I nieraz rzekę; którysz szyb tak szpory Podziemny? śliczne krył w sobie Marmory? Gdzie Alabastry wdzięczne zatajone Były? dopiero oczom mym Zjawione? Ach głupia ręko? co kwapiąc się marnie Mijasz winniki i smaczne bitarnie: A biorąc chucią zbyt łapczywą z słomy Grdułę/ gasisz nią Apetyt łakomy P. Och. Już ci po prawdzie mówiący w tej mierze: Nie ochoczy Pan jakoś ku Wenerze. Gdy Jastrząb głodny/ choć przepiórka stroni/ Nie ona jego/ ale on ją goni. Widzę natura w tym idzie obłudnie; Choć natura w tym idzie obłudnie; Choć powierzchownie stworzy człeka cudnie; Wczym inszym ujmie. Stadnik maści złoty Cóż po tej
Y nieraz rzekę; ktorysz szyb ták szpory Podźiemny? śliczne krył w sobie Mármory? Gdźie Alábástry wdźięczne zátáione Były? dopiero oczom mym ziáwione? Ach głupia ręko? co kwápiąc się márnie Miiasz winniki y smáczne bitárnie: A biorąc chućią zbyt łápczywą z słomy Grdułę/ gáśisz nią Appetyt łákomy P. Och. Iuż ći po prawdźie mowiący w tey mierze: Nie ochoczy Pąn iákoś ku Wenerze. Gdy Iastrząb głodny/ choć przepiorká stroni/ Nie ona iego/ ále on ią goni. Widzę náturá w tym idźie obłudnie; Choć náturá w tym idźie obłudnie; Choć powierzchownie stworzy człeká cudnie; Wczym inszym vymie. Stádnik máśći złoty Cosz po tey
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 189
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
to przezwisko Rożen, Kiedy aże dotychczas, mój Andrzeju, prożen; Bo kto się we trzydziestym roku nie ożeni, Diabełże mu po rożnie, gdy nie ma pieczeni. 30 (N). PAN SŁUGĘ POGRABIŁ
Nie mogąc sam dla zdrowia, przez swe substytuty Szlachcic jeden majętny słał do Gdańska szkuty. Dobrzeć szyper po prawdzie spieniężył pszenicę; Lecz za cóż stoi, kiedy ukradł połowicę. Na co kiedy już pan ma oczywiste świadki, Zawoławszy go, rzecze: „Synu takiej matki, Wróć, coś ukradł, bo cię dam na katowskie męki!” Gdy się ten przy, czapkę mu pochwyciwszy z ręki, Chociaż go więcej niźli
to przezwisko Rożen, Kiedy aże dotychczas, mój Andrzeju, prożen; Bo kto się we trzydziestym roku nie ożeni, Diabołże mu po rożnie, gdy nie ma pieczeni. 30 (N). PAN SŁUGĘ POGRABIŁ
Nie mogąc sam dla zdrowia, przez swe substytuty Szlachcic jeden majętny słał do Gdańska szkuty. Dobrzeć szyper po prawdzie spieniężył pszenicę; Lecz za cóż stoi, kiedy ukradł połowicę. Na co kiedy już pan ma oczywiste świadki, Zawoławszy go, rzecze: „Synu takiej matki, Wróć, coś ukradł, bo cię dam na katowskie męki!” Gdy się ten przy, czapkę mu pochwyciwszy z ręki, Chociaż go więcej niźli
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 219
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Niepodobne zdało się Niemcom zrazu tak nagłe przyjście wojska polskiego, któregoby nie miała była przynajmniej posła z nowiną uprzedzić. Zaczem rozumiejąc iż to zdradliwe poselstwo było od Węgrów Betlejem Gaborowych, Polakami się czyniących, nie zaraz ich wpuszczono. Tak, że od pół do południa aż do nocy czekać musieli. Zrozumiawszy jednak iż poprawdzie Polacy byli, z godzinę w noc z taką radością przyjęci byli, iż wszystek Wiedeń dla gęstych ogniów zdał się być niebem gwiazdogęstem, i wierni cesarscy znowu narodzonymi, a działa z których całą noc na triumf palono, echa cesarskiej radości po górach okolicznych roznosiły. Nazajutrz w dzień niedzielny, za wczorajszą pociechę Panu Bogu dziękując
Niepodobne zdało się Niemcom zrazu tak nagłe przyjście wojska polskiego, któregoby nie miała była przynajmniej posła z nowiną uprzedzić. Zaczem rozumiejąc iż to zdradliwe poselstwo było od Węgrów Bethlehem Gaborowych, Polakami się czyniących, nie zaraz ich wpuszczono. Tak, że od pół do południa aż do nocy czekać musieli. Zrozumiawszy jednak iż poprawdzie Polacy byli, z godzinę w noc z taką radością przyjęci byli, iż wszystek Wiedeń dla gęstych ogniów zdał się być niebem gwiazdogęstem, i wierni cesarscy znowu narodzonymi, a działa z których całą noc na tryumf palono, echa cesarskiej radości po górach okolicznych roznosiły. Nazajutrz w dzień niedzielny, za wczorajszą pociechę Panu Bogu dziękując
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 23
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
a bogate od niego podarki, to samo nadewszystko najwdzięczniejsza była. Są tedy wdzięcznopamiętni bohaterowie męstwa Elearów, jako ten, tak bez pochyby i wiele inszych jemu podobnych, a osobliwie z ich m. m. panów Wielkopolan a Litwy, którzy iż się sami rycersko do Wołoch między inszymi wybrali byli, stąd i drugich poprawdzie rycerzów radzi widzą, i co im przyznać, przyznawają. ROZDZIAŁ XVIII. O MĘSTWACH ELEARSKICH W WOŁOSZECH W KRÓTKI SNOPEK ZEBRANYCH, JAKO WSZEM JAWNYCH. Elearami gdzie najgorzej zatykano. Mężnych Zaporowców zawsze posiłkowali. Przykład posiłków Elearskich; oni wszystkich, a ich nikt nie posiłkował. Arcymęstwa Elearskie w Wołoszech. Ciurowski Tatarom odpór główniami
a bogate od niego podarki, to samo nadewszystko najwdzięczniejsza była. Są tedy wdzięcznopamiętni bohaterowie męstwa Elearów, jako ten, tak bez pochyby i wiele inszych jemu podobnych, a osobliwie z ich m. m. panów Wielkopolan a Litwy, którzy iż się sami rycersko do Wołoch między inszymi wybrali byli, ztąd i drugich poprawdzie rycerzów radzi widzą, i co im przyznać, przyznawają. ROZDZIAŁ XVIII. O MĘSTWACH ELEARSKICH W WOŁOSZECH W KRÓTKI SNOPEK ZEBRANYCH, JAKO WSZEM JAWNYCH. Elearami gdzie najgorzej zatykano. Mężnych Zaporowców zawsze posiłkowali. Przykład posiłków Elearskich; oni wszystkich, a ich nikt nie posiłkował. Arcymęstwa Elearskie w Wołoszech. Ciurowski Tatarom odpór głowniami
Skrót tekstu: DembPrzew
Strona: 46
Tytuł:
Przewagi elearów polskich
Autor:
Wojciech Dembołęcki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1623
Data wydania (nie wcześniej niż):
1623
Data wydania (nie później niż):
1623
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Biblioteki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1859
Mistrzów dobrych piękne sztuki, Tam dokazali nauki. Obicia, nie pytaj o tym, Obacz, zdziwisz się napotym. W sklepach murowych zoczyłem, Tam szkatuły obaczyłem, W których klejnoty są drogie, Diamenty świetne, srogie, Z inszemi rzadko zrównane, Wysoko oszacowane. W zygary, muszę to przyznać, Mówiąc poprawdzie, i wyznać, Strudna znaleźć znaczniejszego
Pana, w nie przeważniejszego, Jak jego mość pan podskarbi. I w kryształy się on skarbi, Tak w złoto, srebro, kamienie, Ma, jako pan, dobre mienie. Przy tym konie zacne, dzielne, Stoją od święta, niedzielne; Inszych wiele w powszedni dzień
Mistrzów dobrych piękne sztuki, Tam dokazali nauki. Obicia, nie pytaj o tym, Obacz, zdziwisz się napotym. W sklepach murowych zoczyłem, Tam szkatuły obaczyłem, W których klejnoty są drogie, Dyjamenty świetne, srogie, Z inszemi rzadko zrównane, Wysoko oszacowane. W zygary, muszę to przyznać, Mówiąc poprawdzie, i wyznać, Strudna znaleźć znaczniejszego
Pana, w nie przeważniejszego, Jak jego mość pan podskarbi. I w krzyształy się on skarbi, Tak w złoto, srebro, kamienie, Ma, jako pan, dobre mienie. Przy tym konie zacne, dzielne, Stoją od święta, niedzielne; Inszych wiele w powszedni dzień
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 95
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
przy zachodzie, bo wschodu słońca słyszałem że Damy u dworu nie widują często. Proszę tylko żebyście patrzyły na tę rzekę w pogodny dzień letni o godzinie zachodowej, a obaczycie ją jakoby ufarbowaną różnemi kolorami osobliwie będzie się zdało że rubinowy z lazurem i ze złotem miesza się, jednakże te wszystkie kolory nie są po prawdzie jako i te co się nam pokazują w tenczy, a tym sposobem podobieństwo z prawdą nie znajdują się wespół: gdyż to jest pewna, że te piekne i żywe kolory nie pochodzą tylko z promieni słonecznych. Potrzeba jeszcze tu pokazać że są także rzeczy w prawdzie, a niewidome jako to wiatr, który wywraca drzewa,
przy záchodźie, bo wschodu słoncá słyszałem że Damy u dworu nie widuią często. Proszę tylko żebyśćie pátrzyły ná tę rzekę w pogodny dźień letni o godźinie záchodowey, á obáczyćie ią iákoby ufarbowaną rożnemi kolorámi osobliwie będźie się zdáło że rubinowy z lázurem y ze złotem mieszá się, iednákże te wszystkie kolory nie są po práwdźie iako y te co sie nam pokazuią w tenczy, á tym sposobem podobieństwo z prawdą nie znayduią się wespoł: gdyż to iest pewna, że te piekne y żywe kolory nie pochodzą tylko z promieni słonecznych. Potrzebá ieszcze tu pokáżáć że są tákże rzeczy w práwdźie, á niewidome iáko to wiatr, ktory wywrácá drzewá,
Skrót tekstu: ScudZawiszHist
Strona: C2v
Tytuł:
Historia książęcia Ariamena królewica perskiego
Autor:
Madeleine de Scudéry
Tłumacz:
Maria Beata Zawiszanka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1717
Data wydania (nie później niż):
1717
pierwej o umknione Jabłko owo/ a potym o swe rozgromione Towarzyszki na Etnie/ kędy przez jej Syna Porwana na ognistym wozie Próżerpina Prżepadła do Erebu. Więc że ich zabawy Różne i przyrodzenie/ żadnej mieć z nią sprawy Niechce nigdy. Prócz kiedy z ludzi jej kto wzywa Miłością pogrążony/ tak jest dobrotliwa/ Ze poprawdzie nie sama w to się intryguje/ Ale o tym z Junoną spół komunikuje/ Gdzie jednak nikt bez znaku przyść nie może mego I które dam nauki. Przy tym osobnego Bogów daru/ za których przyszłaś tu zrządzeniem Minerwy osobliwie. Bo kiedy brzemieniem Matka twoja przy tobie ciężko pracowała/ To jej umierającej wiernie ślubowała/
pierwey o vmknione Iábłko owo/ á potym o swe rozgromione Towárzyszki ná Ethnie/ kędy przez iey Syná Porwána ná ognistym wozie Prozerpiná Prżepádłá do Erebu. Więc że ich zábáwy Rożne y przyrodzenie/ żadney mieć z nią spráwy Niechce nigdy. Procz kiedy z ludzi iey kto wzywa Miłością pogrążony/ ták iest dobrotliwa/ Ze poprawdzie nie samá w to się intryguie/ Ale o tym z Iunoną społ kommunikuie/ Gdzie iednák nikt bez znáku przyść nie może mego Y ktore dam náuki. Przy tym osobnego Bogow dáru/ zá ktorych przyszłáś tu zrządzeniem Minerwy osobliwie. Bo kiedy brzemieniem Mátká twoiá przy tobie cięszko prácowáłá/ To iey vmieráiącey wiernie ślubowáłá/
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 43
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
przestaje/ i od kogo się pisma rozumieć uczy: wszyscy którzy tej jedności syna Bożego są przeciwni/ abo są Żydzi/ abo Ariani/ abo Mahometani/ żaden dobry Chrześcijanin nie był z nimi. Z takimić P. M. trzyma przeciw rozumieniu wszystkiego Chrześcijaństwa/ od początku Apostołów. A przecię taką postawę stroi/ jakoby po prawdzie miał być Chrześcijaninem/ a on więcej z Żydami/ z Ariany/ i Mahometany nakłada/ jako Mahometan jaki. Syn i Ociec w Bóstwie jako są jednej natury.
Przecię jeszcze siła filozofuje/ i niewiem co mu się marzy o dwu Bogach: przetoż żeby mu się o tych Bogach nie śniło/ powiem mu
przestáie/ y od kogo się pismá rozumieć vczy: wszyscy ktorzy tey iednośći syná Bożego są przećiwni/ ábo są Zydźi/ ábo Aryani/ ábo Máhometani/ żaden dobry Chrześćiánin nie był z nimi. Z tákimić P. M. trzyma przećiw rozumieniu wszystkiego Chrześćiáństwá/ od początku Apostołow. A przećię táką postáwę stroi/ iákoby po prawdźie miał bydź Chrześćiáninem/ á on więcey z Zydámi/ z Aryany/ y Mahometany nákłáda/ iáko Máhometan iáki. Syn y Oćiec w Bostwie iáko są iedney nátury.
Przećię ieszcze śiłá philozophuie/ y niewiem co mu się márzy o dwu Bogách: przetoż żeby mu się o tych Bogách nie sniło/ powiem mu
Skrót tekstu: SkarMes
Strona: 39
Tytuł:
Mesjasz nowych Arianów wedle Alkoranu Tureckiego
Autor:
Piotr Skarga
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1612
Data wydania (nie wcześniej niż):
1612
Data wydania (nie później niż):
1612
I opadły łańcuchy z rąk jego. 8. I rzekł Anioł do niego: Opasz się/ a podwiąż obuwie twoje. I uczynił tak. I rzekł mu: Odziej się w płaszcz swój/ a podź za mną. 9. Tedy wyszedszy Piotr, szedł za nim; a nie wiedział/ że się to działo po prawdzie/ co się działo przez Anioła/ lecz mniemał/ że widzenie widział. 10. A gdy minęli pierwszą i wtórą straż/ przyszli do bramy żelaznej/ która wiedzie do miasta; a ta się im sama przez się otworzyła. A wyszedszy przeszli jednę ulicę/ a zarazem odstąpił Anioł od niego. 11. Tedy Piotr
Y opadły łáńcuchy z rąk jego. 8. Y rzekł Anioł do niego: Opász śię/ á podwiąż obuwie twoje. Y ucżynił ták. Y rzekł mu: Odźiey śię w płaszcż swoj/ á podź zá mną. 9. Tedy wyszedszy Piotr, szedł zá nim; á nie wiedźiał/ że śię to dźiało po prawdźie/ co śię dźiało przez Anjołá/ lecż mniemał/ że widzenie widźiał. 10. A gdy minęli pierwszą y wtorą stráż/ przyszli do bramy żelázney/ ktora wiedźie do miástá; á tá śię im sámá przez śię otworzyłá. A wyszedszy przeszli jednę ulicę/ á zárázem odstąpił Anjoł od niego. 11. Tedy Piotr
Skrót tekstu: BG_Dz
Strona: 138
Tytuł:
Biblia Gdańska, Dzieje apostolskie
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
z sobą się mijali, Między inszemi Białoskórski w przedzie Wespół z Gołeckim równo przodek wiedzie. Właśnie jak gdy kto parę koni sprząże, Albo kiedy je na lecu uwiąże — Społem bieżeli do kresu onego A z tych dwóch jeden nie wyścigł drugiego. Obadwaj dobrzy. Zaczym oba chcieli, Ażeby zakład przed inszemi wzięli. Jakoż po prawdzie gotowe nagrody Za uprzedzone mieli brać zawody. Cóż! gdy się drudzy wnet na to ozwali, A niczego im brać nie pozwalali Dając przyczynę, że tylko jednemu Ten zakład służy co najprzedniejszemu I najrątszemu: Znowu jeno oczy Nazad obróćmy, jeszcze tak ochoczy Może się znaleźć, że za tym odwrotem Jeden wykręci zwyciężca nad złotem
z sobą się mijali, Między inszemi Białoskórski w przedzie Wespół z Gołeckim równo przodek wiedzie. Właśnie jak gdy kto parę koni sprząże, Albo kiedy je na lecu uwiąże — Społem bieżeli do kresu onego A z tych dwóch jeden nie wyścigł drugiego. Obadwaj dobrzy. Zaczym oba chcieli, Ażeby zakład przed inszemi wzięli. Jakoż po prawdzie gotowe nagrody Za uprzedzone mieli brać zawody. Coż! gdy się drudzy wnet na to ozwali, A niczego im brać nie pozwalali Dając przyczynę, że tylko jednemu Ten zakład służy co najprzedniejszemu I najrątszemu: Znowu jeno oczy Nazad obróćmy, jeszcze tak ochoczy Może się znaleźć, że za tym odwrotem Jeden wykręci zwyciężca nad złotem
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 167
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971