z blachmalu (Wstydzi-ć się na bankiecie bawolego rogu) — Na cóż człowiek pracuje, porwon swój koszt Bogu. Sobie potem obuszek, żenie kupię trzcinę. Obaczywszy grzebieniarz, i tego nie minę, Potrzebny jest i ścianę w pokoju ozdobi. Sługa płaci, a mieszek już bokami robi. Więc rzymskie rękawiczki i pończoszki żenie, Nuż dzieciom to i owo, co tylko na ścienie, Wszytkiego mi potrzeba, widzę i na stole, A Francuz prezentuje, chwali, ile zdole. Na ostatek kapelusz kupiwszy i bindę, Wydam wszytko i z kramu bez pieniędzy wyńdę. Wtem deszcz. „Opończe nie masz. Kupcież ją co
z blachmalu (Wstydzi-ć się na bankiecie bawolego rogu) — Na cóż człowiek pracuje, porwon swój koszt Bogu. Sobie potem obuszek, żenie kupię trzcinę. Obaczywszy grzebieniarz, i tego nie minę, Potrzebny jest i ścianę w pokoju ozdobi. Sługa płaci, a mieszek już bokami robi. Więc rzymskie rękawiczki i pończoszki żenie, Nuż dzieciom to i owo, co tylko na ścienie, Wszytkiego mi potrzeba, widzę i na stole, A Francuz prezentuje, chwali, ile zdole. Na ostatek kapelusz kupiwszy i bindę, Wydam wszytko i z kramu bez pieniędzy wyńdę. Wtem deszcz. „Opończe nie masz. Kupcież ją co
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 95
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak słońce, które blaskiem oczom szkodzi, Najlepiej widzieć, gdy pod chmurą chodzi. Kształt porzezany przy jednej spódnicy O skrytej każe myślić tajemnicy; Trzewik subtelny, cieniuchna pończoszka, Bez której podczas pokaże się nóżka, Gdy ją dla chłodu z rana sobie rosi, A Zefir suknie poddyma i wznosi. Owa tak wszytek strój na się przybiera, Że mało oczom przebiegłym wydziera, Bodajże tedy za taką wygodę Wieczną psia gwiazda wiodła nam pogodę! Wolę, że się świat drugi raz zagrzeje I
nie miały, wionąwszy coś z boku, Ich mleka odkryć, mego cieszyć wzroku. Twarz cale wolna, sam kapelusz cienie Miece i górne wstrzymywa promienie; Tak słońce, które blaskiem oczom szkodzi, Najlepiej widzieć, gdy pod chmurą chodzi. Kształt porzezany przy jednej spódnicy O skrytej każe myślić tajemnicy; Trzewik subtelny, cieniuchna pończoszka, Bez której podczas pokaże się nóżka, Gdy ją dla chłodu z rana sobie rosi, A Zefir suknie poddyma i wznosi. Owa tak wszytek strój na się przybiera, Że mało oczom przebiegłym wydziera, Bodajże tedy za taką wygodę Wieczną psia gwiazda wiodła nam pogodę! Wolę, że się świat drugi raz zagrzeje I
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 178
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Panie w różnych Miastach obojga Narodów.
Widzę ja, tu idą goście, Nie gdzie indziej, do nas proście
Patrz na panie młode owe, Chłopku! widzisz stroje nowe? Jedna chodzi, jak łąteczka, Ani ma i dzieciąteczka. Druga białe sznurowane Ma buciki, bramowane. Trzecia nosi pludereczki, Ochraniając koszuleczki; A pończoszki u niej złotem Haftowane; wiedzże o tym! Rękawiczki, perły drogie Okryły je wkoło srogie. Z cudzoziemska mantel na niej, Szumna spódnica u paniej; Wkoło głowy one brezy, Spinane z włosami, krezy, Czepiec złoty, od wymysłów Wysokich, górnych umysłów. Nuż zatyczki, — cud powiedzieć, Z wielkim
Panie w różnych Miastach obojga Narodów.
Widzę ja, tu idą goście, Nie gdzie indziej, do nas proście
Patrz na panie młode owe, Chłopku! widzisz stroje nowe? Jedna chodzi, jak łąteczka, Ani ma i dzieciąteczka. Druga białe sznurowane Ma buciki, bramowane. Trzecia nosi pludereczki, Ochraniając koszuleczki; A pończoszki u niej złotem Haftowane; wiedzże o tym! Rękawiczki, perły drogie Okryły je wkoło srogie. Z cudzoziemska mantel na niej, Szumna spódnica u paniéj; Wkoło głowy one brezy, Spinane z włosami, krezy, Czepiec złoty, od wymysłów Wysokich, górnych umysłów. Nuż zatyczki, — cud powiedzieć, Z wielkim
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 18
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
ś jej co kupił/ uważ u siebie/ jeśli rzecz potrzebna i słuszna: Bo jeśli niesłuszna/ nie kupuj/ choć z razu markotno jej będzie; obaczy się potym i uzna sama/ że nie słusznych rzeczy napierała się. Jeśli też słuszna/ to kup. Lepiej ci Zonie co sprawić/ niż małpom trzewiki/ pończoszki/ kabatki/ spodniczki sprawować: wydawać je za Mąż/ na wesele ważyć/ posagi im dawać. Jeśli co nie do rzeczy uczuni Zona/ wybacz jej pod czas: ludzka to jest rzecz/ pobłądzić. na ZŁOTE JARZMO ODPOWIEDZ DAMY na ZŁOTE JARZMO
Napomni ją raz drugi/ do groźby nie zaraz się udawaj/ a
ś iey co kupił/ uważ u śiebie/ ieśli rzecz potrzebna y słuszna: Bo ieśli niesłuszna/ nie kupuy/ choć z rázu márkotno iey będźie; obáczy się potym y uzna sámá/ że nie słusznych rzeczy nápieráłá się. Ieśli też słuszna/ to kup. Lepiey ći Zonie co spráwić/ niż máłpom trzewiki/ pończoszki/ kábatki/ spodniczki spráwowáć: wydáwáć ie zá Mąż/ ná wesele ważyć/ posági im dáwáć. Ieśli co nie do rzeczy uczuni Zoná/ wybacz iey pod czás: ludzka to iest rzecz/ pobłądźić. ná ZŁOTE IARZMO ODPOWIEDZ DAMY ná ZŁOTE IARZMO
Nápomni ią raz drugi/ do groźby nie záraz się udaway/ á
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 41
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
żonaty Zonie sprawia/ to to najwięcej na razie pierwszego Roku/ co go Niemcy zowią Leffal Jasr, gdzie się nowe stadło sobie akomoduje/ i to postaremu co Zonie kupisz/ zostanie się w domu/ przyda się to na potym. Ale ty Panie bezżenny/ gdybyś choć owe nieznaczne ekspensy posumował/ co na pończoszki/ na trzewiczki/ na spodniczki wynidzie/ nuż co pierścionki/ manelki/ łancuszki/ klejnoty/ zegarki/ i inne specjały kosztuą/ zwłaszcza jeśli do politycznych się masz. W ostatku (talerow/ ottów/ tynfów/ czerwonych złotych) nie wspominam/ wyszyple się co przepijesz/ stracisz dla nieszczęsnych amorow/a najmarkotniej/
żonáty Zonie spráwia/ to to naywięcey ná ráźie pierwszego Roku/ co go Niemcy zowią Leffal Jasr, gdźie się nowe stadło sobie ákkomoduie/ y to postáremu co Zonie kupisz/ zostánie się w domu/ przyda się to ná potym. Ale ty Pánie bezżenny/ gdybyś choć owe nieznáczne expensy posumował/ co ná pończoszki/ ná trzewiczki/ ná spodniczki wynidźie/ nuż co pierśćionki/ mánelki/ łáncuszki/ kleynoty/ zegárki/ y inne specyały kosztuą/ zwłaszczá ieśli do politycznych się masz. W ostátku (tálerow/ ottow/ tynfow/ czerwonych złotych) nie wspominám/ wyszyple się co przepiiesz/ stráćisz dla nieszczęsnych ámorow/á naymárkotniey/
Skrót tekstu: GorzWol
Strona: 45
Tytuł:
Gorzka wolność młodzieńska
Autor:
Andrzej Żydowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1670 a 1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1700
Z Litwy li będziesz, czyli od Kijowa, Będziesz miał w mieszku — chętnie matka schowa. A bez pieniędzy swojemu ziomkowi: „Nie znam cię, synu!” — mówi Mazurkowi. LUBLIN SIOSTRA
Lublin jest siostra tobie, co masz w mieszku. Przywita ciebie: „Mój luby braciszku!” Kupisz spódniczkę, pończoszki, trzewiczki, Jak chcesz, zażyjesz Lublina siostrzyczki. Siostrzyczka mówi: „Waszmość w słabej dobie. Mój braciszejku, tu wczas uczyń sobie. Albo kapłuna porządnie zgotuję. Albo wineczka, korzenną scukruję. Miałbyś tu, waszmość, dość wczesną gospodę, O pokój ręczę, o wszelką wygodę. Jurystę pewnie naraję
Z Litwy li będziesz, czyli od Kijowa, Będziesz miał w mieszku — chętnie matka schowa. A bez pieniędzy swojemu ziomkowi: „Nie znam cię, synu!” — mówi Mazurkowi. LUBLIN SIOSTRA
Lublin jest siostra tobie, co masz w mieszku. Przywita ciebie: „Mój luby braciszku!” Kupisz spódniczkę, pończoszki, trzewiczki, Jak chcesz, zażyjesz Lublina siostrzyczki. Siestrzyczka mówi: „Waszmość w słabej dobie. Mój braciszejku, tu wczas uczyń sobie. Albo kapłuna porządnie zgotuję. Albo wineczka, korzenną scukruję. Miałbyś tu, waszmość, dość wczesną gospodę, O pokój ręczę, o wszelką wygodę. Jurystę pewnie naraję
Skrót tekstu: BratŚwiatBar_II
Strona: 203
Tytuł:
Świat po części przejźrzany
Autor:
Daniel Bratkowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1697
Data wydania (nie wcześniej niż):
1697
Data wydania (nie później niż):
1697
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
ogródka Rwać kwiateczki na wieńce, a mówi: „To rutka, To Roza, to lilia, to karafijaty.” — Uwije wieniec większy, a zaś drugi mały. Abo różczkę to pośle swemu kochankowi, Bo idąc, czapkę zdejmie i dobrą noc mówi. „A do tego może mi kupić i trzewiczki, Pończoszki, pierścioneczek i jakie ciepliczki. Co większa, będzie ze mną często rozgadywał I, co mi będzie potrzeba, będzie mi kupował. Dam-li mu też kęs gęby, wszak to nie zaszkodzi, Gdyż też sczepek obcięty lepszy owoc rodzi”. To tak, z tobą samuchna chodzić, rozgaduje, A wszytko brwi
ogródka Rwać kwiateczki na wieńce, a mówi: „To rutka, To Roza, to lilija, to karafijaty.” — Uwije wieniec większy, a zaś drugi mały. Abo różczkę to pośle swemu kochankowi, Bo idąc, czapkę zdejmie i dobrą noc mówi. „A do tego może mi kupić i trzewiczki, Pończoszki, pierścioneczek i jakie ciepliczki. Co większa, będzie ze mną często rozgadywał I, co mi będzie potrzeba, będzie mi kupował. Dam-li mu też kęs gęby, wszak to nie zaszkodzi, Gdyż też sczepek obcięty lepszy owoc rodzi”. To tak, z tobą samuchna chodzić, rozgaduje, A wszytko brwi
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 153
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
To powie: — „Pani matko, idę do kościoła, Racz ze mię, waśnić, posłać, bym nieszporu zgoła Nie omieszkała sobie”. A ona na względy Idzie, pokazując się, a pogląda wszędy. Umiezga się by czapla, na niej terepele, A oczyma by sowa strzyże po kościele. Dla pończoszki i dziurek ukasze letniczka, Wstęgi od zamszowego ukaże trzewiczka. To się wije jako wąż, głową potrząsając, A zatyczki z wianeczkiem na łbie poprawiając. Matka też za nią idzie tudzież jako kłoda, Wola za nią: — „Patrz na się, by nie była szkoda”. Zaś przyszedszy do domu, płaszczyczek zruciwszy
To powie: — „Pani matko, idę do kościoła, Racz ze mię, waśnić, posłać, bym nieszporu zgoła Nie omieszkała sobie”. A ona na względy Idzie, pokazując się, a pogląda wszędy. Umiezga się by czapla, na niej terepele, A oczyma by sowa strzyże po kościele. Dla pończoszki i dziurek ukasze letniczka, Wstęgi od zamszowego ukaże trzewiczka. To się wije jako wąż, głową potrząsając, A zatyczki z wianeczkiem na łbie poprawiając. Matka też za nią idzie tudzież jako kłoda, Wola za nią: — „Patrz na się, by nie była szkoda”. Zaś przyszedszy do domu, płaszczyczek zruciwszy
Skrót tekstu: WierszForBad
Strona: 155
Tytuł:
Wiersz o fortelach i obyczajach białogłowskich
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1684
Data wydania (nie wcześniej niż):
1684
Data wydania (nie później niż):
1684
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
nad panią ustawnie krokorze: „Moja miła gosposieńku, wielka na mię praca Kufle pomyć, jako widzę, lada jaka płaca. Cóż to złotych kilka na rok, jest to barzo mało, Na barwiczkę by mi tego przez lato nie stało. Za cóż bym to miała kupić trzewiczki weneckie, A do tego i pończoszki, chocia też angielskie. I podwiczkę trzeba kupić, a k temu bogatą, Żebym głowy nie nosiła jak puchacz kosmatą.” Widzę, że też drugie mają niemieckie kołnierze,
Co ich nosić nauczyli dragańscy żołnierze. A tak kiedy święto przyjdzie, to już paniej prosi: „Puść mię, WM. Dobrodziko,
nad panią ustawnie krokorze: „Moja miła gosposieńku, wielka na mię praca Kufle pomyć, jako widzę, leda jaka płaca. Cóż to złotych kilka na rok, jest to barzo mało, Na barwiczkę by mi tego przez lato nie stało. Za cóż bym to miała kupić trzewiczki weneckie, A do tego i pończoszki, chocia też angielskie. I podwiczkę trzeba kupić, a k temu bogatą, Żebym głowy nie nosiła jak puchacz kosmatą.” Widzę, że też drugie mają niemieckie kołnierze,
Co ich nosić nauczyli dragańscy żołnierze. A tak kiedy święto przyjdzie, to już paniej prosi: „Puść mię, WM. Dobrodziko,
Skrót tekstu: PopSowBar_II
Strona: 642
Tytuł:
Poezja popularna i sowizdrzalska
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
1647
Data wydania (nie wcześniej niż):
1647
Data wydania (nie później niż):
1647
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Timor pedibus addidit alas, Więc i Pan Mates Henrych/ Grof Won Turn Het-
man wielki i Mansfeld/ odbiegli pobitych/ i[...] mogą sobie przeczytać ono Asuenit Fortuna quos vn[...] fecit, in alio interemptos reddere[...] , i tak ich[...] witając/ Hetmana bez ręki/ a drugiego bez oka/ jeden[...] nakol zasłonił/ a drugi pończoszką. Żołnierz jeden siodła[...] go uzdy/ ten goło a ów bez koszule/ ten bez Rapiru/ a ów ten nie ma ucha/ a drugi nosa/ ten był w kożuchu/ a ów bez kamizele. Owo jako Virgilius napisał/ było też tak kiedyś. Faedum videre fuit. populataq; tempora raptis. Auribus ,
Timor pedibus addidit alas, Więc y Pan Mattes Henrych/ Groff Won Turn Het-
mán wielki y Mánsfeld/ odbiegli pobitych/ y[...] mogą sobie przeczytáć ono Asuenit Fortuna quos vn[...] fecit, in alio interemptos reddere[...] , y ták ich[...] witáiąc/ Hetmáná bez ręki/ á drugiego bez oká/ ieden[...] nakol zásłonił/ á drugi pończoszką. Zołnierz ieden śiodłá[...] gi vzdy/ ten goło á ow bez koszule/ ten bez Rápiru/ á ow ten nie ma vchá/ á drugi nosá/ ten był w kożuchu/ á ow bez kámizele. Owo iáko Virgilius nápisał/ było też ták kiedyś. Faedum videre fuit. populataq; tempora raptis. Auribus ,
Skrót tekstu: ZrzenNowiny
Strona: D4
Tytuł:
Nowe nowiny z Czech, Tatar i Węgier
Autor:
Jan Zrzenczycki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620