sadzać będą gości za stół wieczny. Życzę każdej z Dam Modnych aby uważyła; Na co Moda/ do stroju/ rzeczy pisze siła? Jest wiele co nie grzeją/ wiele/ co nie zdobią; A przecię je szpilają nie wiedząc co robią. Konceptci to zsamego piekła zasiężony; Aby Bóg/ od stworzenia/ został pogardzony. Chciejmy tylko tej prawdzie przypatrzyć się sami/ Jest tak jasna/ iżby mógł tknąć się jej/ rękami. Jest dość czasu do strojów/ do bankietowania/ Jest do tańców/ do żartów/ jest i do kart grania: Namniej na to/ drogiego/ Moda/ czasu bierze; Gdy przyjdzie winne Bogu oddawać pacierze
sadzáć będą gośći zá stoł wieczny. Zyczę káżdey z Dam Modnych aby vważyłá; Ná co Modá/ do stroiu/ rzeczy pisze śiłá? Iest wiele co nie grzeią/ wiele/ co nie zdobią; A przecię ie szpiláią nie wiedząc co robią. Konceptći to zsámego piekłá zaśiężony; Aby Bog/ od stworzenia/ został pogárdzony. Chćieymy tylko tey prawdźie przypatrzyć się sámi/ Iest tak iasna/ iżby mogł tknąć się iey/ rękámi. Iest dość czasu do stroiow/ do bánkietowánia/ Iest do tańcow/ do żártow/ iest y do kart gránia: Namniey ná to/ drogiego/ Modá/ czásu bierze; Gdy przyidźie winne Bogu oddawać paćierze
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: B
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
choć mię za świat pieniste bałwany, Choć orle skrzydła pod obroty słońca Zaniosą, żalu memu niemasz końca. Żegnam cię, żegnam, a na imieniny Twe żem nie przybył, wiadomeć przyczyny. A to cię żegnam tym żałosnym wierszem, Przyjm proszę i choć nie tak jako pierwszym, Lecz jak podrożny, niechaj pogardzony Nie będzie a jam wiecznie zniewolony, 671. Na twarz jednej grzecznej damy.
Nowy cud widzę dzisia: w ślicznej twarzy Rumiany ogień pod śniegiem się zarzy. Śniegi nie tają w ogniu a płomienie Nie gasną w śniegu; gwałt ma przyrodzenie. Ja widząc co się z przyrodzeniem dzieje, Jak ogień pałam, i
choć mię za świat pieniste bałwany, Choć orle skrzydła pod obroty słońca Zaniosą, żalu memu niemasz końca. Żegnam cię, żegnam, a na imieniny Twe żem nie przybył, wiadomeć przyczyny. A to cię żegnam tym żałosnym wierszem, Przyjm proszę i choć nie tak jako pierwszym, Lecz jak podrożny, niechaj pogardzony Nie będzie a jam wiecznie zniewolony, 671. Na twarz jednej grzecznej damy.
Nowy cud widzę dzisia: w ślicznej twarzy Rumiany ogień pod śniegiem się zarzy. Śniegi nie tają w ogniu a płomienie Nie gasną w śniegu; gwałt ma przyrodzenie. Ja widząc co się z przyrodzeniem dzieje, Jak ogień pałam, i
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 376
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mych nie miała skłonić Tam kędy chcę a zasię odwrócie od tego, Który mi nie przypadnie do serca mojego. M. P. M. P. M.
I takżem ja to we złą godzinę zrodzony? I takżem został w oczu twoich ohydzony? Także to moje chęci i śluby życzliwe, Od ciebie pogardzone, tak są nieszczęśliwe? Gdy widzę, że nieszczyrze. M. A niech mię nie minie Sroga szabla pogańska, niech w tejże godzinie Marnie zginę, jeżeli i te są zmyślone Łzy, które teraz leją oczy utrapione. Daj pokoj tym lamentom a żeś mojej sztuki Zwykłej zapomniał, daj że teraz od
mych nie miała skłonić Tam kędy chcę a zasię odwrocie od tego, Ktory mi nie przypadnie do serca mojego. M. P. M. P. M.
I takżem ja to we złą godzinę zrodzony? I takżem został w oczu twoich ohydzony? Także to moje chęci i śluby życzliwe, Od ciebie pogardzone, tak są nieszczęśliwe? Gdy widzę, że niesczyrze. M. A niech mię nie minie Sroga szabla pogańska, niech w tejże godzinie Marnie zginę, jeżeli i te są zmyślone Łzy, ktore teraz leją oczy utrapione. Daj pokoj tym lamentom a żeś mojej sztuki Zwykłej zapomniał, daj że teraz od
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 384
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
kto za zdrowie moje nie wypija, Drewno i kamień, nie człowiek, być musi. Chcesz-li mię zgadnąć, przypatrz się Jagusi. GADKA TRZYNASTA
Patrz, niewdzięczniku, patrz na tego, który Żeby-ć dał żywot, zstąpił z swojej góry I w ciernim wieńcu od ziemie wzniesiony, Na drzewie przywdział ubiór pogardzony;
Potem, końca swej doszedszy natury, Jest od podłego gminu gęstej chmury Jęty, związany, biczowan, stłuczony, Wsadzony nawet do podziemnej brony,
Gdzie bywszy przez czas, znowu zmartwychwstaje. Ażeby-ć żywot przywrócił swą sprawą, Dał sobie głowę zgruchotać łaskawą.
Ej, obróć k niemu usta, bo-ć
kto za zdrowie moje nie wypija, Drewno i kamień, nie człowiek, być musi. Chcesz-li mię zgadnąć, przypatrz się Jagusi. GADKA TRZYNASTA
Patrz, niewdzięczniku, patrz na tego, który Żeby-ć dał żywot, zstąpił z swojej góry I w ciernim wieńcu od ziemie wzniesiony, Na drzewie przywdział ubiór pogardzony;
Potem, końca swej doszedszy natury, Jest od podłego gminu gęstej chmury Jęty, związany, biczowan, stłuczony, Wsadzony nawet do podziemnej brony,
Gdzie bywszy przez czas, znowu zmartwychwstaje. Ażeby-ć żywot przywrócił swą sprawą, Dał sobie głowę zgruchotać łaskawą.
Ej, obróć k niemu usta, bo-ć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 198
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
świętokradztwa jest/ urzędników doglądając/ nie łowiąc wiele Praelatur/ i godności które kto się stara/ nie może rzec co Piotr Święty mówi o sobie i o bracie swym: Panie oto my wszystko ostawilismy/ a za tobą poszli/ S^o^ Nikodema miły mój widzę naśladuje/ jako mówi jeden/ który aby nie był u Żydów pogardzony/ lubo to i sen przerwawszy /w nocy przyszedł do Chrystusa/ takżej ten lubo świat zostawił honoru przecię pragnie. Bracie/ Apostoł Święty te godności ozdobę plugawstwem i śmierciem zowie/ za którą się jako za cieniem gonisz. Wiedz o tym iż wielu praelatura zatraciła/ których pokora zbawić mogła/ czytaj w Księgach Królewskich/
świętokradstwá iest/ vrzędnikow doglądáiąc/ nie łowiąc wiele Praelatur/ y godnośći ktore kto się stárá/ nie może rzec co Piotr Swięty mowi o sobie y o brácie swym: Pánie oto my wszystko ostáwilismy/ á zá tobą poszli/ S^o^ Nikodemá miły moy widzę násláduie/ iáko mowi ieden/ ktory áby nie był v Zydow pogárdzony/ lubo to y sen przerwawszy /w nocy przyszedł do Christusá/ tákżey ten lubo świát zostáwił honoru przecię prágnie. Bráćie/ Apostoł Swięty te godnośći ozdobę plugáwstwem y śmierciem zowie/ zá ktorą sie iáko zá ćieniem gonisz. Wiedz o tym iż wielu praelaturá zátraciłá/ ktorych pokorá zbáwić mogłá/ czytay w Xięgách Krolewskich/
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 192.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, I ty żebyś niewinnie nie cierpiał więzienia, Ani o mnie był potym złego rozumienia. Daj mi pokoj a szukaj indziej szczęścia sobie, Aza się która insza chętniej stawi tobie.
M. Ponieważ mię tak twardym responsem częstujesz I od swej łaski widzę jawnie abdankujesz. Cóż czynić? Lubom tak już cale pogardzony, Nie pojdę jednak szczęścia szukać w insze strony. Lecz chcąc szczyrą oświadczyć chęć ku tobie moję, Pewnie szablą wyleję przed tobą krew swoję. Przynamniej to ujrzawszy co czynię dla ciebie, Będziesz kiedy żałować i winować siebie, Żeś przyjaciela sobie wiernie życzliwego, Swą ręką wprowadziła do grobu ciemnego.
P. Lepiej by
, I ty żebyś niewinnie nie cierpiał więzienia, Ani o mnie był potym złego rozumienia. Daj mi pokoj a szukaj indziej szczęścia sobie, Aza się ktora insza chętniej stawi tobie.
M. Ponieważ mię tak twardym responsem częstujesz I od swej łaski widzę jawnie abdankujesz. Coż czynić? Lubom tak już cale pogardzony, Nie pojdę jednak szczęścia szukać w insze strony. Lecz chcąc szczyrą oświadczyć chęć ku tobie moję, Pewnie szablą wyleję przed tobą krew swoję. Przynamniej to ujrzawszy co czynię dla ciebie, Będziesz kiedy żałować i winować siebie, Żeś przyjaciela sobie wiernie życzliwego, Swą ręką wprowadziła do grobu ciemnego.
P. Lepiej by
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 246
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Si formosus es, caue ne te vitiis deturpes; sin deformis, faeditatem vultus, virtute emenda. Miłuj łaskawość/ matkę miłości i przyjaźni ludzkiej. Bądź ludzkim/ błogosławieństwo i łaskę Bożą otrzymasz. Zacność twoja niech cię wpychę nie podnosi/ i dla tego mniejszym/ że Dziadów/ Pradziadów/ możesz liczyć/ nie pogardzony; ale raczej pamiętając na ono co był Ulisses Ajaksowi chwalnemu powiedział. Plut: ex Super. Idem ex Comp. Aquae et ignis. Id ex VI Quaest. Conu. Szlachcica Polskiego. Clau: ad Honor Prou: XVI. Ibidem XV. Ręka lewa. Iudith: IX. Sen: Herc: Fur.
Si formosus es, caue ne te vitiis deturpes; sin deformis, faeditatem vultus, virtute emenda. Miłuy łáskáwość/ mátkę miłośći y przyiázni ludzkiey. Bądz ludzkim/ błogosłáwieństwo y łáskę Bożą otrzymasz. Zacność twoiá niech ćię wpychę nie podnośi/ y dla tego mnieyszym/ że Dziádow/ Prádziádow/ możesz liczyć/ nie pogardzony; ále ráczey pámiętáiąc ná ono co był Vlisses Aiaxowi chwalnemu powiedział. Plut: ex Super. Idem ex Comp. Aquae et ignis. Id ex VI Quaest. Conu. Szláchćicá Polskiego. Clau: ad Honor Prou: XVI. Ibidem XV. Ręká lewa. Iudith: IX. Sen: Herc: Fur.
Skrót tekstu: KunWOb
Strona: H2v
Tytuł:
Obraz szlachcica polskiego
Autor:
Wacław Kunicki
Drukarnia:
Drukarnia dziedziców Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1615
Data wydania (nie wcześniej niż):
1615
Data wydania (nie później niż):
1615
konserwując, jak wszędzie.
Starała się, aby swojej Sekty miała Zakonników: z Opatem Benedyktyńskim, Westmonasteryiskim mówiła, aby swym Mnichom nie dopuszczał odchodzić z Klasztoru, upewniając o łasce swojej, byle według nowego Nabożeństwa z nią się modlili. Ale Regułę woleli obserwować Z. Benedykta, niż ustawy Kalwińskie, na to od Królowy pogardzeni.
Oszukując, kazała w Kaplicy swojej, stół postawić na miejscu Ołtarza, dwie na nim świece nigdy nie zapalone srebrny w posrzodku krzyż, co lat kilka trwało; co że fałszuwie się działo, Katolików to nie kontentowało.
Urzędy Kościelne rozdawała Lutrom, Kalwinom. Zeszli się albowiem na te Wakanse Predykanci z Sabaudii:
konserwuiąc, iak wszędzie.
Starała się, aby swoiey Sekty miała Zakonnikow: z Opatem Benedyktyńskim, Westmonasteryiskim mowiła, aby swym Mnichom nie dopuszczał odchodzić z Klasztoru, upewniaiąc o łasce swoiey, byle według nowego Nabożeństwa z nią się modlili. Ale Regułę woleli obserwować S. Benedykta, niż ustawy Kalwińskie, na to od Krolowy pogardzeni.
Oszukuiąc, kazała w Kaplicy swoiey, stoł postawić na mieyscu Ołtarza, dwie na nim swiece nigdy nie zapalone srebrny w posrzodku krzyż, co lat kilka trwało; co że fałszvwie się działo, Katolikow to nie kontentowało.
Urzędy Kościelne rozdawała Lutrom, Kalwinom. Zeszli się albowiem na te Wakánse Predykanci z Sabaudii:
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 110
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, którzy byli zostali, z wojskiem swym ruszyli się ku Ożarowu. Zdumieli się na to wszyscy, novitatem rei inwestygując. Rozesłano wiadomość; posłał też KiM. p. referendarza koronnego do IMP. krakowskiego, naprzód pokazując, jako osoba królewska jest znieważona i na coś lekkiego z Wiślice wywiedziona, jako dobrotliwość i powolność pańska pogardzona, jako i sam p. krakowski nie uszanowany, że tego zgoła, co zawrzeć pokój i bezpieczeństwo dalsze ojczyzny przez śrzodek jego miało, nie doczekawszy, uszli, pytając przy tym, czemu tylko trzech deputatów, a z senatu żadnego, pytając, qua facultate tamci deputaci muniti i jaka im jest do traktatów moc dana
, którzy byli zostali, z wojskiem swym ruszyli się ku Ożarowu. Zdumieli się na to wszyscy, novitatem rei inwestygując. Rozesłano wiadomość; posłał też KJM. p. referendarza koronnego do JMP. krakowskiego, naprzód pokazując, jako osoba królewska jest znieważona i na coś lekkiego z Wiślice wywiedziona, jako dobrotliwość i powolność pańska pogardzona, jako i sam p. krakowski nie uszanowany, że tego zgoła, co zawrzeć pokój i bezpieczeństwo dalsze ojczyzny przez śrzodek jego miało, nie doczekawszy, uszli, pytając przy tym, czemu tylko trzech deputatów, a z senatu żadnego, pytając, qua facultate tamci deputaci muniti i jaka im jest do traktatów moc dana
Skrót tekstu: OpisDostCz_III
Strona: 159
Tytuł:
Opisanie prawdziwe i dostateczne rozwiedzienia rokoszu pod Janowcem
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
Jeśli tak/ i cóż będzie po mnie/ I po moich ofiarach/ które wszyscy palą Jednostajnie mi dotąd/ kiedy i te chwalą: Czy mogła tę imprezę dziewka jedna licha Uprząść sobie: że o co Jowisz z nieba spycha Swe Cyklopy/ obraca koło Icjona/ I niesyty na wieki sęp źrze Tycjona/ O Bogi pogardzone. Jej to bez karania Ujdzie samej: O jeśliś mojego kochania Wdzięczen kiedy/ i tyla poświęconych nocy Wiecznym naszym rozkoszom/ dobądź wszytkiej mocy A dwie strzale nagotuj/ różnemi je harty Prysadziwszy i jady. Ono w niedowartej Siedzi sobie kwaterze nowa ta Bogini/ A wszytkim się monstrując z oczu im swych czyni Pasze i
Ieśli ták/ y coż będzie po mnie/ Y po moich ofiárách/ ktore wszyscy palą Iednostáynie mi dotąd/ kiedy y te chwalą: Czy mogłá tę imprezę dziewká iedná licha Vprząść sobie: że o co Iowisz z niebá spycha Swe Cyklopy/ obráca koło Icyoná/ Y niesyty ná wieki sęp źrze Tycyoná/ O Bogi pogárdzone. Iey to bez karánia Vydzie sámey: O ieśliś moiego kochánia Wdzięczen kiedy/ y tylá poświęconych nocy Wiecznym nászym roskoszom/ dobądź wszytkiey mocy A dwie strzále nágotuy/ rożnemi ie hárty Prysádziwszy y iády. Ono w niedowártey Siedzi sobie kwáterze nowa tá Bogini/ A wszytkim się monstruiąc z oczu im swych czyni Pasze y
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 22
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701