, troski bojaźliwe, na stronę, prośby próżne i żądze kłamliwe! O Boże, albo przygaś próżny ogień cale, albo Twoją miłością niech się barziej palę! II
Panie, prostuj drogi moje, abym strzegł sprawiedliwości Twoich. W Psalmie 118
Gdzie się udam, między dróg wielą obłąkana, gdy wszędzie różnym torem ścieżka udeptana? Jedna po ręce lewej, druga w prawym czele, ta pagórków ma siła, owa dołów wiele; do tej przystęp snadniejszy, w owej są zawady, prawej równość na oku, lewa kryje zdrady; więc dokąd która idzie i kędy prowadzi, samym tylko doświadczyć końcem skutek radzi. Nie tak Herkulesowi błędna droga była
, troski bojaźliwe, na stronę, prośby próżne i żądze kłamliwe! O Boże, albo przygaś próżny ogień cale, albo Twoją miłością niech się barziej palę! II
Panie, prostuj drogi moje, abym strzegł sprawiedliwości Twoich. W Psalmie 118
Gdzie się udam, między dróg wielą obłąkana, gdy wszędzie różnym torem ścieżka udeptana? Jedna po ręce lewej, druga w prawym czele, ta pagórków ma siła, owa dołów wiele; do tej przystęp snadniejszy, w owej są zawady, prawej równość na oku, lewa kryje zdrady; więc dokąd która idzie i kędy prowadzi, samym tylko doświadczyć końcem skutek radzi. Nie tak Herkulesowi błędna droga była
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 79
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
. Jam też także przed ogniem nie umknęła czoła, chocia kule latały jako grad dokoła. Wtym nazad powracając triumfalną drogą, świeże trupy deptałam zwyciężoną nogą. Kto by rzekł, żeby kiedy tak potężne siły przeciwnemu Marsowi u nóg czołem biły? Ach, po takich triumfach sławnie otrzymanych, po tak wielu mogiłach piekłu udeptanych, po koronach zwyciężną ręką uplecionych, po laurach po twych, Marsie, ścianach zawieszonych, jednego tylko grzechu moc takowa była, że wraz sławę z imieniem moim zagubiła. Sąd mię srogi zdał zaraz na ciężkie karanie, w grubym worze publice prowadząc mię na nie, żeby się sława moja w kontempt obróciła i odwaga spraw
. Jam też także przed ogniem nie umknęła czoła, chocia kule latały jako grad dokoła. Wtym nazad powracając tryumfalną drogą, świeże trupy deptałam zwyciężoną nogą. Kto by rzekł, żeby kiedy tak potężne siły przeciwnemu Marsowi u nóg czołem biły? Ach, po takich tryumfach sławnie otrzymanych, po tak wielu mogiłach piekłu udeptanych, po koronach zwyciężną ręką uplecionych, po laurach po twych, Marsie, ścianach zawieszonych, jednego tylko grzechu moc takowa była, że wraz sławę z imieniem moim zagubiła. Sąd mię srogi zdał zaraz na ciężkie karanie, w grubym worze publice prowadząc mię na nie, żeby się sława moja w kontempt obróciła i odwaga spraw
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 115
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
zagląda. Obory odległe O Ekonomice mianowicie o Bydle.
mają być od dworu, bo much, komarów, mnóstwa się nie z będziesz. Jeśli bydła nie wiele, nie wal paszy wiele, bo tylko oborę zaśmiecisz mierzwą, nie zagnoisz, słoma będzie nie gnój, który z moczą i ekskrementami bydlęcemi dobrze przez mnóstwo bydła udeptany, lepszy niż sama mierzwa. Pastwisk od deszczu zamulonych strzec się potrzeba, gdyż z tąd na bydło zaraza, Krowy które się cielą około Wielkiejnocy, są dobre na pożytek; bo cielęta odchowawszy, już pożytek przez całe lato przynoszą gospodarzowi. Którym że czarownice nabiał odbierają, na Z. Jur, alias na Z.
zagląda. Obory odległe O Ekonomice mianowicie o Bydle.
maią bydź od dworu, bo much, komarow, mnostwa sie nie z będziesz. Iezli bydła nie wiele, nie wal paszy wiele, bo tylko oborę zasmiecisz mierzwą, nie zagnoisz, słoma będzie nie gnoy, ktory z moczą y exkrementami bydlęcemi dobrze przez mnostwo bydła udeptany, lepszy niż sama mierzwa. Pastwisk od deszczu zamulonych strzec się potrzeba, gdyż z tąd na bydło zaraza, Krowy ktore się cielą około Wielkieynocy, są dobre na pożytek; bo cielęta odchowawszy, iuż pożytek przez całe lato przynoszą gospodarzowi. Ktorym że czarownice nabiał odbieraią, na S. Iur, alias na S.
Skrót tekstu: ChmielAteny_III
Strona: 366
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 3
Autor:
Benedykt Chmielowski
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1754
Data wydania (nie wcześniej niż):
1754
Data wydania (nie później niż):
1754
swe Przenajświętsze Ciało/ niedojrzaną światłością/ niezgonioną bystrością/ niepojętą subtelnością/ nietknioną niecierpiętliwością nadawszy z triumfem ożywił. To ciało/ które jako wygorzała skorupa bez żadnego pozoru było/ tysiąckroć nad słońce piękniejsze zostało. Które tak wiele mąk i boleści poniosło/ wszelkich bólów/ wszelkiego utrapienia na wieki pozbyło. Które jako jedna bryła grubej udeptanej gliny ciężało/ bystrzejsze nad lotne wiatry/ prędsze nad słoneczne promienie/ w jednym ocemgnieniu gdzie zachciało stanęło/ wszytkie zapory przenikło/ przebyło. Równe tym przymiotom uwielbionego JEZUsowego Ciała odbiorą Błogosławieni w ciałach swych/ którzy to Beati in Domino mortui in vitam eternam resurgent. Na wzór Chrystusa swego żywszy/ na wzór Chrystusa do żywota
swe Przenáyświętsze Ciáło/ niedoyrzaną świátłośćią/ niezgonioną bystrośćią/ niepoiętą subtelnośćią/ nietknioną niećierpiętliwośćią nádawszy z tryumfem ożywił. To ćiáło/ ktore iáko wygorzáła skorupá bez żadnego pozoru było/ tyśiąckroć nád słońce pięknieysze zostało. Ktore ták wiele mąk y boleśći poniosło/ wszelkich bolow/ wszelkiego utrápieniá ná wieki pozbyło. Ktore iáko iedna bryłá grubey vdeptaney gliny ćiężało/ bystrzeysze nád lotne wiátry/ prętsze nád słoneczne promienie/ w iednym ocemgnieniu gdźie záchćiało stánęło/ wszytkie zápory przeńikło/ przebyło. Rowne tym przymiotom uwielbionego IEZVsowego Ciáła odbiorą Błogosławieńi w ćiáłach swych/ ktorzy to Beati in Domino mortui in vitam aeternam resurgent. Ná wzor Chrystusá swego żywszy/ ná wzor Chrystusá do żywotá
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 403
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
swoje. Więc takim niebieskim faworem Utwierdzona/ w tę drogę samym już wieczorem Równinami jasnymi z razu idąc sporo/ Nad jedno się głębokie opuści jezioro/ Zasłonione od nieba gęstymi jesiony/ A góry je z obojej opasały strony/ Strwoży się tu nieboga/ ile drogi więcej Przed sobą nie znajdując/ tylko trop zwierzęcy I stegna udeptane/ którędy do wody Zwyczaj się im przechodzić pod wieczorne chłody. Więc jako się każda rzecz większa zda ku zmierzchu/ Toż i onę omąmi. Gdy tylko co zwierzchu Niebo widzi/ około wodę niezmierzoną/ A przed już/ i za sobą ziemię utraconą. Zaczym ustanowiona przy onym to brzegu Długo myśli o swoim pierwszym
swoie. Więc tákim niebieskim faworem Vtwierdzona/ w tę drogę sámym iuż wieczorem Rowninámi iásnymi z rázu idąc sporo/ Nád iedno się głębokie opuści iezioro/ Zásłonione od niebá gęstymi iesiony/ A gory ie z oboiey opasáły strony/ Strwoży się tu niebogá/ ile drogi więcey Przed sobą nie znáyduiąc/ tylko trop zwierzęcy Y stegná vdeptáne/ ktorędy do wody Zwyczay się im przechodzić pod wieczorne chłody. Więc iáko się káżda rzecz większa zda ku zmierzchu/ Toż y onę omąmi. Gdy tylko co zwierzchu Niebo widzi/ około wodę niezmierzoną/ A przed iuż/ y zá sobą ziemię vtráconą. Záczym vstánowiona przy onym to brzegu Długo myśli o swoim pierwszym
Skrót tekstu: TwarSPas
Strona: 48
Tytuł:
Nadobna Paskwalina
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1701
Data wydania (nie wcześniej niż):
1701
Data wydania (nie później niż):
1701
przy nadziei, Że ich pojma, w gęstej okrążonych kniei, Bo widząc, jako z wielkiem strachem uchodzili, Beł pewny, że z obozu pogańskiego byli.
CXCII.
Beł tam za onych czasów las stary, gęstemi Drzewami i chrustami zarosły niskiemi, Pełny, jako labirynt jaki, zawikłanych Ścieszek, od bestyj samych tylko udeptanych. W tem obadwa poganie tę nadzieję mają, Że się jego cieniami i gęstwą utają - Ale kto mnie rad słucha i rad się mną cieszy, Kiedy drugą pieśń zacznę, niechaj się pośpieszy.
KONIEC PIEŚNI OŚMNASTEJ. PIEŚŃ DZIEWIĘTNASTA. ARGUMENT. Angelika rannemu Medorowi daje Zdrowie i potem jego małżonką zostaje. Marfiza z towarzystwem
przy nadziei, Że ich poima, w gęstej okrążonych kniei, Bo widząc, jako z wielkiem strachem uchodzili, Beł pewny, że z obozu pogańskiego byli.
CXCII.
Beł tam za onych czasów las stary, gęstemi Drzewami i chróstami zarosły nizkiemi, Pełny, jako labirynt jaki, zawikłanych Ścieszek, od bestyj samych tylko udeptanych. W tem obadwa poganie tę nadzieję mają, Że się jego cieniami i gęstwą utają - Ale kto mnie rad słucha i rad się mną cieszy, Kiedy drugą pieśń zacznę, niechaj się pośpieszy.
KONIEC PIEŚNI OŚMNASTEJ. PIEŚŃ DZIEWIĘTNASTA. ARGUMENT. Angelika rannemu Medorowi daje Zdrowie i potem jego małżonką zostaje. Marfiza z towarzystwem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 84
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, co zawsze pobożność miłował, Nieszczęsnego przypadku onego żałował.
XL.
Leżał grabia Pinabel zabity na ziemi, Lejąc krew tak obfito ranami wielkiemi, Że się zdało, że w ciele tak wiele ran było, Jakby się na jego śmierć sto mieczów złączyło. Jachał dalej królewic szocki zawołany Na szczęście śladem, co beł świeżo udeptany, Aby się mógł dowiedzieć, przez kogo tam ono Mężobójstwo tak srogie było popełniono.
XLI.
Aby go tam czekała, powiedział Gabrynie, Obiecując się wrócić prędzej, niż w godzinie. Ona się zaraz blisko pod trupa pomknęła I przypatrować się mu stąd i stąd poczęła, Myśląc, jeśli się jej co u niego zda
, co zawsze pobożność miłował, Nieszczęsnego przypadku onego żałował.
XL.
Leżał grabia Pinabel zabity na ziemi, Lejąc krew tak obfito ranami wielkiemi, Że się zdało, że w ciele tak wiele ran było, Jakby się na jego śmierć sto mieczów złączyło. Jachał dalej królewic szocki zawołany Na szczęście śladem, co beł świeżo udeptany, Aby się mógł dowiedzieć, przez kogo tam ono Mężobójstwo tak srogie było popełniono.
XLI.
Aby go tam czekała, powiedział Gabrynie, Obiecując się wrócić pręcej, niż w godzinie. Ona się zaraz blizko pod trupa pomknęła I przypatrować się mu stąd i stąd poczęła, Myśląc, jeśli się jej co u niego zda
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 205
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
robaka powloką. Co wiedząc JEZUS Dziecinka miła w stajni za wczasu szjikę pod sznur drotowy podaje. Takci jest duszo JEZUSowa. Będzie niekiedy ten czas/ gdy Jezusowi zagrają ciągnionego. Powloką nieba i ziemie pociechę/ i ten co siedzi nad gwiazdami i niebieskiemi obrotami/ do takiej hańby przyjdzie/ że będzie ladajakich ludzi nogami udeptany. Ten którego mile matka powija/ ścisło zbyt będzie skrępowany postronkami; i miłosne matki całowania/ zdradliwe usta ucznia poszpecą. Tego którego wolno matka powija/ w dziecinnej jego prostocie/ krempować będą nic zgoła nie przeczącego/ ale w prostocie wielkiej ręce i szyje podawającego. Lecz wierę insza/ namilsze Dziecię/ dopuszczać Matce/
robaká powloką. Co wiedząc IEZVS Dźiećinká miła w stáyni zá wczasu szyikę pod sznur drotowy podáie. Tákći iest duszo IEZVSowá. Będźie niekiedy ten czas/ gdy Iezusowi zágráią ćiągnionego. Powloką niebá y źiemie poćiechę/ y ten co śiedzi nád gwiazdámi y niebieskiemi obrotami/ do tákiey háńby przyidźie/ że będźie ladáiakich ludźi nogami vdeptany. Ten ktorego mile mátká powiia/ śćisło zbyt będźie skrępowány postronkami; y miłosne mátki całowániá/ zdrádliwe vstá vczniá poszpecą. Tego ktorego wolno matká powiia/ w dźiećinney iego prostoćie/ krempowáć będą nic zgołá nie przeczącego/ ale w prostoćie wielkiey ręce y szyie podawáiącego. Lecz wierę insza/ namilsze Dźiećię/ dopuszczáć Matce/
Skrót tekstu: HinPlęsy
Strona: 74
Tytuł:
Plęsy Jezusa z aniołami
Autor:
Marcin Hińcza
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1636
Data wydania (nie wcześniej niż):
1636
Data wydania (nie później niż):
1636