, i równe im rowy, Że się do murów szczęśliwie przebiją, A Moskal stojąc za szańcem głębokim O jako krwawom patrzał na to okiem! IX.
Już spiżą Smoleńsk świeżą opatrzony, Pan do obozu dla zawziętej trwogi: Wierzch jednak góry nieubezpieczony, Gdzie w ten trop Moskwa zasieka ostrogi, Zostawa, aby których uniesiony Na placu krwawie położył Mars srogi, Dziełem rycerskiem dani byli ziemi Co jej powinni, i w czem śmiertelnemi, X.
Nie trudno Soltyk u Moskwy przehardy Uprasza ciała, że mu je wydadzą; Samby Acheron dał użyć się twardy, Przytem i skłaniać do miru się zdadzą. Wtem okrutniejszy nad tygry i pardy,
, i równe im rowy, Że się do murów szczęśliwie przebiją, A Moskal stojąc za szańcem głębokim O jako krwawom patrzał na to okiem! IX.
Już spiżą Smoleńsk świeżą opatrzony, Pan do obozu dla zawziętej trwogi: Wierzch jednak góry nieubezpieczony, Gdzie w ten trop Moskwa zasieka ostrogi, Zostawa, aby których uniesiony Na placu krwawie położył Mars srogi, Dziełem rycerskiem dani byli ziemi Co jej powinni, i w czem śmiertelnemi, X.
Nie trudno Soltyk u Moskwy przehardy Uprasza ciała, że mu je wydadzą; Samby Acheron dał użyć się twardy, Przytem i skłaniać do miru się zdadzą. Wtem okrutniejszy nad tygry i pardy,
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 12
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, Hak twój nieznany sarmacki Hektorze? Kto idąc tędy nie ściśnie ramiony, Żeś tam umierał trzy dni zawieszony! Ciężkości twojej same litowały Morza, i głuche hellespontskie skały. Toli kupressem katafalk natkniony, I słup pamięci wiecznej wystawiony. Żałował i sam poganin urody, Skąd cięższe złota ślubował nagrody, Żebyś przynajmniej uniesiony jakim Jego chciał wyznać Mahometa znakiem. Ty jako łabęć nieutulonemi, Chwaliłeś usty Zbawiciela swemi, Że w pół słodkości dusze spracowanej, Kiedyż od lekkich chłopiąt ustrzelany. Co amfiteatr Adrianów szumny, Co Scypionów obudwu kolumny, Szczęśliwszym hak twój daleko pogrzebem Pod ottomańskiem ozdobił cię niebem. A ty stolice świętej Romulowej Dostojny ojcze
, Hak twój nieznany sarmacki Hektorze? Kto idąc tędy nie ściśnie ramiony, Żeś tam umierał trzy dni zawieszony! Ciężkości twojej same litowały Morza, i głuche hellespontskie skały. Toli kupressem katafalk natkniony, I słup pamięci wiecznej wystawiony. Żałował i sam poganin urody, Zkąd cięższe złota ślubował nagrody, Żebyś przynajmniej uniesiony jakim Jego chciał wyznać Machometa znakiem. Ty jako łabęć nieutulonemi, Chwaliłeś usty Zbawiciela swemi, Że w pół słodkości dusze spracowanej, Kiedyż od lekkich chłopiąt ustrzelany. Co amfiteatr Adryanów szumny, Co Scypionów obudwu kolumny, Szczęśliwszym hak twój daleko pogrzebem Pod ottomańskiem ozdobił cię niebem. A ty stolice świętej Romulowej Dostojny ojcze
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 52
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Jako w przymierzu stały i prawdziwy. On pany wszystkie przed sobą Laty przeniósł i dziejów ozdobą. Pierwszy o złotą szczęśliwie koronę Stawiwszy szaniec, tak przeciwną stronę Z elektem uniżył hardym, Ze w sekwestrze miał go swoim twardym. Zwyciężył morza północnego Scylle, Przyjął stryjowskie zdrady i fortyle, A swych doznawszy niewdzięku, Na życzliwszych uniesiony ręku. Za czasem i ci (o! co się nie mieni!) Nań się targnęli; ale w pół zrażeni Szumów swych, z niskim ukłonem, Przed potężnym padli jego tronem. Potem kasztelan i biskup krakowski. 1631. Toż i król sam.
Stąd na północne groźną swoję klawę Podniósł Triony, i
Jako w przymierzu stały i prawdziwy. On pany wszystkie przed sobą Laty przeniósł i dziejów ozdobą. Pierwszy o złotą szczęśliwie koronę Stawiwszy szaniec, tak przeciwną stronę Z elektem uniżył hardym, Ze w sekwestrze miał go swoim twardym. Zwyciężył morza północnego Scylle, Przyjął stryjowskie zdrady i fortyle, A swych doznawszy niewdzięku, Na życzliwszych uniesiony ręku. Za czasem i ci (o! co się nie mieni!) Nań się targnęli; ale w pół zrażeni Szumów swych, z niskim ukłonem, Przed potężnym padli jego tronem. Potem kasztelan i biskup krakowski. 1631. Toż i król sam.
Ztąd na północne groźną swoję klawę Podniósł Tryony, i
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 89
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
, Bo mię ta sama może w mej nędzy ratować. I jeśli ją za żywot od ciebie w odmianę Otrzymam, wiecznieć za to powinną zostanę”.
LVIII.
Potem mu z wielkiem płaczem wszytko powiadała, Jako od męża swego zdradzona została, Sama jedna na wyspie twardem snem zmorzona, Skąd zaś była od zbójców morskich uniesiona. To mówiąc, obraca się, jako więc rzezaną Z marmuru Latonównę albo malowaną Widziemy, gdy kąpiąc się w rzece, natrafiona Od myśliwego nagle była Akteona.
LIX.
Ile może, brzuch kryje z pełnemi piersiami, A coraz się obraca do niego bokami. Orland okrętu swego z daleka wygląda I żeby wszedł do portu
, Bo mię ta sama może w mej nędzy ratować. I jeśli ją za żywot od ciebie w odmianę Otrzymam, wiecznieć za to powinną zostanę”.
LVIII.
Potem mu z wielkiem płaczem wszytko powiadała, Jako od męża swego zdradzona została, Sama jedna na wyspie twardem snem zmorzona, Skąd zaś była od zbójców morskich uniesiona. To mówiąc, obraca się, jako więc rzezaną Z marmuru Latonównę albo malowaną Widziemy, gdy kąpiąc się w rzece, natrafiona Od myśliwego nagle była Akteona.
LIX.
Ile może, brzuch kryje z pełnemi piersiami, A coraz się obraca do niego bokami. Orland okrętu swego z daleka wygląda I żeby wszedł do portu
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 241
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
mu ją znowu przywróciła, Trzeba, żebyś się ze mną równo wyprawiła, A ja tobie poradzę i ukażę drogę I że go wyswobodzisz, chętliwieć pomogę”.
XLIX.
I o czarnoksięskiem jej powiadała błędzie, Który Atlant uczynił w swem pałacu wszędzie, Jako go, ukazując postać jej zmyśloną, Od olbrzyma wielkiego wrzkomo uniesioną, Wciągnął w tamten swój pałac, gdzie mu zaś zginęła Nagle z oczu i w mgnieniu oka mu zniknęła; I że tam tak rycerze i białą płeć bawi, Kto się tam lub z trafunku lub umyślnie stawi;
L.
Że tem, co na onego Atlanta patrzają, Wszytkiem się zda, że widzą to,
mu ją znowu przywróciła, Trzeba, żebyś się ze mną równo wyprawiła, A ja tobie poradzę i ukażę drogę I że go wyswobodzisz, chętliwieć pomogę”.
XLIX.
I o czarnoksięskiem jej powiadała błędzie, Który Atlant uczynił w swem pałacu wszędzie, Jako go, ukazując postać jej zmyśloną, Od olbrzyma wielkiego wrzkomo uniesioną, Wciągnął w tamten swój pałac, gdzie mu zaś zginęła Nagle z oczu i w mgnieniu oka mu zniknęła; I że tam tak rycerze i białą płeć bawi, Kto się tam lub z trafunku lub umyślnie stawi;
L.
Że tem, co na onego Atlanta patrzają, Wszytkiem się zda, że widzą to,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 285
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
ani w tymże punkcie, ale co raz niższym, a niższym kończy. 3. około kolumny krople deszczu padają: gdyż wody cząstki niektóre od kolumny kręcąc się odrywają się, i rozlatują. 4. Ta kolumna nie pada zawsze prosto na ziemię, ani też stoi, ale częstokroć niższym, i razem silniejszym wiatrem uniesiona, z ukosa jest nakłoniona ku ziemi, Jub do morza, czasem zaś zakrzywiona, czasem też na dwie niby kolumny jest podzielona. Gdy jeden zwiatrów niższy jest silniejszy, ten ją częstokroć unosi nad ziemią, lub morzem, niedopuszczając zaraz spadać. Gdy zaś wisi nad morzem, i jego powierzchności jest bliska
ani w tymże punkcie, ale co raz niższym, a niższym kończy. 3. około kolumny krople deszczu padaią: gdyż wody cząstki niektóre od kolumny kręcąc się odrywaią się, y rozlatuią. 4. Ta kolumna nie pada zawsze prosto na ziemię, ani też stoi, ale częstokroć niższym, y razem silnieyszym wiatrem uniesiona, z ukosa iest nakłoniona ku ziemi, Iub do morza, czasem zaś zakrzywiona, czasem też na dwie niby kolumny iest podzielona. Gdy ieden zwiatrow niższy iest silnieyszy, ten ią częstokroć unosi nad ziemią, lub morzem, niedopuszczaiąc zaraz spadać. Gdy zaś wisi nad morzem, y iego powierzchności iest bliska
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 72
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
słowa i uzdrowiony na chromocie został.
Mil półczwartej do Innsbrucku, alias Oeniponti, gdzie na obiad stanęliśmy. Przed Innsbruck skały wysokie barzo i przykre, jak ściany. Na jednej skale widać było cudownie wystawiony krucyfiks srebrny od Maksymiliana cesarza. Wystawiony na pamiątkę, że polując raz in praecipitium owej góry na kamieńiu uniesiony cudownie ręką Boską był z owego niebezpieczeństwa wydźwigniony. Hoc mirum, że ledwe okiem dosiężonej w skale jako ściana uciosanej, jest u góry dziura, gdzie ten krucyfiks stoi. Nikt pojąć nie może, jako go tam postawiono i zaniesiono, ponieważ to miejsce omnium iudicio zda się być niedostępne.
Tego dnia stanęliśmy w Innsbrucku
słowa i uzdrowiony na chromocie został.
Mil półczwartej do Innsbrucku, alias Oeniponti, gdzie na obiad stanęliśmy. Przed Innsbruck skały wysokie barzo i przykre, jak ściany. Na jednej skale widać było cudownie wystawiony krucyfiks srebrny od Maksymiliana cesarza. Wystawiony na pamiątkę, że polując raz in praecipitium owej góry na kamieniu uniesiony cudownie ręką Boską był z owego niebezpieczeństwa wydźwigniony. Hoc mirum, że ledwe okiem dosiężonej w skale jako ściana uciosanej, jest u góry dziura, gdzie ten krucyfiks stoi. Nicht pojąć nie może, jako go tam postawiono i zaniesiono, ponieważ to miejsce omnium iudicio zda się być niedostępne.
Tego dnia stanęliśmy w Innsbrucku
Skrót tekstu: BillTDiar
Strona: 136
Tytuł:
Diariusz peregrynacji po Europie
Autor:
Teodor Billewicz
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży, pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1677 a 1678
Data wydania (nie wcześniej niż):
1677
Data wydania (nie później niż):
1678
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Marek Kunicki-Goldfinger
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Biblioteka Narodowa
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
2004
serca podniósłszy i wysokie duchy, Dobyli się nakoniec z-takiej zawieruchy, I przy zdrowiu zostali. Kiedy za owymi Książę goniąc, trupami przepada krwawymi Do samego Taboru; który z-tamte stronę Stał za Miastem, i niż mu przyspieszy obronę, Strwożony tym Krzywonos swoich uciekaniem, Tylkoż go nie przełomi. luż upadał na niem Uniesiony ochotnik; już brał za Armate, Gdy samże Wojewoda mając snadź prywate O Gumna zachowanie, i całoiść swych Włości, Żeby mu ich z-tej jednej Nieprzyjaciel złości Uchodząc nie popalił, do końca nie znosi, Ani go tym nie drażni, Książęcia uprosi. Czemu acz nie dogadzać było właśnie trzeba, Ale kiedy i same
serca podnioższy i wysokie duchy, Dobyli sie nakoniec z-takiey zawieruchy, I przy zdrowiu zostali. Kiedy zá owymi Xiąże goniąc, trupami przepada krwáwymi Do sámego Táboru; ktory z-tamte strone Stał zá Miastem, i niż mu przyspieszy obrone, Strwożony tym Krzywonos swoich ućiekaniem, Tylkoż go nie przełomi. luż upadał na niem Uniesiony ochotnik; iuż brał za Armate, Gdy samże Woiewodá maiąc snadź prywate O Gumna záchowanie, i całoiść swych Włośći, Zeby mu ich z-tey iedney Nieprzyiaćiel złośći Uchodząc nie popalił, do końca nie znosi, Ani go tym nie drażni, Xiążećia uprosi. Czemu acz nie dogadzáć było właśnie trzeba, Ale kiedy i same
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 19
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
znaczną, zrzuci I cudzego powierzy. Ale i Kościoły Srebra, Krzyże, Kielichy, dzieląc się na poły Także ofiarowały. Zaczym nieco ducha Zatrzymawszy w-zle żywych, gdy ta zawierucha, Tym straszliwsza co dalej Polske wszytke miesza, Lwów opatrzył obroną. A sam się pospiesza Ku Zamościu co predzej. Gdzie Księżne swą drogą Zastawszy uniesioną pod chwile te srogą, Znacznie sobą ucieszy. Tamże niż przyniesie Co moment, to gorszego, z-Wajerem się zniesie, I Margrabią będącym, o dalszej obronie Tej Fortece, sam znowu w-ostatnim być zgonie Rzeczy widząc, żeby śród tego to pożaru W murach się nie zawierał, i miastu cieżaru, Zwłaszcza konnem
znaczną, zrzući I cudzego powierzy. Ale i Kośćioły Srebra, Krzyże, Kielichy, dźieląc sie na poły Także ofiárowáły. Zaczym nieco duchá Zatrzymawszy w-zle żywych, gdy tá zawieruchá, Tym straszliwsza co daley Polske wszytke miesza, Lwow opatrzył obroną. A sam sie pospiesza Ku Zamośćiu co predzey. Gdźie Xieżne swą drogą Zastawszy uniesioną pod chwile te srogą, Znácznie sobą ućieszy. Támże niż przyniesie Co moment, to gorszego, z-Wáierem sie zniesie, I Margrabią bedącym, o dalszey obronie Tey Fortece, sam znowu w-ostatnim bydź zgonie Rzeczy widząc, żeby srod tego to pożáru W murach sie nie záwierał, i miastu ćieżaru, Zwłaszczá konnem
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 35
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
oznajmując. Jako który więcej Bał się Króla z-natury Chłopskiej narowitej, A niż Sejmu wszytkiego Rzeczypospolitej; Za Czern ją rozumiejąc, i bez głowy ciało. A to; Coby takiego go opanowało I o te złość przywiodło? że się w-te z-Pogany Wdawsz Ligi na własne wysworował Pany? I do tąd uniesiony Fortuny faworem, leszcze tej krwie niesyty, tak srogim uporem Aż tu zaszedł? czego chce? i co dalej myśli? Jeźliże fantazje, sobie takie kryśli, Korony chce dopinać? lużże jest kto godni lą zasłużył, na jego ukaranie zbrodni Mając miecz przypasany. a Bóg mu pomoże, Jeźli się chce obaczyć;
oznaymuiąc. Iáko ktory wiecey Bał sie Krolá z-natury Chłopskiey narowitey, A niż Seymu wszytkiego Rzeczypospolitey; Za Czern ią rozumieiąc, i bez głowy ćiało. A to; Coby takiego go opanowało I o te złość przywiodło? że sie w-te z-Pogany Wdawsz Ligi ná własne wysworował Pany? I do tąd uniesiony Fortuny faworem, leszcze tey krwie niesyty, tak srogim uporem Aż tu zaszedł? czego chce? i co daley myśli? Ieźliże fantazye, sobie takie kryśli, Korony chce dopinać? lużże iest kto godni lą zasłużył, na iego ukaranie zbrodni Maiąc miecz przypasany. a Bog mu pomoże, Ieźli sie chce obaczyć;
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 40
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681