trudno/ od czego śledziona Dziw że żyje/ niezwykłem śmiechem umartwiona: Stroje w Polskę/ a z Polski/ gdzieś powędrowały/ Rozumem owe głowy/ co na to przystały; By/ w jedwabiach/ czyniąc brak/ wzgardziwszy włosowe/ Przypadały do gustu/ Garsety Skopowe. Prawieć Moda: pokrywa piersi Sobol drogi/ A z Baranem na czoło/ czy to nie śmiech srogi? Scudzoziemiawszy Polki/ o tym zapomniały; Ze Polskie animusze/ tak futra sadzały: Sobol za stół/ przed stołem/ dość wcześnie Rysiowi/ Umknie się Lis/ za piecem/ miejsce Baranowi: Więcby z tego rejestru/ słuszna strój rachować;
trudno/ od czego śledźioná Dźiw że żyie/ niezwykłem śmiechem vmartwioná: Stroie w Polskę/ á z Polski/ gdźieś powędrowáły/ Rozumem owe głowy/ co ná to przystały; By/ w iedwabiách/ czyniąc brák/ wzgárdźiwszy włosowe/ Przypadáły do gustu/ Gársety Skopowe. Práwieć Modá: pokrywá pierśi Sobol drogi/ A z Báránem ná czoło/ czy to nie śmiech srogi? Zcudzoźiemiawszy Polki/ o tym zápomniáły; Ze Polskie ánimusze/ ták futrá sadzáły: Sobol za stoł/ przed stołem/ dość wcześnie Ryśiowi/ Vmknie się Lis/ zá piecem/ mieysce Báránowi: Więcby z tego reiestru/ słuszná stroy ráchowáć;
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
/ co na to przystały; By/ w jedwabiach/ czyniąc brak/ wzgardziwszy włosowe/ Przypadały do gustu/ Garsety Skopowe. Prawieć Moda: pokrywa piersi Sobol drogi/ A z Baranem na czoło/ czy to nie śmiech srogi? Scudzoziemiawszy Polki/ o tym zapomniały; Ze Polskie animusze/ tak futra sadzały: Sobol za stół/ przed stołem/ dość wcześnie Rysiowi/ Umknie się Lis/ za piecem/ miejsce Baranowi: Więcby z tego rejestru/ słuszna strój rachować; A to Baranie futro/ z czoła/ za piec schować. Godne i całe głowy/ za piecem pokoju; Które się/ jako dziecka szpecą/ pragnąc stroju
/ co ná to przystały; By/ w iedwabiách/ czyniąc brák/ wzgárdźiwszy włosowe/ Przypadáły do gustu/ Gársety Skopowe. Práwieć Modá: pokrywá pierśi Sobol drogi/ A z Báránem ná czoło/ czy to nie śmiech srogi? Zcudzoźiemiawszy Polki/ o tym zápomniáły; Ze Polskie ánimusze/ ták futrá sadzáły: Sobol za stoł/ przed stołem/ dość wcześnie Ryśiowi/ Vmknie się Lis/ zá piecem/ mieysce Báránowi: Więcby z tego reiestru/ słuszná stroy ráchowáć; A to Báránie futro/ z czołá/ zá piec schowáć. Godne y cáłe głowy/ zá piecem pokoiu; Ktore się/ iáko dźiecká szpecą/ prágnąc stroiu
Skrót tekstu: ŁączZwier
Strona: D2
Tytuł:
Nowe zwierciadło
Autor:
Jakub Łącznowolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1678
Data wydania (nie później niż):
1678
katże go wie, jeśli nie przypomni. Odpuść, zacny starosto, a będziesz miał po mnie: Gdym ci tam wspomniał matkę, tu ojca nie wspomnię. 188 (F). NA OPUSZKĘ U CZAPKI
Rzekłbym, że z skopowego ta opuszka runa, Aleć nie. Myślę przecie: nie sobol, nie kuna, Nie bóbr, nie tchórz, nie jaźwiec, nie zdeb i nie łaska; Kiego sobie do czapki przyprawił diaska? Wiewiórka, nie wiewiórka; coś poszło na kota. I opuszka cudowna, i czapki robota. Nie zając, nie liszka też. Bodajżeś się skaził Z swą mycką: aż ono
katże go wie, jeśli nie przypomni. Odpuść, zacny starosto, a będziesz miał po mnie: Gdym ci tam wspomniał matkę, tu ojca nie wspomnię. 188 (F). NA OPUSZKĘ U CZAPKI
Rzekłbym, że z skopowego ta opuszka runa, Aleć nie. Myślę przecie: nie sobol, nie kuna, Nie bóbr, nie tchórz, nie jaźwiec, nie zdeb i nie łaska; Kiego sobie do czapki przyprawił dyjaska? Wiewiórka, nie wiewiórka; coś poszło na kota. I opuszka cudowna, i czapki robota. Nie zając, nie liszka też. Bodajżeś się skaził Z swą mycką: aż ono
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 89
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
państwie zbrodzili; a do Siebieru jeszcze była sława nie dosięgła/ i przezwisto narodu tego/ tam było nie wiadome. Chociaż Moskwy przeciwko nam/ po dwa i po trzykroć sto tysięcy stawało do boju/ których pracaby była witać/ a cóż gromić. Myśmy potym ochotnika puściwszy/ szczęściu się poruczyli. Sibior kędy sobol nizacz dla lubych miejsc bujno się rodzący/ Wisłę dzieli białe jezioro od niedźwiedzi mnóstwa tejże farby tak rzeczone/ oczymaśmy pominęli/ dosyć było na samych przykrościach/ które w ustawicznej drodze/ i pielgrzymującym ciężkie/ a cóż głód/ niedostatek/ niedospanie i nad to tysiąc niewczasów inszych. Co dzień to z
pánstwie zbrodźili; á do Siebieru ieszcze byłá sławá nie dośięgłá/ i przezwisto narodu tego/ tám było nie wiadome. Choćiaż Moskwy przećiwko nam/ po dwá i po trzykroć sto tyśięcy stawáło do boiu/ ktorych pracaby byłá witáć/ a coż gromić. Myśmy potym ochotniká puściwszy/ szczęśćiu się poruczyli. Sibior kędy sobol nizacz dla lubych miesc buyno się rodzący/ Wisłę dźieli białe ieźioro od niedźwiedźi mnostwá teyże fárby ták rzeczone/ oczymaśmy pominęli/ dosyć było ná sámych przykrośćiách/ ktore w ustawiczney drodze/ i pielgrzymuiącym ćiężkie/ a coż głod/ niedostátek/ niedospánie i nád to tyśiąc niewczásow inszych. Co dźien to z
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 74
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
osobliwa, że pasąc się nazad się pomyka, pysk włócząc po ziemi, alias jeść nie mogący. Stąd podobno SUHAKIEM nazwany, że sunie pysk, czyli też Tatarskim terminem; bo z tamtąd do Polski swój rodzaj wprowadził. Bystrego jest wzroku; z daleka tedy widząc zdradę, drugich towarzyszów świstem do ucieczki animuje.
SOBOL Zwierz nie wielki, ale wielkich Panów i Bogaczów strojący swym futrem, i ogrzewający. Forma jego jak Kuny, ale nie taki szacunek. Najwięcej ich znaduje się w Syberyj Prowincyj Moskiewskiej, gdzie je Strzelcy, bardzo w tym ćwiczeni, w sam nos z łuku trafiają, alias gdzie indziej trafiwszy, oszpeciliby futro.
osobliwa, że pasąc się nazad się pomyka, pysk włocząc po ziemi, alias ieść nie mogący. Ztąd podobno SUHAKIEM nazwany, że sunie pysk, czyli też Tatarskim terminem; bo z tamtąd do Polski swoy rodzay wprowadził. Bystrego iest wzroku; z daleka tedy widząc zdradę, drugich towarzyszow świstem do ucieczki animuie.
SOBOL Zwierz nie wielki, ale wielkich Panow y Bogaczow stroiący swym futrem, y ogrzewaiący. Forma iego iak Kuny, ale nie taki szacunek. Naywięcey ich znaduie się w Syberii Prowincyi Moskiewskiey, gdzie ie Strzelcy, bardzo w tym ćwiczeni, w sam nos z łuku trafiaią, alias gdzie indziey trafiwszy, oszpeciliby futro.
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 584
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
położone być rozumie. Dalej mówi że zwyciężcy Polacy, na mil 80 Niemieckich, Moskiewskiego zbrodzili Państwa, a do Siebierza ich jeszcze sława była nie dosięgła, i imię Narodu tego tam było niewiadome. Ze wojska po kilkakroć sto tysięcy stawało przeciw nim, których praca była witać, cóż dopiero gromić? Wspomina jak Sibior kędy sobol bujno się rodzący, i białe jezioro od białych niedźwiedzi nazwane oczyma pomineli; drogi, niewygody, głód, niespanie, tysiąc niewczasów innych tamże wylicza. Codzień (mowi) z nowym nieprzyjacielem, nie złoty piasek, który na brzegach Tagusowych znajduje się, ani o wytworne perły nad szczęśliwym morzem, ale o trawę
położone bydź rozumie. Daley mowi że zwyciężcy Polacy, na mil 80 Niemieckich, Moskiewskiego zbrodzili Państwa, á do Siebierza ich ieszcze sława była nie dosięgła, y imie Narodu tego tam było niewiadome. Ze woyska po kilkakroć sto tysięcy stawało przeciw nim, ktorych praca była witać, coż dopiero gromić? Wspomina iak Sibior kędy sobol buyno się rodzący, y białe iezioro od białych niedzwiedzi nazwane oczyma pomineli; drogi, niewygody, głod, niespanie, tysiąc niewczasow innych tamże wylicza. Codzień (mowi) z nowym nieprzyiacielem, nie złoty piasek, ktory na brzegach Tagusowych znayduie się, ani o wytworne perły nad szczęśliwym morzem, ále o trawę
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 40
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
znowu swego, które zostawują im Ojcowie przez Sukcesją: żyją po sto lat, łowią ryby w jeziorach i rzekach, osobliwie łososie, okunie, na słońcu albo na mrozie suszą, na mąkę trą. chleb z tego pieką, którym żyją. Biją Niedzwiedziów białych, wilków, lisów, czarnych, bobrów, pupków, Sobolów, wiele za nie biorą złota, którym haracz Szwedom, Duńczykom, Moskwie Panom swoim płacą.
Lapończykowie Szwedzcy z racyj delikatniejszego powietrza, mają kuźnice żelazne, ołów, miedź, kryształ, perły; dokąd Szwedzi wprowadzają swą Luterską. Sektę, ich językiem eksplikując Artykuły wiary. Tu jest ISLANDIA w Norwegii Insuła na mil 120
znowu swego, ktore zostawuią im Oycowie przez sukcessyą: żyią po sto lat, łowią ryby w ieziorach y rzekach, osobliwie łososie, okunie, na słońcu albo na mrozie suszą, na mąkę trą. chleb z tego pieką, ktorym żyią. Biią Niedzwiedziow białych, wilkow, lisow, czarnych, bobrow, pupkow, Sobolow, wiele za nie biorą złota, ktorym haracz Szwedom, Duńczykom, Moskwie Panom swoim płacą.
Lapończykowie Szwedzcy z racyi delikatnieyszego powietrza, maią kuźnice żelazne, ołow, miedź, krzyształ, perły; dokąd Szwedzi wprowadzaią swą Luterską. Sektę, ich ięzykiem explikuiąc Artykuły wiary. Tu iest ISLANDIA w Norwegii Insuła na mil 120
Skrót tekstu: ChmielAteny_IV
Strona: 415
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 4
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1756
Data wydania (nie później niż):
1756
, zapewne rąk twoich dojdzie. Żyd Polski, który do Tobolska kupczy, i powrócić do Polski zamyśla, stał się moim przyjacielem, i wielkim dobrodziejem, a podobno wcale mię z tego pojmania uwolni. Któregom przed rokiem w blisko Miasta leżącej kniei, gdzie wedle rządku nieszczęścia mego, jeszcze jak insi nieszczęśliwi, na łowy sobolów wychodzić musiałem, przy życiu utrzymał, z śniegu go, w który z koniem zapadł, i ledwie wcale nie uziąbł z wielkim niebezpieczeństwem wyratowawszy. Ten człowiek osobliwie był wdzięcznym, pokazawszy mi, że także w tym narodzie poczciwe znajdują się serca, gdzie się najmniej być zdadzą. Nie uspokoił się pierwej, póki mię
, zapewne rąk twoich doydzie. Zyd Polski, ktory do Tobolska kupczy, i powroćić do Polski zamyśla, stał śię moim przyiacielem, i wielkim dobrodzieiem, a podobno wcale mię z tego poymania uwolni. Ktoregom przed rokiem w blisko Miasta leżącey kniei, gdzie wedle rządku nieszczęścia mego, ieszcze iak inśi nieszczęśliwi, na łowy sobolow wychodzić muśiałem, przy życiu utrzymał, z śniegu go, w ktory z koniem zapadł, i ledwie wcale nie uźiąbł z wielkim niebezpieczeństwem wyratowawszy. Ten człowiek osobliwie był wdzięcznym, pokazawszy mi, że także w tym narodzie poczciwe znayduią śię serca, gdzie śię naymniey bydź zdadzą. Nie uspokoił śię pierwey, poki mię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 96
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
oddalonym, zależało w małej przyjaźni, którą mu Kozacka dzieweczka w ostatnim roku przed powrotem jego do Tobolska wyświadczyła. Ta jest dowodem, że i w najdzikszym nawet narodzie, jeszcze szlachetne i dotkliwe znajdują się serca. Stelej pewnego dnia w naznaczonej sobie kniei, w okoliczy Pohemu tak był szczęśliwym, że naznaczoną swoję liczbę Sobolów zaraz schwytał. Wracając się do miasta, żeby wytchnął, u źrzodła się położył. Na to przychodzi do niego ładna Dziewczynka, długo w niego swoje wlepiwszy oczy. Siada tedy, i pije nabierając dłonią z źrzodła. Nędzny Cudzoziemcze, zaczęła; nie napijeszli się? Odpowiedział Stelej; że to już uczynił. Lecz
oddalonym, zależało w małey przyiazni, ktorą mu Kozacka dzieweczka w ostatnim roku przed powrotem iego do Tobolska wyświadczyła. Ta iest dowodem, że i w naydzikszym nawet narodzie, ieszcze szlachetne i dotkliwe znayduią śię serca. Steley pewnego dnia w naznaczoney sobie kniei, w okoliczy Pohemu tak był szczęśliwym, że naznaczoną swoię liczbę Sobolow zaraz zchwytał. Wracaiąc śię do miasta, żeby wytchnął, u źrzodła śię położył. Na to przychodzi do niego ładna Dziewczynka, długo w niego swoie wlepiwszy oczy. Siada tedy, i piie nabieraiąc dłonią z źrzodła. Nędzny Cudzoziemcze, zaczęła; nie napiieszli śię? Odpowiedział Steley; że to iuż uczynił. Lecz
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 118
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
. Gdy Stelej nazajutrz znowu do swojej szedł kniei: już ją siedzącą przy źrzodle, i czekającą na się znalazł. Nagliła go, żeby usiadł, i kęs chleba z miodem z jej ręki przyjął. Widzisz, mówi, jabym była rada sama zjadła, wolę przecież, tobie go użyczyć. Przyniosłam ci także kilka Sobolów, które mi kochankowie moi darowali. Możesz tedy cały dzień tu siedzieć. Teraz mi codziennie kilka sobolów darować mają, a ja ci je przyniosę. Wejrzyj przecież na mnie wesoło. Wszak widzisz, jak ci dogadzam. Igra sobie znowu wstydliwie z jego włosami, prosząc go o jeden kędziesz, pokazując mu nożyczki,
. Gdy Steley nazaiutrz znowu do swoiey szedł kniei: iuż ią śiedzącą przy źrzodle, i czekaiącą na śię znalazł. Nagliła go, żeby usiadł, i kęs chleba z miodem z iey ręki przyiął. Widzisz, mowi, iabym była rada sama ziadła, wolę przecież, tobie go użyczyć. Przyniosłam ći także kilka Sobolow, ktore mi kochankowie moi darowali. Możesz tedy cały dzień tu śiedzieć. Teraz mi codziennie kilka sobolow darować maią, a ia ći ie przyniosę. Weyrzyy przećież na mnie wesoło. Wszak widzisz, iak ći dogadzam. Jgra sobie znowu wstydliwie z iego włosami, prosząc go o ieden kędziesz, pokazuiąc mu nożyczki,
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 119
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755