ż dnia kazał nieprzyjaciel burzące Działa z obozu ku Wiedniowi prowadzić: albowiem już był okop przed Basztą Burgi opanował. Pierwszego dnia Września/ uczynili nasi Wycieczkę/ ale się ta dobrze nie powiodła. bo i nieprzyjaciel w swoich Aproszach został/ i naszych ludzi siedm dziesiat/ częścią pobito. częścią raniono. Dnia wtórego Września/ podsadzone mury/ pod Baterią Burgi Turcy zapaliwszy/ znaczną część jej wysadzili/ a chcąc po południu Rewelin otrzymać/ z wielką stratą swoją odpędzeni zostali. W nocy z wieże Z. Stefana/ puszczono w górę na znak racę/ nazajutrz ośm set Turków już w okopie będących/ żołnierz nasz mocą odpędził. Dano zatym z wieży
ż dniá kazał nieprzyiaćiel burzące Dźiáłá z obozu ku Wiedniowi prowádźić: álbowiem iuż był okop przed Básztą Burgi opánował. Pierwszego dniá Wrześniá/ vcżynili náśi Wyćiecżkę/ ále sie tá dobrze nie powiodłá. bo y nieprzyiaćiel w swoich Approszách został/ y nászych ludźi siedm dźieśiat/ częścią pobito. częśćią rániono. Dniá wtorego Wrześniá/ podsádzone mury/ pod Báteryą Burgi Turcy zápaliwszy/ znácżną cżęść iey wysádźili/ á chcąc po południu Rewelin otrzymáć/ z wielką strátą swoią odpędzeni zostáli. W nocy z wieże S. Stepháná/ puszcżono w gorę ná znák rácę/ názáiutrz ośm set Turkow iuż w okopie będących/ żołnierz nász mocą odpędźił. Dano zátym z wieży
Skrót tekstu: DiarWied
Strona: B2v
Tytuł:
Diariusz całego obleżenia wiedeńskiego od Turków
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1683
Data wydania (nie później niż):
1683
ognia/ odlej rosół w piękny garniec osobno/ niech stoi godzinę/ a gdy się podstoi/ przecedź przez piękną serwetę/ wlej Wina klarownego/ i Cytryn według smaku wyciśnij/ Cukru także według potrzeby/ Cynamonu całkiem/ Goździków/ piżma/ warz to godzinę społem nakrywszy; weźmij potym Jajecznych białków kilka/ wlej w ten podsadzony rosół/ przecedź to wszytko przez Serwetę/ a lej w worek sukienny biały/ na to zgotowany; a cedź na misę/ a gdy klarowną odbierzesz/ przydawaj w tę polewkę/ Torneselu/ jakiego chcesz koloru/ co raz inszego/ który w tejże polewce namoczysz/ a przez worek przeprawisz/ każdy kolor osobno odbierając
ognia/ odley rosoł w piękny garniec osobno/ niech stoi godźinę/ á gdy się podstoi/ przecedź przez piękną serwetę/ wley Winá klarownego/ y Cytryn według smaku wyćiśniy/ Cukru także według potrzeby/ Cynamonu całkiem/ Goźdźikow/ pizma/ warz to godźinę społem nákrywszy; weźmiy potym Iáiecznych białkow kilká/ wley w ten podsadzony rosoł/ przecedź to wszytko przez Serwetę/ á ley w worek sukienny biały/ ná to zgotowany; a cedź na misę/ á gdy klárowną odbierzesz/ przydaway w tę polewkę/ Torneselu/ iakiego chcesz koloru/ co raz inszego/ ktory w teyże polewce namoczysz/ á przez worek przeprawisz/ każdy kolor osobno odbieraiąc
Skrót tekstu: CzerComp
Strona: 88
Tytuł:
Compendium ferculorum albo zebranie potraw
Autor:
Stanisław Czerniecki
Drukarnia:
Jerzy i Mikołaj Schedlowie
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
poradniki
Tematyka:
kulinaria
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1682
Data wydania (nie wcześniej niż):
1682
Data wydania (nie później niż):
1682
Obozu ci rycerze Agramantowego, Alić z drugiej przyjechał strony Rugier śmiały Z Marfizą, a wzniówszy wzrok oboje wspaniały, Z pilnością zacna para to upatrowała, Skądby najprędzej swojem ratunek dać miała; Żal jem serca przenika, litują swojego Króla, co już do wolej syt strachu wielkiego.
XXIV.
Jako w podkopach ziemnych prochy podsadzone, Namniejszą ognia, nie chcąc, iskierką dotknione, Grzmot czynią, żartki płomień tak rączo wychodzi, Iż go śmiertelny dojrzeć wzrok ledwie ugodzi; Wali się mur potężny sztukami wielkiemi, Kruszy, psuje, cokolwiek namaca przy ziemi: Tak Rugier i Marfiza razem przypadają, Razem śmierci i rany śmiertelne zadają.
XXV.
Wzdłuż
Obozu ci rycerze Agramantowego, Alić z drugiej przyjechał strony Rugier śmiały Z Marfizą, a wzniówszy wzrok oboje wspaniały, Z pilnością zacna para to upatrowała, Skądby najprędzej swojem ratunek dać miała; Żal jem serca przenika, litują swojego Króla, co już do wolej syt strachu wielkiego.
XXIV.
Jako w podkopach ziemnych prochy podsadzone, Namniejszą ognia, nie chcąc, iskierką dotknione, Grzmot czynią, żartki płomień tak rączo wychodzi, Iż go śmiertelny dojrzeć wzrok ledwie ugodzi; Wali się mur potężny sztukami wielkiemi, Kruszy, psuje, cokolwiek namaca przy ziemi: Tak Rugier i Marfiza razem przypadają, Razem śmierci i rany śmiertelne zadają.
XXV.
Wzdłuż
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 326
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tego w podziemne lochy obfitujące częstemu trzęsieniu ziemi podlegają. Trzęsieniem ziemi częstokroć budynki się walą: jakiemu nieszczęściu w przeszłym roku po kilka kroć podlegała Liworna. Czasem całe miasta się zapadają, góry klęsną, przepaści się otwierają, obszerne jeziora wynikają. jedne insuły w morze się pogrążają, inne wysypują. Bo jeżeli miny z prochu podsadzone najmocniejsze wieże, bramy, miasta z ziemią równają. Dopieroż dalego obfitsza i tęższa gorąca ognista materia w podziemnych preparowana meatach większej ruiny być może przyczyną.
6to. Gdyby kto od wschodu ku zachodowi przez największy cyrkuł cyrkumferencyj ziemi, jaki jest aequator, idąc prostą drogą lub jadąc, co dzień uszedł pięć mil Niemieckich,
tego w podziemne lochy obfituiące częstemu trzęsieniu ziemi podlegáią. Trzęsieniem ziemi częstokroć budynki się walą: iákiemu nieszczęściu w przeszłym roku po kilka kroć podlegałá Liworna. Czasem cáłe miásta się zapadáią, gory klęsną, przepaści się otwieraią, obszerne ieziora wynikáią. iedne insuły w morze się pogrążaią, inne wysypuią. Bo ieżeli miny z prochu podsadzone naymocnieysze wieże, bramy, miásta z ziemią rownaią. Dopieroz dalego obfitsza y tęższa gorąca ognista máterya w podziemnych preparowana meatach większey ruiny być może przyczyną.
6to. Gdyby kto od wschodu ku zachodowi przez naywiększy cyrkuł cyrkumferencyi ziemi, iáki iest aequator, idąc prostą drogą lub iadąc, co dzień uszedł pięć mil Niemieckich,
Skrót tekstu: BystrzInfElem
Strona: Uv
Tytuł:
Informacja elementarna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
fizyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
świadectwo, że ten Towar, (który powinien być specyfikowany ) te Woły, in Numero, to Wino, to Korzenie, ect. ect. które teraz za dranicę, albo z granice do Koro ny opowiadam i prowadzę, są własne Pana mego sprawiedliwe, a nie jakim fortelem nabyte, nie skupowane, ani kupnemi podsadzone, ani Kupieckie pod tytułem Szlacheckim, Pana mego wzięte, a jeżelibym inaczej mówił, albo jeżelibym krzywo przysiągł, wzywam sobie na pomoc Boga żywego, aby się tego nademną pomścił; wszytkie plagi na mnie dopuścił, mnie do Roku nie żywił, na duszy, i na ciele, żeby mnie wiecznie karał
świádectwo, że ten Towar, (ktory powinien bydź specyfikowány ) te Woły, in Numero, to Wino, to Korzenie, ect. ect. ktore teraz zá dranicę, álbo z granice do Koro ny opowiadam y prowadzę, są własne Páná mego spráwiedliwe, á nie iákim fortelem nábyte, nie skupowáne, áni kupnemi podsádzone, áni Kupieckie pod tytułem Szlácheckim, Páná mego wzięte, á ieżelibym ináczey mowił, álbo ieżelibym krzywo przyśiągł, wzywam sobie ná pomoc Bogá żywego, áby się tego nádemną pomścił; wszytkie plagi ná mnie dopuśćił, mnie do Roku nie żywił, ná duszy, y ná ćiele, żeby mnie wiecznie karał
Skrót tekstu: InsCel
Strona: B2
Tytuł:
Instruktarz celny
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Tematyka:
prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1704
Data wydania (nie wcześniej niż):
1704
Data wydania (nie później niż):
1704
gdzieś konopi, Omoczywszy ją w wodzie, która z rynny płynie, Prochownicę o czterech funtach w nią zawinie. Bóg żegnaj, gospodarzu, rzekszy, do ujźrenia! Wrzuci w wielki piec pełen ognia i płomienia. Pojechał; huczą chłopi, a jako na lepie, Baby się koło pieca cisną po nalepie; Aż skoro podsadzonej ogień dojdzie miny, Lecą baby od pieca, z którego ruiny Padną jako z moździerza rzucone kartecze. Ci okny, drudzy drzwiami, żaden nie uciecze Bez szwanku; z rąk, z nóg, z palców, z oczu, z uszu, z nosów, Prócz kilku poduszonych, narobił bigosów. Więc że pełno na
gdzieś konopi, Omoczywszy ją w wodzie, która z rynny płynie, Prochownicę o czterech funtach w nię zawinie. Bóg żegnaj, gospodarzu, rzekszy, do ujźrenia! Wrzuci w wielki piec pełen ognia i płomienia. Pojechał; huczą chłopi, a jako na lepie, Baby się koło pieca cisną po nalepie; Aż skoro podsadzonej ogień dojdzie miny, Lecą baby od pieca, z którego ruiny Padną jako z możdżerza rzucone kartecze. Ci okny, drudzy drzwiami, żaden nie uciecze Bez szwanku; z rąk, z nóg, z palców, z oczu, z uszu, z nosów, Prócz kilku poduszonych, narobił bigosów. Więc że pełno na
Skrót tekstu: PotFrasz2Kuk_II
Strona: 499
Tytuł:
Ogrodu nie wyplewionego część wtora
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987