i w Koronie i wojsko więcej z szlachty złożone quis sponsor, jeżeli czekać będzie ostatnich niemieckiej potencji zamysłów, których pewnie nie utrzyma żadna w jawnej zgubie ojczyzny perswazyja, żeby dobrowolnie permittere się mieli za łeb Niemcom wodzić albo potem w prostych obróceni być żołdaków.
21. Tak nagłym, niepodobnym do wystarczenia przez taryfę anni 1661 przyciśniony populus ciężarem w jednych odmienić się musi żebraków i same prawie po Polsce z takiej aprehensji szpitalów narobią się fundusze, bo kto całkowitą miał substancyją, żebrać teraz będzie musiał i nie podobna, żeby jakowa w Polsce kondycja znajdować się miała, ażeby w takim stanie opresyji dłużej zostawać pretendowała, ale wszelkie stany desperacyją zdjęte do jakiegożkolwiek
i w Koronie i wojsko więcej z szlachty złożone quis sponsor, jeżeli czekać będzie ostatnich niemieckiej potencyi zamysłów, których pewnie nie utrzyma żadna w jawnej zgubie ojczyzny perswazyja, żeby dobrowolnie permittere się mieli za łeb Niemcom wodzić albo potem w prostych obróceni być żołdaków.
21. Tak nagłym, niepodobnym do wystarczenia przez taryfę anni 1661 przyciśniony populus ciężarem w jednych odmienić się musi żebraków i same prawie po Polsce z takiej aprehensyi szpitalów narobią się fundusze, bo kto całkowitą miał substancyją, żebrać teraz będzie musiał i nie podobna, żeby jakowa w Polsce kondycyja znajdować się miała, ażeby w takim stanie opresyji dłużej zostawać pretendowała, ale wszelkie stany desperacyją zdjęte do jakiegożkolwiek
Skrót tekstu: ZgubWolRzecz
Strona: 206
Tytuł:
Przestroga generalna stanów Rzpltej…
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1713 a 1714
Data wydania (nie wcześniej niż):
1713
Data wydania (nie później niż):
1714
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Rzeczpospolita w dobie upadku 1700-1740. Wybór źródeł
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Józef Gierowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1955
I dziś cię bez łez nie wspomnieć) przychodził, Czy dobry anioł coraz go przywodził Jemu na pamięć? czyli też duch jego Czuł rozwiązanie od ciała swojego?
Że w samych jeszcze początkach choroby Nie tak recepty, lekarstw i sposoby Zwykłe ratunku zdrowia, jako leki Z niebieskiej sobie wypraszał apteki. I możną ręką będąc przyciśniony Do niej że wzdychał a mając wiadomy Znać już swój termin, wszech zastępów pana Wzywał schorzały: O wszakci odmiana Wszechmocny stwórco, i dekretów twoich Na całe państwa i miasta, gdy swoich Grzechów przed tobą płakały, nie nowa! Niechajże, Panie, i ta biedna głowa Jeszcze w podziemne nie wstąpi podwoje,
I dziś cię bez łez nie wspomnieć) przychodził, Czy dobry anioł coraz go przywodził Jemu na pamięć? czyli też duch jego Czuł rozwiązanie od ciała swojego?
Że w samych jeszcze początkach choroby Nie tak recepty, lekarstw i sposoby Zwykłe ratunku zdrowia, jako leki Z niebieskiej sobie wypraszał apteki. I możną ręką będąc przyciśniony Do niej że wzdychał a mając wiadomy Znać już swoj termin, wszech zastępow pana Wzywał schorzały: O wszakci odmiana Wszechmocny stworco, i dekretow twoich Na całe państwa i miasta, gdy swoich Grzechow przed tobą płakały, nie nowa! Niechajże, Panie, i ta biedna głowa Jeszcze w podziemne nie wstąpi podwoje,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 428
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
nie naleźli rąk swoich. Non invenerunt manus suas. pytali się gdzie moja ręka, czy niewidziałeś jej tam, czy nieznalazłeś, owo zgoła byli bezręczni, bo tego ręka została, w-owej oborze, z-której wołu, albo Barana wywiódł, a wywiódł, (jaśnie mówię) bez potrzeby, i nie przyciśniony nędza, to jego ręka w-oborze została: odbił cudzą komorę, odbił skrzynię, a w-swoim kraju, to mu się też tam ręka przywarła. Non invenerunt manus, nie znaleźli rąk. 1. Ale chcę i za żołnierzem mówić. w-Iężyku Ducha Z. Nihil invenerunt in manibus suis. Nic nie
nie náleźli rąk swoich. Non invenerunt manus suas. pytáli się gdźie moiá ręka, czy niewidźiałeś iey tám, czy nieználazłeś, owo zgołá byli bezręczni, bo tego ręká zostałá, w-owey oborze, z-ktorey wołu, álbo Barána wywiodł, á wywiodł, (iáśnie mowię) bez potrzeby, i nie przyćiśniony nędza, to iego ręká w-oborze zostałá: odbił cudzą komorę, odbił skrzynię, á w-swoim kráiu, to mu się też tám ręká przywarłá. Non invenerunt manus, nie ználeźli rąk. 1. Ale chcę i zá żołnierzem mowić. w-Iężyku Duchá S. Nihil invenerunt in manibus suis. Nic nie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 79
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
w przymierzu z uciesznym pokojem, A zbroje powieszawszy porządkiem swym długim, Zasiadają kuruły jeden wraz po drugim. Tak na pańskim pałacu, jako przy pieczęci, Sama między wszystkiemi sieradzka się święci. Tu czapek ukazuje wielkich siedm rogatych, Od kosztownych kamieni i pereł bogatych.
Jakie wzory po świetnych widzieć złotogłowach, Na sędziwych biskupich przyciśnione głowach. Tu w usarskich szkarłatach poczesne osoby Swobód strzegą w senacie, i pańskiej ozdoby. Tak z purpurą infuły, tak krzyże z żelazem. Czapki święte szłykami mieszają się razem. Miedzy tymi bezpiecznie pan zasiada sobie, W jakiej siadał przed laty Romulus ozdobie. Z obu stron się o przodek stołki ubiegają. Po lewej
w przymierzu z uciesznym pokojem, A zbroje powieszawszy porządkiem swym długim, Zasiadają kuruły jeden wraz po drugim. Tak na pańskim pałacu, jako przy pieczęci, Sama między wszystkiemi sieradzka się święci. Tu czapek ukazuje wielkich siedm rogatych, Od kosztownych kamieni i pereł bogatych.
Jakie wzory po świetnych widzieć złotogłowach, Na sędziwych biskupich przyciśnione głowach. Tu w usarskich szkarłatach poczesne osoby Swobód strzegą w senacie, i pańskiej ozdoby. Tak z purpurą infuły, tak krzyże z żelazem. Czapki święte szłykami mieszają się razem. Miedzy tymi bezpiecznie pan zasiada sobie, W jakiej siadał przed laty Romulus ozdobie. Z obu stron się o przodek stołki ubiegają. Po lewej
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 72
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Bogu tak mierziony, Żebym z pod tak ciężkiego jarzma mojej głowy Nie podniosł i te wiecznie miał dźwigać okowy. Zwyciężyła uprzejmą miłość hardość twoja; Ustępuje przed pychą uniżoność moja. Wszakże obronną ręką, bo choć powiedają, Że żółci żadnej w sobie gołębie nie mają, Jednakże klują i te swoje przeciwniki I mucha przyciśniona ma też swoje krzyki. Częstom ja te połykał przykre speciały, Mając za to, że ustać kiedyżkolwiek miały. Częstom i siła cierpiał, nie wiedzieć dlaczego, Jakby to nad me plecy było coś wyższego. Lecz kiedy już tak moje stateczne kochanie Poszło u ciebie, harda, dziś w zapamiętanie, Bóg cię
Bogu tak mierziony, Żebym z pod tak ciężkiego jarzma mojej głowy Nie podniosł i te wiecznie miał dźwigać okowy. Zwyciężyła uprzejmą miłość hardość twoja; Ustępuje przed pychą uniżoność moja. Wszakże obronną ręką, bo choć powiedają, Że żołci żadnej w sobie gołębie nie mają, Jednakże klują i te swoje przeciwniki I mucha przyciśniona ma też swoje krzyki. Częstom ja te połykał przykre speciały, Mając za to, że ustać kiedyżkolwiek miały. Częstom i siła cierpiał, nie wiedzieć dlaczego, Jakby to nad me plecy było coś wyższego. Lecz kiedy już tak moje stateczne kochanie Poszło u ciebie, harda, dziś w zapamiętanie, Bog cię
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 275
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
prawy, Ciało alabastr, wargi rubin krwawy, Mowa roztropna i wspaniała postać — A jażbym nią miał twoim sługą zostać? 786. Na obrazek tego kupidynka.
Jeśli dawca miłości sam Kupido mały, A to nie mógł się umknąć od miłości strzały I jak mu od niej serce ciężka trapi męka, Świadczy na pierś żałośnie przyciśniona ręka. Druga zaś miłosiernie uleczenia rany Prosi, z cerą pokorną, u której Diany. A mnie kto stąd obwini, że też szukam miejsca, W którym bym mógł spokojnie wyjąć te żelesca I uleczyć śmiertelnie dane w serce rany, Które na mię wypadły z oczu cnej Joanny. Lecz te oczy kochane taki sekret
prawy, Ciało alabastr, wargi rubin krwawy, Mowa roztropna i wspaniała postać — A jażbym nię miał twoim sługą zostać? 786. Na obrazek tego kupidynka.
Jeśli dawca miłości sam Kupido mały, A to nie mogł się umknąć od miłości strzały I jak mu od niej serce ciężka trapi męka, Świadczy na pierś żałośnie przyciśniona ręka. Druga zaś miłosiernie uleczenia rany Prosi, z cerą pokorną, u ktorej Diany. A mnie kto ztąd obwini, że też szukam miejsca, W ktorym bym mogł spokojnie wyjąć te żelesca I uleczyć śmiertelnie dane w serce rany, Ktore na mię wypadły z oczu cnej Joanny. Lecz te oczy kochane taki sekret
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 278
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Boże niedaj! ukaże sam czas aquanimitatem Cesarza Jego Mości, i życzliwość ku Rzeczypospolitej, bez tego (który wyrzucają inuidi) interesu.
Ze jednak w tejjem się urodził Ojczyźnie, w tej przez ustawiczne około dobra jej prace przyszedłem do lat, dla tej Ojczyzny nieszczęście to popadłem, i popadam niewinnie, przyciśniony nieprzyjaciół, a osobliwie Królowej Jej Mości będąc inuidią, której ambitum trzymałem, proszę succurrat mi też Ojczyzna. mam słuszną, ma i Ojczyzna zemną, bo Stan jej wzruszony, zmieszany, zdeptany. Stan Szlachecki, i jego głos wolny w Pośle każdym zostający, zniesiony! Niema się cego więcej Ojczyzna ta spodziewać
Boże niedáy! vkaże sam czás aquanimitatem Cesárzá Iego Mośći, y życzliwość ku Rzeczypospolitey, bez tego (który wyrzucáią inuidi) interessu.
Ze iednák w teyiem się vrodźił Oyczyznie, w tey przez vstáwiczne około dobrá iey prace przyszedłem do lat, dla tey Oyczyzny nieszczęśćie to popadłem, y popadam niewinnie, przyćiśniony nieprzyiaćioł, á osobliwie Krolowey Iey Mośći będąc inuidią, ktorey ambitum trzymałem, proszę succurrat mi też Oyczyzná. mam słuszną, ma y Oyczyzná zemną, bo Stan iey wzruszony, zmieszány, zdeptány. Stan Szláchecki, y iego głos wolny w Pośle káżdym zostáiący, znieśiony! Niema się cego więcey Oyczyzná tá spodźiewáć
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 156
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
lampartów niemało. Ze lwem wespół jest piesek maleńki, który 94 w jednej klatce się chowa i tak go już razem z Afryki przywieziono. To dziwna, iż ta tak sroga bestia, która wszytko, co jeno wpuszczą żywego, by największe zwierzę, zaraz rozdziera na pół, a tego zawsze patitur pieska, ani głodem przyciśniony na pokarm sobie nie bierze.
Dnia 3. Chodziłem po mieście przypatrując się kromom, które są obfite w różne zamorskie, portugalskie, indyjskie merkancje; tak iż nie wiem, jeżeli by się co znaleźć mogło takowego, czego by do wygody i woli każdego nie było.
Dnia 4 Septembris, iż dzień
lampartów niemało. Ze lwem wespół jest piesek maleńki, który 94 w jednej klatce się chowa i tak go już razem z Afryki przywieziono. To dziwna, iż ta tak sroga bestia, która wszytko, co jeno wpuszczą żywego, by największe zwierzę, zaraz rozdziera na pół, a tego zawsze patitur pieska, ani głodem przyciśniony na pokarm sobie nie bierze.
Dnia 3. Chodziłem po mieście przypatrując się kromom, które są obfite w różne zamorskie, portugalskie, indyjskie merkancje; tak iż nie wiem, jeżeli by się co znaleźć mogło takowego, czego by do wygody i woli kożdego nie było.
Dnia 4 Septembris, iż dzień
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 305
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
której u siebie żadnego nie zamierzają terminu, a osobliwie panując in statu libero, w tym największą zakładają ambicją przełamać to, co im się opiera; im bardziej prawa nasze ręce im wiążą, z tym większym gwałtem chcieliby ten węzeł rozerwać, i jako powietrze większego impetu przez kompressyą nabywa, tak ambicja panujących, wolnością przyciśniona, z tym większą wiolencją z tego przymusu się dobywa; i z tąd ustawicźne pasowanie się wolności z majestatem, z którego czi podobna spodziewać się spokojnego rządu?
Ale dajmy to żeby królowie nasi byli tak sprawiedliwi, żeby panowali iuxta strictam regulam pactorum conventorum, żeby i na krok niechcieli wykroczyć extra spheram praw i swobód
ktorey u siebie źadnego nie zamierzaią terminu, a osobliwie panuiąc in statu libero, w tym naywiększą zakładaią ambicyą przełamać to, co im się opiera; im bardźiey prawa nasze ręce im wiąźą, z tym większym gwałtem chćieliby ten węzeł rozerwać, y iako powietrze większego impetu przez kompressyą nabywa, tak ambicya panuiących, wolnośćią przyćiśniona, z tym większą wiolencyą z tego przymusu się dobywa; y z tąd ustawicźne passowańie się wolnośći z majestatem, z ktorego cźy podobna spodziewać się spokoynego rządu?
Ale daymy to źeby krolowie naśi byli tak sprawiedliwi, źeby panowali iuxta strictam regulam pactorum conventorum, źeby y na krok niechćieli wykroczyć extra spheram praw y swobod
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 27
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733
; a kiedy trzeba choć najmniejsżą fortuny naszej porcją, praevenire fatalne na nią przypadki, ustaje ten zelus; co za pracy zażyć trzeba, żeby wyciągnąć jakie na to subsidium! Poszliśmy coś, na odwaźnego usquè ad temeritatem żołnierza, który za nic sobie wazi zicie ponere; a kiedy dla konserwacyj tego zicia, chorobą przyciśniony mógłby je ratować krwi puszczeniem, nie ma dość serca odważić się kilka kropel wytoczyć. Przezorny gospodarz, o to się z pilnością stara, żeby zebrawszy summę, mógł z niej mieć pożytek. Ja tak rozumiem, że każdego prywatengo in statu, najpoziteczniejszy kapitał consistit na skarbie publicznym, jeżeli się zechce reflektować na wszystkie
; á kiedy trzeba choć naymnieysźą fortuny naszey porcyą, praevenire fatalne na nię przypadki, ustáie ten zelus; co za pracy zazyć trzeba, źeby wyćiągnąć iakie na to subsidium! Poszliśmy coś, ná odwaźnego usquè ad temeritatem źołnierza, ktory za nic sobie waźy źyćie ponere; á kiedy dla konserwácyi tego źyćia, chorobą przyćiśniony mogłby ie ratowáć krwi puszczeniem, nie ma dość serca odwaźyć się kilka kropel wytoczyć. Przezorny gospodarz, o to się z pilnośćią stara, źeby zebrawszy summę, mogł z niey mieć poźytek. Ia tak rozumiem, źe kaźdego prywátengo in statu, naypoźytecznieyszy kapitał consistit na skarbie publicznym, ieźeli się zechce reflektowáć na wszystkie
Skrót tekstu: LeszczStGłos
Strona: 123
Tytuł:
Głos wolny wolność ubezpieczający
Autor:
Stanisław Leszczyński
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1733
Data wydania (nie wcześniej niż):
1733
Data wydania (nie później niż):
1733