bez skutku biega wielkiem krokiem. O, jaki żal nieznośny, jaką mękę czuje, Że swojego drogiego skarbu nie najduje! A wtem znowu usłyszy: „Darmo mię pożądasz: Już mię więcej, Orlandzie, wiecznie nie oglądasz”. Ocknął się na ten straszny głos, we śnie słyszany, Spocony i na twarzy wszytek upłakany.
LXXXIV.
I nie myśląc, że we śnie widzenia się rodzą Fałszywe, które z strachu, lub z żądzy pochodzą, Pewnie tuszy, że jego dziewka ulubiona W wielkiem niebezpieczeństwie jest gdzie położona. I nagle, jako piorun, z łoża się porwawszy, W zbroję się tylko swoję zwyczajną ubrawszy, Bryliadora konia wziął
bez skutku biega wielkiem krokiem. O, jaki żal nieznośny, jaką mękę czuje, Że swojego drogiego skarbu nie najduje! A wtem znowu usłyszy: „Darmo mię pożądasz: Już mię więcej, Orlandzie, wiecznie nie oglądasz”. Ocknął się na ten straszny głos, we śnie słyszany, Spocony i na twarzy wszytek upłakany.
LXXXIV.
I nie myśląc, że we śnie widzenia się rodzą Fałszywe, które z strachu, lub z żądzej pochodzą, Pewnie tuszy, że jego dziewka ulubiona W wielkiem niebezpieczeństwie jest gdzie położona. I nagle, jako piorun, z łoża się porwawszy, W zbroję się tylko swoję zwyczajną ubrawszy, Bryliadora konia wziął
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 168
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Że był trwadszy od stopy aż do samej głowy, Niż diament i niżli kamień marmurowy.
LI.
Czego nie mogli grabi uczynić mężnemu, To on zaś mógł uczynić łatwie z nich każdemu. Za dziesięciorgiem tylko cięciem albo mało Co więcej trzydzieści ich na placu zostało. Drudzy zatem poczęli na zad ustępować; On już chciał upłakaną dziewkę rozwięzować, Kiedy się wszczął nowy zgiełk i huk z drugiej strony, Którem beł wszytek wysep nagle napełniony.
LII.
Wtem, gdy tak w tamtej stronie Orland w onej dobie W kupę zebrane chłopstwo zabawiał na sobie, Na kilku miejscach żadnych nie nalazszy wstrętów, Irlandczycy na wyspę wysiedli z okrętów I lud po wszystkich
Że był trwadszy od stopy aż do samej głowy, Niż dyament i niżli kamień marmurowy.
LI.
Czego nie mogli grabi uczynić mężnemu, To on zaś mógł uczynić łatwie z nich każdemu. Za dziesięciorgiem tylko cięciem albo mało Co więcej trzydzieści ich na placu zostało. Drudzy zatem poczęli na zad ustępować; On już chciał upłakaną dziewkę rozwięzować, Kiedy się wszczął nowy zgiełk i huk z drugiej strony, Kturem beł wszytek wysep nagle napełniony.
LII.
Wtem, gdy tak w tamtej stronie Orland w onej dobie W kupę zebrane chłopstwo zabawiał na sobie, Na kilku miejscach żadnych nie nalazszy wstrętów, Irlandczycy na wyspę wysiedli z okrętów I lud po wszystkich
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 239
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
, Którego się miał stawić jej Rugier kochany, W ustawicznem kłopocie żywot prowadziła I że go jaki potkał przypadek, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła, Wylękła się, zmartwiała, na twarzy pobladła, Zemdlawszy tak, że ledwie na ziemię nie padła. Postrzegłszy jej bojaźni mądra prorokini, Jako ten, co nowiny dobre niesie, czyni, Śmiejąc się, wesołą twarz na nią obróciła I lepszą jej nadzieję,
, Którego się miał stawić jej Rugier kochany, W ustawicznem kłopocie żywot prowadziła I że go jaki potkał przypadek, myśliła. Jednego dnia, gdy z sobą sama narzekała I w pokoju na swoje nieszczęście płakała, Przyszła do niej ta, która serce z podziwieniem, Ranione od Alcyny, zgoiła pierścieniem.
XLVII.
Skoro ją upłakana dziewka obaczyła, Że przez Rugiera do niej sama się wróciła, Wylękła się, zmartwiała, na twarzy pobladła, Zemdlawszy tak, że ledwie na ziemię nie padła. Postrzegłszy jej bojaźni mądra prorokini, Jako ten, co nowiny dobre niesie, czyni, Śmiejąc się, wesołą twarz na nię obróciła I lepszą jej nadzieję,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 285
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
onego Z mniejszą pilnością szuka rycerza czarnego. Wprzód bieżał, teraz mając co inszego w myśli, Wlecze się i o miejscu jakim tylko myśli I o wczesnej gospodzie, gdzieby w niem wytlały Powolej one ognie, które w niem gorzały.
LVII.
Tak lekko jadąc, cieszy królewnę stroskaną, Która twarz po staremu miała upłakaną; Siła w głowie wymyśla, siła wynajduje, Mówi, że z samej sławy dawno ją miłuje, Że nie dla tego swoje królestwo zostawił, Aby widział Francją i w niej się zabawił, I Hiszpanią, ale, aby czego żądał Od dawnych czasów, jej twarz nadobną oglądał.
LVIII.
„Jeśli ten, co
onego Z mniejszą pilnością szuka rycerza czarnego. Wprzód bieżał, teraz mając co inszego w myśli, Wlecze się i o miejscu jakiem tylko myśli I o wczesnej gospodzie, gdzieby w niem wytlały Powolej one ognie, które w niem gorzały.
LVII.
Tak lekko jadąc, cieszy królewnę stroskaną, Która twarz po staremu miała upłakaną; Siła w głowie wymyśla, siła wynajduje, Mówi, że z samej sławy dawno ją miłuje, Że nie dla tego swoje królestwo zostawił, Aby widział Francyą i w niej się zabawił, I Hiszpanią, ale, aby czego żądał Od dawnych czasów, jej twarz nadobną oglądał.
LVIII.
„Jeśli ten, co
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 309
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
DOMOWEJ PIERWSZEJ O co Malkontent.
O! tu czemu, mając go podejzrzanym takim Nie zawalił kamieniem Zyzyfowym jakim? Albo twardych Temruków, i kajda nie dostał Pogańskich nań trojakich, żeby mu był sprostał, Ani na świat wypuszczał, zgnoiwszy na wieki Wieźniem raczej? Miałaby lekczejsze powieki Dziś Ojczyzna: co teraz ciężko upłakane Zaledwie z-łez przeciera. Miały zwojowane Prze zeń ziemie, postaci insze swe i Cery. Zanim wlot Tyzyfony i krwawe Megery Wywarły się z-Erebu. I jakoby Piekło Bezdenne otworzyło, za którym powlekło Wszytko się złe Szaszorem. Tedy ile zmoże Przybrać sobie drużyny, wprzód na Zaporoże Końmi zbieży rączymi. Skąd się nie
DOMOWEY PIERWSZEY O co Malkontent.
O! tu czemu, maiąc go podeyzrzánym takim Nie zawalił kamieniem Zyzyfowym iakim? Albo twardych Temrukow, i kayda nie dostał Pogańskich nań troiakich, żeby mu był sprostał, Ani na świat wypuszczał, zgnoiwszy na wieki Wieźniem raczey? Miałaby lekczeysze powieki Dźiś Oyczyzna: co teraz ćieszko upłakane Záledwie z-łez przećiera. Miały zwoiowáne Prze zeń źiemie, postaći insze swe i Cery. Zanim wlot Tyzyfony i krwawe Megery Wywarły sie z-Erebu. I iakoby Piekło Bezdenne otworzyło, zá ktorym powlekło Wszytko sie złe Szaszorem. Tedy ile zmoże Przybrać sobie drużyny, wprzod na Zaporoże Końmi zbieży rączymi. Zkąd sie nie
Skrót tekstu: TwarSWoj
Strona: 6
Tytuł:
Wojna domowa z Kozaki i z Tatary
Autor:
Samuel Twardowski
Drukarnia:
Collegium Calissiensis Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
łzy/ bym i serce brzytwami rozkrwawił. Bym ciało w sztuki zrzezał/ nie nagrodzęć tego/ Czymże jednak nagrodzę miłość Boga mego? Upadam pod nogi twe/ i słuchacze moi: W tąż uprzejmością płacąc uprzejmości twojej. Acz nie równa/ jednakże/ jako z nas być może/ Przyjmi z upłakanych serc miłosierny Boże. Przyjmi tę to gorącą ofiarę łez krwawych: A nie odrzucaj/ prosim/ od siebie nieprawych. Ale tą krwią wylaną omyj nieprawości: A napiątnuj pamiątkę tej swojej miłości. W ochotnych sercach naszych/ pamiętać ją chcemy/ Twym krzyżem/ twoją śmiercią/ szczycić się będziemy. Z tej ratunki/ pociechy
łzy/ bym y serce brzytwámi roskrwáwił. Bym ćiáło w sztuki zrzezał/ nie nágrodzęć tego/ Czymże iednák nágrodzę miłość Bogá mego? Vpadam pod nogi twe/ y słuchácze moi: W tąż vprzeymośćią płácąc vprzeymośći twoiey. Acz nie rowna/ iednákże/ iáko z nas być może/ Prziymi z vpłákánych serc miłośierny Boże. Prziymi tę to gorącą ofiárę łez krwáwych: A nie odrzucay/ prośim/ od śiebie niepráwych. Ale tą krwią wylaną omyi niepráwośći: A nápiątnuy pámiątkę tey swoiey miłośći. W ochotnych sercách nászych/ pámiętáć ią chcemy/ Twym krzyżem/ twoią śmiercią/ szczyćić się będźiemy. Z tey rátunki/ poćiechy
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 100.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
zwycięstwo jużby było miało, By było morze gniew swój kęs dłużej trzymało. Ale jem uczyniła nadzieję pogody I że wrychle miały być ubłagane wody, Światłość świętego Herma, która nagle spadła I na sztabie, bo masztów już nie było, siadła.
LI.
Wszyscy, skoro ujźrzeli światło pożądane, Do nieba obracali oczy upłakane I padszy na kolana, w skrusze i pokorze Prosili o pogodę i spokojne morze. Szturm, który się tak barzo do tej doby srożył, Ubłagał się i gniew swój nakoniec położył; Już Auster i wiatr jemu poprzeczny ustawa, A Afrykus na morzu tyranem zostawa.
LII.
Ten srodze dmie i gniewu używa bez
zwycięstwo jużby było miało, By było morze gniew swój kęs dłużej trzymało. Ale jem uczyniła nadzieję pogody I że wrychle miały być ubłagane wody, Światłość świętego Herma, która nagle spadła I na sztabie, bo masztów już nie było, siadła.
LI.
Wszyscy, skoro ujźrzeli światło pożądane, Do nieba obracali oczy upłakane I padszy na kolana, w skrusze i pokorze Prosili o pogodę i spokojne morze. Szturm, który się tak barzo do tej doby srożył, Ubłagał się i gniew swój nakoniec położył; Już Auster i wiatr jemu poprzeczny ustawa, A Afrykus na morzu tyrannem zostawa.
LII.
Ten srodze dmie i gniewu używa bez
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 98
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
świetną się swoję zbroję zwyczajną ubrawszy, Jachał z zamku, mając w tem umysł utwierdzony Nie wracać się, póki żyw, nigdy do tej strony. Ale mu zła fortuna tego zabroniła I dobre jego żądze wniwecz obróciła. Mąż się wtem z drogi wraca i srodze płaczącą W domu żonę zastawa i narzekającą,
XXI.
Twarz upłakaną, włosy roztargane miała. Pyta jej, o co się tak barzo frasowała, A pyta nie raz, nie dwa, niż mu odpowiada, Niż mu przyczynę smutku swojego powiada, Na to się nasadziwszy, aby się pomściła Nad tem, od którego tak pogardzona była; A właśnie tak przystało jej niestateczności Odmienić w nagłe
świetną się swoję zbroję zwyczajną ubrawszy, Jachał z zamku, mając w tem umysł utwierdzony Nie wracać się, póki żyw, nigdy do tej strony. Ale mu zła fortuna tego zabroniła I dobre jego żądze wniwecz obróciła. Mąż się wtem z drogi wraca i srodze płaczącą W domu żonę zastawa i narzekającą,
XXI.
Twarz upłakaną, włosy roztargane miała. Pyta jej, o co się tak barzo frasowała, A pyta nie raz, nie dwa, niż mu odpowiada, Niż mu przyczynę smutku swojego powiada, Na to się nasadziwszy, aby się pomściła Nad tem, od którego tak pogardzona była; A właśnie tak przystało jej niestateczności Odmienić w nagłe
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 155
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Walumbrozy go stamtąd prowadziła - Tak zwano jeden klasztor, piękny i bogaty, Nabożeństwem słynący przed dawnymi laty - A kiedy w pole wielkie z lasu wyjeżdżali, Białągłowę zbyt smutną na twarzy potkali.
XXXVII.
Rugier, co zawsze z każdem ludzkości używał, Tem więcej przeciw tej płci, której zawsze bywał Przyjacielem, ujźrzawszy oczy upłakane I jej piękne jagody, łzami umaczane, Ujęty beł zarazem żądzą i chciwością Wiedzieć, jakąby była trapiona żałością; I przystąpiwszy do niej, pierwej ją przywita I pozdrowi, potem jej, czemu płacze, pyta. PIEŚŃ XXII.
XXXVIII.
Ona wtem upłakane oczy ucierała, I cnemu Rugierowi tak odpowiedziała, Z początku
Walumbrozy go stamtąd prowadziła - Tak zwano jeden klasztor, piękny i bogaty, Nabożeństwem słynący przed dawnymi laty - A kiedy w pole wielkie z lasu wyjeżdżali, Białągłowę zbyt smutną na twarzy potkali.
XXXVII.
Rugier, co zawsze z każdem ludzkości używał, Tem więcej przeciw tej płci, której zawsze bywał Przyjacielem, ujźrzawszy oczy upłakane I jej piękne jagody, łzami umaczane, Ujęty beł zarazem żądzą i chciwością Wiedzieć, jakąby była trapiona żałością; I przystąpiwszy do niej, pierwej ją przywita I pozdrowi, potem jej, czemu płacze, pyta. PIEŚŃ XXII.
XXXVIII.
Ona wtem upłakane oczy ucierała, I cnemu Rugierowi tak odpowiedziała, Z początku
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 178
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
przeciw tej płci, której zawsze bywał Przyjacielem, ujźrzawszy oczy upłakane I jej piękne jagody, łzami umaczane, Ujęty beł zarazem żądzą i chciwością Wiedzieć, jakąby była trapiona żałością; I przystąpiwszy do niej, pierwej ją przywita I pozdrowi, potem jej, czemu płacze, pyta. PIEŚŃ XXII.
XXXVIII.
Ona wtem upłakane oczy ucierała, I cnemu Rugierowi tak odpowiedziała, Z początku mu przyczynę swojej doległości Odkrywając i onej swej wielkiej żałości: „Z litości - pry - i z żalu, mój panie, ciężkiego, Który mam dla młodzieńca jednego pięknego, Łzy, jako widzisz, tę twarz teraz polewają, Którego w bliskiem zamku dzisiaj
przeciw tej płci, której zawsze bywał Przyjacielem, ujźrzawszy oczy upłakane I jej piękne jagody, łzami umaczane, Ujęty beł zarazem żądzą i chciwością Wiedzieć, jakąby była trapiona żałością; I przystąpiwszy do niej, pierwej ją przywita I pozdrowi, potem jej, czemu płacze, pyta. PIEŚŃ XXII.
XXXVIII.
Ona wtem upłakane oczy ucierała, I cnemu Rugierowi tak odpowiedziała, Z początku mu przyczynę swojej doległości Odkrywając i onej swej wielkiej żałości: „Z litości - pry - i z żalu, mój panie, ciężkiego, Który mam dla młodzieńca jednego pięknego, Łzy, jako widzisz, tę twarz teraz polewają, Którego w blizkiem zamku dzisiaj
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 179
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905