w tej mierze: Bo Pretfic zgrzeszył, Waltera aż do sta Plag dziś potkała za twym kwitem chłosta.” „Zaś? — pojrzy nań król — a cóż drwicie, panie? Wżdy miał wam Pretfic oddać to pisanie.” Pretfic bo tam stał i w rzeczy nic nie wie. Rzecze mu z śmiechem uwalanym w gniewie: Oddałżeś kartkę naszym charakterem, Komuć kazano?” „Z panem się Walterem Potkawszy — rzecze — moim lubym bratem, Nim z Pragi wrócę, miał ją oddać za tem. Wszak doszła ręku, Mości dobrodzieju?” A król: „Nie chciałeś, błaźnie, przywileju?” Ten się
w tej mierze: Bo Pretfic zgrzeszył, Waltera aż do sta Plag dziś potkała za twym kwitem chłosta.” „Zaś? — pojźry nań król — a cóż drwicie, panie? Wżdy miał wam Pretfic oddać to pisanie.” Pretfic bo tam stał i w rzeczy nic nie wie. Rzecze mu z śmiechem uwalanym w gniewie: Oddałżeś kartkę naszym charakterem, Komuć kazano?” „Z panem się Walterem Potkawszy — rzecze — moim lubym bratem, Nim z Pragi wrócę, miał ją oddać za tem. Wszak doszła ręku, Mości dobrodzieju?” A król: „Nie chciałeś, błaźnie, przywileju?” Ten się
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 243
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
i bogatą, ale Dosyć mają, jeśli się wrócą do swych wcale. Nabezpieczniejsze drogi i ustronne godzą, Klorydan wprzód, a Medor za niem, i przychodzą Na wielkie pole, kędy między oszczepami, Łukami i mieczami, strzałami, drzewami Leżą konie i ludzie, społem pomieszani, I bogaci i chudzi, we krwi uwalani.
CLXXXIII.
Mieszanina martwych ciał sroga i straszliwa Łatwie to mogła sprawić, że ona życzliwa Para przyjaciół darmo by była szukała, Aniby beła swego pana w niej poznała; Ale piękna Dianna swój jasny róg z góry Na prośbę Medorowę ukazała z chmury, Który w niebo nabożnie obróciwszy oczy, Tak się modlił i tak
i bogatą, ale Dosyć mają, jeśli się wrócą do swych wcale. Nabezpieczniejsze drogi i ustronne godzą, Klorydan wprzód, a Medor za niem, i przychodzą Na wielkie pole, kędy między oszczepami, Łukami i mieczami, strzałami, drzewami Leżą konie i ludzie, społem pomieszani, I bogaci i chudzi, we krwi uwalani.
CLXXXIII.
Mieszanina martwych ciał sroga i straszliwa Łatwie to mogła sprawić, że ona życzliwa Para przyjaciół darmo by była szukała, Aniby beła swego pana w niej poznała; Ale piękna Dyanna swój jasny róg z góry Na prośbę Medorowę ukazała z chmury, Który w niebo nabożnie obróciwszy oczy, Tak się modlił i tak
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 82
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
stamtąd wychodził. Kiedy zjeżdżali na dół z Pirenejskiej góry, Ujźrzeli pod Gironą wielkie morze z góry I mając morski piasek i brzeg z lewej strony, Prostą drogą jachali wciąż do Barcelony. PIEŚŃ XIX.
XLII.
Ale do Barcelony niżli dojachali, Szalonego jednego przed miastem potkali, Który, jak świnia jaka, w błocie uwalany, Grzbiet, piersi, twarz i wszytek łeb miał umazany. Rzuci się na nie zaraz, jako się pies miece Na obcych, i oboje jeśli nie uciecze, Będzie źle około nich - ale tych zapomnię, A przeważną Marfizę teraz wam przypomnię
XLIII.
I Astolfa, książęcia cnego angielskiego, I Gryfona i brata jego
stamtąd wychodził. Kiedy zjeżdżali na dół z Pirenejskiej góry, Ujźrzeli pod Gironą wielkie morze z góry I mając morski piasek i brzeg z lewej strony, Prostą drogą jachali wciąż do Barcelony. PIEŚŃ XIX.
XLII.
Ale do Barcelony niżli dojachali, Szalonego jednego przed miastem potkali, Który, jak świnia jaka, w błocie uwalany, Grzbiet, piersi, twarz i wszytek łeb miał umazany. Rzuci się na nie zaraz, jako się pies miece Na obcych, i oboje jeśli nie uciecze, Będzie źle około nich - ale tych zapomnię, A przeważną Marfizę teraz wam przypomnię
XLIII.
I Astolfa, książęcia cnego angielskiego, I Gryfona i brata jego
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_II
Strona: 96
Tytuł:
Orland szalony, cz. 2
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
tej kuli dzieje się w ten sposób. 1mo. Weż smoły, siarki, żywicy, po równej części. Nad węglami tę materią rozpuść. 2do. Kulę kamienną albo żelazną diametru daleko mniejszego, niżeli jest diameter moździerza, z którego ma być wypuszczona kula, umaczai w tej materyj. Umaczaną uwalai w suchym prochu. Uwalaną obwiedź w koło i obsznurui nicią pirotechniczną. Powtóre tęż kulę w tejże materyj umaczai, i także jak z pierwszą rażą z nią postąp. Co samo i po trzecie, lub więcej poty praktykui, póki kula sferą swoją nie doidzie diametru moździerza. Ostatnia operacja kończyć się ma na tym, aby kula suchym
tey kuli dzieie się w ten sposob. 1mo. Weż smoły, siarki, żywicy, po rowney części. Nad węglami tę materyą rospuść. 2do. Kulę kámienną álbo żelazną dyametru dáleko mnieyszego, niżeli iest dyameter mozdzierza, z ktorego ma być wypuszczona kula, umaczai w tey materyi. Umaczaną uwalai w suchym prochu. Uwalaną obwiedź w koło y obsznurui nicią pirotechniczną. Powtore tęż kulę w teyże máteryi umaczai, y tákże iák z pierwszą rażą z nią postąp. Co samo y po trzecie, lub więcey poty práktykui, poki kula sferą swoią nie doidzie dyametru mozdzierza. Ostatnia operacya kończyć się ma ná tym, áby kula suchym
Skrót tekstu: BystrzInfArtyl
Strona: P3
Tytuł:
Informacja artyleryjna o amunicji i ogniach wojennych
Autor:
Wojciech Bystrzonowski
Drukarnia:
Drukarnia lubelska Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Lublin
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
podręczniki
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1743
Data wydania (nie wcześniej niż):
1743
Data wydania (nie później niż):
1743