Nagie obłapiam bezpiecznie dziewice, A żadna się stąd, gardło na to łożę, Wstydu nie boi, owszem by wstyd miała, Gdyby beze mnie położyć się śmiała.
Króle i chłopy, poddanych i pany, Mężczyzny i płeć białą mam pod sobą, I zaraz świętsze uczynię kapłany, Kiedy ich swoją przykryję ozdobą. Ręce ucięte, brzuch mam rozerznięty, I głowy nie mam, ni kolan, ni pięty.
Topią mię, biją kijem, ciągną, kręcą, Pieką, obieszą nawet na powrozie, Jednak mię taką sprawą nie odchęcą, Bom tym piękniejsza, im-em bardziej w grozie. Ma mię i żebrak, i ty mię, łaskawy
Nagie obłapiam bezpiecznie dziewice, A żadna się stąd, gardło na to łożę, Wstydu nie boi, owszem by wstyd miała, Gdyby beze mnie położyć się śmiała.
Króle i chłopy, poddanych i pany, Mężczyzny i płeć białą mam pod sobą, I zaraz świętsze uczynię kapłany, Kiedy ich swoją przykryję ozdobą. Ręce ucięte, brzuch mam rozerznięty, I głowy nie mam, ni kolan, ni pięty.
Topią mię, biją kijem, ciągną, kręcą, Pieką, obieszą nawet na powrozie, Jednak mię taką sprawą nie odchęcą, Bom tym piękniejsza, im-em bardziej w grozie. Ma mię i żebrak, i ty mię, łaskawy
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 191
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
cię na równej drodze przez nogę przekinie. Porwie się z łóżka do mnie, lecz wziąwszy ją z przodku, Nie dopuściłem się jej wychylić z namiotku, I po tak długim poście, jakoście słyszeli, Z ochoty zarazem z nią padłem na pościeli. Któż by mógł wypowiedzieć smaczne całowania, Kochania popędliwe, ucięte wzdychania, Gniewy kształtnie zmyślone, nieszczere odmowy, Wymyślne krotofile, pieszczone rozmowy, Ściskania do siności, ścisłe obłapiania,
Przysięgłe obietnice, złości wyrządzania, Pojrżenia konające, słowa rozpalone, Dyskursy do pół sensu nie doprowadzone, Szepty zalotne w ucho, szczypania łechciwe I wszytkie psie biszkunty ręki niewstydliwe! Jedną-m ręką jej śnieżny bok
cię na równej drodze przez nogę przekinie. Porwie się z łóżka do mnie, lecz wziąwszy ją z przodku, Nie dopuściłem się jej wychylić z namiotku, I po tak długim poście, jakoście słyszeli, Z ochoty zarazem z nią padłem na pościeli. Któż by mógł wypowiedzieć smaczne całowania, Kochania popędliwe, ucięte wzdychania, Gniewy kształtnie zmyślone, nieszczere odmowy, Wymyślne krotofile, pieszczone rozmowy, Ściskania do siności, ścisłe obłapiania,
Przysięgłe obietnice, złości wyrządzania, Pojrżenia konające, słowa rozpalone, Dyskursy do pół sensu nie doprowadzone, Szepty zalotne w ucho, szczypania łechciwe I wszytkie psie biszkunty ręki niewstydliwe! Jedną-m ręką jej śnieżny bok
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 326
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Gdziekolwiek odzyskaną krwawe klęską tropy Swoje kiniesz, gdzie pyszne przerażasz Dolopy, I z Eumońskich poboisk ciężkie wieszasz łapy, Lub gockiemi szeroko rościsz pola trupy; Jaśnie wielm. imć pan wojew. derpski Denhof Jaśn. wielm. imć pan krakowski[...] . w. koronny Koniecpolski.
Lub czółny zaporowskie wartą twoją płyną Z tysiącem łbów uciętych, i wraz się ochyną O Dnieprowe narody pod zimnym Bootem, Znaki twoje czuje Pont, wie Helice o tem. Tu o wielka królowa, tu z zastępy swemi, Które snać nad Triony trzymasz sarmackiemi. Traby z tobą ogromne; sama pod żelaznym Sroga hełmem, tu do nas z Zefirem przyjaznym Spadni lekko, i
. Gdziekolwiek odzyskaną krwawe klęską tropy Swoje kiniesz, gdzie pyszne przerażasz Dolopy, I z Eumońskich poboisk ciężkie wieszasz łapy, Lub gockiemi szeroko rościsz pola trupy; Jaśnie wielm. jmć pan wojew. derpski Denhoff Jaśn. wielm. jmć pan krakowski[...] . w. koronny Koniecpolski.
Lub czółny zaporowskie wartą twoją płyną Z tysiącem łbów uciętych, i wraz się ochyną O Dnieprowe narody pod zimnym Bootem, Znaki twoje czuje Pont, wie Helice o tem. Tu o wielka królowa, tu z zastępy swemi, Które snać nad Tryony trzymasz sarmackiemi. Traby z tobą ogromne; sama pod żelaznym Sroga hełmem, tu do nas z Zefirem przyjaznym Spadni lekko, i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 79
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
by posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte; Śmierć w wielkiej liczbie twarzy straszliwych igrzyska Odprawuje i leje krwią pobojowiska, Mówiąc do siebie: „W ręce Orlandowej - prawi - Więcej, niż sto moich kos, Duryndana sprawi”.
LXXXI.
Jedno cięcie drugiego cięcia ledwie czeka. Pogaństwo rozgromione tam i sam ucieka, Co pierwej wielkiem pędem do niego bieżało,
by posiedzieć. Krew ciecze strumieniami po drodze pełnemi, Pola się okrywają trupami gęstemi; Bo żadne zbroje, tarcze, szyszaki, kaftany Nie mogą Orlandowej strzymać Duryndany,
LXXX.
Ani żadne zawoje, choć miąższo dokoła Zwite, powierzonego pilnie strzegą czoła. Nie tylko po powietrzu skargi niepojęte, Ale i ręce lecą i głowy ucięte; Śmierć w wielkiej liczbie twarzy straszliwych igrzyska Odprawuje i leje krwią pobojowiska, Mówiąc do siebie: „W ręce Orlandowej - prawi - Więcej, niż sto moich kos, Duryndana sprawi”.
LXXXI.
Jedno cięcie drugiego cięcia ledwie czeka. Pogaństwo rozgromione tam i sam ucieka, Co pierwej wielkiem pędem do niego bieżało,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 268
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przeżegnał go potem pustelnik nabożny; A on nad Nilem jechał, śpiesznie pojeżdżając, Barziej trąbie, aniżli mieczowi ufając.
XLIX.
Między rzeką, a między bagnistem jeziorem Leży mała ścieżka tuż podle domu, w którem Jest mieszkanie olbrzyma niezwykłej srogości, I towarzystwa próżne i wszelkiej ludzkości. W niem są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w niem ganku, niemasz w niem okna żadnego, W któremby nie powiesił przynamniej jednego.
L.
Tak, jako pospolicie gdzie między puszczami Po zameczkach i dworach albo pod Tatrami Od myśliwców straszliwe łapy więc widamy I łby wielkich niedźwiedzi, przybite do
przeżegnał go potem pustelnik nabożny; A on nad Nilem jechał, śpiesznie pojeżdżając, Barziej trąbie, aniżli mieczowi ufając.
XLIX.
Między rzeką, a między bagnistem jeziorem Leży mała ścieszka tuż podle domu, w którem Jest mieszkanie olbrzyma niezwykłej srogości, I towarzystwa próżne i wszelkiej ludzkości. W niem są przybite głowy i członki ucięte Tych, którzy się trafiają w te kraje przeklęte; Niemasz w niem ganku, niemasz w niem okna żadnego, W któremby nie powiesił przynamniej jednego.
L.
Tak, jako pospolicie gdzie między puszczami Po zameczkach i dworach albo pod Tatrami Od myśliwców straszliwe łapy więc widamy I łby wielkich niedźwiedzi, przybite do
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 342
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
z wyciągnionemi Rękami koło siebie macał jej po ziemi; Ale poczuwszy potem, że mu z nią ubieżał Na zawodniku Astolf, do swego też bieżał I wskoczył nań i wodze wszytkie mu wypuścił I za niem się, żeby go zgonił, w zawód puścił; Chciał wołać: „Postój! postój!” ale mu ucięta Gęba z głową już była od Astolfa wzięta.
LXXXV.
Jednak się nic nie trwoży, mając całe nogi, Bieży rączo, kładąc w bok koniowi ostrogi. Ale i Astolf nie mniej Rabikana kole I na zad go za sobą ma przez wielkie pole. Potem wściągnąwszy konia, na łbie upatruje I wszędzie kędzierzawe włosy przegarnuje
z wyciągnionemi Rękami koło siebie macał jej po ziemi; Ale poczuwszy potem, że mu z nią ubieżał Na zawodniku Astolf, do swego też bieżał I wskoczył nań i wodze wszytkie mu wypuścił I za niem się, żeby go zgonił, w zawód puścił; Chciał wołać: „Postój! postój!” ale mu ucięta Gęba z głową już była od Astolfa wzięta.
LXXXV.
Jednak się nic nie trwoży, mając całe nogi, Bieży rączo, kładąc w bok koniowi ostrogi. Ale i Astolf nie mniej Rabikana kole I na zad go za sobą ma przez wielkie pole. Potem wściągnąwszy konia, na łbie upatruje I wszędzie kędzierzawe włosy przegarnuje
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 351
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, wrzask i takie wołanie powstało Z rąk łamaniem, że do gwiazd wysokich sięgało; Nikt nie został na placu, wszyscy zuciekali, Ci w kościołach, a ci się w domach zawierali.
XXII.
Ale tego nie wszytkiem chce miecz piorunowy Dozwolić, którem kręci Sarracen surowy; Tu noga po kolana, tu po ud ucięta, Tu głowa od pnia leży swojego odcięta, Tego poprzek przecina, temu ciężkiem razem Głowę z piersiami dzieli stalonem żelazem; A żaden mu z tak wielu, których siecze, goni, Twarzy nie pokazuje ani mu się broni.
XXIII.
To, co lwica hirkańska czyni mdłemu stadu, To, co wilk przemorzony,
, wrzask i takie wołanie powstało Z rąk łamaniem, że do gwiazd wysokich sięgało; Nikt nie został na placu, wszyscy zuciekali, Ci w kościołach, a ci się w domach zawierali.
XXII.
Ale tego nie wszytkiem chce miecz piorunowy Dozwolić, którem kręci Sarracen surowy; Tu noga po kolana, tu po ud ucięta, Tu głowa od pnia leży swojego odcięta, Tego poprzek przecina, temu ciężkiem razem Głowę z piersiami dzieli stalonem żelazem; A żaden mu z tak wielu, których siecze, goni, Twarzy nie pokazuje ani mu się broni.
XXIII.
To, co lwica hirkańska czyni mdłemu stadu, To, co wilk przemorzony,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 363
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
które wiele uczyniły szkody we Włoszech. Góra jedna leżąca nad zatoką morską Portland znagła zapaliwszy się, wyrzucała płomienie, i kamienie. Skała jedna wysoka na 60 sążni, o mile w morze zaniesiona. Powietrze dymem było napełnione. Popioły o 30 mil niesło. Konie, i bydło rogate miały przez dwie lecie usta albo ucięte, albo zranione od piasku drobniuchnego, i cząstek ostrych zmieszanych z popiołem, jako toż samo przytrafiło się pod czas pożaru na wyspie Z. Jean Majen.
Trzęsienie ziemi w Algerze, które tam pospolicie we dwa, albo jednym dniu po deszczach przytrafiają się na końcu lata, albo na początku jesieni.
Dziewietnaście Zorze północe.
ktore wiele uczyniły szkody we Włoszech. Gora iedna leżąca nad zatoką morską Portland znagła zapaliwszy się, wyrzucała płomienie, y kamienie. Skała iedna wysoka na 60 sążni, o mile w morze zaniesiona. Powietrze dymem było napełnione. Popioły o 30 mil niesło. Konie, y bydło rogate miały przez dwie lecie usta albo ucięte, albo zranione od piasku drobniuchnego, y cząstek ostrych zmieszanych z popiołem, iako toż samo przytrafiło się pod czas pożaru na wyspie S. Jean Mayen.
Trzęsienie ziemi w Algerze, ktore tam pospolicie we dwa, albo iednym dniu po deszczach przytrafiaią się na końcu lata, albo na początku iesieni.
Dziewietnaście Zorze pułnocne.
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 176
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
różne historie rżnięte słany. Intrinsecus zaś misterną malarską barzo robotą obrazami ozdobiony, takiemi, iż sadza, żeby dziś kilkadziesiąt milionów mieli za te obrazy, gdyby ich przedać chcieli. W ołtarzu wielkim obraz cudowny Naświętszej Panny, ten, który Joanni Damasceno, gdy coś przeciwko Cesarzowi et pro Beata Virgine Maria napisał był, rękę uciętą przywrócił.
Tego dnia stamtąd jadąc, że nam pogoda służyła, objechaliśmy część miasta, uważając magnitudinem et pulchritudinem tego. Wielkości jest srodze wielkiej, ex hoc colligere debemus, iż samych kościołów pod trzysta rachują, far sześdziesiat i dwie, mostów kamiennych plus minus 700. Miedzy niemi jest jeden, Rialto się nazywa,
różne historie rżnięte słany. Intrinsecus zaś misterną malarską barzo robotą obrazami ozdobiony, takiemi, iż sadza, żeby dziś kilkadziesiąt milionów mieli za te obrazy, gdyby ich przedać chcieli. W ołtarzu wielkim obraz cudowny Naświętszej Panny, ten, który Joanni Damasceno, gdy coś przeciwko Cesarzowi et pro Beata Virgine Maria napisał był, rękę uciętą przywrócił.
Tego dnia stamtąd jadąc, że nam pogoda służyła, objechaliśmy część miasta, uważając magnitudinem et pulchritudinem tego. Wielkości jest srodze wielkiej, ex hoc colligere debemus, iż samych kościołów pod trzysta rachują, far sześdziesiat i dwie, mostów kamiennych plus minus 700. Miedzy niemi jest jeden, Rialto się nazywa,
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 158
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
.
Zwała jeszcze Hebrajska Superstycja generalnym terminem swołe Bałwany Theraphim, co znaczy Lares, lub Penates, to jest Domowych Bożków, ku weneracyj w domowych progach wysta wionych Bierze się i za Apisa albo Cielca. Elias Thesbite,s Alphonsus Tostatus Abuleński Biskup Stupor Mundy od mądrości nazwany twierdzą, że Terafim była Głowa Dziecięcia małego ucięta, Balsamu i Soli còôperatione konserwowana, na którego języku złota blaszka, Diabła imieniem naznaczona, kładziona była, na kwestie ludzkie, dająca responsa.
Idę do wyliczania i opisania tych Deastrów ordine ALFABETU.
APIS pierwsze Idolum Hebrajskie od Egipcjanów mutuatum, alias, Cielec złoty, z złotego Hebrajskich Dam uformowane noszenia, muzyką i tańcem
.
Zwała ieszcze Hebrayska Superstycya generalnym terminem swołe Bałwany Theraphim, co znaczy Lares, lub Penates, to iest Domowych Bożkow, ku weneracyi w domowych progach wysta wionych Bierze się y za Apisa albo Cielca. Elias Thesbite,s Alphonsus Tostatus Abuleński Biskup Stupor Mundi od madrości nazwany twierdzą, że Teraphim była Glowa Dziecięcia małego ucięta, Balsamu y Soli còôperatione konserwowana, na ktorego ięzyku złota blaszka, Dyabła imieniem naznaczona, kładziona była, na kwestye ludzkie, daiąca responsa.
Idę do wyliczania y opisania tych Deastrow ordine ALFABETU.
APIS pierwsze Idolum Hebrayskie od Egypcyánow mutuatum, alias, Cielec złoty, z złotego Hebrayskich Dam uformowane noszenia, muzyką y tańcem
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 36
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755