. Z kanaru co go przysłał Hamburg niebliski. Mrozem: bielą się pułmiski. Po wierzchu mis padają/ Cukrowe grady A chłopięta temu rady. Patrz jak na komediej/ wlazł kapłon w Flaszę Skąd go (stłukszy ją/) wystraszę. Tu Bażant choć zabity/ swe rozpościera Skrzydła/ i na nich umiera. Jarząbek ustrzelany groty z słoniny/ Nuż w pasztetach mieszaniny. Wychodzą/ a przychodzą/ co misy noszą/ Drabi/ Dragani/ z Wołoszą. Z serwet w około baszty/ leć gęste wieze Padną: ze nikt nie postrzeze. Tam dopiero dość gęste pułmiski burzą/ Te odkryte pod strop kurzą. Widzą oczy/ brzuch szczeka/
. Z kánáru co go przysłał Hámburg niebliski. Mrozem: bielą się pułmiski. Po wierzchu mis padáią/ Cukrowe grády A chłopiętá temu rády. Pátrz iák ná komediey/ wlazł kápłon w Flászę Zkąd go (stłukszy ią/) wystrászę. Tu Báżánt choć zábity/ swe rozpośćiera Skrzydłá/ y ná nich vmierá. Iárząbek vstrzelány groty z słoniny/ Nuż w pásztetách mieszaniny. Wychodzą/ á przychodzą/ co misy noszą/ Drabi/ Drágáni/ z Wołoszą. Z serwet w około bászty/ leć gęste wieze Pádną: ze nikt nie postrzeze. Tám dopiero dość gęste pułmiski burzą/ Te odkryte pod strop kurzą. Widzą oczy/ brzuch szczeka/
Skrót tekstu: KochProżnLir
Strona: 203
Tytuł:
Liryka polskie
Autor:
Wespazjan Kochowski
Drukarnia:
Wojciech Górecki
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1674
Data wydania (nie wcześniej niż):
1674
Data wydania (nie później niż):
1674
opyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem śmielsza Atropo nastąpi mu w oczy, Spuści głowę ku ziemi, spuści kark szyniony. I tak snadnie da jędzy zerznąć włos złocony. Niepodobniej hiacynt cypryjski polęże, Którego sadowniczy ostry sierp dosięże. Ani wdzięczniej jelonek młodo ustrzelany, Nieświadomy Dyktamna, lekarza swej rany.
Śmierci jego jeziora przyległe płakały, Lasy głuche płakały, i na odgłos skały Kazimierskie zawyły. Ciało ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej dokonał ozdoby i kwiatu. A tylko-co ku niebu złoty szlak podały, Tropy nieopłakane
opyty grzmiąc próżno, Łuk i inne ozdoby pomiatane różno. Aż gdy rózgę Merkury niebaczną umoczy, A tem śmielsza Atropo nastąpi mu w oczy, Spuści głowę ku ziemi, spuści kark szyniony. I tak snadnie da jędzy zerznąć włos złocony. Niepodobniej hiacynt cypryjski polęże, Którego sadowniczy ostry sierp dosięże. Ani wdzięczniej jelonek młodo ustrzelany, Nieświadomy Dyktamna, lekarza swej rany.
Śmierci jego jeziora przyległe płakały, Lasy głuche płakały, i na odgłos skały Kazimierskie zawyły. Ciało ducha płone Na smutny amfiteatr zatem wystawione. Tak ledwie się pod zorzę pokazawszy światu, W pół południej dokonał ozdoby i kwiatu. A tylko-co ku niebu złoty szlak podały, Tropy nieopłakane
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 47
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
skały. Toli kupressem katafalk natkniony, I słup pamięci wiecznej wystawiony. Żałował i sam poganin urody, Skąd cięższe złota ślubował nagrody, Żebyś przynajmniej uniesiony jakim Jego chciał wyznać Mahometa znakiem. Ty jako łabęć nieutulonemi, Chwaliłeś usty Zbawiciela swemi, Że w pół słodkości dusze spracowanej, Kiedyż od lekkich chłopiąt ustrzelany. Co amfiteatr Adrianów szumny, Co Scypionów obudwu kolumny, Szczęśliwszym hak twój daleko pogrzebem Pod ottomańskiem ozdobił cię niebem. A ty stolice świętej Romulowej Dostojny ojcze, dopuść mu w bobkowej Dopuść koronie, między prześwietnemi W Olimpie siedzieć męczenniki twemi. Zaraz w Dymitrów braterski trop drogi, Z Konstantym równo Aleksander drogi, Jako rodzoną
skały. Toli kupressem katafalk natkniony, I słup pamięci wiecznej wystawiony. Żałował i sam poganin urody, Zkąd cięższe złota ślubował nagrody, Żebyś przynajmniej uniesiony jakim Jego chciał wyznać Machometa znakiem. Ty jako łabęć nieutulonemi, Chwaliłeś usty Zbawiciela swemi, Że w pół słodkości dusze spracowanej, Kiedyż od lekkich chłopiąt ustrzelany. Co amfiteatr Adryanów szumny, Co Scypionów obudwu kolumny, Szczęśliwszym hak twój daleko pogrzebem Pod ottomańskiem ozdobił cię niebem. A ty stolice świętej Romulowej Dostojny ojcze, dopuść mu w bobkowej Dopuść koronie, między prześwietnemi W Olimpie siedzieć męczenniki twemi. Zaraz w Dymitrów braterski trop drogi, Z Konstantym równo Alexander drogi, Jako rodzoną
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 52
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
był nowemu ludowi: Gdy się patrząc z daleka zdumiewał nad tobą/ A tyś haniebny z góry plac zawalił sobą. Tego B Bof łukonoszy/ nigdy na żadnego Przedtym nie używając oręża takiego/ Jedno na łanie/ a na sarny/ zamordował Tysiącem strzał/ aż sajdak wszystek wyplądrował. A z onego kiedy już poległ ustrzelany/ Ciekł krwawymi strumieńmi jad/ przez czarne rany. A żeby starodawność/ sławy takiej sprawy Nie zgłodziła/ święte gry ludziom do zabawy Postanowił/ kazawszy aby gromadami Spor wiedli/ pewnych czasów/ między sobą sami. I Pitonowskimi je nazwał: aby z tego Pamiątka zostawała smoka zwalczonego. Tam gdy który z młodzieńców/ lubo
był nowemu ludowi: Gdy się pátrząc z dáleká zdumiewał nad tobą/ A tyś hániebny z gory plác zawálił sobą. Tego B Bof łukonoszy/ nigdy ná żadnego Przedtym nie vżywáiąc oręża tákiego/ Iedno ná łánie/ á ná sárny/ zámordował Tyśiącem strzał/ áż saydak wszystek wyplądrował. A z onego kiedy iuz poległ vstrzelány/ Ciekł krwawymi strumieńmi iad/ przez czárne rány. A żeby stárodawność/ sławy tákiey sprawy Nie zgłodźiłá/ święte gry ludźiom do zabáwy Postánowił/ kazáwszy áby gromádámi Spor wiedli/ pewnych czásow/ między sobą sámi. Y Pitonowskimi ie názwał: áby z tego Pámiątká zostawáłá smoká zwalczonego. Tám gdy ktory z młodźieńcow/ lubo
Skrót tekstu: OvOtwWPrzem
Strona: 26
Tytuł:
Księgi Metamorphoseon
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Walerian Otwinowski
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
chęci Twych liczyć inszych, Panie, Co myśl mą często wwodzą w zapamiętywanie. Nie wiem, jaką bym cześć miał oddać łasce Twojej, Żeś w niepodobnym razie sam strzegł dusze mojej. Pod nitawskimi wały w oczach wojska wszego Zdrowiaś odjąć Szwedowi nie dopuścił mego. Choć mię złożył w pół Szwedów koń mój ustrzelany, Choć mię gnietli, a przecię żaden nie dał rany. Nie odejmowano mię, a wżdy nie związali, Wyszedłem — jako? — nie wiem. Wszyscy, co patrzali, Nie mogli się wydziwić Twojej Opatrzności, Żem z tej wycieczki w ziemne nie poszedł ciemności. Żal mi, żem za to
chęci Twych liczyć inszych, Panie, Co myśl mą często wwodzą w zapamiętywanie. Nie wiem, jaką bym cześć miał oddać łasce Twojej, Żeś w niepodobnym razie sam strzegł dusze mojej. Pod nitawskimi wały w oczach wojska wszego Zdrowiaś odjąć Szwedowi nie dopuścił mego. Choć mię złożył w pół Szwedów koń mój ustrzelany, Choć mię gnietli, a przecię żaden nie dał rany. Nie odejmowano mię, a wżdy nie związali, Wyszedłem — jako? — nie wiem. Wszyscy, co patrzali, Nie mogli się wydziwić Twojej Opatrzności, Żem z tej wycieczki w ziemne nie poszedł ciemności. Żal mi, żem za to
Skrót tekstu: ArciszLamBar_I
Strona: 381
Tytuł:
Lament
Autor:
Krzysztof Arciszewski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1622
Data wydania (nie wcześniej niż):
1622
Data wydania (nie później niż):
1622
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965
/ i kąd idę pilno posłuchajcie. Jać to ona cna Wolność nad którą droższego Nie miałświadlugobrzegi/ nic poważniejszego Orłam ja to dla której zbroje hartowano/ Lekkonośne Pancerze/ szyszaki kowano. Dla której miecz miał straż swą u boku lewego/ I dla której cnotliwy bólu najwiętszego: Nie litował ponosić: ten srogo zraniony/ Ów ustrzelan/ a ten zaś grotem przebodziony. Ten bez ręku zostaje/ ów utracił nogi/ Kiedy w wojsku siał rany MARS z dawnych lat srogi Ro Wolność wszytko robi/ to Wolność sprawuje/ Aby w swym rawie żyła/ umrzeć nie lituje, I wielum takich znała/ którzy śmierć woleli Niż żywot/ by w niewoli ciężkiej
/ y kąd idę pilno posłuchayćie. Iać to oná cna Wolność nád ktorą droższego Nie miałświádlugobrzegi/ nic poważnieysze^o^ Orłám ia to dla ktorey zbroie hártowano/ Lekkonośne Páncerze/ szyszaki kowano. Dla ktorey miecz miał straż swą v boku lewego/ Y dla ktorey cnotliwy bolu naywiętszego: Nie litował ponośić: ten srogo zrániony/ Ow vstrzelan/ á ten záś grotem przebodźiony. Ten bez ręku zostáie/ ow vtráćił nogi/ Kiedy w woysku śiał rány MARS z dawnych lat srogi Ro WOLNOSC wszytko robi/ to WOLNOSC spráwuie/ Aby w swym ráwie żyłá/ vmrzeć nie lituie, Y wielum tákich znáłá/ ktorzy śmierć woleli Niż żywot/ by w niewoli ćięszkiey
Skrót tekstu: WitkWol
Strona: A4
Tytuł:
Złota wolność koronna
Autor:
Stanisław Witkowski
Drukarnia:
Szymon Kempini
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma polityczne, społeczne
Tematyka:
polityka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1609
Data wydania (nie wcześniej niż):
1609
Data wydania (nie później niż):
1609
miał rzekę w Etoliej Ewen nazwaną, i w ten czas z powodzi wezbraną; Nessus Centaurus ofiarował się przewieść mu na drugą stronę rzeki Dejanirę, którą gdy mu Herkules zlecił, a sam najpierwej się przeprawił; Nessus na drugiej się zostawszy stronie, chciał Dejanirę do gwałtu przymusić; za co od Herkulesa strzałami krwią Hydry napojonymi ustrzelany: konając jednak, aby był bez zemsty nie zginął; Dejanirze suknią swoję skrwawioną podarował; upewniając, że ten miała przymiot, iż jeżeliby ją Mąż obłokł; żadnej inszej nie zakocha niewiasty okrom Zony. Czemu Dejanira uwierzywszy, przyjęła dar z radością; a dowiedziawszy się potym, że Mąż w Eubejskiej krainie będąc,
miał rzekę w Ætoliey Ewen názwáną, y w ten czás z powodźi wezbráną; Nessus Centaurus ofiárował się przewieść mu ná drugą stronę rzeki Deiánirę, ktorą gdy mu Herkules zlećił, á sam naypierwey się przepráwił; Nessus ná drugiey się zostawszy stronie, chćiał Deiánirę do gwałtu przymuśić; zá co od Herkulesa strzałámi krwią Hydry nápoionymi ustrzelany: konáiąc iednák, áby był bez zemsty nie zginął; Deiánirze suknią swoię skrwáwioną podárował; upewniáiąc, że ten miáłá przymiot, iż ieżeliby ią Mąż oblokł; żadney inszey nie zákocha niewiásty okrom Zony. Czemu Deiánirá uwierzywszy, przyięłá dar z rádośćią; á dowiedźiawszy się potym, że Mąż w Eubeyskiey kráinie będąc,
Skrót tekstu: OvChrośRoz
Strona: 111
Tytuł:
Rozmowy listowne
Autor:
Publius Ovidius Naso
Tłumacz:
Wojciech Stanisław Chrościński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1695
Data wydania (nie wcześniej niż):
1695
Data wydania (nie później niż):
1695
ich w małżeństwie ważnym/ z osobliwą pociechą naszą dla tak początku szczęśliwego/ i z nie mniejszą samychże nowych Chrześcijan. Postępując dalej do drugiej dziedziny/ nie znaleźlismy i jednego człowieka/ co nam złe porozumienie uczyniło/ i P. Janowi towarzyszowi naszemu/ i inszym dwiema/ i przybyło strachu gdyśmy pobaczyli krzyż jeden ustrzelany/ od tych tam pogan wkopany/ na znak naszego pragnienia. Sprawę tedy Panu Bogu poruczywszy/ zdało się P. Janowi przechodzić się/ i ze dwiema Indiany na ich pola/ a gdy tam szli/ czekalismy go do pułnocy z wielkim żalem i bojaźnią/ by mu się co złego w drodze nie trafiło/ acz
ich w małżeństwie ważnym/ z osobliwą poćiechą nászą dla ták początku szczęśliwego/ y z nie mnieyszą sámychże nowych Chrześćian. Postępuiąc dáley do drugiey dźiedźiny/ nie ználeźlismy y iednego człowieká/ co nam złe porozumienie uczyniło/ y P. Ianowi towárzyszowi nászemu/ y inszym dwiemá/ y przybyło stráchu gdysmy pobaczyli krzyż ieden ustrzelány/ od tych tám pogan wkopány/ ná znák nászego prágnienia. Spráwę tedy Pánu Bogu poruczywszy/ zdáło się P. Ianowi przechodźić się/ y ze dwiemá Indyany ná ich polá/ á gdy tám szli/ czekálismy go do pułnocy z wielkim żalem y boiáźnią/ by mu się co złego w drodze nie tráfiło/ ácz
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 15.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603
się stali synmi Bożemi; i dla tego trzeba żeby się wszyscy na słuchanie kazania zgromadzili. Słuchali nas z pilnością pokazując po sobie radość i pociechę/ że dla ich zbawienia wdalismy się w niewczasy i niebeczeństwo rzek/ gór śniegu pełnych/ i innego złego przebycia. Lecz gdyśmy się uskarżali przed Kuraką żeśmy zastali krzyż ustrzelany/ który był on lud wysławił na znak pokoju przybycia naszego/ abowiem daliśmy byli znać dzień przed tym przez jednego od nas posłanego/ pokazał Kuraka wielki żal po sobie/ i kazał szukać z pilnością winowajce/ ale darmo/ aczesmy się domniemawali że nie inszy był jedno który z czarowników/ żeby nam pokazali jaką nienawiść
się sstáli synmi Bożemi; y dla tego trzebá żeby się wszyscy ná słuchánie kazánia zgromádźili. Słucháli nas z pilnośćią pokázuiąc po sobie rádość y poćiechę/ że dla ich zbáwienia wdálismy się w niewczásy y niebeczeństwo rzék/ gor śniegu pełnych/ y innego złego przebyćia. Lecz gdysmy się uskarżáli przed Kuraką żesmy zástáli krzyż ustrzelány/ ktory był on lud wysłáwił ná znák pokoiu przybyćia nászego/ ábowiem dálismy byli znáć dźień przed tym przez iednego od nas posłánego/ pokazał Kuraká wielki żal po sobie/ y kazał szukáć z pilnośćią winowáyce/ ále dármo/ áczesmy się domniemawáli że nie inszy był iedno ktory z czárownikow/ żeby nam pokazáli iáką nienawiść
Skrót tekstu: TorRoz
Strona: 16.
Tytuł:
O rozszerzeniu wiary świętej chrześcijańskiej katolickiej w Ameryce na Nowym Świecie
Autor:
Diego de Torres
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Andrzej Piotrkowczyk
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
egzotyka, geografia, religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1603
Data wydania (nie wcześniej niż):
1603
Data wydania (nie później niż):
1603