bez grzechu, bez winy, Wzrok od nieba podniesiesz; o, gdyżby tam gościć! Przebóg, nie masz ci czego na świecie zazdrościć. Niech inszy gmerzą w błocie i w ziemskiej fortunie, W niebo człowiek pobożny patrząc, na to plunie. Niebu kwoli wspaniałą wszytko zaepce piętą, Tu mu tylko zazdrością wolno spłonąć świętą; Owszem, nie tylko wolno, lecz koniecznie trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni
bez grzechu, bez winy, Wzrok od nieba podniesiesz; o, gdyżby tam gościć! Przebóg, nie masz ci czego na świecie zazdrościć. Niech inszy gmerzą w błocie i w ziemskiej fortunie, W niebo człowiek pobożny patrząc, na to plunie. Niebu kwoli wspaniałą wszytko zaepce piętą, Tu mu tylko zazdrością wolno spłonąć świętą; Owszem, nie tylko wolno, lecz koniecznie trzeba Nie dawać się nikomu uprzedzić do nieba. Boć i diabeł zazdrości, i gdzie jego władza Zdole, tam wniść człowieku, skąd sam spadł, przeszkadza. 268 (P). SŁAWĘ NAD ŻYWOT PRZEKŁADA WSPANIAŁY
Kiedy pod swoję Wielki Aleksander władzą Brał wschodni
Skrót tekstu: PotFrasz1Kuk_II
Strona: 118
Tytuł:
Ogród nie plewiony
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1677
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1677
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
surowości A któż nie skona, z strachu i żałości; Jeśli zaś wzrok wasz potuszy, Z zbytniej słodyczy przecię zginąć duszy.
Stąd z wami straszny i pokój, i zwada, A trudna rada, kędy taka zdrada, Bo to ogniów waszych sprawa, Że się tak długo iskierka ich dusi, Aż jej pożarem serce spłonąć musi; Lecz jeśli z waszego prawa Nie dosyć na tym, żem twardo związany, Jeszcze mam być i na śmierć skazany — serce, proszę i ja, Niech wasz wesoły raczej wzrok zabija. PIEŚŃ
Com ci winien, com ci krzywy, Że mię tak mordujesz I męki gotujesz? Jeśli-ć
surowości A któż nie skona, z strachu i żałości; Jeśli zaś wzrok wasz potuszy, Z zbytniej słodyczy przecię zginąć duszy.
Stąd z wami straszny i pokój, i zwada, A trudna rada, kędy taka zdrada, Bo to ogniów waszych sprawa, Że się tak długo iskierka ich dusi, Aż jej pożarem serce spłonąć musi; Lecz jeśli z waszego prawa Nie dosyć na tym, żem twardo związany, Jeszcze mam być i na śmierć skazany — serce, proszę i ja, Niech wasz wesoły raczej wzrok zabija. PIEŚŃ
Com ci winien, com ci krzywy, Że mię tak mordujesz I męki gotujesz? Jeśli-ć
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 278
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
pójdzie zgubę. Chciejcie tedy Wm. M. M. Panowie viriliter, to już wziąć przed się, abyście nad wszytkie pretia, calość Ojczyzny w największej a powinnej mając cenie, nie barzjeyvostrzy zasług Eksactorowie, jako dyskretni i miłujący pokazali się jej Synowie. Nieżycząc tego, aby (strzeż Boże) wewnętrznym miała spłonąć ogniem, w którym wszystkoby zginąć musiało. Chciejcie szczęśliwy temu odmętowi uczynić koniec, a Ojczyznę zupełnemu przywrócić pokojowi, co być może przez reasumpcją w tym Kole, przeszłej z nią zgody. Więc, że do należącego Wm. M. M. Panów dosyćuczynienia nie mały stał się przez to prepedyment, iż Uniuersałami świeżo
poydźie zgubę. Chćieycie tedy Wm. M. M. Pánowie viriliter, to iuż wźiąć przed się, ábyśćie nád wszytkie pretia, cálość Oyczyzny w naywiększey á powinney máiąc cenie, nie bárźieyvostrzy zasług Exáctorowie, iáko discretni y miłuiący pokazáli się iey Synowie. Nieżycząc tego, áby (strzeż Boże) wewnętrznym miáłá spłonąć ogniem, w ktorym wszystkoby zginąć muśiáło. Chćieyćie szczęśliwy temu odmętowi vczynić koniec, á Oyczyznę zupełnemu przywroćić pokoiowi, co bydź może przez reassumptią w tym Kole, przeszłey z nią zgody. Więc, że do należącego Wm. M. M. Pánow dosyćuczynienia nie máły stał się przez to prepediment, iż Vniuersałámi świeżo
Skrót tekstu: LubJMan
Strona: 94
Tytuł:
Jawnej niewinności manifest
Autor:
Jerzy Sebastian Lubomirski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
/ Ze ni łaski/ ni gniewu jego się nie boję/ Bowiem jako dać więcej/ nad to co mi dało/ Tak choćby też pogrozić do końca mię chciało/ Głębiej rzucić nie może/ na tym postawiwszy Śmierci celu. Prócz ciebie na to tu zrządziwszy/ Żebyś taką umierać nie dając mi męką/ I spłonąć w tym niewstydzie/ swą zabił mię ręką. (Ach) jako ta nieszczęsna chwila mi się zdała Rokiem całym: kiedym ją wszystkę przepłakała. Tak że zioła około/ i rozwite włosy Matki tej przyrodzonej/ żadnej inszej rosy Dziś nie potrzebowały/ nad perły te moje/ Ani deszczu droższego upragnione zdroje Rzeki tej złotonurej
/ Ze ni łáski/ ni gniewu iego się nie boię/ Bowiem iáko dáć więcey/ nád to co mi dáło/ Ták choćby też pogrozić do koncá mię chćiáło/ Głębiey rzućić nie może/ ná tym postáwiwszy Smierci celu. Procz ćiebie ná to tu zrządziwszy/ Zebyś táką vmieráć nie dáiąc mi męką/ Y spłonąć w tym niewstydzie/ swą zábił mię ręką. (Ach) iáko tá nieszczęsna chwilá mi się zdałá Rokiem cáłym: kiedym ią wszystkę przepłakáła. Ták że ziołá około/ y rozwite włosy Mátki tey przyrodzoney/ żadney inszey rosy Dziś nie potrzebowáły/ nád perły te moie/ Ani deszczu droższego vprágnione zdroie Rzeki tey złotonurey
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 104
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
dzieje, gdy gwałtownym obrotem koła wozowego oś się pali. Albo gdy stal o krzemień uderzy. Iż siarczyste ekshalacje z krzemienia na wolne powietrze wypadszy, i mając wszelką dyspozycą przez gorącość i suchość przyzwoitych kwalitatyw ogniowi, tenże element z siebie rodzą. Dopieroż w prochu strzelnicznym nie znajduje się formalnie ogień, boby spłonąć powinien. Jako za dotchnięciem najmniejszej skry płonie. Ani w proszku z otrąb pszenicznych i chałunu upalonym. Lubo bez żadnego ognia, od samego powietrza się zaimuje. Ale to pochodzi z natężonych dyspozycyj materyj sposobnej do pojęcia ognia. Tak jako z korupcyj jednych dyspozycyj ginie jedna forma, adruga przez konwersyą się rodzi dla innych
dzieie, gdy gwałtownym obrotem kołá wozowego oś się pali. Albo gdy stal o krzemień uderzy. Jż siarczyste exchalacye z krzemienia ná wolne powietrze wypadszy, y máiąc wszelką dyspozycą przez gorącość y suchość przyzwoitych kwalitatyw ogniowi, tenże element z siebie rodzą. Dopieroż w prochu strzelnicznym nie znaiduie się formalnie ogień, boby zpłonąć powinien. Jáko zá dotchnięcięm naymnieyszey skry płonie. Ani w proszku z otrąb pszenicznych y chałunu upalonym. Lubo bez żadnego ognia, od samego powietrza się zaimuie. Ale to pochodzi z natężonych dyspozycyi materyi sposobney do poięcia ognia. Ták iáko z korrupcyi iednych dyspozycyi ginie iedna forma, ádruga przez konwersyą się rodzi dla innych
Skrót tekstu: BystrzInfElem
Strona: Q4v
Tytuł:
Informacja elementarna
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
fizyka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743
domy poddanych łupieztwem i podatkami częstemi niszczył, nie pomniąc na przypowieść starych, co powiedzieli: „Ktokolwiek Boga gniewa, a stworzenia jego myśl krzywdą obraża kwoli łasce i zachowaniu się czyjemu, Bóg owegoż nań pobudziwszy, w niwecz go obróci i wieku mu skróci.
„Jako ogień cokolwiek zaskoczy, pożera, Tak spłonąć musi co kto z krzywdą ludzką zbiera.”
Powiedają, że pomiędzy zwierzęty najprzedniejszym jest lew, a między bydlęty najpodlejszym osieł; a przecię wszyscy się zgadzają, że lepszy jest osieł ciężar noszący, niż lew ludzi pożerający.
Do stroju wprawdzie osieł najmniej niepodobny, Ale zaś do ciężarów dźwigania sposobny. I lepszy wół i
domy poddanych łupieztwem i podatkami częstemi niszczył, nie pomniąc na przypowieść starych, co powiedzieli: „Ktokolwiek Boga gniewa, a stworzenia jego myśl krzywdą obraża kwoli łasce i zachowaniu się czyjemu, Bóg owegoż nań pobudziwszy, w niwecz go obróci i wieku mu skróci.
„Jako ogień cokolwiek zaskoczy, pożera, Tak spłonąć musi co kto z krzywdą ludzką zbiera.”
Powiedają, że pomiędzy zwierzęty najprzedniejszym jest lew, a między bydlęty najpodlejszym osieł; a przecię wszyscy się zgadzają, że lepszy jest osieł ciężar noszący, niż lew ludzi pożerający.
Do stroju wprawdzie osieł najmniéj niepodobny, Ale zaś do ciężarów dźwigania sposobny. I lepszy wół i
Skrót tekstu: SaadiOtwSGul
Strona: 48
Tytuł:
Giulistan to jest ogród różany
Autor:
Saadi
Tłumacz:
Samuel Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
przypowieści, specula (zwierciadła)
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1610 a 1625
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1625
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
I. Janicki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Świdzińscy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1879