: bo mię przeprawa nasza bardzo trapi. Posyłam dziś kilkaset piechoty do Grudziądza, napisawszy do P. Butlera, żeby tam, jako wnidzie, on ku Lubawie i tamtym miejscom z draganami obrócił. P. Budziszowskiemu rozkazałem też, aby się stamtąd nieoddalał, ale nad nieprzyjacielem się wieszając, o progresie jego wiadomości zasięgał. Wm. możesz mnie tam już na tamtej stronie czekać, a racz się znosić z P. Anibalem, aby most jako najprędzej stanął. Oddawam i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, w obozie pod Nowem, dnia 21. Sierpnia 1628.
Wiedząc o nieprzyjacielskich zamysłach, o którychem W
: bo mię przeprawa nasza bardzo trapi. Posyłam dziś kilkaset piechoty do Grudziądza, napisawszy do P. Butlera, żeby tam, jako wnidzie, on ku Lubawie i tamtym miejscom z draganami obrócił. P. Budziszowskiemu rozkazałem też, aby się ztamtąd nieoddalał, ale nad nieprzyjacielem się wieszając, o progressie jego wiadomości zasięgał. Wm. możesz mnie tam już na tamtéj stronie czekać, a racz się znosić z P. Anibalem, aby most jako najprędzéj stanął. Oddawam i t. d. OD PANA HETMANA DO KRÓLA JEGO MOŚCI
, w obozie pod Nowem, dnia 21. Sierpnia 1628.
Wiedząc o nieprzyjacielskich zamysłach, o którychem W
Skrót tekstu: KoniecSListy
Strona: 108
Tytuł:
Listy Stanisława Koniecpolskiego Hetmana
Autor:
Stanisław Koniecpolski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1672
Data wydania (nie wcześniej niż):
1672
Data wydania (nie później niż):
1672
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
dowcip upragniony; Nad cień laurowy zasklepione wzwody Brwi twoich dają wierszom chłód zaćmiony; I Muzy u nich pewne są gospody, Gdzie Febus z słońcem już mieszka złączony. O, jaka miernym dowcipom wygoda, Gdzie słońce grzeje, chłodzi cień i woda! Niech tam pomocy, gdzie Parnas w dwa rogi Wierzch swój podnosi, zasięga kto inny,
I gdzie skrzydlatej uderzeniem nogi Końskiej wynikło źródło Kaballiny; Mnie zaś posiłek miły na te drogi — Skłonne chętliwie oczy mej dziewczyny. Dosyć mam, że gdy zabrzmię w słodką stronę, Odniosę z mirtu, nie z lauru koronę.
Miłość jest Muzą, Kupido mym Febem, Który jak smyczkiem grawa na mej
dowcip upragniony; Nad cień laurowy zasklepione wzwody Brwi twoich dają wierszom chłód zaćmiony; I Muzy u nich pewne są gospody, Gdzie Febus z słońcem już mieszka złączony. O, jaka miernym dowcipom wygoda, Gdzie słońce grzeje, chłodzi cień i woda! Niech tam pomocy, gdzie Parnas w dwa rogi Wierzch swój podnosi, zasięga kto iny,
I gdzie skrzydlatej uderzeniem nogi Końskiej wynikło źródło Kaballiny; Mnie zaś posiłek miły na te drogi — Skłonne chętliwie oczy mej dziewczyny. Dosyć mam, że gdy zabrzmię w słodką stronę, Odniosę z mirtu, nie z lauru koronę.
Miłość jest Muzą, Kupido mym Febem, Który jak smyczkiem grawa na mej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 5
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
noc oświecasz, ona swoim wzrokiem Zwyciężyłaby Ereb z jego mrokiem; Tyś zimna, onej nie szkodzą nic strzały, Chociaż się w kuźni lemneńskiej zagrzały; Ty czasem władniesz, ona zawsze rządzi, Ale nie jak ty, coś planetą, błądzi Ani (w tymeście nierówne do końca) Jako ty światła zasięga od słońca: Słońcu go daje; tyś Endymijona Do zabaw swoich uśpiła, a ona Nie tylko pociech tych nie umie użyć — Gniewa się, gdy jej chcę, choć darmo, służyć. DO PIESKA
Pieszczony Kurto, co u mojej panny Na łonie leżysz, takeś nierachmanny, Że mi się przymknąć do niej
noc oświecasz, ona swoim wzrokiem Zwyciężyłaby Ereb z jego mrokiem; Tyś zimna, onej nie szkodzą nic strzały, Chociaż się w kuźni lemneńskiej zagrzały; Ty czasem władniesz, ona zawsze rządzi, Ale nie jak ty, coś planetą, błądzi Ani (w tymeście nierówne do końca) Jako ty światła zasięga od słońca: Słońcu go daje; tyś Endymijona Do zabaw swoich uśpiła, a ona Nie tylko pociech tych nie umie użyć — Gniewa się, gdy jej chcę, choć darmo, służyć. DO PIESKA
Pieszczony Kurto, co u mojej panny Na łonie leżysz, takeś nierachmanny, Że mi się przymknąć do niej
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 172
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
właśnie bronił tak Sarracenowi, Jako się zwykły bronić siarki płomieniowi: Uderzony z obu rącz ostrem mieczem w ciemię, Legł z rozwaloną głową i upadł na ziemię.
CXXIII.
Od lew za jednem cięciem zabił Oldoranda, Spinaloka, Oldrada, Andzelma i Pranda, Bo w miejscu barzo ciasnem i w ludzie ściśnionem Nazbyt daleko mieczem zasięgał stalonem. Mało nie połowicę zbił Niderlandczyków, Ledwie jeszcze nie więcej pobił Normandczyków; Rozdzielił Orgietowi głowę podle ucha Po piersi i od piersi do samego brzucha.
CXXIV.
Zrzucił na dół Moskina w przykop z Andropanem Z wierzchu wysokiej wieże. Tamten beł kapłanem, Ten miał wino za Boga, które rad tak pijał, Że
właśnie bronił tak Sarracenowi, Jako się zwykły bronić siarki płomieniowi: Uderzony z obu rącz ostrem mieczem w ciemię, Legł z rozwaloną głową i upadł na ziemię.
CXXIII.
Od lew za jednem cięciem zabił Oldoranda, Spinaloka, Oldrada, Andzelma i Pranda, Bo w miejscu barzo ciasnem i w ludzie ściśnionem Nazbyt daleko mieczem zasięgał stalonem. Mało nie połowicę zbił Niderlandczyków, Ledwie jeszcze nie więcej pobił Normandczyków; Rozdzielił Orgietowi głowę podle ucha Po piersi i od piersi do samego brzucha.
CXXIV.
Zrzucił na dół Moskina w przykop z Andropanem Z wierzchu wysokiej wieże. Tamten beł kapłanem, Ten miał wino za Boga, które rad tak pijał, Że
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 326
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
I że ci jeno tego stylu drogą Chodzą, co pisać inaczej nie zmogą. Kto łacwość widzi, ten niechaj spróbuje, A kto nie-modę, ten niechaj wędruje.
Nie wiem-ci wprawdzie, czy polskim językiem Wydał kto kiedy wiersze takim szykiem, Lecz kto, przeszedszy ojczyzny swej bramy, Wiadom krajów, skąd nauk zasięgamy, I komu pismo nie dziwem przewoźne, Tego cenzury nie będą tu groźne, Bo wiem, że takich wierszów wiele czytał, Chyba że z książką nigdy się nie witał. A co Francuzom, Włochom i Hiszpanom, Wolno niech będzie i Polakom panom. Ale ta wierszów wolność umiejętna Chce być wyraźna, gładka i nie
I że ci jeno tego stylu drogą Chodzą, co pisać inaczej nie zmogą. Kto łacwość widzi, ten niechaj spróbuje, A kto nie-modę, ten niechaj wędruje.
Nie wiem-ci wprawdzie, czy polskim językiem Wydał kto kiedy wiersze takim szykiem, Lecz kto, przeszedszy ojczyzny swej bramy, Wiadom krajów, skąd nauk zasięgamy, I komu pismo nie dziwem przewoźne, Tego cenzury nie będą tu groźne, Bo wiem, że takich wierszów wiele czytał, Chyba że z książką nigdy się nie witał. A co Francuzom, Włochom i Hiszpanom, Wolno niech będzie i Polakom panom. Ale ta wierszów wolność umiejętna Chce być wyraźna, gładka i nie
Skrót tekstu: NiemBajkiBar_II
Strona: 351
Tytuł:
Bajki Ezopowe
Autor:
Krzysztof Niemirycz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
bajki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1699
Data wydania (nie wcześniej niż):
1699
Data wydania (nie później niż):
1699
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Toga ani śmierć, ani dawność albo invidia Wieku zataić może, ani zaćmić godności onych: bo choćby kto gościem był w Ojczyźnie, jeśli się nie napatrżył Wielkich czynów, to się nasłuchać, albo doczytać w Kronikach mógł gloriosa Domu tego Nomina. Nie szukam w Dziejach, nie badam się Dziejopisów, ani saeculorum Vetustatem/ zasięgam, ani Katalog daję dawnej lub świeższej pamięci Senatorów, Dygnitarzów, Urzędników, dość niech będzie minąwszy wszystkich z Ich zacności, oraz i z Jej samej przymiotów estymować tę Damę, a bez jaktancyj bez pochlebstwa, i kolorów przysposobionych sine fuce Laudis propriae cum odio adulationis rzec: że w IMCi Pannie i ozdobnych Cnot świecą się
Toga ani smierć, ani dawność albo invidia Wieku zataić może, ani zaćmić godnośći onych: bo choćby kto gośćiem był w Oyczyznie, ieśli się nie napatrżył Wielkich czynow, to się nasłuchać, albo doczytać w Kronikach mogł gloriosa Domu tego Nomina. Nie szukam w Dźieiach, nie badam się Dźieiopisow, ani saeculorum Vetustatem/ zasięgam, ani Katalog daię dawney lub świeższey pamięći Senatorow, Dygnitarzow, Urzędnikow, dość niech będźie minąwszy wszystkich z Ich zacnośći, oraz y z Iey samey przymiotow estymować tę Damę, á bez iaktancyi bez pochlebstwa, y kolorow przysposobionych sine fuce Laudis propriae cum odio adulationis rzec: że w IMCi Pannie y ozdobnych Cnot świecą się
Skrót tekstu: DanOstSwada
Strona: 12
Tytuł:
Swada polska i łacińska t. 1, vol. 2
Autor:
Jan Danejkowicz-Ostrowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1745
Data wydania (nie wcześniej niż):
1745
Data wydania (nie później niż):
1745
lud niemal wszytek o włos nie był zagubion. Któżkolwiek tedy w grzechu z takim społeczność ma/ równego karania winnym się staje: kto wiedząc do takich tę wadę/ a mogąc skąd inąd mieć Sakramenta/ ich usługi zażywa/ grzeszy: Kto zaś zażywa od nich tych świętości/ ale ich postępków ani społeczności/ ani wiadomości zasięga/ ani w ich postępkach podobania ma/ ale Chrystusa czcąc/ od nich przyjmuje; wolen jest grzechu: Boć i Józef od Piłata Ciało Pańskie sobie uprosił. V. Cóż rozumiesz przez spółkowanie/ mali tak człowiek od nich stronić/ żeby też i dóbr i miekszkania miał odstąpić? M. Nie: ale wolą
lud niemal wszytek o włos nie był zágubion. Ktożkolwiek tedy w grzechu z tákim społeczność ma/ rownego karánia winnym się sstáie: kto wiedząc do tákich tę wádę/ á mogąc zkąd inąd mieć Sákrámentá/ ich vsługi záżywa/ grzeszy: Kto záś záżywa od nich tych świątośći/ ále ich postępkow áni społecznośći/ áni wiádomośći záśięga/ áni w ich postępkách podobánia ma/ ále Chrystusá czcąc/ od nich prziymuie; wolen iest grzechu: Boć y Iozeph od Piłatá Ciáło Páńskie sobie vprośił. V. Coż rozumiesz przez społkowánie/ mali ták człowiek od nich stronić/ żeby też y dobr y miekszkánia miał odstąpić? M. Nie: ále wolą
Skrót tekstu: AnzObjWaś
Strona: 40
Tytuł:
Objaśnienie trudności teologicznych zebrane z doktorów św. od Anzelma świętego
Autor:
Wojciech Waśniowski
Drukarnia:
Łukasz Kupisz
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
dialogi
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1651
Data wydania (nie wcześniej niż):
1651
Data wydania (nie później niż):
1651
/ Jaka ma sprawiedliwość być ukrzywdzonemu: Jako sieroty/ wdowy/ gwałtownych rąk bronić: Do nędznych/ głodnych/ serce miłosierne skłonić. Jak w cudzym niekorzystać/ i nikomu zdrady Nie zamyślać. Nuż insze niezliczone rady I zbawienne nauki z ust jego płynęły: Dobrodziejstwa cudowne: które tak słynęły Po świecie/ jako promień zasięgał słoneczny/ To jest nakoniec Chrystus/ Mesjasz Bóg wieczny. Dalej (nie przeciwiąc się starosta wołaniu) Nakłonił sentencją ku ubiczowaniu. Spodziewając się zmiękczyć tym serca okrutne: O zamysły niezbożne; O wyroki smutne. Acto: 3. Męki Pańskiej.
Gdzież ta Konstytucja? gdzie nakoniec wina? O cóż go
/ Iáka ma spráwiedliwość być vkrzywdzonemu: Iáko śieroty/ wdowy/ gwałtownych rąk bronić: Do nędznych/ głodnych/ serce miłośierne skłonić. Iák w cudzym niekorzystáć/ y nikomu zdrády Nie zámyśláć. Nuż insze niezliczone rády I zbáwienne náuki z vst iego płynęły: Dobrodźieystwá cudowne: ktore ták słynęły Po świećie/ iáko promień zásięgał słoneczny/ To iest nákoniec Chrystus/ Messyasz Bog wieczny. Dáley (nie przećiwiąc się stárostá wołániu) Nákłonił sentencyą ku vbiczowániu. Spodźiewáiąc się zmiękczyć tym sercá okrutne: O zamysły niezbożne; O wyroki smutne. Acto: 3. Męki Páńskiey.
Gdźiesz tá Constitucya? gdźie nákoniec winá? O coż go
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 50.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
częścią już oddanych, częścią oczekiwanych odesłać rozkazać raczył. Do ichmciów też pp. komisarzów ku traktowaniu z ichmciami pp. konfederaty stołecznymi i brzeskimi, także do samych oboich pp. konfederatów posły swe posłaliśmy, żądając, aby się wyciąganiem zapłaty moderować i, jako należy, z ojczyzną spólną obejść się chcieli, a zatym zasięgając gruntowny wiadomości o tym, na jakich sumach finaliter przestać chcą, ukazując, że na skuteczny ochocie do ukontentowania ich na nas nic nie schodziło i nie schodzi,
a obicując, że i dali schodzić nie będzie, byle się moderacja ich baczyła, a województwa nasze w pokoju zostawały.
Widząc tedy takowe niebezpieczeństwa, ichm.
częścią już oddanych, częścią oczekiwanych odesłać rozkazać raczył. Do ichmciów też pp. komisarzów ku traktowaniu z ichmciami pp. konfederaty stołecznymi i brzeskimi, także do samych oboich pp. konfederatów posły swe posłaliśmy, żądając, aby się wyciąganiem zapłaty moderować i, jako należy, z ojczyzną spólną obyść się chcieli, a zatym zasięgając gruntowny wiadomości o tym, na jakich sumach finaliter przestać chcą, ukazując, że na skuteczny ochocie do ukontentowania ich na nas nic nie schodziło i nie schodzi,
a obicując, że i dali schodzić nie będzie, byle się moderacyja ich baczyła, a województwa nasze w pokoju zostawały.
Widząc tedy takowe niebezpieczeństwa, ichm.
Skrót tekstu: AktaPozn_I_1
Strona: 426
Tytuł:
Akta sejmikowe województw poznańskiego i kaliskiego tom I
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty urzędowo-kancelaryjne
Gatunek:
akta sejmikowe
Tematyka:
polityka, prawo
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1616
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1616
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Włodzimierz Dworzaczek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Poznań
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowe Wydawnictwo Naukowe
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1957
ż dnia Książę de March wyjechał do Szkocyj. Hrabia d'Herdford miał dnia wczorajszego szczęście konferowania z Królem Imcią; Lord Kanclerz dnia poprzedzajacego pojechał do Bat dokąd także Hrabia de Chatam przedsięwziął podróż z Dóbr swoich Pynsent nazwanych. Odmiany w Ministerium zdają się dotąd niechybne; sposób jednak tej odmiany jeszcze nie wiadomy. Przedniejsi Panowie, których zasięgają rady i pomocy względem ułożenia takowej odmiany, zgoła zbraniają się tej roboty, póki ich przyjaciele w rejestrze postępujacych na Urzędy, dobrze pomieszczeni nie będą. Rzekłbyś (tak mówi jeden z boku postrzegacz, rzewnie tę okoliczność tozważający) że inaczej będą musieli z głodu pomrzeć. Nie zasięgając starożytnych dziejów, gdzie się najduje
ż dnia Xiążę de March wyiechał do Szkocyi. Hrabia d'Herdford miał dnia wczorayszego szczęście konferowania z Królem Imcią; Lord Kanclerz dnia poprzedzaiacego poiechał do Bath dokąd także Hrabia de Chatham przedsięwziął podróż z Dóbr swoich Pynsent nazwanych. Odmiany w Ministerium zdaią się dotąd niechybne; sposob iednak tey odmiany ieszcze nie wiadomy. Przednieysi Panowie, których zasięgaią rady i pomocy względem ułożenia takowey odmiany, zgoła zbraniaią się tey roboty, póki ich przyiaciele w reiestrze postępuiacych na Urzędy, dobrze pomieszczeni nie będą. Rzekłbyś (tak mówi ieden z boku postrzegacz, rzewnie tę okoliczność tozważaiący) że inaczey będą musieli z głodu pomrzeć. Nie zasięgaiąc starożytnych dzieiów, gdzie sie nayduie
Skrót tekstu: GazWil_1767_42
Strona: 7
Tytuł:
Gazety Wileńskie
Autor:
Anonim
Drukarnia:
Drukarnia Akademicka
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1767
Data wydania (nie wcześniej niż):
1767
Data wydania (nie później niż):
1767