północne jako pan Triony, Jemu jutrzenka i wschód poruczony, Żeby na pilnej (który przypadł w rzeczy) Miał po Zadniestrzu poganina pieczy. Ani to wiatrom. Bo jako się siły Koronne wszystkie indziej wytoczyły, A tu przy nagiem ukrainnem czele, Coś kwarcjanych, coś pieszych niewiele. Aż trwoga i strach przypada: pobladły Palanki, które po polach osiadły. Od Porty znosić ogniem i żelazem Wojskom cesarskim kazano z Abazem.
Już tu nie żarty. Ostatnim tu szańcem, Ostatnim przyszło ścierać się z pohańcem, Albo go zrazić nastąpiwszy ciemię, Albo po piersiach przepuścić go w ziemię. Cu za nadzieje w roztargnionym gminie Po wszystkiej tedy były Ukrainie
północne jako pan Tryony, Jemu jutrzenka i wschód poruczony, Żeby na pilnej (który przypadł w rzeczy) Miał po Zadniestrzu poganina pieczy. Ani to wiatrom. Bo jako się siły Koronne wszystkie indziej wytoczyły, A tu przy nagiem ukrainnem czele, Coś kwarcyanych, coś pieszych niewiele. Aż trwoga i strach przypada: pobladły Palanki, które po polach osiadły. Od Porty znosić ogniem i żelazem Wojskom cesarskim kazano z Abazem.
Już tu nie żarty. Ostatnim tu szańcem, Ostatnim przyszło ścierać się z pohańcem, Albo go zrazić nastąpiwszy ciemię, Albo po piersiach przepuścić go w ziemię. Cu za nadzieje w rostargnionym gminie Po wszystkiej tedy były Ukrainie
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 55
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
- Taką śmiałość i serce w sobie takie miała! - I z daleka widziała Birenowe nagle Uciekające płótna i niewierne żagle.
XXIV.
Widziała albo się jej podomno tak zdało, Że widziała, bo było nie dobrze odniało, A zadrżawszy, na ziemię, jako martwa, padła I na twarzy, zimniejsza nad śniegi, pobladła; Ale po małej chwili, jako skoro wstała, Na morze przeraźliwe wrzaski obracała, Częstokroć, ile mogła, wołając swojego I powtarzając imię małżonka srogiego.
XXV.
A czego nie mógł mdły głos, nie mogło wołanie, Dokładały gęste łzy i ręku łamanie: „Dokąd się kwapisz? Dokąd, okrutny, uciekasz?
- Taką śmiałość i serce w sobie takie miała! - I z daleka widziała Birenowe nagle Uciekające płótna i niewierne żagle.
XXIV.
Widziała albo się jej podomno tak zdało, Że widziała, bo było nie dobrze odniało, A zadrżawszy, na ziemię, jako martwa, padła I na twarzy, zimniejsza nad śniegi, pobladła; Ale po małej chwili, jako skoro wstała, Na morze przeraźliwe wrzaski obracała, Częstokroć, ile mogła, wołając swojego I powtarzając imię małżonka srogiego.
XXV.
A czego nie mógł mdły głos, nie mogło wołanie, Dokładały gęste łzy i ręku łamanie: „Dokąd się kwapisz? Dokąd, okrutny, uciekasz?
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 202
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła, Wylękła się, zmartwiała, na twarzy pobladła, Zemdlawszy tak, że ledwie na ziemię nie padła. Postrzegłszy jej bojaźni mądra prorokini, Jako ten, co nowiny dobre niesie, czyni, Śmiejąc się, wesołą twarz na nią obróciła I lepszą jej nadzieję, mówiąc tak, czyniła:
XLVIII.
„Nie bój się o Rugiera, który niewątpliwie I żywie i zdrów
, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła, Wylękła się, zmartwiała, na twarzy pobladła, Zemdlawszy tak, że ledwie na ziemię nie padła. Postrzegłszy jej bojaźni mądra prorokini, Jako ten, co nowiny dobre niesie, czyni, Śmiejąc się, wesołą twarz na nię obróciła I lepszą jej nadzieję, mówiąc tak, czyniła:
XLVIII.
„Nie bój się o Rugiera, który niewątpliwie I żywie i zdrów
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 285
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
patrzysz, o dobrotliwy Ojcze, na rozkosznego i najmilszego Syna głowę z szyją prześliczną na dół zwieszoną, śmierci okropnym obrazem pokrytą? Wejrzy, najłaskawszy Twórco, na kochanego Syna człowieczeństwo, a zmiłuj się nad lichej kreatury ułomnością.
Oto nagie, posiniałe piersi, oto się czerwieni bok zraniony, oto wyciągnione wszystkie wnętrzności, oto pobladłe wargi królewskie, oto skościałe ramiona, oto siności pełne golenie, oto stopy przedziurawione, krwią obficie płynące. Patrz, najchwalebniejszy Ojcze, na ukochanego Syna
poszarpane członki, a wspomni łaskawie na mię, czym jestem. Obacz Boga będącego człowiekiem karanie, a przepuść winowajcy, który je zasłużył. Obacz Odkupiciela mękę, a przepuść
patrzysz, o dobrotliwy Ojcze, na rozkosznego i najmilszego Syna głowę z szyją prześliczną na dół zwieszoną, śmierci okropnym obrazem pokrytą? Wejrzy, najłaskawszy Twórco, na kochanego Syna człowieczeństwo, a zmiłuj się nad lichej kreatury ułomnością.
Oto nagie, posiniałe piersi, oto się czerwieni bok zraniony, oto wyciągnione wszystkie wnętrzności, oto pobladłe wargi królewskie, oto skościałe ramiona, oto siności pełne golenie, oto stopy przedziurawione, krwią obficie płynące. Patrz, najchwalebniejszy Ojcze, na ukochanego Syna
poszarpane członki, a wspomni łaskawie na mię, czym jestem. Obacz Boga będącego człowiekiem karanie, a przepuść winowajcy, który je zasłużył. Obacz Odkupiciela mękę, a przepuść
Skrót tekstu: BolesEcho
Strona: 143
Tytuł:
Przeraźliwe echo trąby ostatecznej
Autor:
Klemens Bolesławiusz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jacek Sokolski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
/ A rozproszą się owce (Dla bojaźni zwierza). Jednakże się rozpaczy uwodzić nie dajcie/ Ale w mej obietnicy wiarę zachowajcie. Ja/ skoro zmartwychwstanę/ was do Galilejej Nieomylnie uprzedzę: bądźciesz tej nadziejej. Ztych słów/ tỹ więtsza bojaźń/ przejmie im wnętrzności/ Nacierają postrzały ostrzejszej żałości. Rzęsiste łzy pobladłe zalewają twarzy/ Serce wielkie i miłość ku Panu się zarzy. Ozowie się Piotr na to: By też dobrze moi Mieli się towarzysze zgorszyć/ lecz ja z twojej Nie zgorszę się osoby/ o mój Panie drogi. A ja powiadam tobie/ o Pietrze ubogi: Ze bez pochyby ten twój animusz zwątleje: Oto/
/ A rozproszą się owce (Dla boiáźni źwierzá). Iednákże się rospáczy vwodźić nie dayćie/ Ale w mey obietnicy wiárę záchowayćie. Ia/ skoro zmartwychwstánę/ was do Galileiey Nieomylnie vprzedzę: bądźćiesz tey nádźieiey. Ztych słów/ tỹ więtsza boiaźń/ przeymie im wnętrznośći/ Nácieráią postrzały ostrzeyszey żáłośći. Rzęśiste łzy pobládłe zálewáią twarzy/ Serce wielkie y miłość ku Pánu się zarzy. Ozowie się Piotr ná to: By też dobrze moi Mieli się towárzysze zgorszyć/ lecz ia z twoiey Nie zgorszę się osoby/ o moy Pánie drogi. A ia powiadam tobie/ o Pietrze vbogi: Ze bez pochyby ten twoy ánimusz zwątleie: Oto/
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 4.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
ma, Oczy zawarła i tchem ani dyma! Pódźcie! ratujcie!” — Tedy zatrwożony Mąż jak ukropem porwie się sparzony, Z nim szwagier zaraz i inne poczciwe Matrony biegą barzo frasobliwe Z nagłej nowiny, a w onę łożnicę Wszedszy, gdzie była, już zsiniałe lice Jej obaczywszy — serdecznie wzdychają I pilnie na twarz pobladłą patrzają. A między niemi najbarziej płakała Ciotka jej własna, iż rycząc łzy lała Jako bóbr z oczu — a porwawszy onę Rękami swemi usta jej zamknione Łyżką co prędzej srebrną rozdzierała I serdecznemi wódkami ją lała Pulsy maczając już i orbetanem, Już alkiermesem i drogiem balsamem Nozdrze i inne członki smarowała, Aby niebodze jaką pomoc dała
ma, Oczy zawarła i tchem ani dyma! Pódźcie! ratujcie!” — Tedy zatrwożony Mąż jak ukropem porwie się sparzony, Z nim szwagier zaraz i inne poczciwe Matrony biegą barzo frasobliwe Z nagłej nowiny, a w onę łożnicę Wszedszy, gdzie była, już zsiniałe lice Jej obaczywszy — serdecznie wzdychają I pilnie na twarz pobladłą patrzają. A między niemi najbarziej płakała Ciotka jej własna, iż rycząc łzy lała Jako bóbr z oczu — a porwawszy onę Rękami swemi usta jej zamknione Łyżką co prędzej srebrną rozdzierała I serdecznemi wódkami ją lała Pulsy maczając już i orbetanem, Już alkiermesem i drogiem balsamem Nozdrze i inne członki smarowała, Aby niebodze jaką pomoc dała
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 153
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
: POSCYLLA
„Pszczółko niemiłosierna, czemuś uraniła Mój paluszek, dlaczegoś żądło weń wpuściła?” Respons „Dlategom cię ujadła, Żeś z ula miód wykradła, Któregom miała pożywać w późnej jesieni.”
„Patrzaj, jako od razu skóra się rozpadła, A od bólu srogiego twarz moja pobladła.” Respons „Pewnie zdrową byś była, Gdybyś nie poruszyła Cudzego i nie siągała do skrytej dzieni”.
„Któż to wiedział, żeś natenczas w dzieni siedziała, Kiedym ja, nieszczęśliwa, miód z niej wybierała?” Respons „Tak świat rozkoszy słodzi, Tuż przy nich gorzkość
: POSCYLLA
„Pszczółko niemiłosierna, czemuś uraniła Mój paluszek, dlaczegoś żądło weń wpuściła?” Respons „Dlategom cię ujadła, Żeś z ula miód wykradła, Któregom miała pożywać w późnej jesieni.”
„Patrzaj, jako od razu skóra się rozpadła, A od bólu srogiego twarz moja pobladła.” Respons „Pewnie zdrową byś była, Gdybyś nie poruszyła Cudzego i nie siągała do skrytej dzieni”.
„Któż to wiedział, żeś natenczas w dzieni siedziała, Kiedym ja, nieszczęśliwa, miód z niej wybierała?” Respons „Tak świat rozkoszy słodzi, Tuż przy nich gorzkość
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 44
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
przez drogę, piorunem się błysnął, Wtąż i przez gęste chepty i dzikie badyle Przemknął się zwykłem traktem nie bawiący wiele Tak prędko w dziurę. A tu już nań Pani strzeże, Z rąk respons lśniącem kruszcem posypany bierze; Tam znaczne były na niej miłości efekta, Z swem Kawalerem kiedy już jest jedna sekta. Pobladłe do swej farby przychodzą jagody, Serce skacząc wielkiego prawdziwe dowody Czyni, że szwank dopiero odniosło niemały Od Kupidyna z łuku wypuszczonej strzały. Kiedy ow list przeczyta z wieczystym obligiem, Gdzie Acherontów przewoź wspomniał — klnąc się Stygiem I Awernowem sędziem, który swe wyroki Surowie egzekwuje bez prawnej odwłoki, Wspomniał i okrutnego stróża wrot
przez drogę, piorunem sie błysnął, Wtąż i przez gęste chepty i dzikie badyle Przemknął sie zwykłem traktem nie bawiący wiele Tak prędko w dziurę. A tu już nań Pani strzeże, Z rąk respons lśniącem kruszcem posypany bierze; Tam znaczne były na niej miłości effekta, Z swem Kawalerem kiedy już jest jedna sekta. Pobladłe do swej farby przychodzą jagody, Serce skacząc wielkiego prawdziwe dowody Czyni, że szwank dopiero odniosło niemały Od Kupidyna z łuku wypuszczonej strzały. Kiedy ow list przeczyta z wieczystym obligiem, Gdzie Acherontow przewoź wspomniał — klnąc sie Stygiem I Awernowem sędziem, ktory swe wyroki Surowie egzekwuje bez prawnej odwłoki, Wspomniał i okrutnego stroża wrot
Skrót tekstu: KorczWiz
Strona: 41
Tytuł:
Wizerunk złocistej przyjaźnią zdrady
Autor:
Adam Korczyński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1698
Data wydania (nie wcześniej niż):
1698
Data wydania (nie później niż):
1698
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak, Stefan Saski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Polska Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1949
trafić około włosów wytworne wymysły? Czy w niej dopuszczą aby i z kwiata wieniec postał na głowie? Czy w niej dozwolą aby się wdawał w jaką rozmowę z spół swoją niewolnicą? Czy tam w tarasie ujrzysz ze złota manele/ ze złota łańcuchy? słyszysz tam wdzięczne muzyki/ ucieszne pienia? Czyli nie raczej ujrzysz pobladłych więźniów od głodu; ujrzysz w plugastwie mierzwy leżących; ujrzysz jako od smrodu wszyscy nabrzmieli; ujźrzysz jako i mręce nabiegły/ jako się ciało od żelaz/ aż do kości po przecierało; jako i ręce i nogi nagniły; jakie lamenty i narzekania/ jakie jęczenia usłyszysz. Jednych obaczysz napoły nagich/ drugich siermięgą pokrytych
tráfić około włosow wytworne wymysły? Czy w niey dopuszczą áby y z kwiátá wieniec postał ná głowie? Czy w niey dozwolą áby się wdawał w iáką rozmowę z społ swoią niewolnicą? Czy tám w táráśie vyrzysz ze złotá mánele/ ze złotá łáńcuchy? słyszysz tám wdźięczne muzyki/ vćieszne pienia? Czyli nie ráczey vyrzysz pobládłych więźniow od głodu; vyrzysz w plugastwie mierzwy leżących; vyrzysz iáko od smrodu wszyscy nábrzmieli; vyźrzysz iáko y mręce nábiegły/ iáko się ćiáło od żelaz/ áż do kośći po przećieráło; iáko y ręce y nogi nágniły; iákie lámenty y nárzekánia/ iakie ięczenia vsłyszysz. Iednych obaczysz nápoły nágich/ drugich śiermięgą pokrytych
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 264
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636
żenie, noc ją wypędzi od niego. Tą chęcią nazbyt wielkie podejźrzenie daje O sobie, ale barziej górne obyczaje Czynią miejsce mniemaniu u ludzi próżnemu, Iż inszem harda, ludzka jest tylko samemu.
XXXI
Pukało się nieszczęsne serce od boleści W Bradamancie, kiedy tej słuchała powieści; Milczy, twarz, jako chusta najbielsza, pobladła, Ledwie się trzyma, aby na ziemię nie padła. Obraca najsmutniejsza dziewka konia swego, Zazdrości, gniewu pełna i jadu wściekłego; Ostatek jej ucieka z wnętrzności nadzieje, Bieży, jako szalona, a z oczu łzy leje.
XXX
Przyjechawszy do zamku, idzie w swe pokoje, Pojrzuca się na łóżko, nie zdymuje
żenie, noc ją wypędzi od niego. Tą chęcią nazbyt wielkie podejźrzenie daje O sobie, ale barziej górne obyczaje Czynią miejsce mniemaniu u ludzi próżnemu, Iż inszem harda, ludzka jest tylko samemu.
XXXI
Pukało się nieszczęsne serce od boleści W Bradamancie, kiedy tej słuchała powieści; Milczy, twarz, jako chusta najbielsza, pobladła, Ledwie się trzyma, aby na ziemię nie padła. Obraca najsmutniejsza dziewka konia swego, Zazdrości, gniewu pełna i jadu wściekłego; Ostatek jej ucieka z wnętrzności nadzieje, Bieży, jako szalona, a z oczu łzy leje.
XXX
Przyjechawszy do zamku, idzie w swe pokoje, Pojrzuca się na łóżko, nie zdymuje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 10
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905