Hultajom pola tak wszytkiego, Jedno im to przystało? Czyli Zamek, i te Wiotche miejskie Parkany, będą nie dobyte? I tak nie dostąpione że ich z-sobą zbawią? Nie owszemli o zgube pretszą się przyprawią? Kiedy teraz, którego okiem widzą jasnym, Zamknąwszy Nieprzyjaciel w-okregu tym ciasnym, Lada skąd przytajony; obali płot snadnie, I bez wstretu wszeIkiego w-puł Wojska przepadnie? Albo nawet przez zdrade jaką w-tym ukrytą, Zapaliwszy Chałupę którą tam poszytą, Dymem samym wykurzy? Przebóg do rozpaczy Nie przychodźmy takowej. Co jeźli inaczy Być nie może, i wielkie zdadzą się te Wały, Tedy kopać i trzecie któreby
Hultáiom polá ták wszytkiego, Iedno im to przystało? Czyli Zamek, i te Wiotche mieyskie Párkany, bedą nie dobyte? I tak nie dostąpione że ich z-sobą zbawią? Nie owszemli o zgube pretszą sie przypráwią? Kiedy teraz, ktorego okiem widzą iasnym, Zámknąwszy Nieprzyiaćiel w-okregu tym ćiasnym, Ládá zkąd przytaiony; obali płot snadnie, I bez wstretu wszeIkiego w-puł Woyská przepadnie? Albo nawet przez zdráde iaką w-tym ukrytą, Zápaliwszy Cháłupe ktorą tám poszytą, Dymem samym wykurzy? Przebog do rospaczy Nie przychodźmy takowey. Co ieźli inaczy Bydź nie może, i wielkie zdadzą sie te Wáły, Tedy kopać i trzećie ktoreby
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 71
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
w fojarki powoli sobie swe zagrają. Czemu wiary przybylo gdy tymże wieczorem, Ruszywszy się ze wszytkim Chmielnicki Taborem Ku Zamkowi staremu, na góre przenosi. A tu pierwej przez Hasła trąby odnosi, Ze nazad do plawiec obronno uchodzi: Czym nas sndno wierzących jako zawsze zwodzi. Bo z-owych tak przylgłych blisko nam okopów, Przytajonych umyślnie nie ruszając chłopów, Myślił w-tym co inszego, a dopiął popregów Tym nam cieśniej, jako gdy z-przezroczystych łegów Białopiórych gromade gesi popedziwszy Wielki Orzeł zasadzi, czym je przestraszywszy, Tylkoż która z-pód miedze ukaże co szyje, Każdą jako piorunem Niebiekim zabije. Tak się i on zawiesił z tamtej Miasta strony,
w foiarki powoli sobie swe zagraią. Czemu wiary przybylo gdy tymże wieczorem, Ruszywszy sie ze wszytkim Chmielnicki Táborem Ku Zamkowi staremu, na gore przenośi. A tu pierwey przez Hásłá trąby odnośi, Ze nazad do plawiec obronno uchodźi: Czym nas sndno wierzących iako zawsze zwodźi. Bo z-owych tak przylgłych blisko nam okopow, Przytaionych umyślnie nie ruszáiąc chłopow, Myślił w-tym co inszego, á dopiął popregow Tym nam ćieśniey, iako gdy z-przezroczystych łegow Białopiorych gromade geśi popedźiwszy Wielki Orzeł zasadźi, czym ie przestraszywszy, Tylkoż ktora z-pod miedze ukaże co szyie, Każdą iako piorunem Niebiekim zábiie. Tak sie i on záwiesił z tamtey Miasta strony,
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 76
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
mię myli zmysł człowieczy. Punkt II. Nadobnej Paskwaliny.
Jest tak/ piękna Dziewico/ żem z natury swojej Bogiem jest urodzonym. Lecz teraz obojej Z śmiertelną uczestnikiem. Skąd ogień on z nieba Wykraść śmiał Prometeusz. A było potrzeba O tę złość i żniewagę/ Bogi urażone Jednać z ludźmi/ do czasu Bóstwo przytajone Zostawiwszy w Olimpie/ stamtąd mię zesłali/ I ciało mi śmiertelne wam podobne dali/ W ostatku niepojęte tobie te sekreta/ Skąd żem pasł w Tessaliej u Króla Admeta Owce pierwej dziwięć lat. Potym kiedy z owych Potopów się straszliwych Deukalionowych/ I zgniłości światowej Pito smok urodził/ Który ludzi okrutnie pożerając szkodził/ Co
mię myli zmysł człowieczy. Punkt II. Nadobney Pasqualiny.
Iest ták/ piękna Dziewico/ żem z natury swoiey Bogiem iest vrodzonym. Lecz teraz oboiey Z śmiertelną vczestnikiem. Zkąd ogień on z niebá Wykráść śmiał Prometheusz. A było potrzeba O tę złość y żniewagę/ Bogi vráżone Iednáć z ludzmi/ do czásu Bostwo przytaione Zostáwiwszy w Olimpie/ ztámtąd mię zesłáli/ Y ciáło mi śmiertelne wąm podobne dáli/ W ostátku niepoięte tobie te sekretá/ Zkąd żem pásł w Tessáliey v Krolá Admetá Owce pierwey dziwięć lat. Potym kiedy z owych Potopow się strászliwych Deukálionowych/ Y zgniłości świátowey Pito smok vrodził/ Ktory ludzi okrutnie pożeráiąc szkodził/ Co
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 68
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
/ straszliwą ruiną. Owoż (rzecze Diana) nową cię zwierzyną Wnet ucieszę. Ty ustąp sobie gdzie na stronę/ Żebyś się nie przelękła: sama w knieje one Pomknie się z rohatyną. Gdyżby z łuku strzała Mało temu radziła; Doródna tam stała Blisko sosnia. Cny Faunie poświęcona tobie/ Za którą przytajoną ujźrzy bieżąc k sobie Hodynca niewidanej i rzadkiej wielkości/ Ów zwiatru jej postrzegszy/ ostre więży ości/ I srogim kłem zazgrzytnie; gdy ta oszczep srogi Stawi mu nielękliwa/ i pod lewej nogi Lopatką go utopi. Skąd trzykroć szkaradnie Rzuciwszy się o ziemię/ na koniec upadnie. Ona na tym dość mając/ że
/ strászliwą ruiną. Owoż (rzecze Dyáná) nową cie zwierzyną Wnet vcieszę. Ty vstąp sobie gdzie ná stronę/ Zebyś się nie przelękłá: sámá w knieie one Pomknie się z rohátyną. Gdyżby z łuku strzałá Máło temu rádziłá; Dorodna tám stałá Blisko sosniá. Cny Fáunie poświęcona tobie/ Zá ktorą przytáioną vyźrzy bieżąc k sobie Hodyncá niewidáney y rzadkiey wielkości/ Ow zwiátru iey postrzegszy/ ostre więży osci/ Y srogim kłem zázgrzytnie; gdy tá oszczep srogi Stáwi mu nielękliwa/ y pod lewey nogi Lopátką go vtopi. Zkąd trzykroć szkárádnie Rzuciwszy się o ziemię/ ná koniec vpádnie. Oná ná tym dość máiąc/ że
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 84
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
po bodze siostrze mił rodzony. BYć był przodkiem miłością ku mnie nagarniony/ Mogłabym co potuszyć ogniom jego była. W czym gdyżbym byja prośbą jego nie gardziła/ Z swą nań natrę. trafiszże rzec co/ i to Zjawić? Miłość przyciśnie/ trafię/ wstydli zechce bawić/ Skryte pismo otworzy miłoć przytajona. Tak czyście: to zdanie myśł przemogło zwątpioną. Dźwignęła się w tym na bok: lewym łokciem wsparła: Co padń to padń/ bylem/ pry/ złą miłość wywarła. Ach gdzież się mam? jakim myśl płomieniem zapada? Z tym rozmyślane słowa rękądrżącą składa/ W lewej wosk dzierży goły/
po bodze śiestrze mił rodzony. BYć był przodkiem miłością ku mnie nágárniony/ Mogłábym co potuszyć ogniom iego byłá. W czym gdyźbym byiá prośbą iego nie gárdźiłá/ Z swą nań natrę. trafiszże rzec co/ y to ziáwić? Miłość przyciśnie/ tráfię/ wstydli zechce báwić/ Skryte pismo otworzy miłoć przytáiona. Ták czyśćie: to zdánie myśł przemogło zwątpioną. Dźwignęłá się w tym ná bok: lewym łokćiem wspárłá: Co padń to padń/ bylem/ pry/ złą miłość wywárłá. Ach gdźiesz się mam? iakim myśl płomieniem západa? Z tym rozmyśláne słowá rękądrżącą składa/ W lewey wosk dźierży goły/
Skrót tekstu: OvŻebrMet
Strona: 233
Tytuł:
Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Jakub Żebrowski
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636