sprzątała to beż wszelkiego braku i beż namniejszego na osoby/ bogactwa i dostojeństwa respektu. Stąd jedne z królów/ nie beż przyczyny onę drogąz gościńcem bitym/ wszytkich stanów i kondycje ludzi /nazywa. Drugi zaś powiedział: że człowiek narodzony z niewiasyt/ krótkich jest dni barzo/ a pełen utrapienia/ wyrasta jakokolwiek a bywa podcięty/ przemija jako cień/ a nieostoi się. Owo zgoła: Narodziwszy się wszyscy zaraz umieramy. Początek zaraz z koncem płochych lat sprzągamy. Pisze Filozof nie który o Zwierzętach nie jakich /przy rzece Hypanis/ która jest w Tatarskim Kraju iże się na świtaniu legą pod południe latają z południa z starżawszy się omdlewają/
sprzątałá to beż wszelkiego braku y beż namnieyszego ná osoby/ bogáctwá y dostoieństwa respektu. Ztąd iedne z krolow/ nie beż przyczyny onę drogąz gośćincem bitym/ wszytkich stanow y condycye ludźi /názywa. Drugi záś powiedźiał: że cżłowiek národzony z niewiásyt/ krotkich iest dni bárzo/ á pełen vtrapienia/ wyrasta iákokolwiek á bywa podćięty/ przemija iáko ćień/ á nieostoi sie. Owo zgołá: Národźiwszy sie wszyscy záraz vmieramy. Początek zaraz z koncem płochych lat sprzągamy. Pisze Philozoph nie ktory o Zwierzętach nie iákich /przy rzece Hyppánis/ ktora iest w Tatarskim Kraiu iże sie na świtániu legą pod południe latáią z południá z stárżawszy sie omdlewáią/
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E3v
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
dnia Po uderzeniu Synaczka pozbył. Trudno tego zaprzeć trudno negować. Głos Boży trąba Niebieska/ wielki około nas obłok leżący świadków/ to nam jawnie ogłasza/ twierdzi/ pokazuje/ i świadcza. Aleć i bez tego/ ten przed oczyma naszymi niespodziewanie wystawiony Katafalk/ na którym zacne zacnego N. ciało kosą śmierci nielitościwie podciętej żałośnie z łożone baczmy. Zaczym uważamy słusznie co Poeta powiedział. Widziałem ja rożany kwiat z słońcem kwitnący. Obaczyłem zaś z słońca zachodem ginący. Widzieliśmy i my tego zacnego zmarłego w miodym wieku/ w bojaźni Bożej/ w prawdziwej pobożności/ w cnotach wszelakich/ i daleko słynących wdzięcznie kwitnącego. widzieliśmy
dniá Po vderzeniu Synacżká pozbył. Trudno tego záprzeć trudno negowáć. Głos Boży trąbá Niebieska/ wielki około nas obłok leżący świádkow/ to nam iáwnie ogłasza/ twierdźi/ pokazuie/ y świadcza. Aleć y bez tego/ ten przed ocżyma nászymi niespodźiewánie wystawiony Kátafálk/ ná ktorym zacne zacnego N. ćiáło kosą śmierći nielutośćiwie podćiętey załośnie z łożone bácżmy. Zácżym vważamy słusznie co Poetá powiedźiał. Widźiałem ia rożány kwiát z słońcem kwitnący. Obaczyłem záś z słońcá záchodem ginący. Widźielismy y my tego zacnego zmárłego w miodym wieku/ w boiáźni Bożey/ w prawdźiwey pobożnośći/ w cnotách wszelakich/ y dáleko słynących wdźięcżnie kwitnącego. widźielismy
Skrót tekstu: SpiżAkt
Strona: E4
Tytuł:
Spiżarnia aktów rozmaitych przy zalotach, weselach, bankietach, pogrzebach
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
.
Wtenczas wódz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popiół Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Który przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczyzny podporze, Legł na Cecorze.
Generałowie wtąż z oberszterami I z przedniejszymi oficierami Z nieporownanym męstwem szli przed swymi Pułki pieszymi,
Które za nimi nie pozostawają, Przą się, gdzie gęste śmierci rozdawają, Skoczy w też tropy, z odwagą żywota, Luźna hołota.
Tak Bóg poszczęścił, że za czas dość mały Piechoty
.
Wtenczas wodz wielki z cudownej ochoty Pieszo prowadził do szturmu piechoty Rzadkim przykładem, i jego też męstwo Dało zwycięstwo.
Serce w nim pomstę z nadzieją żarzyło, Gdyby mu niebo łaskawie zdarzyło Zlać krwią turecką popioł Żołkiewskiego, Dziada swojego,
Ktory przed srogą wojska nawalnością Uwodząc (i dziś wspomnieć to z żałością) Przy tej podciętej ojczjzny podporze, Legł na Cecorze.
Generałowie wtąż z oberszterami I z przedniejszymi officierami Z nieporownanym męstwem szli przed swymi Pułki pieszymi,
Ktore za nimi nie pozostawają, Przą się, gdzie gęste śmierci rozdawają, Skoczy w też tropy, z odwagą żywota, Luźna hołota.
Tak Bog poszczęścił, że za czas dość mały Piechoty
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 488
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
Ach, ach, jakie nadzieje w tobie upłynęły! Jakie zgasły ozdoby, by nigdy nie były! Próżno już Symplegady gonim upłynione, Próżno złote i jabłka chwytamy przyśnione.
Co stąd za żal i rozruch po wszystkiej koronie? Jako znaczna ruina i w królewskim tronie? Upadł piąty baldekin, zatrzęsły się mury, Złote jako podcięta krwawa jędza sznury. Ty, coś świeżo ukrócił wschód nieuśmierzony I harde Dunajowe poskromił Trytony. O! jako w pół triumfów i swojej ozdoby, Jakoś przyjął nowinę tak nagłej żałoby? Padnie z ręku reiment, serce urażone; Niepożyte inaczej, ani zwyciężone, I które swą wdzięcznością świat uweselają, Po kwitnących jagodach z
Ach, ach, jakie nadzieje w tobie upłynęły! Jakie zgasły ozdoby, by nigdy nie były! Próżno już Symplegady gonim upłynione, Próżno złote i jabłka chwytamy przyśnione.
Co ztąd za żal i rozruch po wszystkiej koronie? Jako znaczna ruina i w królewskim tronie? Upadł piąty baldekin, zatrzęsły się mury, Złote jako podcięta krwawa jędza sznury. Ty, coś świeżo ukrócił wschód nieuśmierzony I harde Dunajowe poskromił Trytony. O! jako w pół tryumfów i swojej ozdoby, Jakoś przyjął nowinę tak nagłej żałoby? Padnie z ręku reiment, serce urażone; Niepożyte inaczej, ani zwyciężone, I które swą wdzięcznością świat uweselają, Po kwitnących jagodach z
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 38
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
uriańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je na dół opuściła, Ach usteczka! kiedy ich korale mieniła! A jak śliczny hiacjat rannej pełny rosy, Od okrutnej podcięta omdlewała kosy! TREN IV.
Cóż nam z matką zostawa? jedno z różanemi Mieć się prędko za tobą stopeczkami twemi. Jako umrzem weseli, ach! w jedynej tobie, Kiedy cię tam będziem mieć przewodniczką sobie. A ty więc przeciwko nam, wdzięcznej onej chwile, Z rączynkami wynijdziesz ściągnionemi mile. Ta pociecha,
uryańskie prawe, Czemu? czemu? okrutna kiedy Persefona, Gwałtem jej tę pociechę wydzierała z łona, Nie zaraz się w Pirrhenny źródło rozpłynęła, Nie zaraz Marpesowym kamieniem stanęła, Ach oczenki! kiedy je na dół opuściła, Ach usteczka! kiedy ich korale mieniła! A jak śliczny hiacyat rannej pełny rosy, Od okrutnej podcięta omdlewała kosy! TREN IV.
Cóż nam z matką zostawa? jedno z różanemi Mieć się prędko za tobą stopeczkami twemi. Jako umrzem weseli, ach! w jedynej tobie, Kiedy cię tam będziem mieć przewodniczką sobie. A ty więc przeciwko nam, wdzięcznej onej chwile, Z rączynkami wynijdziesz ściągnionemi mile. Ta pociecha,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 145
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
albo kożuch barani jaźwcem opuszony wydawa. Podobno by i nieprzyjazne ojczyźnie swojej z nahajem pobratymstwa wyjawić się nie mogło, aż go pytlowy czekmen, połszałasi kołpak i czapka kożuchowa albo habiana opończa na prezentę windują. Miałby się w sztukach subtelności i skrytości swoich interes cudzoziemski, praktyka francuska, fakcja i potrzeba niemiecka, aż go podcięta sukienka i gęsta w pludrach kieszeń do pojęcia wentyluje i przekłada. A pięknież tak panu wojewodzie i kasztelanowi, senatorom polskim albo inszej na urzędzie i godności osobie, którzy się stopniem, tak wszelaką ozdoby jego przystojnością wszędzie i zawsze górować i figurować się powinni. Co mu, pytam się, po uprzywilejowanym w aksamicie krześle
albo kożuch barani jaźwcem opuszony wydawa. Podobno by i nieprzyjazne ojczyźnie swojej z nahajem pobratymstwa wyjawić się nie mogło, aż go pytlowy czekmen, połszałasi kołpak i czapka kożuchowa albo habiana opończa na prezentę windują. Miałby się w sztukach subtelności i skrytości swoich interes cudzoziemski, praktyka francuska, fakcyja i potrzeba niemiecka, aż go podcięta sukienka i gęsta w pludrach kieszeń do pojęcia wentyluje i przekłada. A pięknież tak panu wojewodzie i kasztelanowi, senatorom polskim albo inszej na urzędzie i godności osobie, którzy się stopniem, tak wszelaką ozdoby jego przystojnością wszędzie i zawsze górować i figurować się powinni. Co mu, pytam się, po uprzywilejowanym w aksamicie krześle
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 294
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
gontów nie robią. Cwieki gontowe też mają być konsyderowane które lepsze. Naprzód Węgierskie są naturalnie dobre. A jeżeli wdomu będą je robić, potrzeba żelaża dobierac giętego, a do niego trochę przymieszać kruchu, dla mocy i twardości. Powinny być nie grube,bo gonty łupają, nie zbyt długie, szpijczaste, zgłowkami podciętemi, a potym zagiętemi. Drzewa na fabrykę rąbać potrzeba nie w Czerwcu albo Lipcu, bo prędko robak stoczy, ale od 15. Grudnia do 15. Lutego. Drzewa na miejscach zgorzystych są suche i mocniejsze. Wcieniach rosnące są zgodniejsze do struktur, i są mocne. Nagotowawszy drzewa klaść w stosy, proste i
gontow nie robią. Cwieki gontowe też maią bydź konsyderowane ktore lepsze. Naprzod Węgierskie są naturalnie dobre. A ieżeli wdomu będą ie robić, potrzeba żelaża dobierac giętego, á do niego trochę przymieszać kruchu, dla mocy y twardości. Powinny bydź nie grube,bo gonty łupaią, nie zbyt długie, szpiIczaste, zgłowkami podciętemi, á potym zagiętemi. Drzewa na fabrykę rąbać potrzeba nie w Czerwcu albo Lipcu, bo prędko robak stoczy, ale od 15. Grudnia do 15. Lutego. Drzewa na mieyscach zgorzystych są suche y mocnieysze. Wcieniach rosnące są zgodnieysze do struktur, y są mocne. Nagotowawszy drzewa klaść w stosy, proste y
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 399
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
od Antoniego Brzozowskiego Stolnika Smoleńskiego Brata mego przyródniego.
Tu leży Smutek Stryja, tu płacz Ojca, Matki, Piotr i Adam Brzozowscy, śliczne Młodzi kwiatki, Antoni ich jest Ociec Brzozowski, w Pradziadzie, Z Podlasia na Ruś prżybył, w Podgórzu się kładzie. Inskrypcje Firlejowskie
Marianna Wiklińska tych jest Matką Dziatek, Śmierci kosą podciętych, choć nie prosty kwiatek Które krótko na ziemi gdyście wykwitali. Wiecznym Odorem BOGU byście się stali, Łodzią płynąc Ojczystą na Port wiecznej sławy: Wieniec mając nie zwiędły z Matczinej Gozdawy. Tak Ksiądź. Chmielowski Dziekan, Stryj płacze Synowców, Zepołowem stali się, ach Śmiertesnych Łowców. Piotr Roku 1736.
od Antoniego Brzozowskiego Stolnika Smoleńskiego Brata mego przyrodniego.
Tu leży Smutek Stryia, tu płacz Oyca, Matki, Piotr y Adam Brzozowscy, sliczne Młodzi kwiatki, Antoni ich iest Ociec Brzozowski, w Pradziadzie, Z Podlasia na Ruś prżybył, w Podgorzu się kładzie. Inskrypcye Firleiowskie
Marianna Wiklinska tych iest Mátką Dziatek, Smierci kosą podciętych, choć nie prosty kwiatek Ktore krotko na ziemi gdyście wykwitali. Wiecznym Odorem BOGU byście się stáli, Łodzią płynąc Oyczystą na Port wieczney słáwy: Wieniec maiąc nie zwiędły z Matcźyney Gozdawy. Tak Xiądź. Chmielowski Dziekan, Stryi płacze Synowcow, Zepołowem stali się, ach Smiertesnych Łowcow. Piotr Roku 1736.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 559
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
a srogą szatanom/ I straszną onym piekła samego tyranom. Płaczem cieszyć się będę. bo często godności Jej byłem spektatorem/ i wielkiej zacności/ A teraz bez godności mizernie zniżoną/ I ze wszytkich honorów widzę obnażoną.
Właśnie jest, jak latorośl od swej odstrychniona Matki, która od słońca uschła wywędzona. Jak kwiat podcięty skoro na swej lesze padnie, Zaraz kształtu, i ozdób swych pozbywa snadnie: Tak ona skoro padła, w które pięknie była Ozdoby przybraną, tych natychmiast pozbyła.
Zda mi się/ że już widzę wały rozkopane/ Któremi było Miasto w koło opasane/ Do którego w targneli źli nieprzyjaciele I poczynili ruin/ i szkód
á srogą szátanom/ Y strászną onym piekła samego tyránom. Płacżem ćieszyć się będę. bo cżęsto godnośći Iey byłem spektatorem/ y wielkiey zacnośći/ A teráz bez godnośći mizernie zniżoną/ Y ze wszytkich honorow widzę obnażoną.
Włásnie iest, iak látorosl od swey odstrychnioná Mátki, ktorá od słońcá uschłá wywędzoná. Iák kwiát podćięty skoro ná swey lesze pádnie, Záraz ksztáłtu, y ozdob swych pozbywá snádnie: Ták oná skoro pádłá, w ktore pięknie byłá Ozdoby przybráną, tych nátychmiást pozbyłá.
Zdá mi się/ że iuż widzę wáły roskoṕáne/ Ktoremi było Miasto w koło opásáne/ Do ktorego w targneli zli nieprzyiáćiele Y pocżynili ruin/ y szkod
Skrót tekstu: BesKuligHer
Strona: 76
Tytuł:
Heraklit chrześcijański
Autor:
Piotr Besseusz
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Kollegium Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1694
Data wydania (nie wcześniej niż):
1694
Data wydania (nie później niż):
1694
tyle milionów ludzi, ile ich było od stworzenia świata, a dla ostrzeżenia o śmierci następującej jednego człowieka, tworzyłby kilkadziesiąt razy większą kometę nad ziemię? Niedosycze wielki i rzadki aż nadto byłby dla nich honor, gdy by trzy palce, na ścianie ukazały się szace jako Baltazarowi? albo jako abuchodonozorowi we śnie drzewo podcięte, albo posąg malutkim kamieniem obalony, a upadkiem swym czterech monarchii upadek znaczący? Umarł Adam Ojciec wszystkich ludzi; umarli Abraham, Izaak, Jakub Pariarchowie, a tak Bogu mili, iż się raczył nazywać Bogiem Abrahama, Izaaka etc. a na świecie nic się nie odmieniło, wszystkie rzeczy zwyczajnym szły biegiem. Apostołowie
tyle millionow ludzi, ile ich było od stworzenia świata, a dla ostrzeżenia o śmierci następuiącey iednego człowieka, tworzyłby kilkadziesiąt razy większą kometę nad ziemię? Niedosyćże wielki y rzadki aż nadto byłby dla nich honor, gdy by trzy palce, na ścianie ukazały się szace iako Balthazarowi? albo iako abuchodonozorowi we śnie drzewo podcięte, albo posąg malutkim kamieniem obalony, a upadkiem swym czterech monarchii upadek znaczący? Umarł Adam Oyciec wszystkich ludzi; umarli Abraham, Izaak, Jakob Paryarchowie, a tak Bogu mili, iż się raczył nazywać Bogiem Abrahama, Izaaka etc. a na świecie nic się nie odmieniło, wszystkie rzeczy zwyczaynym szły biegiem. Apostołowie
Skrót tekstu: BohJProg_I
Strona: 215
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
traktaty
Tematyka:
astronomia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770