekstu: KonSSpos
Strona: 217
Tytuł:
O skutecznym rad sposobie
Autor:
Stanisław Konarski
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1760 a 1763
Data wydania (nie wcześniej niż):
1760
Data wydania (nie później niż):
1763
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma wybrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Juliusz Nowak-Dłużewski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
do kompromisu napisał. Pobiegłem zatem prędko do stancji i ten projekt napisawszy powróciłem do księcia hetmana i ten projekt oddałem podkanclerzemu, który wziąwszy ode mnie schował do kieszeni. Książę hetman zaczął za mną mówić serio do podkanclerzego, który obojętnie odpowiedał, a wojewoda miński Hilzen, przy którym stałem, rzekł mi po cichu: „Już dziś nie czas serio mówić, teraz już są dies rogationum.” Widziałem zatem, że ta niby affabilitas dla mnie podkanclerzego była polityczna, a w samej rzeczy zemsta nagotowana była. Oddawałem się zatem Panu Bogu.
Potem i książę hetman, i wszyscy ruszyli się do księdza Zienkowicza, biskupa wileńskiego
do kompromisu napisał. Pobiegłem zatem prędko do stancji i ten projekt napisawszy powróciłem do księcia hetmana i ten projekt oddałem podkanclerzemu, który wziąwszy ode mnie schował do kieszeni. Książę hetman zaczął za mną mówić serio do podkanclerzego, który obojętnie odpowiedał, a wojewoda miński Hilzen, przy którym stałem, rzekł mi po cichu: „Już dziś nie czas serio mówić, teraz już są dies rogationum.” Widziałem zatem, że ta niby affabilitas dla mnie podkanclerzego była polityczna, a w samej rzeczy zemsta nagotowana była. Oddawałem się zatem Panu Bogu.
Potem i książę hetman, i wszyscy ruszyli się do księdza Zienkowicza, biskupa wileńskiego
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 654
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986