trzeba rozumieć: ale że tyle się tych znaków potrzeba bać/ ileście dali przyczyny do nich: tle biczów na niebie/ ileście ich posłali; jeżeli źle znaczy Kometa/ wasza to sprawa/ wyście winni/ wyście to uczynili że wam źle prognostykuje. Z nieszczęśliwych onych Miast Palestyńskich szły bicze do nieba trzaskające/ szła gęsto materia karania/ wszeteczeńsstwo/ obżarstwo/ opressja ubogich/ nieludzkość/ a nadewszytko zaślepienie we złym/ i tak się nazbierało siła tego wysoko/ że od ciężaru miało upaść na nie; a że Pan: Z stąpię/ prawi/ a obaczę jeżeli tak tam na ziemi jako tu w niebie słychać;
trzebá rozumieć: ále że tyle sie tych znákow potrzebá bać/ ileśćie dáli przyczyny do nich: tle biczow ná niebie/ ileśćie ich posłáli; ieżeli źle znáczy Kometá/ wászá to spráwá/ wyście winni/ wyśćie to vczynili że wam źle prognostykuie. Z niesczęśliwych onych Miast Pálestyńskich szły bicze do niebá trzáskáiące/ szłá gęsto máterya karánia/ wszéteczeńsstwo/ obżárstwo/ oppressya vbogich/ nieludzkość/ á nádewszytko záślepienie we złym/ y ták sie názbieráło śiłá tego wysoko/ że od ćiężaru miáło vpáść ná nie; á że Pan: Z stąpię/ práwi/ á obaczę ieżeli ták tám ná źiemi iáko tu w niebie słycháć;
Skrót tekstu: NajmProg
Strona: B4v
Tytuł:
Prognostyk duchowny na kometę
Autor:
Jakub Najmanowicz
Drukarnia:
Maciej Jędrzejowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
astrologia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1619
Data wydania (nie wcześniej niż):
1619
Data wydania (nie później niż):
1619
twój zgodziły. Milczą zawiśni blaskiem twym zaćmieni, Duchem niedawno inszym napuszeni, A sług twych nieznanych czoło, Tysiącami toczy się około. Czyli niesłusznie przed tobą ten szaniec? Pomni cię Moskal, zna cię i pohaniec, Gdy przy pospolitem zdrowiu, Byłeś i swe ważyć pogotowiu. Nie zraziły cię osmańskie obozy, Nie trzaskające hiperborskie mrozy. Jeden ci niewczas z drugimi, Jedno niebo z syny koronnymi. Przysiągł ci Trion i do rąk dał twoich Straszliwe sceptrum Sarmacyj oboich. Otworzył bramy stołeczne, Gdzie nie Fatum było w tem przedwieczne.
Za grube dardy dziczu północnego, Masz oto Fasces narodu polskiego. Tu, tu bezpiecznie na łonie, ZdrzymieszIi
twój zgodziły. Milczą zawiśni blaskiem twym zaćmieni, Duchem niedawno inszym napuszeni, A sług twych nieznanych czoło, Tysiącami toczy się około. Czyli niesłusznie przed tobą ten szaniec? Pomni cię Moskal, zna cię i pohaniec, Gdy przy pospolitem zdrowiu, Byłeś i swe ważyć pogotowiu. Nie zraziły cię osmańskie obozy, Nie trzaskające hiperborskie mrozy. Jeden ci niewczas z drugimi, Jedno niebo z syny koronnymi. Przysiągł ci Tryon i do rąk dał twoich Straszliwe sceptrum Sarmacyj oboich. Otworzył bramy stołeczne, Gdzie nie Fatum było w tem przedwieczne.
Za grube dardy dziczu północnego, Masz oto Fasces narodu polskiego. Tu, tu bezpiecznie na łonie, ZdrzymieszIi
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 91
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
: tyleż ich między dwiema tymi Zasadził Bóg/ gruntownie je pomiarkowawszy/ A gorąco i z zimnem na spół pomieszkawszy. Nad tym wisi powietrze/ które czym jest lżejsze Nad ciężkość wód/ i ziemie/ tym ognia ważniejsze. B Tam i mgłom/ ta i chmurom/ tamże i trwożącym Myśli ludzkie/ rozkazał stać gromom trzaskącym/ I z piorunami wiatrom/ zimna przynoszącym: A wszakże tym nie zgoła wszędzie na wiszącym Powietrzu/ Twórca świata pozwolił mieszkania: Zaledwie ich bowiem sam trzyma/ gdy dmuchania Swoje każdy z nich w różnej stronie odprawuje/ By nie szarpały świata. C taka się znajduje Niezgoda miedzy Bracią. D Eurus tam gdzie wstaje Jutrzenka
: tyleż ich między dwiemá tymi Zásádźił Bog/ gruntownie ie pomiárkowawszy/ A gorąco y z źimnem ná społ pomieszkawszy. Nád tym wiśi powietrze/ ktore czym iest lżeysze Nád ćięszkość wod/ y źiemie/ tym ogniá ważnieysze. B Tám y mgłom/ tá y chmurom/ támże y trwożącym Myśli ludzkie/ roskazał stać gromom trzáskącym/ Y z piorunámi wiátrom/ źimná przynoszącym: A wszákże tym nie zgołá wszędźie ná wiszącym Powietrzu/ Tworcá świátá pozwolił mieszkánia: Záledwie ich bowiem sam trzyma/ gdy dmuchániá Swoie káżdy z nich w rożney stronie odpráwuie/ By nie szárpáły świátá. C táka się znáyduie Niezgodá miedzy Bráćią. D Eurus tám gdźie wstáie Iutrzenká
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 6
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
, A znowu w ocemgnieniu ku sobie przychodzą, I ptak lotem nie umknie, takim uderzają W się zapędem i na proch wszystko pokrusząją. Lecz gdy swoją cytarą Orfeus łagodził, Bezpiecznie rączy okręt tamtędy przechodził, Bo góry rozstąpione jako wryte stały I jego złotostronnej muzyki słuchały. Ale ani żelazne Wulkanowe domy, Ani ognistej Etny trzaskające gromy, Ani tak straszna Cyrce, która przyrodzenia Człowiecze w nieme twarzy czarami odmienia I chowa na łańcuchach twardych przykowane Raz w wieprze, raz w niedźwiedzie męże przedziałane, Ani Scylla, co cało połyka okręty, Ani Charybdys, w której wrą bystre zakręty, Nie jest tak pracowitym żeglarzom szkodliwa, Jako port pięknych Syren i
, A znowu w ocemgnieniu ku sobie przychodzą, I ptak lotem nie umknie, takim uderzają W się zapędem i na proch wszystko pokrusząją. Lecz gdy swoją cytarą Orfeus łagodził, Bezpiecznie rączy okręt tamtędy przechodził, Bo góry rozstąpione jako wryte stały I jego złotostronnej muzyki słuchały. Ale ani żelazne Wulkanowe domy, Ani ognistej Etny trzaskające gromy, Ani tak straszna Cyrce, która przyrodzenia Człowiecze w nieme twarzy czarami odmienia I chowa na łańcuchach twardych przykowane Raz w wieprze, raz w niedźwiedzie męże przedziałane, Ani Scylla, co cało połyka okręty, Ani Charybdys, w której wrą bystre zakręty, Nie jest tak pracowitym żeglarzom szkodliwa, Jako port pięknych Syren i
Skrót tekstu: SzymSiel
Strona: 140
Tytuł:
Sielanki
Autor:
Szymon Szymonowic
Miejsce wydania:
Zamość
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Sielanki i pozostałe wiersze polskie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Pelc
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1964
chorobami różnymi w tym krociuchnym czaśnie/ w którymeś ten nie długi wierszyk przeczytał/ umarło? Ty żyjesz! jak wiele albo rękę/ albo ramię/ dopióro? dopióro złamało? ty wcale zostajesz! jak wiele mrze głodem? ty do gotowego stołu siadasz! jak wiele nago/ odarto/ na gnoju w trzaskące mrozy leży/ ciebię odziewają/ tobie na kominku suche drewka układają! WIele z owym paralitykiem na twardym barłogu raczej niż na łożu opełzłe aż do kości swe boki/ przez tęskliwe lata obracają/ ty w dobrym zdrowiu zostajesz! Ziemkowie twoi/ a snać krewni i bracia w nieprzyjacielskich ręku jęczą? tyj miedzy życzliwymi przyjacioły/
chorobámi rożnymi w tym kroćiuchnym czáśnie/ w ktorymeś ten nie długi wierszyk przeczytał/ umárło? Ty żyiesz! iák wiele álbo rękę/ álbo rámię/ dopioro? dopioro złamało? ty wcále zostáiesz! iák wiele mrze głodem? ty do gotowego stołu śiádasz! iák wiele nágo/ odárto/ ná gnoiu w trzáskące mrozy leży/ ćiebię odźiewaią/ tobie ná kominku suche drewká ukłádaią! WIele z owym párálitykiem ná twárdym barłogu raczey ńiż ná łożu opełzłe aż do kośći swe boki/ przez tęskliwe láta obrácaią/ ty w dobrym zdrowiu zostáiesz! Ziemkowie twoi/ á snać krewńi y bráćia w nieprzyiáćielskich ręku ięczą? tyy miedzy życzliwymi przyiáćioły/
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 373
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
. Dwie bowiem są rzeczy na świecie, które alteracje sprawują, do prękiej ruiny przyprowadzają śmiertelne ciała, zimno i ciepło. Przez zimną kościcą ludzie i niejako w żywy posąg obracają się, przez ciepło w mdłości wpadają. Te dwa nieprzyjacioły życia ludzkiego, jak na munsztuk bierze Architektonika, sprawując miłościwe lato, w pośród trzaskających mrozów, przez konserwacją między ścianami zamknionego ciepła, a wlecie osłaniając od strzał promieni słonecznych. Lecz nie tylko potrzebie życia, ale też i wygodzie i rozrywce, służy, wygodzie przez należytą części dyspozycją, a rozrywce przez piękną symetrią. Godna w prawdzie ta nauka, tego, abyśmy się zabawiali nie tylko prze
. Dwie bowiem są rzeczy ná świecie, które alterácye sprawuią, do prękiey ruiny przyprowadzáią śmiertelne ciáłá, zimno y ciepło. Przez zimną kościcą ludzie y nieiáko w żywy posąg obracaią się, przez ciepło w mdłości wpadáią. Te dwa nieprzyiacioły życia ludzkiego, iák ná munsztuk bierze Architektonika, sprawuiąc miłościwe lato, w posrzod trzaskaiących mrozow, przez konserwácyą między ścianámi zamknionego ciepła, á wlecie osłaniáiąc od strzał promieni słonecznych. Lecz nie tylko potrzebie życia, ále też y wygodzie y rozrywce, służy, wygodzie przez należytą częsci dyspozycyą, á rozrywce przez piękną symetryą. Godna w práwdzie tá nauka, tego, abyśmy się zabawiáli nie tylko prze
Skrót tekstu: ŻdżanElem
Strona: 1
Tytuł:
Elementa architektury domowej
Autor:
Kajetan Żdżanski
Drukarnia:
Drukarnia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
architektura
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
piasku nad wodami, Macie swe ścieżki, macie swe obroty, A za waszymi ten świat kołowroty Chodzi i wszytkie jego niskie twory Od was i żywot, i rząd mają z góry. Planety znaczne, których sprawy słucha Tak mokre morze, jako ziemia sucha! Wy piękną wiosnę i lato gorące, Opatrzną jesień i mrozy trzaskące W zwyczajnym na świat prowadzicie torze, Odmieniający niebo, ziemię, morze; Na niewidzialnym popiętrzywszy wody Powietrzu, w mokre z zgęszczonych chmur grody Deszcze i grady, gromy, lici, rosy Spuszczacie, czerstwiąc albo rażąc kłosy. Wy pokój światu i obfitość ziemi Obiecujecie, gdyście przyjaznemi; Wy głód, mór, wojnę
piasku nad wodami, Macie swe ścieżki, macie swe obroty, A za waszymi ten świat kołowroty Chodzi i wszytkie jego niskie twory Od was i żywot, i rząd mają z gory. Planety znaczne, których sprawy słucha Tak mokre morze, jako ziemia sucha! Wy piękną wiosnę i lato gorące, Opatrzną jesień i mrozy trzaskące W zwyczajnym na świat prowadzicie torze, Odmieniający niebo, ziemię, morze; Na niewidzialnym popiętrzywszy wody Powietrzu, w mokre z zgęszczonych chmur grody Deszcze i grady, gromy, lici, rosy Spuszczacie, czerstwiąc albo rażąc kłosy. Wy pokój światu i obfitość ziemi Obiecujecie, gdyście przyjaznemi; Wy głód, mór, wojnę
Skrót tekstu: PotPieśRKuk_I
Strona: 482
Tytuł:
Pieśni różne
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1669 a 1680
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1680
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
każdemu jako ślepy/ a przyjmuj dobrodziejstwo jako widomy. Idem. ¤ Nów Lutego/ który świecić poczyna 28. (18) dnia około 8. pr. p. w 2. stop. ziemnego Koziorożca/ mógłby się nieco lżejszym pokazać/ jednak początek jego chłodny i niewdzięczny jest/ a ledwo beż śniegu i trzaskającego dżdżu konieć uczyni. Wiele się ich raduje/ lecz rðość ich wnet smętkiem napełniona będzie! Wodnik pełen starania! Powieść coby się przy takowym Nieba ułożeniu na powietrzu i na Ziemi, względem pogody, podług woli Bożej, przytrafić mogło, w Lutym.
WIele borgować ma macochę/ którą zowią: Przedaj! Jej Córkę
każdemu iako ślepy/ á przyimuy dobrodźieystwo iako widomy. Idem. ¤ Now Lutego/ ktory świećić poczyna 28. (18) dniá około 8. pr. p. w 2. stop. źiemnego Koźiorożcá/ mogłby śię nieco lżeyszym pokazáć/ iednák początek iego chłodny y niewdźięczny iest/ á ledwo beż śniegu y trzáskáiącego dżdżu konieć uczyni. Wiele śię ich ráduie/ lecz rðość ich wnet smętkiem nápełniona będźie! Wodnik pełen stáránia! Powieść coby śię przy tákowym Niebá ułożeniu ná powietrzu y ná Ziemi, względem pogody, podług woli Bożey, przytráfić mogło, w Lutym.
WIele borgowáć ma mácochę/ ktorą zowią: Przeday! Iey Corkę
Skrót tekstu: FurUważ
Strona: E4
Tytuł:
Astrophiczne uważanie o ułożeniu powietrza
Autor:
Stefan Furman
Drukarnia:
Dawid Frydrych Rhetiusz
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
kalendarze
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1664
Data wydania (nie wcześniej niż):
1664
Data wydania (nie później niż):
1664
każdy pszczołą miodorobą, każdego własna fortuna zbogaca.
Szerokie pole do sławy z ozdobą, niech się nikt bez niej do domu nie wraca. Nie z ciepłej izby, nie z miękkiej pościele, z zimna, z niewczasu rodzi się to ziele.
39 Nie wszyscyć się to ptacy lęgną lecie, jest taki, który w trzaskające mrozy gniazdo dla dzieci uchowania plecie aże z żywice, nie zwyczajnej fozy, którą gdy słońce topi, jako wiecie, w twardą go zimę przylepia do brzozy; czekają drugie trawy albo maja, a ów już dzieci wyprowadził z jaja.
40 Ten ci to, ten ptak, nieśmiertelna sława, w głodzie, w niewczasie
każdy pszczołą miodorobą, każdego własna fortuna zbogaca.
Szerokie pole do sławy z ozdobą, niech się nikt bez niej do domu nie wraca. Nie z ciepłej izby, nie z miękkiej pościele, z zimna, z niewczasu rodzi się to ziele.
39 Nie wszyscyć się to ptacy lęgną lecie, jest taki, który w trzaskające mrozy gniazdo dla dzieci uchowania plecie aże z żywice, nie zwyczajnej fozy, którą gdy słońce topi, jako wiecie, w twardą go zimę przylepia do brzozy; czekają drugie trawy albo maja, a ów już dzieci wyprowadził z jaja.
40 Ten ci to, ten ptak, nieśmiertelna sława, w głodzie, w niewczasie
Skrót tekstu: PotMuzaKarp
Strona: 24
Tytuł:
Muza polska
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
panegiryki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Adam Karpiński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Instytut Badań Literackich PAN, Stowarzyszenie "Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1996
nich śniadanie coprędzej kazano. Hiszpańską Wprzód polewkę przez miotły cedzono W kocieł, który na nogach muszych postawiono. Po nim dwadzieścia czterej kucharze żeglują W batach z papieru, a ci polewkę szumują, Woskowymi zbierając pianę warzechami, A baty pajęczymi rządzą się żaglami. Wkoło zaś kotła w garcach na ukrop gorący Tylne grzmoty wypuszczał kucharz trzaskający. A te zaś kuchcikowie w półmiski zbierali I perdutę imbierem z octem przyprawiali. Owdzie nagotowana cegła upieczona, Tu zasię z ostrym pieprzem głównia osmolona. Tu w motylowym sadle szynale smażono, Tu na ołownym rożnie kowadło pieczono. Była i okiennica w pasy przypiekana A octem zmorzonymi pluskwy posypana. Gonty stare z podlewą, łogosz
nich śniadanie coprędzej kazano. Hiszpańską wprzod polewkę przez miotły cedzono W kocieł, ktory na nogach muszych postawiono. Po nim dwadzieścia czterej kucharze żeglują W batach z papieru, a ci polewkę szumują, Woskowymi zbierając pianę warzechami, A baty pajęczymi rządzą się żaglami. Wkoło zaś kotła w garcach na ukrop gorący Tylne grzmoty wypuszczał kucharz trzaskający. A te zaś kuchcikowie w połmiski zbierali I perdutę imbierem z octem przyprawiali. Owdzie nagotowana cegła upieczona, Tu zasię z ostrym pieprzem głownia osmolona. Tu w motylowym sadle szynale smażono, Tu na ołownym rożnie kowadło pieczono. Była i okiennica w pasy przypiekana A octem zmorzonymi pluskwy posypana. Gonty stare z podlewą, łogosz
Skrót tekstu: ZbierDrużWir_I
Strona: 24
Tytuł:
Collectanea...
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1675 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910