solą.
Tym zawierszali niewrzące obiady, Co fruklów dały naszczepione sady, Co spłacheć roli, co spichlerz domowy I dojne krowy.
Słodkich im ze Włoch win nie niosły muły, Nie znali węgrów, symonów, rywuły, Pragnienie wodą śmierzyli stokową, Czaszą bukową.
Albo z jęczmiennym przeważywszy słodem I piwnicznym ją wystudziwszy chłodem, Upracowanym żeńcom koło żniwa Dawali piwa.
Domowe krosna samodziałkę tkały, Jedwabiu, złota chałupy nie znały, Len tylko biały wystawiał strój z pełna A z owce wełna.
Co wszytko miła słodziła swoboda, Nie tknęła się ich przygoda ni szkoda, Ani gniew panów, ni co bieży w koło Fortuny koło.
Ale i teraz pojrzyj
solą.
Tym zawierszali niewrzące obiady, Co fruklów dały naszczepione sady, Co spłacheć roli, co spichlerz domowy I dojne krowy.
Słodkich im ze Włoch win nie niosły muły, Nie znali węgrów, symonów, rywuły, Pragnienie wodą śmierzyli stokową, Czaszą bukową.
Albo z jęczmiennym przeważywszy słodem I piwnicznym ją wystudziwszy chłodem, Upracowanym żeńcom koło żniwa Dawali piwa.
Domowe krosna samodziałkę tkały, Jedwabiu, złota chałupy nie znały, Len tylko biały wystawiał strój z pełna A z owce wełna.
Co wszytko miła słodziła swoboda, Nie tknęła się ich przygoda ni szkoda, Ani gniew panów, ni co bieży w koło Fortuny koło.
Ale i teraz pojrzyj
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 162
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Psal: 36. v. 10. et 35 Lib: I. v. 23. Cuda i Paraeneses. CVD XXXII. ROKV PO NARÓDZENIV PAŃSKIM, 1626.
Wieczystym tu się ogniem świece zapalają. Gdy od Zakristiana zgaszone zostają. WEdle zwyczaju Zakonniczego posłuszeństwa/ w Świętej Lawrze Pieczarskiej Bracia odmianę swą mieli/ upracowanych uwolniono/ świeższych zasię na nową pracę promowowano/ w tej promociej los padł na nabożnego Brata z młodszych Rusa Połowkowicza/ aby Paraecclesiarchią/ i Cerkiewnym ochędostwem i ozdobą z pomocnikami swemi zawiadywał. Ten wziąwszy błogosławieństwo u Wiel: Ojca Archimandryty/ jął się za Prowinycą sobie naznacozna schęcią/ dobrze ją chcąc administrowac dla wiekuistej odpłaty.
. Psal: 36. v. 10. et 35 Lib: I. v. 23. Cudá y Paraeneses. CVD XXXII. ROKV PO NARODZENIV PANSKIM, 1626.
Wieczystym tu się ogniem świece zápaláią. Gdy od Zákristianá zgászone zostáią. WEdle zwyczáiu Zakonnicze^o^ posłuszeństwá/ w Swiętey Láwrze Pieczárskiey Brácia odmiánę swą mieli/ vprácowánych vwolniono/ świeższych zásię ná nową pracę promowowano/ w tey promociey los padł ná nabożnego Brátá z młodszych Rusá Połowkowiczá/ áby Páráecclesiárchią/ y Cerkiewnym ochędostwem y ozdobą z pomocnikámi swemi záwiádywał. Ten wźiąwszy błogosłáwieństwo v Wiel: Oycá Archimándryty/ iął się zá Prowinycą sobie náznácozna zchęćią/ dobrze ią chcąc ádministrowác dla wiekuistey odpłáty.
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 193.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
których się W. K. M. za prawą rękę dobrotliwie przydawać raczyłeś/ jako tak wielki urząd pełen pracy/ tak onerosa moles schylającego się na ramiona Pieczętarskie świata Polskiego stalowego zdrowia potrzebuje. Nie godzi się bynamniej na tej wysokiej przedmurku Chrześcijaństwa sentineli/ nie tylko zasypiać/ ale oka zamrużać: broni powinność/ upracowane dzienną i nocno statione siły/ alterna requie odnawiać/ crimen jest ciału i wczasowi dogadzać: nie w-tegoż mocy zapędziwszy się daleko wsiada na okręt lubo przyrodzoną naturze ludzkiej ciekawości lubo nienasyconym sławy nabycia pragnieniem uwiedziony Pasagier/ odbija się/ co tylko od brzegu podnoszą marynarze żagle/ dant carbasa ventris: biedzić się dopiero z-myslą nieborak poczyna
ktorych się W. K. M. zá práwą rękę dobrotliwie przydáwáć raczyłeś/ iáko tak wielki urząd pełen pracy/ tak onerosa moles schyláiącego się ná rámiona Pieczętárskie świátá Polskiego stalowego zdrowia potrzebuie. Nie godźi się bynámniey ná tey wysokiey przedmurku Chrześćiánstwá sentineli/ nie tylko zásypiać/ ale oká zámrużáć: broni powinność/ uprácowáne dźienną i nocno statione siły/ alterna requie odnawiáć/ crimen iest ćiału i wczásowi dogadzáć: nie w-tegoż mocy zápędźiwszy się dáleko wśiada ná okręt lubo przyrodzoną naturze ludzkiey ćiekáwośći lubo nienásyconym sławy nabyćia prágnieniem uwiedźiony Passagier/ odbiia się/ co tylko od brzegu podnoszą márynarze żagle/ dant carbasa ventris: biedźić się dopiero z-myslą nieborak poczyna
Skrót tekstu: PisMów_II
Strona: 20
Tytuł:
Mówca polski, t. 2
Autor:
Jan Pisarski
Drukarnia:
Drukarnia Kolegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Kalisz
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
mowy okolicznościowe
Tematyka:
retoryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1676
Data wydania (nie wcześniej niż):
1676
Data wydania (nie później niż):
1676
zabrania, i bydła jawnie odejmuje. Zaczym nań zdrada czuwać chcą, i wojną grożą Prawda za Jazonową przed laty podrożą, Herkules i Tezeusz młodzi także bylu, Ale to nie ku temu. Więc milczę: tu chyli Smutny wzrok Nereida, gdy ja bojaźń trapi, On tym czasem nadbiegszy mile ją obłapi. Lubo Upracowany, lubo ukurzony: I przy orężu jednak gładki, i pieszczony. Wdzięcznym pływa rumieniec w śniegu białej twarzy, Włos się nad złoto same przyjemniejszy zarzy. Pierwszy wiek, i młodzieńska postać w swojej mierze, Oko jeszcze spokojne, podobieństwa bierze Wielce z matki urodą. Jako gdy w zamiany Po łowach, Febus lutnią weźmie
zábrania, y bydłá iáwnie odeymuie. Záczym nań zdráda czuwáć chcą, y woyną grożą Prawdá zá Iázonową przed láty podrożą, Herkules y Tezeusz młodźi tákże bylu, Ale to nie ku temu. Więc milczę: tu chyli Smutny wzrok Nereidá, gdy iá boiaźń trapi, On tym czásem nádbiegszy mile ią obłápi. Lubo Uprácowány, lubo ukurzony: Y przy orężu iednák głádki, y pieszczony. Wdźięcznym pływa rumieniec w śniegu białey twarzy, Włos się nád złoto same przyięmnieyszy zarzy. Pierwszy wiek, y młodźieńska postáć w swoiey mierze, Oko ieszcze spokoyne, podobieństwá bierze Wielce z matki urodą. Iako gdy w zamiany Po łowách, Febus lutnią weźmie
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 114
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
zdało u Hernesta cnego. Sama jakoby ludzką postać brała Radość, a do nas wszytkich się rozśmiała; Pięknemi postać okrywszy przymioty Wszystkich ciągnęła gości do ochoty, Różne każdemu dając k sobie wnęty Rozdawała nam na talerz pasztety, Pieczone ptastwa, bażanty krajała Radość — a gwałtem jeść nam rozkazała. My smacznie jemy i chłodziemy swoje Upracowane dla dróg naszych znoje I przy tym akcie nowo urodzonej Córeczce życzym szczęścia z każdej strony; Słodkich słów z serca do łagodnej mowy Biorąc i afekt ku ojcu cukrowy Niosąc wróżemy siła szczęścia jemu, Kiedy by Pan Bóg sam chciał być po temu. On także za to barziej zapalony Afekt swój ku nam niesie otworzony,
zdało u Hernesta cnego. Sama jakoby ludzką postać brała Radość, a do nas wszytkich się rozśmiała; Pięknemi postać okrywszy przymioty Wszystkich ciągnęła gości do ochoty, Różne każdemu dając k sobie wnęty Rozdawała nam na talerz pasztety, Pieczone ptastwa, bażanty krajała Radość — a gwałtem jeść nam rozkazała. My smacznie jemy i chłodziemy swoje Upracowane dla dróg naszych znoje I przy tym akcie nowo urodzonej Córeczce życzym szczęścia z każdej strony; Słodkich słów z serca do łagodnej mowy Biorąc i afekt ku ojcu cukrowy Niosąc wróżemy siła szczęścia jemu, Kiedy by Pan Bóg sam chciał być po temu. On także za to barziej zapalony Afekt swój ku nam niesie otworzony,
Skrót tekstu: BorzNaw
Strona: 152
Tytuł:
Morska nawigacyja do Lubeka
Autor:
Marcin Borzymowski
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1662
Data wydania (nie wcześniej niż):
1662
Data wydania (nie później niż):
1662
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Roman Pollak
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Gdańsk
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Wydawnictwo Morskie
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
Od pewnego rycerza i nie uważeni; O którem potem powiem, skoro pierwej z hardem Odprawię się, tatarskiem królem, Mandrykardem.
XCIII.
Jako się skoro zwada ona, która była Miedzy niem, a rycerzem szockim, dokończyła, Miedzy gęstemi drzewy odpoczywał w cieniu Przy jednem kryształowem, wesołym strumieniu; Ale pierwej zdjął siodło upracowanemu Z grzbieta, a uzdę z gęby koniowi swojemu, Aby się pasł na trawie; wtem w małą godzinę Ujźrzał, że rycerz jakiś z gór wjeżdżał w równinę. PIEŚŃ XXIV.
XCIV.
Skoro go Doralika na górze ujźrzała, Choć jeszcze beł z daleka, zaraz go poznała; Rzecze do Mandrykarda: „Widzisz tego
Od pewnego rycerza i nie uważeni; O którem potem powiem, skoro pierwej z hardem Odprawię się, tatarskiem królem, Mandrykardem.
XCIII.
Jako się skoro zwada ona, która była Miedzy niem, a rycerzem szockim, dokończyła, Miedzy gęstemi drzewy odpoczywał w cieniu Przy jednem kryształowem, wesołem strumieniu; Ale pierwej zdjął siodło upracowanemu Z grzbieta, a uzdę z gęby koniowi swojemu, Aby się pasł na trawie; wtem w małą godzinę Ujźrzał, że rycerz jakiś z gór wjeżdżał w równinę. PIEŚŃ XXIV.
XCIV.
Skoro go Doralika na górze ujźrzała, Choć jeszcze beł z daleka, zaraz go poznała; Rzecze do Mandrykarda: „Widzisz tego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 253
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
i Wschód słońca rycerską swą dzielność: i szczęście ogłosił, wiekuistość sobie sławy zjednał: sam się też tak chciwością do tejże sławy zapalił, że acz ją już nad inne wszytkie znaczniejszą miał, pierwej przecie większą część świata, zamki i miasta plondrując i burząc przeszedł, niżeli się ugasił. Ano rycerstwo jego dalekiemi drogami upracowane, srogimi bitwami zwątlone, ranami i oszpecone i zemdlone w obozie szemrało: I. Sławej Państwa rosszyrzenie. Przedmowa
Kędyż nas (mowi) za gwiazdy, i za słońce ciągnie, i przymusza do tych kątów iść zsobą, które natura przed oczyma ludzkimi skryła i zamknęła. Na nowy rysztunk, co miedzy nas rozdał
y Wschod słoncá rycerską swą dzielność: y sczęśćie ogłośił, wiekuistość sobie sławy ziednał: sam sie też ták chćiwośćią do teyże sławy zápalił, że ácz ią iuż nád ine wszytkie znácznieyszą miał, pierwey przećie większą część świátá, zamki y miástá plondruiąc y burząc przeszedł, niżeli sie ugáśił. Ano rycerstwo iego dálekiemi drogámi uprácowáne, srogimi bitwámi zwątlone, ránámi y oszpecone y zemdlone w obozie szemráło: I. Słáwey Pánstwá rosszyrzenie. Przedmowá
Kędyż nas (mowi) zá gwiazdy, y zá słońce ćiągnie, y przymusza do tych kątow iść zsobą, ktore náturá przed oczymá ludzkimi skryłá y zámknęłá. Ná nowy rysztunk, co miedzy nas rozdał
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 5
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
: i Józef Cnot świętych obraz wodę pili/ jako i powiedano. Bo wedle dawnych Ojców śś. nauki: gdy Józef uchodząc z Jeruzalem/ tu z dzieciątkiem i z matką jego przybył/ po wszytkiej wsi Matarei chodził/ o trochę wody prosił/ lecz otrzymać nigdziej nie mógł/ a Naświętsza Panna z tak wielkiej drogi upracowana odpoczywała z dzieciątkiem w tym miejscu/ potym kiedy barzo wszyscy pragnęli/ podle boku Królowej niebieskiej/ to zródło wyniknęło/ z którego się napili/ i chłodzili. A ta woda/ jest tak i szczęśliwa i mocy dziwnej/ że za jej sprawą/ tu się balsam ukazał/ i nigdziej się po wszytkim świecie/ wieku
: y Iozef Cnot świętych obraz wodę pili/ iáko y powiedano. Bo wedle dawnych Oycow śś. náuki: gdy Iozef uchodząc z Ieruzalem/ tu z dźiećiątkiem y z mátką iego przybył/ po wszytkiey wśi Mátárei chodźił/ o trochę wody prośił/ lecz otrzymáć nigdźiey nie mogł/ á Náświętszá Pánná z ták wielkiey drogi uprácowána odpoczywáłá z dźiećiątkiem w tym mieyscu/ potym kiedy barzo wszyscy prágnęli/ podle boku Krolowey niebieskiey/ to zrodło wyniknęło/ z ktorego sie nápili/ y chłodźili. A tá wodá/ iest ták y sczęśliwa y mocy dźiwney/ że zá iey spráwą/ tu sie bálsám ukazał/ y nigdźiey sie po wszytkim świećie/ wieku
Skrót tekstu: BreyWargPereg
Strona: 41
Tytuł:
Peregrynacja arabska albo do grobu św. Katarzyny
Autor:
Bernhard Breydenbach
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy podróży
Tematyka:
geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
mieć nigdy myśli dobrej, nigdy wesołej, a przy tak jeszcze ciężkich trudnościach, kłopotach i pracach. Sny jeszcze, miasto jakiej pociechy i konsolacji, większy mi przynoszą smutek; a to wszystko z ustawicznej myśli, z ustawicznej bojaźni, z ustawicznej melancholii, z której rodząc się zła krew nie może nic dobrego i wesołego upracowanej przynieść imaginacji. Żeby też i odmiana albo jaka w miłości na pamięć nie miała przyjść oziębłość, i bez tego obejść się niepodobna; boć to przecię zwyczajna, że się prędzej w dobrym bycie o przyjacielu zapomina, niżeli w złym. Masz się Wć z kim zabawić, masz z kim ucieszyć, masz czym wybić
mieć nigdy myśli dobrej, nigdy wesołej, a przy tak jeszcze ciężkich trudnościach, kłopotach i pracach. Sny jeszcze, miasto jakiej pociechy i konsolacji, większy mi przynoszą smutek; a to wszystko z ustawicznej myśli, z ustawicznej bojaźni, z ustawicznej melankolii, z której rodząc się zła krew nie może nic dobrego i wesołego upracowanej przynieść imaginacji. Żeby też i odmiana albo jaka w miłości na pamięć nie miała przyjść oziębłość, i bez tego obejść się niepodobna; boć to przecię zwyczajna, że się prędzej w dobrym bycie o przyjacielu zapomina, niżeli w złym. Masz się Wć z kim zabawić, masz z kim ucieszyć, masz czym wybić
Skrót tekstu: SobJListy
Strona: 229
Tytuł:
Listy do Marysieńki
Autor:
Jan Sobieski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1665 a 1683
Data wydania (nie wcześniej niż):
1665
Data wydania (nie później niż):
1683
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Czytelnik"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
sobą wrzask słysząc/ a jako ich Rzymianie gromili widząc/ tudzież na swoich śmierć patrząc/ broń porzuciwszy/ chorągwie zostawiwszy/ z obozu pierzchnęli. A gdy do miejsca w którym się Mosa z Renem schodzi przybieżeli/ sądząc że dalej już uciekać trudno/ po wielu trupów on ostatek w rzekę pędem skoczył/ i tam się upracowany/ i bojaźni pełen/ w gwałtowności i głębokości rzeki utopił. Naszy do jednego wszyscy żywi/ z tak okrutnej wojny (bo czterykroć sto i trzydzieści tysięcy Niemców było) z trochą rannych do obozu się wrócili. Cezar onym/ których był w obozie przed potrzebą zatrzymał/ aby wolno odjachać mogli/ dozwolił/ Ale Francuzów
sobą wrzask słysząc/ á iáko ich Rzymiánie gromili widząc/ tudźiesz ná swoich śmierć pátrząc/ broń porzućiwszy/ chorągwie zostáwiwszy/ z obozu pierzchnęli. A gdy do mieyscá w ktorym sie Mosá z Renem schodźi przybieżeli/ sądząc że daley iuż vćiekáć trudno/ po wielu trupow on ostátek w rzekę pędem skoczył/ y tám sie vprácowány/ y boiaźni pełen/ w gwałtownośći y głębokośći rzeki vtopił. Nászy do iednego wszyscy żywi/ z ták okrutney woyny (bo czterykroć sto y trzydźieśći tyśięcy Niemcow było) z trochą rannych do obozu sie wroćili. Cezár onym/ ktorych był w oboźie przed potrzebą zátrzymał/ áby wolno odiácháć mogli/ dozwolił/ Ale Fráncuzow
Skrót tekstu: CezWargFranc
Strona: 80.
Tytuł:
O wojnie francuskiej ksiąg siedmioro
Autor:
Gajusz Juliusz Cezar
Tłumacz:
Andrzej Wargocki
Drukarnia:
Drukarnia wdowy Jakuba Sibeneychera
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1608
Data wydania (nie wcześniej niż):
1608
Data wydania (nie później niż):
1608