mię w grobie. 670. List do tejże.
Błądząc strapiony po dzikiej pustyni Bez słońca mego, bez mojej bogini, Pięknej Diany, takim wiersz żałosny Wyrył na skórze oganistej sosny. Świadkiemeś niebo i wy gwiazdy śliczne, Jakie ja męki cierpię ustawiczne Bez pana mego, który zostawiony W dalekim kraju: o nieutulony Żalu! o trosko! o ciężki kłopocie, Śmierć mi w tęskliwym przynosisz żywocie. Wiatry życzliwe użyczcie usługi Swojej a przez ten kraju przeciąg długi Donieście panu moje narzekanie, Które i dniowe napierwsze zaranie I nocne słyszą niewidome cienie: Jako nieznośne cierpi utrapienie Związane serce miłości łańcuchem.
Samem odjechał, ale całym duchem Jestem
mię w grobie. 670. List do tejże.
Błądząc strapiony po dzikiej pustyni Bez słońca mego, bez mojej bogini, Pięknej Dyany, takim wiersz żałosny Wyrył na skorze oganistej sosny. Świadkiemeś niebo i wy gwiazdy śliczne, Jakie ja męki cierpię ustawiczne Bez pana mego, ktory zostawiony W dalekim kraju: o nieutulony Żalu! o trosko! o ciężki kłopocie, Śmierć mi w teskliwym przynosisz żywocie. Wiatry życzliwe użyczcie usługi Swojej a przez ten kraju przeciąg długi Donieście panu moje narzekanie, Ktore i dniowe napierwsze zaranie I nocne słyszą niewidome cienie: Jako nieznośne cierpi utrapienie Związane serce miłości łańcuchem.
Samem odjechał, ale całym duchem Jestem
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 375
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
sobą nudziła, wszytkom ponurzona W smutkach, myślach, mniemała, żem już opuszczona. Nowe mię coraz troski i we dnie suszyły, I w nocy nieraz mię sny okropne trapiły.
Jak niegdy Alcjone rozstawszy się z mężem, Który nieprzyjacielskim nie poległ orężem Ale w srogich otchłaniach morskich zatopiony, Dusząc w strapionym sercu żal nieutulony, Przecię się coraz biedna cieszyła nadzieją, Że tak szczęśliwe wiatry jeszcze jej zawieją, Które jej męża wrócą. Aż gdy go w podstaci W jakiej utonął, ujrzy we śnie i już straci Wszytkę nadzieję, na brzeg wylękniona bieży, Na którym gdy obaczy, że trup jego leży, Dopiero tam żalowi wodze wypuściła,
sobą nudziła, wszytkom ponurzona W smutkach, myślach, mniemała, żem już opuszczona. Nowe mię coraz troski i we dnie suszyły, I w nocy nieraz mię sny okropne trapiły.
Jak niegdy Alcyone rozstawszy się z mężem, Ktory nieprzyjacielskim nie poległ orężem Ale w srogich otchłaniach morskich zatopiony, Dusząc w strapionym sercu żal nieutulony, Przecię się coraz biedna cieszyła nadzieją, Że tak szczęśliwe wiatry jeszcze jej zawieją, Ktore jej męża wrocą. Aż gdy go w podstaci W jakiej utonął, ujrzy we śnie i już straci Wszytkę nadzieję, na brzeg wylękniona bieży, Na ktorym gdy obaczy, że trup jego leży, Dopiero tam żalowi wodze wypuściła,
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 509
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
kwilą sieroty a mała, Wierzę, że go w żywocie matki swej płakała. Siebie tu nie przypomnię, bo jakimiż słowy Wyrażę los nieszczęścia mojego surowy. Biegły mistrz chcąc wyrazić straszną tragedią, Kiedy wielki wódz grecki swą Iphigenią Dał na śmierć, przez subtelnych farb lineamenty Wymalowawszy wszytkich płacze i lamenty Samego tylko ojca żal nieutulony Zakrył przez zawieszone na twarzy zasłony, Dając tym znać, że żadną farbą doskonale Nie mogą być tak wielkie wyrażone żale. I ja choćbym tyle Słów, ile piasku w brzegu, I rękę prędszą miała słonecznego biegu, Wymówić i wypisać trudno, jak strapione Serce moje; więc oczom położę zasłonę, Żebym na
kwilą sieroty a mała, Wierzę, że go w żywocie matki swej płakała. Siebie tu nie przypomnię, bo jakimiż słowy Wyrażę los nieszczęścia mojego surowy. Biegły mistrz chcąc wyrazić straszną tragedią, Kiedy wielki wodz grecki swą Iphigenią Dał na śmierć, przez subtelnych farb lineamenty Wymalowawszy wszytkich płacze i lamenty Samego tylko ojca żal nieutulony Zakrył przez zawieszone na twarzy zasłony, Dając tym znać, że żadną farbą doskonale Nie mogą być tak wielkie wyrażone żale. I ja choćbym tyle słow, ile piasku w brzegu, I rękę prędszą miała słonecznego biegu, Wymowić i wypisać trudno, jak strapione Serce moje; więc oczom położę zasłonę, Żebym na
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 511
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
, I serce diamentowe. Co za dziw, że bożek mały Nie przestrzelił twardej skały!
Bo i kołczanik złocisty, I łuk niezaderewisty, I bożek nazbyt łaskawy. Jednak jeśli do tej sprawy I ja się pilnie przyłożę, Na zakład i gardło łożę. LAMENT PASTERSKI
Dafnis, będąc od swej opuszczony Dorynty, tak żal nieutulony Swój wyrażał, a góry słuchały I zwierzęta, i lasy, i skały:
— Wysokie góry, rosłe Apeniny, Pleśniwe skały, zapadłe doliny, Wierzchołki dżdżystym dymem się kurzące, Rzeczki wesołym padołem płynące, Skały, opoki, karcze i zielone Chruściny drobnym ptastwem osadzone, Potoki srebrną pianą się bielące, Stoki z wysokich
, I serce dyjamentowe. Co za dziw, że bożek mały Nie przestrzelił twardej skały!
Bo i kołczanik złocisty, I łuk niezaderewisty, I bożek nazbyt łaskawy. Jednak jeśli do tej sprawy I ja się pilnie przyłożę, Na zakład i gardło łożę. LAMENT PASTERSKI
Dafnis, będąc od swej opuszczony Dorynty, tak żal nieutulony Swój wyrażał, a góry słuchały I zwierzęta, i lasy, i skały:
— Wysokie góry, rosłe Apeniny, Pleśniwe skały, zapadłe doliny, Wierzchołki dżdżystym dymem się kurzące, Rzeczki wesołym padołem płynące, Skały, opoki, karcze i zielone Chruściny drobnym ptastwem osadzone, Potoki srebrną pianą się bielące, Stoki z wysokich
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 19
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
bez korzyści Zapomni się, jak prędko obietnicę ziści; Tak żeglarz zapomina szturmów nawalności, Gdy się w domowym porcie z kotwicą rozgości, I żołnierz krwie wylanej, trudów i ucisku, Kiedy wzięty łup dzieli na pobojowisku. Ale, jak wygrać miło, tak zaś z drugiej strony To z sobą żal, to niesie ból nieutulony, Kiedy już przy nadziei i pod obietnicą I z przykrą uczyniwszy rozbrat już tęsknicą, Tak długo zasłużony w oka mgnieniu snadnie Nieobiecany kąsek i z gęby wypadnie. To jest męka, nad którą Awernu ciemnego Trzej sędziów nie zmyślili nic okrutniejszego: Milej jest człowiekowi nie mieć nic, niżeli Spać dziś na desce, spawszy wczora
bez korzyści Zapomni się, jak prędko obietnicę ziści; Tak żeglarz zapomina szturmów nawalności, Gdy się w domowym porcie z kotwicą rozgości, I żołnierz krwie wylanej, trudów i ucisku, Kiedy wzięty łup dzieli na pobojowisku. Ale, jak wygrać miło, tak zaś z drugiej strony To z sobą żal, to niesie ból nieutulony, Kiedy już przy nadziei i pod obietnicą I z przykrą uczyniwszy rozbrat już tęsknicą, Tak długo zasłużony w oka mgnieniu snadnie Nieobiecany kąsek i z gęby wypadnie. To jest męka, nad którą Awernu ciemnego Trzej sędziów nie zmyślili nic okrutniejszego: Milej jest człowiekowi nie mieć nic, niżeli Spać dziś na desce, spawszy wczora
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 323
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
opuszczony, i którego na pamięć nie uczą, akt skruchy umieli, dośćby było: o Psałterzu ani nie pytać. 5. Kiedy już był w-szkołach, swawolny jeden kompan jego, widząc małą dziewczynę idącą, trącił ją, i na nią sunął Z. Wojciecha, a Z. Wojciech zapłonąwszy się, nieutulonemi łzami płakał, nikt go ukoić nie mógł, i gdy go długo pytano rzecze Święty: oto ten niecnota, przymusił mię, żem się ożenił, a jam chciał w-czystości Pana Bogu mojemu, aż do śmierci służyć. Jako to Panieńskie było serce, jako myślom nieczystym nie podległe, jako złego nie
opuszczony, i ktorego ná pámięć nie uczą, ákt zkruchy umieli, dośćby było: o Psałterzu áni nie pytáć. 5. Kiedy iuż był w-szkołách, swawolny ieden kompan iego, widząc máłą dźiewczynę idącą, trąćił ią, i ná nię sunął S. Woyćiechá, á S. Woyćiech zápłonąwszy się, nieutulonemi łzámi płákał, nikt go ukoić nie mogł, i gdy go długo pytano rzecze Swięty: oto ten niecnotá, przymuśił mię, żem się ożenił, á iam chćiał w-czystośći Pana Bogu moiemu, áż do śmierći służyć. Iáko to Páńieńskie było serce, iáko myślom nieczystym nie podległe, iáko złego nie
Skrót tekstu: MłodzKaz
Strona: 86
Tytuł:
Kazania i homilie
Autor:
Tomasz Młodzianowski
Drukarnia:
Collegium Poznańskiego Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Poznań
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
kazania
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1681
Data wydania (nie wcześniej niż):
1681
Data wydania (nie później niż):
1681
ściśnie ramiony, Żeś tam umierał trzy dni zawieszony! Ciężkości twojej same litowały Morza, i głuche hellespontskie skały. Toli kupressem katafalk natkniony, I słup pamięci wiecznej wystawiony. Żałował i sam poganin urody, Skąd cięższe złota ślubował nagrody, Żebyś przynajmniej uniesiony jakim Jego chciał wyznać Mahometa znakiem. Ty jako łabęć nieutulonemi, Chwaliłeś usty Zbawiciela swemi, Że w pół słodkości dusze spracowanej, Kiedyż od lekkich chłopiąt ustrzelany. Co amfiteatr Adrianów szumny, Co Scypionów obudwu kolumny, Szczęśliwszym hak twój daleko pogrzebem Pod ottomańskiem ozdobił cię niebem. A ty stolice świętej Romulowej Dostojny ojcze, dopuść mu w bobkowej Dopuść koronie, między prześwietnemi W
ściśnie ramiony, Żeś tam umierał trzy dni zawieszony! Ciężkości twojej same litowały Morza, i głuche hellespontskie skały. Toli kupressem katafalk natkniony, I słup pamięci wiecznej wystawiony. Żałował i sam poganin urody, Zkąd cięższe złota ślubował nagrody, Żebyś przynajmniej uniesiony jakim Jego chciał wyznać Machometa znakiem. Ty jako łabęć nieutulonemi, Chwaliłeś usty Zbawiciela swemi, Że w pół słodkości dusze spracowanej, Kiedyż od lekkich chłopiąt ustrzelany. Co amfiteatr Adryanów szumny, Co Scypionów obudwu kolumny, Szczęśliwszym hak twój daleko pogrzebem Pod ottomańskiem ozdobił cię niebem. A ty stolice świętej Romulowej Dostojny ojcze, dopuść mu w bobkowej Dopuść koronie, między prześwietnemi W
Skrót tekstu: TwarSRytTur
Strona: 52
Tytuł:
Zbiór różnych rytmów
Autor:
Samuel Twardowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
Wielkopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1631 a 1661
Data wydania (nie wcześniej niż):
1631
Data wydania (nie później niż):
1661
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Kazimierz Józef Turowski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Drukarnia "Czasu"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1861
Młynarzem we wsi rzeczonej Hnidyn/ który ciężką i wielką złożony będąc chorobą/ gdy już u drzwi ciemnej śmierci prawie przywołany odeszcia czekał/ i odziany ostatnim czechłem naziemi położony/ patrząc rychłoby otworzone były leżał; Małżonka jego przyszedszy jako mądra/ aby w ostatnim krysię nie zaturbowała białogłowskim wrzaskiem schodzącego/ dla żalu nieutulonego z izby wyszła/ płacząc lamentując/ osierocenie dziatek i swoje/ opłakując/ ucieka się do Rodzicielki Chrysta Pana/ tej o uzdrowienie męża swego sollicituje/ ofiaruje go d oS^o^ w którym rezyduje/ Monastyra Pieczarskiego; tam modły do Królowej Niebieskiej rzeczone sławnym językiem Sławieńskim Moleben/ dawszy jałmużnę za to/ śpiewany wysłuchać obiecuje się wespół
Młynárzem we wśi rzeczoney Hnidyn/ ktory ćiężką y wielką złożony będąc chorobą/ gdy iuż v drzwi ciemney śmierći práwie przywołány odeszcia czekał/ y odźiany ostátnim czechłem náźiemi położony/ patrząc rychłoby otworzone były leżáł; Małżonká iego przyszedszy iáko mądra/ áby w ostátnim krysię nie záturbowáłá białogłowskim wrzaskiem zchodzące^o^/ dla żalu nieutulone^o^ z izby wyszłá/ płácząc lámentuiąc/ ośierocenie dźiatek y swoie/ opłákuiąc/ vćieka się do Rodźicielki Chrystá Páná/ tey o vzdrowienie mężá swego sollicituie/ ofiáruie go d oS^o^ w ktorym residuie/ Monástyrá Pieczárskiego; tám modły do Krolowey Niebieskiey rzeczone sławnym ięzykiem Sławieńskim Moleben/ dawszy iáłmużnę zá to/ śpiewány wysłucháć obiecuie się wespoł
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 156.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
Niech, czyje to zewłoki, indziej się nie pyta, Raczej napis nad tobą położony czyta: Jan Trembecki tym leży grobowcem nakryty, Niewinnie gradem szabel tyrańskich przybity, W kwitnącym prawie wieku zielonej młodości; W cnocie żył, a umierał w jawnej niewinności. Sam będąc zaniesiony w nieodwrotne strony, Braciej w sercu zostawił żal nieutulony. 781. Resentyment.
Nicem więcej u Boga moimi modłami Nie żądał, ni ocz barziej błagał ofiarami Jego święty majestat, nawet z samym z sobą Nicem więcej nie myślił, jako żebym z tobą, Przed tym skłonna, dziś harda Anno, trawił lata, Pókiby mi żywota przedłużyły fata. Zwłaszcza
Niech, czyje to zewłoki, indziej się nie pyta, Raczej napis nad tobą położony czyta: Jan Trembecki tym leży grobowcem nakryty, Niewinnie gradem szabel tyrańskich przybity, W kwitnącym prawie wieku zielonej młodości; W cnocie żył, a umierał w jawnej niewinności. Sam będąc zaniesiony w nieodwrotne strony, Braciej w sercu zostawił żal nieutulony. 781. Resentyment.
Nicem więcej u Boga moimi modłami Nie żądał, ni ocz barziej błagał ofiarami Jego święty majestat, nawet z samym z sobą Nicem więcej nie myślił, jako żebym z tobą, Przed tym skłonna, dziś harda Anno, trawił lata, Pokiby mi żywota przedłużyły fata. Zwłaszcza
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 274
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
/ ja nieszczęsna Matka wasza/ stałam się ubogą/ utrapioną/ osierociałą/ i wzgardzoną prawie od wszystkiego świata/ która teraz/ ach niestetejsz/ siedząc nad przykrym słonej Babilońskiej wody brzegiem/ i widząc was samych i drugich wielu/ za waszym powodem synów moich/ mizernie w niej tonących/ płaczę rzewnym/ a nie utulonym płaczem/ i żałobliwe boleści pełnych lamentów moich głosy pod same obłoki wynoszę/ tak iż słusznie na ten czas ono Prorockie słowo o mnie się rzec może. Głos w Ramie słyszan jest/ płacz i krzyk bardzo wielki/ Rachele płaczącej synów swoich a niechciała się dać utulić/ że ich niemasz. Niechże cię
/ ia nieszcżęsna Mátka wászá/ stáłám sie vbogą/ vtrapioną/ ośieroćiáłą/ y wzgárdzoną práwie od wszystkiego świátá/ ktora teraz/ ách niesteteysz/ śiedząc nád przykrym słoney Bábilońskiey wody brzegiem/ y widząc was sámych y drugich wielu/ zá wászym powodem synow moich/ mizernie w niey tonących/ płácżę rzewnym/ á nie vtulonym płácżem/ y żáłobliwe boleśći pełnych lámentow moich głosy pod sáme obłoki wynoszę/ ták iż słusznie ná ten cżás ono Prorockie słowo o mnie się rzec może. Głos w Rámie słyszan iest/ płácż y krzyk bardzo wielki/ Ráchele płácżącey synow swoich á niechćiáłá się dáć vtulić/ że ich niemász. Niechże ćię
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 22v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610