elaboratom, samego tylko do Polski ingresu i zacnego imienia Komorowskich godzi mi się przypomnieć i ponowić originem. Osobliwie przodka korczakowskiego, Edwarda, który sam tylko był między wszytkimi naonczas monarchami, strasznemu Atyli męstwem, godnością i dostatkami najstraszniejszy; który po dwakroć będąc na Królestwo Węgierskie obrany, Kaninowi dobrowolnie tej ustąpił preminencji, dla którego niestrzymanej w państwie srogości, sam po tym własną zabiwszy go ręką, głowę jego w czarze węgierskim oddał obywatelom; skąd, Scyfus nazwany, odniósł za drugi herb czaszę, w której na pamiątkę Kaninowej głowy psa widzieć połowicę.
Od tego tedy poszli nam Polakom życzliwi Scyfusowie, którzy od domowych rozruchów ustępującego Kazimierza znowu na królestwo tuteczne
elaboratom, samego tylko do Polski ingresu i zacnego imienia Komorowskich godzi mi się przypomnieć i ponowić originem. Osobliwie przodka korczakowskiego, Edwarda, który sam tylko był między wszytkimi naonczas monarchami, strasznemu Attyli męstwem, godnością i dostatkami najstraszniejszy; który po dwakroć będąc na Królestwo Węgierskie obrany, Kaninowi dobrowolnie tej ustąpił preminencyi, dla którego niestrzymanej w państwie srogości, sam po tym własną zabiwszy go ręką, głowę jego w czarze węgierskim oddał obywatelom; skąd, Scyfus nazwany, odniósł za drugi herb czaszę, w której na pamiątkę Kaninowej głowy psa widzieć połowicę.
Od tego tedy poszli nam Polakom życzliwi Scyfusowie, którzy od domowych rozruchów ustępującego Kazimierza znowu na królestwo tuteczne
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 18
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
w tak ciężkiej opressiej. Nakoniec idzie ten Brion strwożony, przyściem kilku Chorągwi, i prosto idzie na dobra Synów P. Marszałka, do Dąmbrowej, te pustoszy Nieprzyjacielsko. Dają znać że taż ruina gotuje się Rzeszowowi, Lancutowi. Zdjęty P. Marszałek żalem, nie tak dla szkód, jako dla nie strzymanego w niczym słowa, widząc ostatnią dóbr ruinę, obawiając się na Jej Mość Panią Marszałkową, i Dziatki, które pod ten czas w Lancucie były, jakiego niebezpieczeństwa, w chodzi do Polski, a w chodząc listy, daje otwarte do Obywatelów, które że Dwór opacznie tłumaczy, abyś się Wm. w nich przeyźrzał
w ták ćiężkiey oppressiey. Nákoniec idźie ten Bryon strwożony, przyśćiem kilku Chorągwi, y prosto idźie ná dobrá Synow P. Márszałká, do Dąmbrowey, te pustoszy Nieprzyiaćielsko. Dáią znáć że táż ruiná gotuie się Rzeszowowi, Láncuthowi. Zdięty P. Márszałek żalem, nie ták dla szkod, iáko dla nie strzymánego w niczym słowá, widząc ostátnią dobr ruinę, obawiáiąc się ná Iey Mość Pánią Márszałkową, y Dźiatki, ktore pod ten czás w Láncucie były, iákiego niebespieczenstwa, w chodźi do Polski, á w chodząc listy, dáie otwarte do Obywátelow, ktore że Dwor opácznie tłumáczy, ábyś się Wm. w nich przeyźrzał
Skrót tekstu: PersOb
Strona: 31
Tytuł:
Perspektywa na objaśnienie niewinności
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1666
Data wydania (nie wcześniej niż):
1666
Data wydania (nie później niż):
1666
darmo poufale Moją się zowiesz; już padł dekret srogi. Inszego zięcia sobie Król obiera, Fortuna wrota przedemną zawiera. 146. Śliczna Królewno, rzeczli to podobna Aby się serce twe nie użaliło Nieszczęścia mego? kiedy tak żałobna Wieść mię dochodzi, jak sroższej nie było. Dosiągł ach dosiągł tej niewinnej głowy, Raz niestrzymany raz nad piorunowy. 147. Bogowie co się w słuszności kochacie, Pokarzcie Króla, Króla niesłusznego. Długoż na taką niesłuszność patrzacie, I na nagrody kochania mojego? Wyrzuccie z Państwa, obalcie go z tronem: Lib. Ach pomniej że mi Ojcem jest rodzonem. 148. Wzdycha me serce ustawicznie, wzdycha
dármo poufale Moią się zowiesz; iuż padł dekret srogi. Inszego źięćiá sobie Krol obiera, Fortuná wrotá przedemną záwiera. 146. Sliczna Krolewno, rzeczli to podobna Aby się serce twe nie użaliło Nieszczęśćia mego? kiedy ták żałobna Wieść mię dochodźi, iák sroższey nie było. Dośiągł ách dośiągł tey niewinney głowy, Raz niestrzymány raz nád piorunowy. 147. Bogowie co sie w słusznośći kochaćie, Pokarzćie Krolá, Krolá niesłusznego. Długoż ná táką niesłuszność pátrzaćie, Y ná nagrody kochania moiego? Wyrzucćie z Páństwá, obalćie go z tronem: Lib. Ach pomniey że mi Oycem iest rodzonem. 148. Wzdycha me serce ustáwicznie, wzdycha
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 99
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
by ją na sercu dźwigać było ciężej.” Oraz babę o ziemię uderzywszy z góry, Zbędzie z karku mierzionej na cmentarzu fory. DOLIWA 59. DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA ŻYDOWSKIEGO, CHORĄŻEGO KRAKOWSKIEGO, PRZY POSŁANIU HERBÓW
Patrzże, wielki chorąży, do jakiej przychodzi Mym kartom presumpcyjej, że im nie przeszkodzi Blask inszym Apollowych niestrzymany pieśni,
Gdy się ważą z domowej na twe oczy pleśni; Przecież w paragon z tobą, z Marsyjasem, który Ważył się go, nie wchodzą, przez co pozbył skóry, Ani to bezpieczeństwo Arachnie się nada, Że z Minerwą o prymat nieuważnie wpada. Tobie, zacny Żydowski, kąkol i stokłosę W odjemek odwiawszy
by ją na sercu dźwigać było ciężej.” Oraz babę o ziemię uderzywszy z góry, Zbędzie z karku mierzionej na cmentarzu fory. DOLIWA 59. DO JEGOMOŚCI PANA ANDRZEJA ŻYDOWSKIEGO, CHORĄŻEGO KRAKOWSKIEGO, PRZY POSŁANIU HERBÓW
Patrzże, wielki chorąży, do jakiej przychodzi Mym kartom presumpcyjej, że im nie przeszkodzi Blask inszym Apollowych niestrzymany pieśni,
Gdy się ważą z domowej na twe oczy pleśni; Przecież w paragon z tobą, z Marsyjasem, który Ważył się go, nie wchodzą, przez co pozbył skóry, Ani to bezpieczeństwo Arachnie się nada, Że z Minerwą o prymat nieuważnie wpada. Tobie, zacny Żydowski, kąkol i stokłosę W odjemek odwiawszy
Skrót tekstu: PotPoczKuk_III
Strona: 420
Tytuł:
Poczet herbów szlachty
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
herbarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
sobie miał swoje przedsięwzięcie, Nie śmiał, wiadom Polaków, których Ty sam, Panie, Bronisz, w czasie szczęśliwym nosić wojny na nie; Poznał, mówię, żeś Ty sam sprawiedliwy, Boże, Kiedyś na nich obrócił ich harde poroże: Sromotnie pyszne czoła i znak swego cara Kładzie u nóg zwycięzcom nie strzymana wiara, Sromotnie broń ciskają, a sami w niewolą Wieczną idą; późno cię patrząc oczy bolą, O dumny Szeremecie! znaj, że sprawiedliwy Bóg i karze każdego, kto cudzego chciwy. Sprawiedliwyś, o Boże, żaden człowiek żywy Twych zwycięstw nie policzy, Boże litościwy; Tobie chwała i wieczny triumf ma być
sobie miał swoje przedsięwzięcie, Nie śmiał, wiadom Polaków, których Ty sam, Panie, Bronisz, w czasie szczęśliwym nosić wojny na nie; Poznał, mówię, żeś Ty sam sprawiedliwy, Boże, Kiedyś na nich obrócił ich harde poroże: Sromotnie pyszne czoła i znak swego cara Kładzie u nóg zwycięzcom nie strzymana wiara, Sromotnie broń ciskają, a sami w niewolą Wieczną idą; późno cię patrząc oczy bolą, O dumny Szeremecie! znaj, że sprawiedliwy Bóg i karze każdego, kto cudzego chciwy. Sprawiedliwyś, o Boże, żaden człowiek żywy Twych zwycięstw nie policzy, Boże litościwy; Tobie chwała i wieczny tryumf ma być
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 480
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
Nie miało złotą lampą pałać jako znowu. Nie zawsze się ćmi ani płomieniste puchy Zawsze mu czarny księżyc zarzuca makuchy, Wydrze się zaraz siostrze, a po sferze modrej Pędzi w zupełnym świetle cug swój złotobiodry. Nie zawsze i ocean, srogim szturmem wzdęty, O zakryte skopuły roztrąca okręty, Na które kiedy już, już niestrzymanym fluksem Wpadają, ali Kastor zawita z Polluksem; Ucichną potem wichry, a w ślicznej pogodzie Pełnym żaglem do swego portu płyną łodzie. Nie trać zaraz otuchy i bądź przy nadziei, Kiedy cię zepchnie ślepa fortuna z kolei Pomyślnego żywota; nie maszci i trochy Statku u tej rodzaju ludzkiego macochy. Dygres WOJNA CHOCIMSKA
Czekaj jeszcze
Nie miało złotą lampą pałać jako znowu. Nie zawsze się ćmi ani płomieniste puchy Zawsze mu czarny księżyc zarzuca makuchy, Wydrze się zaraz siestrze, a po sferze modréj Pędzi w zupełnym świetle cug swój złotobiodry. Nie zawsze i ocean, srogim szturmem wzdęty, O zakryte skopuły roztrąca okręty, Na które kiedy już, już niestrzymanym fluksem Wpadają, ali Kastor zawita z Polluksem; Ucichną potem wichry, a w ślicznej pogodzie Pełnym żaglem do swego portu płyną łodzie. Nie trać zaraz otuchy i bądź przy nadziei, Kiedy cię zepchnie ślepa fortuna z kolei Pomyślnego żywota; nie maszci i trochy Statku u tej rodzaju ludzkiego macochy. Dygres WOJNA CHOCIMSKA
Czekaj jeszcze
Skrót tekstu: PotWoj1924
Strona: 75
Tytuł:
Transakcja Wojny Chocimskiej
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1670
Data wydania (nie wcześniej niż):
1670
Data wydania (nie później niż):
1670
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1924
Bo ten ma dość mocy zeń i tak niem kieruje, Iż się prędko Serykan upoci, zmorduje. Tak w najrzeźwiejszem skoku do Sobryna bieży, Co beł pieszo, jako on, w żelaznej odzieży; Na grzmot stopy pierzchliwej góry się ozwały, Niebo grzmi, huczą brzegi, jęczą lasy, skały.
LXXII.
Niestrzymany raz na się rzeźwy starzec czuje, Chowa piersi pod paiż, zasłania, ratuje; Tak mało spodziewane na morzu odmiany Widząc szyper, chce sztuką uść wściekłe bałwany, Obraca ster i żagle do bliskiego brzegu, Gdzie się bezpieczniejszego spodziewa noclegu. Podnosi tarcz na srogi raz, nieuchroniony, Sobryn, który nań Orland spuszcza
Bo ten ma dość mocy zeń i tak niem kieruje, Iż się prędko Serykan upoci, zmorduje. Tak w najrzeźwiejszem skoku do Sobryna bieży, Co beł pieszo, jako on, w żelaznej odzieży; Na grzmot stopy pierzchliwej góry się ozwały, Niebo grzmi, huczą brzegi, jęczą lasy, skały.
LXXII.
Niestrzymany raz na się rzeźwy starzec czuje, Chowa piersi pod paiż, zasłania, ratuje; Tak mało spodziewane na morzu odmiany Widząc szyper, chce sztuką uść wściekłe bałwany, Obraca sztyr i żagle do blizkiego brzegu, Gdzie się bezpieczniejszego spodziewa noclegu. Podnosi tarcz na srogi raz, nieuchroniony, Sobryn, który nań Orland spuszcza
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 245
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
spólnej przywiedziona: Nie pierwsza, nie dziesiąta, nie ostatnia była; Siłu w tem pasowaniu, siłu zwyciężyła Białych głów chciwość brzydka przednich, które cnoty Zapomniawszy, przedały wstyd za kruszec złoty. Mniejsza to; sroższąć powiem: srebro nieszczęśliwe Wydało niewinnego pana w ręce mściwe.
XLIX.
Twoja słusznie tak straszną potrzebę przegrała: Niestrzymany szturm, sam mi przyznasz, na się miała. Albo nie wiesz, jaką ma moc, co złoto broi: Murów, wałów, dział, szabel, kopij się nie boi. Tyś zgrzeszył mojem zdaniem barziej, niżli ona: Niebezpiecznie w tak ślizkiem razie jest kuszona. Uważ sam, jeśliby cię nie
spólnej przywiedziona: Nie pierwsza, nie dziesiąta, nie ostatnia była; Siłu w tem pasowaniu, siłu zwyciężyła Białych głów chciwość brzydka przednich, które cnoty Zapomniawszy, przedały wstyd za kruszec złoty. Mniejsza to; sroższąć powiem: srebro nieszczęśliwe Wydało niewinnego pana w ręce mściwe.
XLIX.
Twoja słusznie tak straszną potrzebę przegrała: Niestrzymany szturm, sam mi przyznasz, na się miała. Albo nie wiesz, jaką ma moc, co złoto broi: Murów, wałów, dział, szabel, kopij się nie boi. Tyś zgrzeszył mojem zdaniem barziej, niżli ona: Niebezpiecznie w tak ślizkiem razie jest kuszona. Uważ sam, jeśliby cię nie
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 291
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
gdzie dojeżdżając, zajechał mi drogę WYM pan Lasocki starosta grodowy gostyński, kawaler godny i srodze przy swych doskonałościach popularny. W tych tedy pustkach beduńskich w pomieszkanie, lecz nie w źwirza różnego, dzień cały dyskursem mile strawiłem. 4. Polowałem w ostępie nazwanym Lipiny, gdzie wielość źwirza rozmaitego, szczupłością obławy nie strzymana, piękny oraz i żałośny, a barziej zajzdrośny w nieubiciu żadnego, sprawiła widok. 5. Nie na co inszego tu w te źjechawszy kraje, jak dla polowania zaliconego i słusznie, gdyż w arce Noego więcej, ba, tylo być nie mogło, wiele tu się znajduje, już nie po parze jak tam,
gdzie dojeżdżając, zajechał mi drogę WJM pan Lasocki starosta grodowy gostyński, kawaler godny i srodze przy swych doskonałościach popularny. W tych tedy pustkach beduńskich w pomieszkanie, lecz nie w źwirza różnego, dzień cały dyskursem mile strawiłem. 4. Polowałem w ostępie nazwanym Lipiny, gdzie wielość źwirza rozmaitego, szczupłością obławy nie strzymana, piękny oraz i żałośny, a barziej zajzdrośny w nieubiciu żadnego, sprawiła widok. 5. Nie na co inszego tu w te źjechawszy kraje, jak dla polowania zaliconego i słusznie, gdyż w arce Noego więcej, ba, tylo być nie mogło, wiele tu się znajduje, już nie po parze jak tam,
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 129
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak
gdyby nie opatrzność boska nad nami. 8. Ledwiem jej tę podróż mógł z głowy powagą mą wyperswadować, widząc jej winnie do matki przywiązane serce. 9. Przyjaciel mój wielki tu z łaski swej przy mnie mieszkający WYM pan Kazimierz Ottenhauz szambelan aktualny najjaśniejszego króla jegomości polskiego mało nas dziś wszystkich nie pożegnał wiatrami strzymanemi i pedogrą w piersi i w kark wpadłą, gdyby nie oczywisty cud św. Jozefata, tu u nas leżącego, ad pristinam go nie przyprowadził sanitatem, na co zawszem przysiąc gotów. 10. IWM ksiądz biskup ptolomaidy Riocour proboszcz mój tutejszy pożegnał mię do drugich swych probostw tyż w dobrach mych, w Słucku i
gdyby nie opatrzność boska nad nami. 8. Ledwiem jej tę podróż mógł z głowy powagą mą wyperswadować, widząc jej winnie do matki przywiązane serce. 9. Przyjaciel mój wielki tu z łaski swej przy mnie mieszkający WJM pan Kazimierz Ottenhauz szambelan aktualny najjaśniejszego króla jegomości polskiego mało nas dziś wszystkich nie pożegnał wiatrami strzymanemi i pedogrą w piersi i w kark wpadłą, gdyby nie oczywisty cud św. Józefata, tu u nas leżącego, ad pristinam go nie przyprowadził sanitatem, na co zawszem przysiądz gotów. 10. JWM ksiądz biskup ptolomaidy Riocour proboszcz mój tutejszy pożegnał mię do drugich swych probostw tyż w dobrach mych, w Słucku i
Skrót tekstu: RadziwHDiar
Strona: 144
Tytuł:
Diariusze
Autor:
Hieronim Radziwiłł
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1747 a 1756
Data wydania (nie wcześniej niż):
1747
Data wydania (nie później niż):
1756
Tekst uwspółcześniony:
tak