funkcji na sejm die 17 praesentis. Daj Boże mu dobre powodzenie i nazad powrót szczęśliwy. Anno 1713. Rok zaczęliśmy szczęśliwie nowy w Mińsku, ip. marszałek trybunalski z ichmość drugimi byli u nas na kolacji; mieliśmy hulać z Nowym Rokiem, ale nam pomieszała fantazję śmierć ip. Chodkiewicza siostrzeńca naszego, który sczarowany umarł mizernie w Borunach jako najuboższy, die 16 Decembris 1712.
Do Mińska jadącego znosił mię koń w sankach, i wywróciwszy w impecie, potłukł mię bardzo, żem długo kawęczyć musiał. Introdukowaliśmy relikwie św. Felicjana do oo. jezuitów mińskich, której introdukcji vide sub titulo „Orbis Pol. actorum."
funkcyi na sejm die 17 praesentis. Daj Boże mu dobre powodzenie i nazad powrót szczęśliwy. Anno 1713. Rok zaczęliśmy szczęśliwie nowy w Mińsku, jp. marszałek trybunalski z ichmość drugimi byli u nas na kolacyi; mieliśmy hulać z Nowym Rokiem, ale nam pomieszała fantazyę śmierć jp. Chodkiewicza siostrzeńca naszego, który sczarowany umarł mizernie w Borunach jako najuboższy, die 16 Decembris 1712.
Do Mińska jadącego znosił mię koń w sankach, i wywróciwszy w impecie, potłukł mię bardzo, żem długo kawęczyć musiał. Introdukowaliśmy relikwie św. Felicyana do oo. jezuitów mińskich, któréj introdukcyi vide sub titulo „Orbis Pol. actorum."
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 158
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
, ale z onej chęci Nie podsypał; owa też, czemu dawno zwyknie, Jako pierwej bez kurka, bez podsypki prztyknie. Da ognia na ostatek; śmieją się sąsiedzi, Kot nie drgnie, a ów cicho jak w jesieni siedzi. Toż drugi, trzeci, czwarty. Daj go katu, rzecze, Podobno sczarowany, jednak nie uciecze. I obróciwszy łożem, pomalutku dybie; A skoro się ku onej dobrze zbliżył skibie, Co siły ma, uderzy, a sam oraz całem Przywali niewinnego zajączka swym ciałem. Chce ogon uskuść, nie masz, tylko słoma z grochu; A co złomał rucznicę, co napsował prochu, To wniwecz
, ale z onej chęci Nie podsypał; owa też, czemu dawno zwyknie, Jako pierwej bez kurka, bez podsypki prztyknie. Da ognia na ostatek; śmieją się sąsiedzi, Kot nie drgnie, a ów cicho jak w jesieni siedzi. Toż drugi, trzeci, czwarty. Daj go katu, rzecze, Podobno sczarowany, jednak nie uciecze. I obróciwszy łożem, pomalutku dybie; A skoro się ku onej dobrze zbliżył skibie, Co siły ma, uderzy, a sam oraz całem Przywali niewinnego zajączka swym ciałem. Chce ogon uskuść, nie masz, tylko słoma z grochu; A co złomał rucznicę, co napsował prochu, To wniwecz
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 301
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Która cnotę i która czystość raz utraci. To mi wadzi, żem młoda, i to, że mię mają Za gładką, lubo prawdę lub fałsz powiadają. Niestetyż! nie dziękuję niebu za te dary, Bo stąd wszytko nieszczęście moje z każdej miary; Dla tejem Argalego, brata, utraciła, Ani go sczarowana zbroja wyzwoliła.
XLIII.
Dla tej i król tatarski, Agrykan z Kafrona, W niwecz mego obrócił ojca, Galafrona, Co był królem w Indii i w żyznem Kataju, A jam do tego przyszła, że po różnem kraju Od rana do wieczora odmieniam gospodę, Łzy pijąc i na swoję narzekając szkodę. Jeśli
Która cnotę i która czystość raz utraci. To mi wadzi, żem młoda, i to, że mię mają Za gładką, lubo prawdę lub fałsz powiadają. Niestetyż! nie dziękuję niebu za te dary, Bo stąd wszytko nieszczęście moje z każdej miary; Dla tejem Argalego, brata, utraciła, Ani go sczarowana zbroja wyzwoliła.
XLIII.
Dla tej i król tatarski, Agrykan z Kafrona, W niwecz mego obrócił ojca, Galafrona, Co był królem w Indyej i w żyznem Kataju, A jam do tego przyszła, że po różnem kraju Od rana do wieczora odmieniam gospodę, Łzy pijąc i na swoję narzekając szkodę. Jeśli
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 158
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca nie trapiła; Dlatego tak pośpieszać kazała wiosłami, Że okręty z obu stron toczyły pianami. Morze i ziemia na huk wielki nie milczała I echo swe odgłosy wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo pojmany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego puklerza Rzucił się odważony i nie myśląc wiele, Odkrył go i obrócił na nieprzyjaciele. Puklerz Atlantów, dziwnej i cudownej mocy, Uraził prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro na
, na którą boleje.
XLIX.
Jako żywo, jako się na świat urodziła, Więtszem gniewem i żalem serca nie trapiła; Dlatego tak pośpieszać kazała wiosłami, Że okręty z obu stron toczyły pianami. Morze i ziemia na huk wielki nie milczała I echo swe odgłosy wszędzie rozsyłała. „Odkryj, Rugierze, odkryj puklerz sczarowany, Jeśli nie chcesz być zabit, albo poimany!”
L.
Tak mówił Logistyllin żeglarz do rycerza, Który, gdy to usłyszał, do swego puklerza Rzucił się odważony i nie myśląc wiele, Odkrył go i obrócił na nieprzyjaciele. Puklerz Atlantow, dziwnej i cudownej mocy, Uraził prześladowców Rugierowych oczy, Że skoro na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 208
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
czas, gdy darmo laskami Argalego szyszaka sięgał pod wodami. I jeśli mu się Orland w on czas ukazował, A Ferat się z niem, jako przysiągł, nie skosztował, To z tej przyczyny poszło, że się nie poznali, Póki w onem pałacu pospołu mieszkali.
XXXII.
Bo tak beł od Atlanta pałac uczonego Sczarowany, że jeden nie mógł znać drugiego. We dnie i w nocy mieczów nie odpasowali, Zawżdy zbroje na sobie i tarcze miewali. Ich konie także beły zawżdy posiodłane, Z munsztukami na łękach; które zgotowane Jadły w stajniej przy wróciech i owsy i siana, Czekając pogotowiu każdy swego pana.
XXXIII.
Nie może ich
czas, gdy darmo laskami Argalego szyszaka sięgał pod wodami. I jeśli mu się Orland w on czas ukazował, A Ferat się z niem, jako przysiągł, nie skosztował, To z tej przyczyny poszło, że się nie poznali, Póki w onem pałacu pospołu mieszkali.
XXXII.
Bo tak beł od Atlanta pałac uczonego Sczarowany, że jeden nie mógł znać drugiego. We dnie i w nocy mieczów nie odpasowali, Zawżdy zbroje na sobie i tarcze miewali. Ich konie także beły zawżdy posiodłane, Z munsztukami na łękach; które zgotowane Jadły w stajniej przy wrociech i owsy i siana, Czekając pogotowiu każdy swego pana.
XXXIII.
Nie może ich
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 256
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
bez końca cierpiane.
LXVII.
W pierwszem mieście na drodze onej zawołany Rycerz - bo zawsze chciał być i jeździć nieznany - Nie patrzając, lub zły beł lub dobry, na nowy Hełm się zdobył, odkrytej nie chcąc nosić głowy. Jaki jest, nie pomaga, wadzi mu też mało: Żadnych się ran nie boi sczarowane ciało. Tak zbrojny, za żądzami swemi jedzie rączo; Nie może go wściągnąć dzień, noc, deszcz i gorąco.
LXVIII.
Beł ten czas, kiedy Febus, złoty dzień na łonie Niosąc z morza, wyganiał umaczane konie I jutrzenka z koszyka złotego zrzuconem Zdobiła niebo kwieciem żółtem i czerwonem I kiedy tańce swoje gwiazdy
bez końca cierpiane.
LXVII.
W pierwszem mieście na drodze onej zawołany Rycerz - bo zawsze chciał być i jeździć nieznany - Nie patrzając, lub zły beł lub dobry, na nowy Hełm się zdobył, odkrytej nie chcąc nosić głowy. Jaki jest, nie pomaga, wadzi mu też mało: Żadnych się ran nie boi sczarowane ciało. Tak zbrojny, za żądzami swemi jedzie rączo; Nie może go wściągnąć dzień, noc, deszcz i gorąco.
LXVIII.
Beł ten czas, kiedy Febus, złoty dzień na łonie Niosąc z morza, wyganiał umaczane konie I jutrzenka z koszyka złotego zrzuconem Zdobiła niebo kwieciem żółtem i czerwonem I kiedy tańce swoje gwiazdy
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 265
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
poczuje”.
LXXVIII.
Tak sobie rozmyślając, usłyszy głos nowy, O pomoc wołający, własny Rugierowy. W temże czasie widzi go, że wodze koniowi Wypuszcza i ucieka prosto ku dworowi, A srodzy olbrzymowie oba go ścigają W pełnem biegu i już go prawie dopadają. Bradamanta za niemi rączo poganiała, Aż do sczarowanego pałacu wjechała.
LXXIX.
Skoro była za bramą, jako inszy, wpadła W zwyczajny błąd i z konia ukwapliwa zsiadła. Potem gmachy i górne i dólne zbiegała I wewnątrz go i wkoło po dworze szukała, Nie przestawając nigdy i we dnie i w nocy. A tak potężnej czary one były mocy, Że Rugiera widziała
poczuje”.
LXXVIII.
Tak sobie rozmyślając, usłyszy głos nowy, O pomoc wołający, własny Rugierowy. W temże czasie widzi go, że wodze koniowi Wypuszcza i ucieka prosto ku dworowi, A srodzy olbrzymowie oba go ścigają W pełnem biegu i już go prawie dopadają. Bradamanta za niemi rączo poganiała, Aż do sczarowanego pałacu wjechała.
LXXIX.
Skoro była za bramą, jako inszy, wpadła W zwyczajny błąd i z konia ukwapliwa zsiadła. Potem gmachy i górne i dólne zbiegała I wewnątrz go i wkoło po dworze szukała, Nie przestawając nigdy i we dnie i w nocy. A tak potężnej czary one były mocy, Że Rugiera widziała
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 293
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i tak weń zawadza, Że go z siodła daleko od konia wysadza; Agrykalta zabija, łeb Bambiragowi Ucina, ranę wielką dał Sorydanowi; I tegoby był zabił, ale nie wytrwało I kruche w uderzeniu drzewo się złamało.
LXXXII.
Zbywszy drzewa, dobywa szable doświadczonej I tnie ją Serpentyna po zbroi stalonej; Sczarowanemu szkodzić nie może żelazu, Ale on spada z siodła od ciężkiego razu. Tak Zerbinowi, który beł zewsząd ściśniony Od gęstych nieprzyjaciół, czyni plac przestrony, Że łatwie konia dosieść mógł między onemi, Co samopas biegały z siodłami próżnemi.
LXXXIII.
Prawie na czas; bo by był namniej omieszkanie Uczynił, nie miałby
i tak weń zawadza, Że go z siodła daleko od konia wysadza; Agrykalta zabija, łeb Bambiragowi Ucina, ranę wielką dał Sorydanowi; I tegoby był zabił, ale nie wytrwało I kruche w uderzeniu drzewo się złamało.
LXXXII.
Zbywszy drzewa, dobywa szable doświadczonej I tnie ją Serpentyna po zbroi stalonej; Sczarowanemu szkodzić nie może żelazu, Ale on spada z siodła od ciężkiego razu. Tak Zerbinowi, który beł zewsząd ściśniony Od gęstych nieprzyjaciół, czyni plac przestrony, Że łatwie konia dosieść mógł między onemi, Co samopas biegały z siodłami próżnemi.
LXXXIII.
Prawie na czas; bo by był namniej omieszkanie Uczynił, nie miałby
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 378
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
gęby.
Staną za mną Upierów broniącym, Ksiądz Jerzy Gengell Z. I. mądry i świątobliwy Pater, mój w Szkołach Dobrodziej, który w książcze Eversio Atheismi; drugi Ksiądz Gabriel Rzączyński Z. I. nowy Pliniusz Naturalista w Historyj swojej naturalnej, o nich mówią: i zowią upierów cadevera incantata, to jest trupy sczarowane, dowodzą historiami, relacjami od godnych ludzi czynionemi, że dantur upiery, wolno ich oboch czytać kto dubituje o moim zdaniu. Rzecze kto; naco Panu BOGU Wszechmogącemu zażywać czarów, czarownic, upierów na ukaranie świata; mogąc jedną wolą swoją najświętszą w momencie cały świat zgubić, jak mógł, dixit et facta
gęby.
Stáną za mną Upierow broniącym, Xiądz Ierzy Gengell S. I. mądry y swiątobliwy Pater, moy w Szkołach Dobrodziey, ktory w ksiąsżcze Eversio Atheismi; drugi Xiądz Gabriel Rzączyński S. I. nowy Pliniusz Naturalista w Historyi swoiey naturalney, o nich mowią: y zowią upierow cadevera incantata, to iest trupy zczarowane, dowodzą historyami, relacyami od godnych ludzi czynionemi, że dantur upiery, wolno ich oboch czytać kto dubituie o moim zdaniu. Rzecze kto; naco Panu BOGU Wszechmogącemu zażywać czarow, czarownic, upierow na ukaranie swiata; mogąc iedną wolą swoią nayswiętszą w momencie cały swiat zgubić, iak mogł, dixit et facta
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 256
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
w Apostołach zakazana: Non est vestrum nosse tempora vel momenta. Act: I. Powtóre Wrożbę rozumieją wiadomość rzeczy tajemnych/ o których przyrodzonym obyczajem człowiek wiedzieć nie może. Na przykład/ gdy kto tajemnego Złodzieja opowiada/ abo Czarownicę. Gdy kto wejrzawszy na człowieka/ opowiada mu zapewne że go czaruje/ abo już sczarowany. Ba i często mianuje/ gdzie i kto go i czym czaruje. A skąd że to wiedziedzieć może? Nie z nauki kościelnej abo Teologiej/ ani z Filozofii/ abo nauki Lekarskiej/ toć pewnie ma ducha Prorockiego/ ale tymi czasy nasza miła Polska nie rodzi Proroków jako nie kiedy Palestyna. Abo więc musi
w Apostołach zakazána: Non est vestrum nosse tempora vel momenta. Act: I. Powtore Wrożbę rozumieią wiadomość rzeczy táiemnych/ o ktorych przyrodzonym obyczaiem człowiek wiedźieć nie może. Na przykład/ gdy kto táiemnego Złodźieiá opowiáda/ ábo Czárownicę. Gdy kto weyrzawszy ná człowieká/ opowiáda mu zápewne że go czáruie/ ábo iuż zczárowány. Bá y często miánuie/ gdźie y kto go y czym czáruie. A zkąd że to wiedźiedźieć może? Nie z náuki kościelney ábo Theologiey/ áni z Filozofiey/ ábo náuki Lekárskiey/ toć pewnie ma duchá Prorockiego/ ale tymi czásy nasza miła Polská nie rodźi Prorokow iáko nie kiedy Palestyná. Abo więc muśi
Skrót tekstu: WisCzar
Strona: 27
Tytuł:
Czarownica powołana
Autor:
Daniel Wisner
Drukarnia:
Wojciech Laktański
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
magia, obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1680
Data wydania (nie później niż):
1680