wszystek poddany, Abo mieczem i ogniem zginie ukarany.” Na te słowa, które wprzód dawno byli zgadli, Wszyscy konsyliarze zarazem przypadli. ... CAPUT DECIMUM Judyt nader piękna, kształtnie ubrana, z Betulil z swoją służebnicą wychodzi i od straży pojmana, przywiedziona do Holoferna, który zaraz jej gładkością pojmany został i uchwycony. ...
Ona zaś się wyzuwszy z wdowiej smutnej szaty, Znosić każe swe stroje przepyszne i kwiaty, A sama ciało śliczne wodą wonną myje, A mirem jak najdroższym naciera swą szyję. Włosy śliczne rozpuszcza nie trefiąc w kędziory I jakieś mitry kładzie na głowę wybory. Potem szaty odziewa niegdy wesołości Lat przeszłych,
wszystek poddany, Abo mieczem i ogniem zginie ukarany.” Na te słowa, które wprzód dawno byli zgadli, Wszyscy konsylijarze zarazem przypadli. ... CAPUT DECIMUM Judyt nader piękna, kształtnie ubrana, z Betulil z swoją służebnicą wychodzi i od straży pojmana, przywiedziona do Holoferna, który zaraz jej gładkością pojmany został i uchwycony. ...
Ona zaś się wyzuwszy z wdowiej smutnej szaty, Znosić każe swe stroje przepyszne i kwiaty, A sama ciało śliczne wodą wonną myje, A mirem jak najdroższym naciera swą szyję. Włosy śliczne rozpuszcza nie trefiąc w kędziory I jakieś mitry kładzie na głowę wybory. Potem szaty odziewa niegdy wesołości Lat przeszłych,
Skrót tekstu: JabłJHistBar_II
Strona: 527
Tytuł:
Historie arcypiękne do wiedzenia potrzebne ...
Autor:
Jan Kajetan Jabłonowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1749
Data wydania (nie wcześniej niż):
1749
Data wydania (nie później niż):
1749
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
wzgardziwszy/ sama rączymi nogami Wziąwszy się/ przez bezdróżne miejsca uciekała/ Aże kiedy już cichej rzeki dobieżała L Piaszczystego Ladonu/ a wielkie przeszkody Widziała swojej drodze/ nieprzebyte wody: Czując niebezpieczeństwo na się/ ze wszej sieły M Jasnych swych sióstr prosiła/ by ją przemienieły. W tym Pan mniemając już być przez się uchwyconą Syryngę/ N miasto Nimfy/ trzcinę wyroszczoną Ścisnął. A iże nad nią sam westchnął żałosnie/ Wiatrem wzruszone trzciny ozwały się głośnie/ Jakby się miały czego uskarżać z żałością. W tym Pan nową nauką/ i głosu wdzięcznością Uwiedziony będąc/ rzekł: Póki wieków stanie/ O Ta moja garść piastować ciebie nie przestanie.
wzgardźiwszy/ sáma rączymi nogámi Wźiąwszy się/ przez bezdrożne mieysca vćiekáłá/ Aże kiedy iuż ćichey rzeki dobieżałá L Piaszczystego Ládonu/ á wielkie przeszkody Widziáłá swoiey drodze/ nieprzebyte wody: Czuiąc niebespieczeństwo ná się/ ze wszey śieły M Iásnych swych śiostr prośiłá/ by ią przemienieły. W tym Pan mniemáiąc iuż bydź przez się vchwyconą Syryngę/ N miásto Nimphy/ trzćinę wyroszczoną Sćisnął. A iże nád nią sam westchnął żáłosnie/ Wiátrem wzruszone trzćiny ozwáły się głośnie/ Iákby się miały czego vskárżáć z żałośćią. W tym Pán nową nauką/ y głosu wdźięcznośćią Vwiedźiony będąc/ rzekł: Poki wiekow sstanie/ O Tá moiá garść piástowáć ćiebie nie przestánie.
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 40
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
się kapłani i insi adhaerentes strachu nabrali, jeden za drugim za ołtarz i do zakryscji jachał, już tam i Biskupowi laicy prości przedniego niepozwolili miejsca, a ci w wielkim strachu a oraz i niebezpieczeństwie byli. Interim kawaler przestraszony z konia zsiada, a koń jako znowu do białychgłów nakoło katafalku, tandem w wielkim huku uchwycony, buzdyganami, kijami, laskami w łeb zbity, i ledwo już za głosem J. P. Chorążego Koronnego niezabity, z kościoła wy-
prowadzony. Siodło na nim obrzynają, rząd zdejmują, a w tem salve jak znowu dano, koń się wydarł, miedzy piechotę wpadł, siła ludzi potrącił i naranił, ku zamkowi
się kapłani i insi adhaerentes strachu nabrali, jeden za drugim za ołtarz i do zakrystiej jachał, już tam i Biskupowi laicy prości przedniego niepozwolili miejsca, a ci w wielkim strachu a oraz i niebespieczeństwie byli. Interim kawaler przestraszony z konia zsiada, a koń jako znowu do białychgłów nakoło katafalku, tandem w wielkim huku uchwycony, buzdyganami, kijami, laskami w łeb zbity, i ledwo już za głosem J. P. Chorążego Koronnego niezabity, z kościoła wy-
prowadzony. Siodło na nim obrzynają, rząd zdejmują, a w tem salve jak znowu dano, koń się wydarł, miedzy piechotę wpadł, siła ludzi potrącił i naranił, ku zamkowi
Skrót tekstu: DiarPogKoniec
Strona: 294
Tytuł:
Diariusz pogrzebu …Koniecpolskiego
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1646
Data wydania (nie wcześniej niż):
1646
Data wydania (nie później niż):
1646
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
, gęsi owce szczują — owa niech każdy na swym przestawa, a pokój ma pod winą sta grzywien toties, quoties do grodu peremptorie byłby pozwany, salva evasione iuratoria. Jednak za pozwoleniem listownym jeden u drugiego ma myśliwstwa zażywać za zgodą, listem, pismem poprawioną. A poddany cudzy jeśliby był w ten czas uchwycony, albo sługa, plebeia persona, niechajby według upodobania pana gruntu owego był karan, chociaby i na gardle. Byłoby więcej zwierzyny, kiedyby jeden przed drugim nie uganiał; byłaby obfitsza Polska we zwierzynę.
Drogi, mosty, groble, przejazdy aby każdy na swem gruncie naprawował, coby ludzie
, gęsi owce szczują — owa niech każdy na swym przestawa, a pokój ma pod winą sta grzywien toties, quoties do grodu peremptorie byłby pozwany, salva evasione iuratoria. Jednak za pozwoleniem listownym jeden u drugiego ma myśliwstwa zażywać za zgodą, listem, pismem poprawioną. A poddany cudzy jeśliby był w ten czas uchwycony, albo sługa, plebeia persona, niechajby według upodobania pana gruntu owego był karan, chociaby i na gardle. Byłoby więcej zwierzyny, kiedyby jeden przed drugim nie uganiał; byłaby obfitsza Polska we zwierzynę.
Drogi, mosty, groble, przejazdy aby każdy na swem gruncie naprawował, coby ludzie
Skrót tekstu: SposPodCz_II
Strona: 399
Tytuł:
Sposób podania drogi do ś. sprawiedliwości i pokoju pospolitego w Koronie polskiej
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
go krótki tak ścisnął barzo w onej dobie, Że się nie mógł namyślić, co miał obrać sobie? Nakoniec, aby nie beł barziej podejźrzany, Od Gabryny, co tego chciała, pilnowany, Wypił jadowitego napoju dostatek; Potem go wziął Filander i wypił ostatek.
LXIII.
Jako jastrząb, co w nodze trzyma uchwyconą Kuropatwę i już ją chce jeść oskubioną, Od nieobyczajnego wyżła bywa zbity I pokarm, prędkiem piórem, upuszcza, zdobyty: Tak doktor, na zysk wszytek bezecny udany, Nalazł, kiedy nie myślił, wstręt niespodziewany. Rzadki przykład łakomstwa i mało wiadomy; Bodaj taką zapłatę brał każdy łakomy!
LXIV.
Sprawiwszy tę robotę
go krótki tak ścisnął barzo w onej dobie, Że się nie mógł namyślić, co miał obrać sobie? Nakoniec, aby nie beł barziej podejźrzany, Od Gabryny, co tego chciała, pilnowany, Wypił jadowitego napoju dostatek; Potem go wziął Filander i wypił ostatek.
LXIII.
Jako jastrząb, co w nodze trzyma uchwyconą Kuropatwę i już ją chce jeść oskubioną, Od nieobyczajnego wyżła bywa zbity I pokarm, prędkiem piórem, upuszcza, zdobyty: Tak doktor, na zysk wszytek bezecny udany, Nalazł, kiedy nie myślił, wstręt niespodziewany. Rzadki przykład łakomstwa i mało wiadomy; Bodaj taką zapłatę brał każdy łakomy!
LXIV.
Sprawiwszy tę robotę
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 166
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i żadnego do rebelii podobieństwa nie miało; atoli jednak oni przecię i w ten czas tumultowali, byle jedno żadnej okazji nie opuszczali turbować pana i straszyć, aby dla bojaźni ustawicznej od nich powolnem bywał zawżdy. Lecz i w ten czas sam także skutek potępiał był one ich złości i pohańbił znacznie, lubo oni słówki tylko uchwyconemi swoję u ludzi wiarę krzepili. Ale rzecz sama za czasem fałsz jawny odkryła, abowiem i ożenił się był KiM. za wolą dobrych i spokojnych senatorów, żadnej szkody i niebezpieczeństwa tym Rzpltej nie uczyniwszy, jako udawano, i błogosławił P. Bóg temu małżeństwu wdzięcznym i roztropnym potomstwem. Przejeżdżał się potym do Szwecji za pozwoleniem
i żadnego do rebelii podobieństwa nie miało; atoli jednak oni przecię i w ten czas tumultowali, byle jedno żadnej okazyi nie opuszczali turbować pana i straszyć, aby dla bojaźni ustawicznej od nich powolnem bywał zawżdy. Lecz i w ten czas sam także skutek potępiał był one ich złości i pohańbił znacznie, lubo oni słówki tylko uchwyconemi swoję u ludzi wiarę krzepili. Ale rzecz sama za czasem fałsz jawny odkryła, abowiem i ożenił się był KJM. za wolą dobrych i spokojnych senatorów, żadnej szkody i niebezpieczeństwa tym Rzpltej nie uczyniwszy, jako udawano, i błogosławił P. Bóg temu małżeństwu wdzięcznym i roztropnym potomstwem. Przejeżdżał się potym do Szwecyej za pozwoleniem
Skrót tekstu: DyskZacCz_II
Strona: 365
Tytuł:
Dyskurs o zawziętych teraźniejszych zaciągach, skąd in Republica urosły, i o postępku sejmu 1606
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1606
Data wydania (nie wcześniej niż):
1606
Data wydania (nie później niż):
1606
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pisma polityczne z czasów rokoszu Zebrzydowskiego 1606-1608
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1918
niewód garnie z toni, W sen przepaść wiedzie melodia Syreny, Tak oszukuje miłość co cię goni, Ona pochlebną cerę niby stroi, Wielkie chciwemu obiecując dary, Obłudnej twarzy niech się każdy boi, Szkodliwe zdrady, takowe ofiary. Jeżeli łowisz; będziesz ułowiony, Wierząca płynie Ryba do robaka, Tak przez smak będziesz wędką uchwycony, Iż cię śmierć pewna złapie nieboraka. Miłość Jeziorem, świat w nią rzuca wędę, Nie chwytaj świata darów bo szkodliwe,
Świat Rozbójnikiem, Plonem jego będę, Gdy na te łupy posiągnę zdradliwe, Spojrzy w Wenerę, patrząc się, rozpala, Rzuca oczyma, sam do siebie mówi, I gdy się Wenus z
niewod garnie z toni, W sen przepaść wiédzie melodya Syreny, Ták oszukuie miłość co cię goni, Ona pochlebną cerę niby stroi, Wielkie chciwemu obiecuiąc dary, Obłudney twárzy niech się każdy boi, Szkodliwe zdrády, tákowe ofiary. Jeżeli łowisz; będziesz ułowiony, Wierząca płynie Ryba do robáka, Tak przez smak będziesz wędką uchwycony, Jż cię śmierć pewna złapie nieboraka. Miłość Jeziorem, świat w nią rzuca wędę, Nie chwytay świata darow bo szkodliwe,
Swiat Rozboynikiem, Plonem jego będę, Gdy ná te łupy posiągnę zdrádliwe, Spoyrzy w Wenerę, pátrząc się, rozpala, Rzuca oczyma, sam do siebie mowi, Y gdy się Wenus z
Skrót tekstu: DrużZbiór
Strona: 162
Tytuł:
Zbiór rytmów
Autor:
Elżbieta Drużbacka
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
pieśni, poematy epickie, satyry, żywoty świętych
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1752
Data wydania (nie wcześniej niż):
1752
Data wydania (nie później niż):
1752
.
Najpierwszy, choć kamienny grad nań z wierzchu spadał, Brandymarte z drabiną do muru przypadał, Czem w sercach mężnych chciwe rozpala ochoty; Bieżą z niem serdeczniejszy do pięknej roboty. Nie dba na srogie strzelby, namniej się nie wzdryga Pocisków, jedną ręką tarcz na sobie dźwiga, A drugą już obłapił mury uchwycone I zabija pogany, na się zgromadzone.
XXI
Nogami i rękami przy wysokiej wieży Pracuje, na mur chcąc wniść, choć nań zewsząd bieży Nieprzyjaciel zajadły, szabla kole, siecze, Kaleczy; krew z ran srogich wzdłuż po morze ciecze. Tem czasem drabina znieść ciężaru wielkiego Nie mogąc, u wierzchu się złamała samego
.
Najpierwszy, choć kamienny grad nań z wierzchu spadał, Brandymarte z drabiną do muru przypadał, Czem w sercach mężnych chciwe rozpala ochoty; Bieżą z niem serdeczniejszy do pięknej roboty. Nie dba na srogie strzelby, namniej się nie wzdryga Pocisków, jedną ręką tarcz na sobie dźwiga, A drugą już obłapił mury uchwycone I zabija pogany, na się zgromadzone.
XXI
Nogami i rękami przy wysokiej wieży Pracuje, na mur chcąc wniść, choć nań zewsząd bieży Nieprzyjaciel zajadły, szabla kole, siecze, Kaleczy; krew z ran srogich wzdłuż po morze ciecze. Tem czasem drabina znieść ciężaru wielkiego Nie mogąc, u wierzchu się złamała samego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_III
Strona: 212
Tytuł:
Orland szalony, cz. 3
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
PSALM X. I. Prosi żeby go Bóg nie odstepowałgdy nieprzyjaciel Boga bluźni:chcąc jako Lew pożrzeć niewinne. II. Cieszy się, że sięPAN podejmi: utrapionych a okrutniki uskromi. 1
PANIE przeczże stoisz z daleka? przeczże się ukrywasz czasu ucisku? 2 Złośnik z hardości prześladuje ubogiego: niechajże będą uchwyceni w chytrych zamysłach/ które zamyślają. 3 Bo się chlubi niezbożnik w pożądliwościach dusze swojej: a łakomy błogosławi sobie a drażni PAna. 4 Niepobożny dla pychy którą po sobie pokazuje nie pyta się o Bogu. Wszystka myśl jego/ że niemasz Boga. 5 Darzą mu się drogi jego na każdy czas: dalekie są
PSALM X. I. Prośi zeby go Bog nie odstepowałgdy nieprzyjaciel Bogá bluźni:chcąc jako Lew pożrźeć niewinne. II. Cieszy śię, że śięPAN podejmi: utrapionych á okrutniki uskromi. 1
PANIE przecżże stojisz z dáleká? przecżże śię ukrywasz czásu ućisku? 2 Złośnik z hárdośći prześláduje ubogiego: niechajże będą uchwyceni w chytrych zamysłách/ ktore zámyśláją. 3 Bo śię chlubi niezbożnik w pożądliwośćiách dusze swojey: á łakomy błogosławi sobie á drażni PAná. 4 Niepobożny dla pychy ktorą po sobie pokázuje nie pyta śię o Bogu. Wszystká myśl jego/ że niemász Bogá. 5 Dárzą mu śię drogi jego ná káżdy cżás: dálekie są
Skrót tekstu: BG_Ps
Strona: 556
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Psalmów
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632