chcemy by też nie wiem jak było przykro/ tego przykrości albo nie czujemy/ albo na nią nic zgoła niedbamy. Jako nie czuje/ nie dba myśliwy/ że go słońce piecze/ że go deszcz płocze/ że złota/ że niepogoda że się przyjdzie na wilgotnej murawie przespać/ nie dojeść/ ledwie tam garścią pomąconej wody/ połechtać etc. Czemu? bo tego dobrowolnie chce w to się dobrowolnie wdaje. Tak właśnie gdy kto szczerze chce aby jaką pogardę od kogo odniósł/ aby jaką przykrość ucierpiał/ albo co komu dawszy/ darowawszy/ kochanej rzeczy postradał/ taki pewnie i na honorze i na wczasie/ i na mieniu ponosi uszczerbek
chcemy by też nie wiem iák było przykro/ tego przykrośći álbo nie czuiemy/ álbo ná nię ńic zgołá niedbamy. Iáko nie czuie/ nie dba myśliwy/ że go słońce piecze/ że go deszcz płocze/ że złotá/ że niepogodá że się przyidźie ná wilgotney murawie przespáć/ nie doieść/ ledwie tám gárśćią pomąconey wody/ połechtać etc. Czemu? bo te^o^ dobrowolnie chce w to się dobrowolnie wdáie. Ták właśnie gdy kto szczerze chce áby iáką pogárdę od ko^o^ odniosł/ áby iáką przykrość ućierpiáł/ álbo co komu dáwszy/ dárowáwszy/ kocháney rzeczy postrádał/ táki pewnie y ná honorze y ná wczáśie/ y ná mieniu ponośi uszczerbek
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 331
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
mną, nie twojej to głowy, Opisać bogi nadobnymi słowy.
Krwawym też dzieciom Marsa żelaznego Głosu i rymu trzeba tubalnego. Poszedłem za nią, gdzie Śródziemne morze Pięknego Cypru żyzne brzegi porze, A tam pod mury Pafu bogatego Piłem zbyt wodę zrzodła Krzysztalnego, Wodę rozkoszną, ale utrudzony Wypiłem razem z piaskiem pomąconej. Dziwny jad jakiś i miasto ochłody Dodałem sercu płomienistej wody. A tamem zaraz ledwie żywy prawie Upadł, zemdlawszy na zielonej trawie. Płacz mi się udał, a łzy z oczu płonne Ciekły, jako śnieg słońcem roztopione. Wzdycham, narzekam, chce się nie wiem czego A serce pała od ognia skrytego.
mną, nie twojej to głowy, Opisać bogi nadobnymi słowy.
Krwawym też dzieciom Marsa żelaznego Głosu i rymu trzeba tubalnego. Poszedłem za nią, gdzie Śródziemne morze Pięknego Cypru żyzne brzegi porze, A tam pod mury Pafu bogatego Piłem zbyt wodę zrzodła krysztalnego, Wodę rozkoszną, ale utrudzony Wypiłem razem z piaskiem pomąconej. Dziwny jad jakiś i miasto ochłody Dodałem sercu płomienistej wody. A tamem zaraz ledwie żywy prawie Upadł, zemdlawszy na zielonej trawie. Płacz mi się udał, a łzy z oczu płonne Ciekły, jako śnieg słońcem roztopione. Wzdycham, narzekam, chce się nie wiem czego A serce pała od ognia skrytego.
Skrót tekstu: SzlichWierszeWir_I
Strona: 180
Tytuł:
Wiersze rozmaite JE. Mci Pana Jerzego z Bukowca Szlichtinka
Autor:
Jerzy Szlichtyng
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1620 a 1640
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1640
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910