go aby kazał odesłać w bliskim sąsiedztwie mieszkający Pani, wolantów parę własnej roboty, które jej był od czterech miesięcy obiecał.
Gdyśmy siedli do stołu przyniesiono zaraz na pierwsze danie ofiarowanego szczupaka, co zaraz dało materią dyskursu Panu Wymbłowi jakim sposobem robaczki przygotował, miejsce upatrzył, wędkę zarzucił, rybę przywabił, i pomału już ułowioną na sam piasek przyprowadziwszy wyciągnął z wody. Udziec sarni przy pieczystym był okazją wielkiej dysertacyj o forsowaniu rozmaitego zwierza, i w które dni najlepiej polować.
Gdym przyszedł do stancyj tknięty byłem kompasją nad tym przyjaciela mojego sąsiadem; uwazałem albowiem w nim tyle talentów zakopanych w gnuśności zdatność niepospolitą obróconą na fraszki; serce dobre
go aby kazał odesłać w bliskim sąsiedztwie mieszkaiący Pani, wolantow parę własney roboty, ktore iey był od czterech miesięcy obiecał.
Gdyśmy siedli do stołu przyniesiono zaraz na pierwsze danie ofiarowanego szczupaka, co zaraz dało materyą dyskursu Panu Wymblowi iakim sposobem robaczki przygotował, mieysce upatrzył, wędkę zarzucił, rybę przywabił, y pomału iuż ułowioną na sam piasek przyprowadziwszy wyciągnął z wody. Udziec sarni przy pieczystym był okazyą wielkiey dyssertacyi o forsowaniu rozmaitego zwierza, y w ktore dni naylepiey polować.
Gdym przyszedł do stancyi tknięty byłem kompassyą nad tym przyiaciela moiego sąsiadem; uwazałem albowiem w nim tyle talentow zakopanych w gnusności zdatność niepospolitą obroconą na fraszki; serce dobre
Skrót tekstu: Monitor
Strona: 104
Tytuł:
Monitor na Rok Pański 1772
Autor:
Ignacy Krasicki
Drukarnia:
Wawrzyniec Mitzler de Kolof
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1772
Data wydania (nie wcześniej niż):
1772
Data wydania (nie później niż):
1772
, I tych kamieni, które przez głowę rzucali Pyrra z Deukalijonem, gdy świat napełniali Spustoszały przez potop, więc i onej skały, W którą Herkulesową ręką rzucon mały Przewierzgniony był Lichas; weź i tych kamieni, Z których zbudowany dom słonecznych promieni, I kamień, którym poległ Acys przywalony, Od olbrzyma wśród pieszczot dziewczych ułowiony, I te, którymi Wenus wzgardy się zemściła Na Propetównach, gdy ich w krzemień przemieniła, I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w który
, I tych kamieni, które przez głowę rzucali Pyrra z Deukalijonem, gdy świat napełniali Spustoszały przez potop, więc i onej skały, W którą Herkulesową ręką rzucon mały Przewierzgniony był Lichas; weź i tych kamieni, Z których zbudowany dom słonecznych promieni, I kamień, którym poległ Acys przywalony, Od olbrzyma wśród pieszczot dziewczych ułowiony, I te, którymi Wenus wzgardy się zemściła Na Propetównach, gdy ich w krzemień przemieniła, I okręt gościnnego króla, który trwałą Wioząc mądrego stał się Ulissesa skałą, I skałę, w której Scylle groźna postać stoi, Której się każdy żeglarz i każdy flis boi; Nabierz także z brzmiącego muru cegły, w który
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 132
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć przez wieków wiele Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd na trzy tysiące lat, jako piszą o tem, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował, Miasto spalił i z gruntu tamten kraj zepsował.
LIX.
I tu jej potem zdrajca długi czas
Która na wschodzie słońca lata za rumianą Jutrzenką po powietrzu i rosą, zebraną W złote łono, pokrapia pochylone czoła Fiołkom i liliom i odżywia zioła, Tak długo jej pilnując, że rosy trzęsącą, W jeden dzień przez powietrze ułowił lecącą.
LVIII.
Tam, gdzie Nil wielki wpada do morskiego łona, Nieostrożna bogini była ułowiona; Potem w dawnem Kanopie sieć przez wieków wiele Długo w Anubiszowem wisiała kościele, Skąd na trzy tysiące lat, jako piszą o tem, Niezbożny Kaligorant wziął ją gwałtem potem, Który ją z sobą zaniósł i kościół splądrował, Miasto spalił i z gruntu tamten kraj zepsował.
LIX.
I tu jej potem zdrajca długi czas
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 345
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
IX. Podobieństwo. Jako Wilk na Dwie czactuje schytrością.
WIlcy jednego Czasu Owce nie Gwałtem ale chytrością chwytać mogli/ i tak się naradzili że w nocy wszedzie po Ziemi sidła im kłaść mieli/ aby Owieczki wednie po Paszy chodząc wnie wpadali/ i to im uszło/ bo tam i sam Owieczkę wsidłach ułowioną znaleziono/ i im dłużej tym więcej. Otym się dowiedziawszy Pan tych Owiec/ zmiłości ku tym Owcom posłał najstarszego Pasterza/ żeby te Owieczki od sideł uwolnił/ aby się nie wszystkie Wilkom dostali. Ten poszedszy przykazał Pasterzom drugim aby te Owieczki z sideł uwolnili/ ale niemogli bo ich siła Wsidłach było
IX. Podobienstwo. Iáko Wilk ná Dwie czáctuie zchytrością.
WIlcy iednego Czásu Owce nie Gwałtem ále chytrością chwytáć mogli/ y ták się nárádźili że w nocy wsżedźie po Zięmi sidła ym kłáść mieli/ áby Owieczki wednie po Paszy chodząc wnie wpádáli/ y to ym uszło/ bo tam y sam Owiecżkę wsidłách ułowioną znaleźiono/ y ym dlużey tym więcey. Otym się dowiedźiawszy Pan tych Owiec/ zmiłości ku tym Owcom posłał naystárszego Pasterzá/ żeby te Owieczki od sideł uwolnił/ aby się ńie wszystkie Wilkom dostáli. Ten poszedszy przykázał Pásterzom drugim áby te Owieczki z sideł uwolnili/ ále niemogli bo ych siłá Wsidłach było
Skrót tekstu: MalczInstGleich
Strona: 15
Tytuł:
Nova et methodica institutio [...] Gleichnus
Autor:
Stanisław Jan Malczowski
Drukarnia:
G.M. Nöller
Miejsce wydania:
Ryga
Region:
Inflanty
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1696
Data wydania (nie później niż):
1696
fato wygubieni, Mądrym tylko novam materiam podający, aby dubitando aseverent, aseverando dubitent: albo rozumieć należy że zły Duch augendo superstitionem brał na siebie różne figuras, albo też trafia się, że z małego Dziecięcia dostawszy się człek między bestie leśne, ich obyczaje, naturę niejaką bestii bierze na siebie. Roku 1657 z Niedźwiedziami ułowiony człek mruczący jak Niedźwiedź, białą na głowie obrosły szerścią, z twarzą ludzką, ale podrapaną; do trawy, mięsa surowego apetyt mający, na rękach i nogach chodzący, Jedwie tandem nauczony chodzić na dwóch nogach tylko, i w sukni, Imię mu dano na Chrzcie Józefa, oddano Janowi Kazimierzowi, Królowi Polskiemu Teste oculato
fato wygubieni, Mądrym tylko novam materiam podaiący, aby dubitando aseverent, aseverando dubitent: albo rozumieć należy że zły Duch augendo superstitionem brał na siebie rożne figuras, albo też trafia się, że z małego Dziecięcia dostawszy się człek między bestye leśne, ich obyczaie, naturę nieiaką bestyi bierze na siebie. Roku 1657 z Niedźwiedziami ułowiony człek mruczący iak Niedźwiedź, białą na głowie obrosły szerścią, z twarzą ludzką, ale podrapaną; do trawy, mięsa surowego apetyt maiący, na rękach y nogach chodzący, Iedwie tandem nauczony chodzić na dwoch nogach tylko, y w sukni, Imię mu dano na Chrzcie Iozefa, oddano Ianowi Kaźimierzowi, Krolowi Polskiemu Teste oculato
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 104
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
się przygotował drogę. Wziąwszy vialia puścił się na drogę, i znalazł ją rozpadlin, ostrości, dołów, praecipitiorum, i strasznych zwierząt pełną. Uszedłszy całe trzy dni, napadł na równinę barzo piękną od wierzchołku góry nie wiele odległą (jak się temu zdawało.) Tam pozycją OKORABIU NOEGO
miejsca małego i snem smacznym ułowiony; gdy się po przespaniu porywa, nie na tym gdzie zasnął, ale na którym miejscu, na górę pierwszego dnia począł w stępować, widzi się lokowanego. i Anioła przed sobą z tą perorą: DEUS quidem tibi non permisit videre Arcam, divinae illud Providentiae instrumentum, nec alteri videre licebit, ne tamen precos tuae
się przygotował drogę. Wźiąwszy vialia puścił się na drogę, y znalazł ią rospadlin, ostrości, dołow, praecipitiorum, y strasznych zwierząt pełną. Uszedłszy całe trzy dni, napadł na rowninę barzo piękną od wierzchołku gory nie wiele odległą (iak się temu zdawało.) Tam pozycyą OKORABIU NOEGO
mieysca małego y snem smacznym ułowiony; gdy się po przespaniu porywa, nie na tym gdzie zasnął, ale na ktorym mieyscu, na gorę pierwszego dnia począł w stępować, widzi się lokowanego. y Anioła przed sobą z tą perorą: DEUS quidem tibi non permisit videre Arcam, divinae illud Providentiae instrumentum, nec alteri videre licebit, ne tamen precos tuae
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 109
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
lit., ile po śmierci ojca swego, księcia Pawła Sanguszka, marszałka wielkiego W. Ks. Lit., na wszystkie swywole — osobliwie mężczyzn do amorów swoich używając, a żonę piękną Denhofównę, wojewodzankę połocką, porzuciwszy — i na wszystkie marnotrawstwa rozpuszczony, a przez Małachowskiego, kanclerza koronnego, i przez książąt Czartoryskich ułowiony podchlebstwami, w Kolbuszowie na różne osoby, biorąc od nich barzo małe sumy i one marnie tracąc, wszystkie dobra ordynacji ostrogskiej przez autentyczne rozpisał donacje.
Ordynacji zaś tej ostrogskiej taka była fundacja i instytucja. Janusz książę Ostrogski, kasztelan krakowski, gdy mu syn Janusz Włodzimierz, z Teofili de Szczekarzewicze żony jego urodzony, w
lit., ile po śmierci ojca swego, księcia Pawła Sanguszka, marszałka wielkiego W. Ks. Lit., na wszystkie swywole — osobliwie mężczyzn do amorów swoich używając, a żonę piękną Denhoffównę, wojewodzankę połocką, porzuciwszy — i na wszystkie marnotrawstwa rozpuszczony, a przez Małachowskiego, kanclerza koronnego, i przez książąt Czartoryskich ułowiony podchlebstwami, w Kolbuszowie na różne osoby, biorąc od nich barzo małe sumy i one marnie tracąc, wszystkie dobra ordynacji ostrogskiej przez autentyczne rozpisał donacje.
Ordynacji zaś tej ostrogskiej taka była fundacja i instytucja. Janusz książę Ostrogski, kasztelan krakowski, gdy mu syn Janusz Włodzimierz, z Teofili de Szczekarzewicze żony jego urodzony, w
Skrót tekstu: MatDiar
Strona: 428
Tytuł:
Diariusz życia mego, t. I
Autor:
Marcin Matuszewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1754 a 1765
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1765
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Bohdan Królikowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1986
, I Bogów twoich wyliczonej rocie. Wierzałam i łzom; zalisz jeszcze i te Zmyślać umieją, chociaż szły obfite? Lecz widzę; że swych fortelów nie miną, I kiedy płynąć rozkażą im, płyną. Wierzałam Bogom; a czegoż już trzeba, Gdy same były za świadectwo nieba; Tylą obligów dziewka ułowiona, Jakoż nie miałam na ślub być skłoniona? Tego mi nie żal o Demofooncie, Zem cię przyjąwszy, w mym nadała gruncie, Aczby wdzięcznością płacić słuszny i to, Gdy kogo uczą, uraczą sowito. Zem cię bezwstydnie na niewinne łoże Wpuściła; gdzieś mi wziął Panieństwa roże; Z
, Y Bogow twoich wyliczoney roćie. Wierzáłám y łzom; zalisz ieszcze y te Zmyśláć umieią, choćiasz szły obfite? Lecz widzę; że swych fortelow nie miną, Y kiedy płynąć roskażą im, płyną. Wierzáłám Bogom; á czegoż iuż trzebá, Gdy same były zá świádectwo niebá; Tylą obligow dźiewká ułowiona, Iákoż nie miáłám ná ślub bydź skłoniona? Tego mi nie żal o Demofoonćie, Zem ćię przyiąwszy, w mym nádáłá gronćie, Aczby wdźięcznośćią płáćić słuszny y to, Gdy kogo uczą, uraczą sowito. Zem ćię bezwstydnie ná niewinne łoże Wpuśćiłá; gdzieś mi wźiął Pánieństwa roże; Z
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 16
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
Z strachu on krzyknął na nieprzyjaciela, Ja z powszechnego „Vivat król!” wesela. Stój, żwawy Marsie, i zaniechaj bitwy, Aż skończy swoje Kupido gonitwy! Bogowie oba, obaście morderce: Większy, niż ciało, ten, co rani serce; Doznałeś tego i sam, z jego matką Mulciberową ułowiony siatką. Odmień, Bellono, krwią ociekłe bicze, Ustąp pod nogi wozu: królewicze, Ciebie w tejże krwi farbowanym szorze Dwa konia: Terror ciągnie przy Paworze; Amor z Faworem, dwu białych łabędzi,
Miłości lecem Erycyna pędzi; Za nią Teresę (da jej cug Dianna) Powozi para jeleni rochmanna Po złotą
Z strachu on krzyknął na nieprzyjaciela, Ja z powszechnego „Vivat król!” wesela. Stój, żwawy Marsie, i zaniechaj bitwy, Aż skończy swoje Kupido gonitwy! Bogowie oba, obaście morderce: Większy, niż ciało, ten, co rani serce; Doznałeś tego i sam, z jego matką Mulciberową ułowiony siatką. Odmień, Bellono, krwią ociekłe bicze, Ustąp pod nogi wozu: królewicze, Ciebie w tejże krwi farbowanym szorze Dwa konia: Terror ciągnie przy Paworze; Amor z Faworem, dwu białych łabędzi,
Miłości lecem Erycyna pędzi; Za nią Teresę (da jej cug Dyjanna) Powozi para jeleni rochmanna Po złotą
Skrót tekstu: PotFrasz5Kuk_III
Strona: 376
Tytuł:
Ogroda nie wyplewionego część piąta
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1688 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
proch zajmują lonty, Więc teraz Rybak łowi wam bezdenny, Teraz marynarz niewód garnie z toni, W sen przepaść wiedzie melodia Syreny, Tak oszukuje miłość co cię goni, Ona pochlebną cerę niby stroi, Wielkie chciwemu obiecując dary, Obłudnej twarzy niech się każdy boi, Szkodliwe zdrady, takowe ofiary. Jeżeli łowisz; będziesz ułowiony, Wierząca płynie Ryba do robaka, Tak przez smak będziesz wędką uchwycony, Iż cię śmierć pewna złapie nieboraka. Miłość Jeziorem, świat w nią rzuca wędę, Nie chwytaj świata darów bo szkodliwe,
Świat Rozbójnikiem, Plonem jego będę, Gdy na te łupy posiągnę zdradliwe, Spojrzy w Wenerę, patrząc się, rozpala,
proch zaymuią lonty, Więc teraz Rybak łowi wam bezdenny, Teraz marynarz niewod garnie z toni, W sen przepaść wiédzie melodya Syreny, Ták oszukuie miłość co cię goni, Ona pochlebną cerę niby stroi, Wielkie chciwemu obiecuiąc dary, Obłudney twárzy niech się każdy boi, Szkodliwe zdrády, tákowe ofiary. Jeżeli łowisz; będziesz ułowiony, Wierząca płynie Ryba do robáka, Tak przez smak będziesz wędką uchwycony, Jż cię śmierć pewna złapie nieboraka. Miłość Jeziorem, świat w nią rzuca wędę, Nie chwytay świata darow bo szkodliwe,
Swiat Rozboynikiem, Plonem jego będę, Gdy ná te łupy posiągnę zdrádliwe, Spoyrzy w Wenerę, pátrząc się, rozpala,
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 162
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752