obtinet św. Sczepan; w jednej złożeni trunie.
Kościół nieszpetny. W chórze, po prawej ręce, monstratur tablica wielka kamienna z marmuru białego, na której św. Wawrzyniec, gdy był z kraty po upieczeniu zdjęty, depositus, expressissime apparet sanguis i całe wyobrażenie wszytkich plec i nóg, jakoby krwią i tłustością skwarzoną umazana.
Po lewej stronie po gradusach stępuje się do jednej kaplicy, w której jest ołtarz uprzywilejowany za umarłych; sama zaś wyborną robotą z kamienia marmuru różnego.
Z tej kaplicy wchodzą drzwiczkami ad Romam subterraneam, alias pieczary po polsku, a po włosku catecumbas nazwanego. Kędy może ziemią więcej niż na mil 100 włoskich chodzić aż
obtinet św. Sczepan; w jednej złożeni trunie.
Kościoł nieszpetny. W chórze, po prawej ręce, monstratur tablica wielka kamienna z marmuru białego, na której św. Wawrzyniec, gdy był z kraty po upieczeniu zdjęty, depositus, expressissime apparet sanguis i całe wyobrażenie wszytkich plec i nóg, jakoby krwią i tłustością skwarzoną umazana.
Po lewej stronie po gradusach stępuje się do jednej kaplicy, w której jest ołtarz uprzywilejowany za umarłych; sama zaś wyborną robotą z kamienia marmuru różnego.
Z tej kaplicy wchodzą drzwiczkami ad Romam subterraneam, alias pieczary po polsku, a po włosku catecumbas nazwanego. Kędy może ziemią więcej niż na mil 100 włoskich chodzić aż
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 239
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
czym się tylko gnuśny piecuch maże, Gdy usmolony z pieca łeb pokaże, To ja, chudzina, dziś na głowie noszę, Po to się cisnę, o to, nędzny, proszę, Po to po błocie idę do kościoła, W nim próżne formy omijam dokoła. Drugi nieborak nie śmie być w kościele, Że umazaną suknią ma w popiele, A ja nie suknią, ale głowę widzę Nim osypaną, a nic się nie brzydzę. Ten mi powiada, że to grzechy gładzi, Ów się z nim wraca, ten się z nim prowadzi, Jeden drugiemu na głowę pociera, Czy ten wziął więcej, czy ten mniej — zaziera,
czym się tylko gnuśny piecuch maże, Gdy usmolony z pieca łeb pokaże, To ja, chudzina, dziś na głowie noszę, Po to się cisnę, o to, nędzny, proszę, Po to po błocie idę do kościoła, W nim próżne formy omijam dokoła. Drugi nieborak nie śmie być w kościele, Że umazaną suknią ma w popiele, A ja nie suknią, ale głowę widzę Nim osypaną, a nic się nie brzydzę. Ten mi powiada, że to grzechy gładzi, Ów się z nim wraca, ten się z nim prowadzi, Jeden drugiemu na głowę pociera, Czy ten wziął więcej, czy ten mniej — zaziera,
Skrót tekstu: OtwWPopBar_I
Strona: 283
Tytuł:
Popielec albo wstępna środa
Autor:
Walerian Otwinowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1601 a 1650
Data wydania (nie wcześniej niż):
1601
Data wydania (nie później niż):
1650
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
Ujźrzeli pod Gironą wielkie morze z góry I mając morski piasek i brzeg z lewej strony, Prostą drogą jachali wciąż do Barcelony. PIEŚŃ XIX.
XLII.
Ale do Barcelony niżli dojachali, Szalonego jednego przed miastem potkali, Który, jak świnia jaka, w błocie uwalany, Grzbiet, piersi, twarz i wszytek łeb miał umazany. Rzuci się na nie zaraz, jako się pies miece Na obcych, i oboje jeśli nie uciecze, Będzie źle około nich - ale tych zapomnię, A przeważną Marfizę teraz wam przypomnię
XLIII.
I Astolfa, książęcia cnego angielskiego, I Gryfona i brata jego rodzonego, Co się słabo bronili morzu oną dobą, Mając
Ujźrzeli pod Gironą wielkie morze z góry I mając morski piasek i brzeg z lewej strony, Prostą drogą jachali wciąż do Barcelony. PIEŚŃ XIX.
XLII.
Ale do Barcelony niżli dojachali, Szalonego jednego przed miastem potkali, Który, jak świnia jaka, w błocie uwalany, Grzbiet, piersi, twarz i wszytek łeb miał umazany. Rzuci się na nie zaraz, jako się pies miece Na obcych, i oboje jeśli nie uciecze, Będzie źle około nich - ale tych zapomnię, A przeważną Marfizę teraz wam przypomnię
XLIII.
I Astolfa, książęcia cnego angielskiego, I Gryfona i brata jego rodzonego, Co się słabo bronili morzu oną dobą, Mając
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 96
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905