dymem wzgórę/ i dobrych godzin tych niewiele. A zostało na szali przeważonej drugiej/ Samo brzemię kłopotów/ i ciężkości długiej/ Aleć ja już w tej klubie szczęścia swego stoję/ Ze ni łaski/ ni gniewu jego się nie boję/ Bowiem jako dać więcej/ nad to co mi dało/ Tak choćby też pogrozić do końca mię chciało/ Głębiej rzucić nie może/ na tym postawiwszy Śmierci celu. Prócz ciebie na to tu zrządziwszy/ Żebyś taką umierać nie dając mi męką/ I spłonąć w tym niewstydzie/ swą zabił mię ręką. (Ach) jako ta nieszczęsna chwila mi się zdała Rokiem całym: kiedym ją wszystkę
dymem wzgorę/ y dobrych godzin tych niewiele. A zostáło ná szali przeważoney drugiey/ Sámo brzemię kłopotow/ y ćięszkości długiey/ Aleć ia iuż w tey klubie szczęśćia swego stoię/ Ze ni łáski/ ni gniewu iego się nie boię/ Bowiem iáko dáć więcey/ nád to co mi dáło/ Ták choćby też pogrozić do koncá mię chćiáło/ Głębiey rzućić nie może/ ná tym postáwiwszy Smierci celu. Procz ćiebie ná to tu zrządziwszy/ Zebyś táką vmieráć nie dáiąc mi męką/ Y spłonąć w tym niewstydzie/ swą zábił mię ręką. (Ach) iáko tá nieszczęsna chwilá mi się zdałá Rokiem cáłym: kiedym ią wszystkę
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 103
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
a za pokutę tydzień nic ciepłego mu nie dąć jeść i w brudnej koszuli trzy niedziele chodzić, na gołej ziemi aż do wolej żony swojej legać, inne karanie, które przewinił, odnosić ma. A gdy przed urzędem był obżałowany, tedy z urzędu i z zwierzchności kijanią, co chusty piorą, abo przęślicę dobrze mu pogrozić, a napomnieć się ma.
Przeto wam wszytkim tym to naszym społecznym Ijściem koniecznie przykazujemy, abyście przez te Jata wszelakie posłuszeństwo według tej naszej uchwały, a żonom swym żadnej przekazy nie czynili pod uwarowaniem, strzeżeniem naszej pogróżki; a oni zaś za tą umową, obligując się po trzymaniu lat pewnych ku mężom się nakłonić
a za pokutę tydzień nic ciepłego mu nie dąć jeść i w brudnej koszuli trzy niedziele chodzić, na gołej ziemi aż do wolej żony swojej legać, inne karanie, które przewinił, odnosić ma. A gdy przed urzędem był obżałowany, tedy z urzędu i z zwierzchności kijanią, co chusty piorą, abo przęślicę dobrze mu pogrozić, a napomnieć się ma.
Przeto wam wszytkim tym to naszym społecznym Iiściem koniecznie przykazujemy, abyście przez te Iata wszelakie posłuszeństwo według tej naszej uchwały, a żonom swym żadnej przekazy nie czynili pod uwarowaniem, strzeżeniem naszej pogróżki; a oni zaś za tą umową, obligując się po trzymaniu lat pewnych ku mężom się nakłonić
Skrót tekstu: SejmBiałBad
Strona: 81
Tytuł:
Sejm białogłowski
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
tak
Data wydania:
nie wcześniej niż 1617
Data wydania (nie wcześniej niż):
1617
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Polska satyra mieszczańska. Nowiny sowiźrzalskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Karol Badecki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1950
grobowi. odpowie Asopowic: próżne słowo twoje; Tego chcesz na co miast onie przypadnie moje. Żadna/ większej przyjaźni z Cekropowicami Nie prowadzi kraina; ten mir miedzy nami. Pójdzie głowę zwiesiwszy/ smutny z temmi słowy Tuszę/ ten kiedyż tedyż/ nie będzieć mir zdrowy. Takci wolał z daleka pogrozić mu bojem: Niż się drażnić/ i ludu szczuploć w wojsce swojem. Jeszcze z murów OEnopskich/ Liktijskie okręty Widać było: gdy nawa Atrycka/ rozpięty Zagiel mając/ w porty się przyjacielskie pchała. ta w poselstwie Cefała od ojczyzny miała. Mlodzi Eacidowie/ a to go poznali/ Liub dawno widanego/ i ręce
grobowi. odpowie Asopowic: prożne słowo twoie; Tego chcesz ná co miást onie przypádnie moie. Zadna/ większey przyiáźni z Cekropowicámi Nie prowádźi kráiná; ten mir miedzy námi. Poydźie głowę zwieśiwszy/ smutny z tem̃i słowy Tuszę/ ten kiedyż tedyż/ nie będźieć mir zdrowy. Tákći wolał z dáleká pogroźić mu boiem: Niż się draźnić/ y ludu szczuploć w woysce swoiem. Ieszcze z murow OEnopskich/ Liktiyskie okręty Widáć było: gdy nawá Atrycká/ rospięty Zagiel máiąc/ w porty się przyiaćielskie pcháłá. tá w poselstwie Cephałá od oyczyzny miałá. Mlodźi AEáćidowie/ á to go poználi/ Liub dawno widánego/ y ręce
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 176
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636