zasłania. Jako więc słowik płacze między przybranemi Dopiero w swą zieloność liściami gęstemi, Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając, Lata sobie, jasnego światła zażywając.
LXVI.
I złote swoje strzały rozpala w płomieniu Jej oczu i potem je ugasza w strumieniu, Który spada po kwieciu białem i rumianem I dopiero żeleźcem tak uhartowanem Trafia króla, którego ani zbroja broni Ani paiż zasłania od śmiertelnej broni. Gdy tak patrzy na oczy i twarz pięknej panny, Czuje, że już jest w serce, nie wie jako, ranny.
LXVII.
Tej była Olimpia, choć w smętku, gładkości, Jakiej dziś rzadko widać na świecie piękności, Nie tylko
zasłania. Jako więc słowik płacze między przybranemi Dopiero w swą zieloność liściami gęstemi, Tak w jej pięknych łzach pióra Kupido maczając, Lata sobie, jasnego światła zażywając.
LXVI.
I złote swoje strzały rozpala w płomieniu Jej oczu i potem je ugasza w strumieniu, Który spada po kwieciu białem i rumianem I dopiero żeleźcem tak uhartowanem Trafia króla, którego ani zbroja broni Ani paiż zasłania od śmiertelnej broni. Gdy tak patrzy na oczy i twarz pięknej panny, Czuje, że już jest w serce, nie wie jako, ranny.
LXVII.
Tej była Olimpia, choć w smętku, gładkości, Jakiej dziś rzadko widać na świecie piękności, Nie tylko
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 243
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
16. dnia Lutego przyjachali do Rzymu/ z piącią pomienionych białychgłów/ i ze trzydziestą towarzyszów przedniejszych/ na tej nawie którazwano Bargatino. Tam nazajutrz chcąc pokazać wdzięczność swoję przeciwko Panu Bogu i upokorzenie/ a posłuszeństwo przeciw Stolicy Apostołskiej/ oddali do nóg Ojca świętego chorągiew zacną i wielką/ z białego jedwabiu/ na której pięknie uhartowane były cztery Miesiące Tureckie/ pełne charakterów Arabskich/ i po wszystkiej chorągwi pełno także było tych charakterów haftowanych. Oddali przy tym lampę abo laternię wielką Turecką/ która była na galerze z mosiądzu pozłoconego. Potym zawieślili wiele inszych chorągwi po różnych kościołach w Rzymie/ mianowicie/ u ś. Stanisława Patrona Polskiego jednę: drugą w
16. dnia Lutego przyiácháli do Rzymu/ z piąćią pomienionych białychgłow/ y ze trzydźiestą towárzyszow przednieyszych/ ná tey nawie ktorazwano Bargatino. Tám názáiutrz chcąc pokażáć wdźięczność swoię przećiwko Pánu Bogu y vpokorzenie/ á posłuszeństwo przećiw Stolicy Apostolskiey/ oddáli do nog Oycá świętego chorągiew zacną y wielką/ z białego iedwabiu/ ná ktorey pięknie vhártowáne były cztery Mieśiące Tureckie/ pełne chárákterow Arábskich/ y po wszystkiey chorągwi pełno tákże było tych chárákterow hawtowánych. Oddáli przy tym lámpę ábo láternię wielką Turecką/ ktora byłá ná galerze z mośiądzu pozłoconego. Potym záwieślili wiele inszych chorągwi po rożnych kośćiołách w Rzymie/ miánowićie/ v ś. Stánisłáwá Pátroná Polskiego iednę: drugą w
Skrót tekstu: OpisGal
Strona: A4
Tytuł:
Opisanie krótkie zdobycia galery przedniejszej aleksandryjskiej
Autor:
Marco Marnaviti
Tłumacz:
Anonim
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Gatunek:
relacje
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
do potrzeby sobie Obrała miedzy wielą inszych w onej dobie. Straszna postać, z którą się do boju puściła, Tysiąc twarzy zmieniła, tysiąc serc strwożyła. PIEŚŃ XIX.
LXXXII.
Tak dobrze otworzyła piersi najpierwszemu, Żeby to było dosyć uczynić nagiemu; Przebiła mu napierwej tarcz, stalą odzianą, Potem zbroję zbyt miąższą i uhartowaną. A tak beł ciężki on raz, że drzewa ostatek Ukazał się na łokieć dobry w tył łopatek. Tego, tak wetknionego na drzewo, opuszcza, A naprzeciwko inszem koniowi wypuszcza.
LXXXIII.
Drugiego i trzeciego koniem potrąciła, A tak ich dobrze i tak mocno uderzyła, Że obadwa zarazem nieżywi zostali I połamani w
do potrzeby sobie Obrała miedzy wielą inszych w onej dobie. Straszna postać, z którą się do boju puściła, Tysiąc twarzy zmieniła, tysiąc serc strwożyła. PIEŚŃ XIX.
LXXXII.
Tak dobrze otworzyła piersi najpierwszemu, Żeby to było dosyć uczynić nagiemu; Przebiła mu napierwej tarcz, stalą odzianą, Potem zbroję zbyt miąższą i uhartowaną. A tak beł ciężki on raz, że drzewa ostatek Ukazał się na łokieć dobry w tył łopatek. Tego, tak wetknionego na drzewo, opuszcza, A naprzeciwko inszem koniowi wypuszcza.
LXXXIII.
Drugiego i trzeciego koniem potrąciła, A tak ich dobrze i tak mocno uderzyła, Że obadwa zarazem nieżywi zostali I połamani w
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 106
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, W róg tarczy wielkiem drzewem haniebnie uderzył; On się chwieje tam i sam i głową nie włada I z siodła na ostatek leci i wypada. Gryfon go zaś w pośrzodek paiża ugodził; Ale iż grot na poprzek nie prosto przychodził I Rugier miał tarcz gładką, zbyt polerowaną, Szedł ślózem, porząc wierzchem stal uhartowaną,
LXXXV.
I pokrowiec, który blask foremny zakrywał, Na tarczy w kilku miejscach zdarł i porozrywał, Blask foremny, na który wszyscy paść musieli, Którzy tarcze odkrytej by najmniej zajźrzeli. Akwilant, który bieżał zarówno z Gryfonem, Rozdarł grotem ostatek pokrowca stalonem I tarcz odkrył; zaczem wnet blaskiem padł na ziemi
, W róg tarczy wielkiem drzewem haniebnie uderzył; On się chwieje tam i sam i głową nie włada I z siodła na ostatek leci i wypada. Gryfon go zaś w pośrzodek paiża ugodził; Ale iż grot na poprzek nie prosto przychodził I Rugier miał tarcz gładką, zbyt polerowaną, Szedł ślózem, porząc wierzchem stal uhartowaną,
LXXXV.
I pokrowiec, który blask foremny zakrywał, Na tarczy w kilku miejscach zdarł i porozrywał, Blask foremny, na który wszyscy paść musieli, Którzy tarcze odkrytej by najmniej zajźrzeli. Akwilant, który bieżał zarówno z Gryfonem, Rozdarł grotem ostatek pokrowca stalonem I tarcz odkrył; zaczem wnet blaskiem padł na ziemi
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 190
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
a zatym moles niepokoju i wojny w państwa nasze nie weszła/ jako już była poczęła wstępować/ gdy nas tenże nieprzyjaciel posiłkiem złota przez Karolusa Sudermańskiego w Iflanciech się stał by była nad nami zwykła opatrzność boska/ i świeża przewaga Hetmana w.Ks. L. a cnego Rycerstwa dzielność/ wojska nieprzyjacieła naszego skarbem Szujskiego uhartowanego niestarła. więc i tak długie samych niewczasy/ które ustawnie pote lata w tym zawodzie mogły nieprzy jaciela siedzacego w mieście zmocnić/ a ich nadwątlić (gdyż rzadka najdłuzsza trwałość bez potęgi wygrawa)a zatym gościniec usłać narodowi tego do incursij/ abo do odnowienia dawnych z państwem Litewskim wojen i zaciągów: czego i
á zátym moles niepokoiu y woyny w pánstwá násze nie weszłá/ iako iuż byłá poczęłá wstępowáć/ gdy nas tenże nieprzyiaćiel posiłkiem złotá przez Károlusá Sudermánskie^o^ w Iflanciech sie stał by byłá nád námi zwykła opátrzność boska/ y świeża przewagá Hetmána w.X. L. á cnego Rycerstwá dźielność/ woyská nieprzyiaciełá nászeg^o^ skarbem Szuyskieg^o^ vhártowánego niestárłá. więc y ták długie samych niewczásy/ ktore vstáwnie pote látá w tym zawodzie mogły nieprzy iaćielá śiedzacego w mieśćie zmocnić/ á ich nádwątlić (gdyż rzadka naydłuzsza trwáłość bez potęgi wygrawa)a zátym gościniec vsłáć narodowi te^o^ do incursiy/ ábo do odnowienia dawnych z panstwem Litewskim woien y záćiągow: czego y
Skrót tekstu: BielDiar
Strona: C3v
Tytuł:
Diariusz wiadomości od wyjazdu króla z Wilna do Smoleńska
Autor:
Samuel Bielski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
go szczypie. I winoć z beczki jędrniejsze niż z flasze/ jednakowo przecię upoi/ tak grzane jako i ciepłe. Jednak żeby lżejszy był grzech idącym za pospólstwem/ i żądzą swoją/ zimnej wody napój bezpiecznie pozwolić się nie może/ jedno 1. We dni najgórętsze. 2. Pracowitym/ i którzy wnętrze mają jakoby uhartowane; nie tym/ którzy próżnowaniem/ abo na łóżku/ niewiele chodząc/ wiek trawią. 3. Żołądka dobrego/ strawnego/ nie bolewającego. 4. Dłuższy czas na wypicie zimny niż ciepły naznaczając/ i godzin w piciu przedłużając/ nie oraz mu gwałt czyniąc. 5. Przed piciem zjeść/ abo kołaczków kilka/
go szczypie. Y winoć z beczki iędrnieysze niż z flásze/ iednakowo przećię upoi/ tak grzane iako y ciepłe. Iednak żeby lżeyszy był grzech idącym zá pospolstwem/ y żądzą swoią/ źimney wody napoy bezpiecznie pozwolić się nie może/ iedno 1. We dni naygorętsze. 2. Prácowitym/ y ktorzy wnętrze máią iákoby uhartowáne; nie tym/ ktorzy proznowániem/ ábo ná łożku/ niewiele chodząc/ wiek trawią. 3. Zołądka dobrego/ stráwnego/ nie bolewáiącego. 4. Dłuższy czás ná wypićie źimny niż ćiepły náznaczáiąc/ y godźin w pićiu przedłużáiąc/ nie oraz mu gwałt czyniąc. 5. Przed pićiem zieść/ ábo kołaczkow kilká/
Skrót tekstu: PetrJWod
Strona: 32
Tytuł:
O wodach w Drużbaku i Łęckowej
Autor:
Jan Innocenty Petrycy
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Tematyka:
medycyna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1635
Data wydania (nie wcześniej niż):
1635
Data wydania (nie później niż):
1635