Byłem sam przy tym, widziałem, gdy z głowy Kosztowne na dół leciały osnowy, I rzekłem: Wolne uwiodłem twej grozy Serce, bo go te trzymały powrozy. Jakoż i chciałem uwieść, ale lotne Oczy wrzuciły okowy nowotne, Które jak swoje zaciągnęły węzły, Potężniej z sercem i myśli uwięzły. Nie płaczże tedy; wkrótce złote nici, Jakimi słońce światu nie rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą na pokosie,
I pomotawszy ten dar w węzłów wiele, Wdziej mi
Byłem sam przy tym, widziałem, gdy z głowy Kosztowne na dół leciały osnowy, I rzekłem: Wolne uwiodłem twej grozy Serce, bo go te trzymały powrozy. Jakoż i chciałem uwieść, ale lotne Oczy wrzuciły okowy nowotne, Które jak swoje zaciągnęły węzły, Potężniej z sercem i myśli uwięzły. Nie płaczże tedy; wkrótce złote nici, Jakimi słońce światu nie rozświeci, Czesząc, przypomnisz sobie moję wróżkę. A teraz, chcesz-li, żeby-ć tę przegróżkę Niebo w sowitym nadgrodziło włosie, Daj mi te, które leżą na pokosie,
I pomotawszy ten dar w węzłów wiele, Wdziej mi
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 269
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
ś ty był z swoimi dziesiącią, Jędrzeju? Pewnie królem, bo nie masz nad ten przywileju. Jak to od Rzymian prawa daleko są nasze: Ty się ledwie przed dziećmi dociśniesz do kasze! 440. ZACHEUSZ NA FIGĘ
Chłopek niewielki wzrostem, chociaż widzi ciżbę, Żeby króla przywitał, ciśnie się przez izbę; Ale uwiązł i tylko z daleka mu dygę Uczynił. Tu ktoś wyższy, przez ramię mu figę Ukazawszy, gdy się guz sierdzi niesłychanie: „Chcesz widzieć, Zacheuszu, Pana, wieźże na nie.” 441. NA OBMOWCĘ
Dowiedziawszy, że się zła u sąsiada suka Oszczeniła, ślę z kartką po które hajduka, Nie
ś ty był z swoimi dziesiącią, Jędrzeju? Pewnie królem, bo nie masz nad ten przywileju. Jak to od Rzymian prawa daleko są nasze: Ty się ledwie przed dziećmi dociśniesz do kasze! 440. ZACHEUSZ NA FIGĘ
Chłopek niewielki wzrostem, chociaż widzi ciżbę, Żeby króla przywitał, ciśnie się przez izbę; Ale uwiązł i tylko z daleka mu dygę Uczynił. Tu ktoś wyższy, przez ramię mu figę Ukazawszy, gdy się guz sierdzi niesłychanie: „Chcesz widzieć, Zacheuszu, Pana, wieźże na nie.” 441. NA OBMOWCĘ
Dowiedziawszy, że się zła u sąsiada suka Oszczeniła, ślę z kartką po które hajduka, Nie
Skrót tekstu: PotFrasz4Kuk_I
Strona: 378
Tytuł:
Fraszki albo Sprawy, Powieści i Trefunki.
Autor:
Wacław Potocki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1669
Data wydania (nie wcześniej niż):
1669
Data wydania (nie później niż):
1669
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Dzieła
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1987
w piasku człowieka znać było, że po dziesięćkroć szańce wyrzucać musieli; a z wierzchu deszcz, a po wszystkie te dni ledwie skórę chleba który z nas ukąsił; gdzie dla fale wielkiej ani morzem przebydź, a dla złej drogi wozem za trzy dni niemoże, ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was
w piasku człowieka znać było, że po dziesięćkroć szańce wyrzucać musieli; a z wierzchu deszcz, a po wszystkie te dni ledwie skórę chleba który z nas ukąsił; gdzie dla fale wielkiéj ani morzem przebydź, a dla złej drogi wozem za trzy dni niemoże, ile za siedm mil od Pucka, gdzie ten okręt uwiązł, a dotego żeśmy sobie już i konie pomorzyli: gdyż sam na piaskach nic a nic trawy ani sian nieznajdzie. A iż się taka bieda uprzykrzyła, a ja też tak małą potęgą swą trudno się mam na dwoję rozedrzeć, kazałem zatrąbić uwiązawszy im chustkę swą, żeby się poddali: bo was
Skrót tekstu: LancKoniec
Strona: 124
Tytuł:
Od Pana Lanckorońskiego do Pana Hetmana Polnego Koronnego.
Autor:
Lanckoroński
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
listy
Gatunek:
relacje
Tematyka:
wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1628
Data wydania (nie wcześniej niż):
1628
Data wydania (nie później niż):
1628
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Pamiętniki o Koniecpolskich. Przyczynek do dziejów polskich XVII wieku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Stanisław Przyłęcki
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Leon Rzewuski
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1842
kto trącił, jako porywała I ręce, nogi, szyję węzłami motała. Wyjął z niej łańcuch Astolf i rozbójnikowi Związał jem ręce opak Kaligorantowi I żeby się nie wydarł, dobrze obwarował; Potem mu wstać dopuścił, skoro go skrępował.
LX.
Rozwiązawszy mu pierwej insze mocne węzły, W których mu beły członki wszytkie tak uwięzły, Że sobą ruszyć nie mógł, chce, żeby związany Szedł przy koniu, po miastach i po wsiach widziany, I sieć onę tak pięknej, tak sztucznej roboty, Że nic misterniejszego nigdy twarde młoty Nie zrobiły, na grzbiet mu przywiązawszy, jedzie I w łańcuchu z triumfem za sobą go wiedzie,
LXI.
Szyszakiem
kto trącił, jako porywała I ręce, nogi, szyję węzłami motała. Wyjął z niej łańcuch Astolf i rozbójnikowi Związał jem ręce opak Kaligorantowi I żeby się nie wydarł, dobrze obwarował; Potem mu wstać dopuścił, skoro go skrępował.
LX.
Rozwiązawszy mu pierwej insze mocne węzły, W których mu beły członki wszytkie tak uwięzły, Że sobą ruszyć nie mógł, chce, żeby związany Szedł przy koniu, po miastach i po wsiach widziany, I sieć onę tak pięknej, tak sztucznej roboty, Że nic misterniejszego nigdy twarde młoty Nie zrobiły, na grzbiet mu przywiązawszy, jedzie I w łańcuchu z tryumfem za sobą go wiedzie,
LXI.
Szyszakiem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 345
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Montpelier, więcej niż 54 osoby z Królom jadące umarły od zimna w tej Prowincyj Południowej niezwyczajnego.
14 Października o 4 godzinie z południa, na drodze z Beziers do Narbony, burza trwała 30 godzin, pomnożyła rzeki, zalała pole przy Narbonie na mile w koło, tak dalece, że większa część Dworu Królewskiego w błocie uwięzła.
Powodź ta zniosła most w Caboussac, wywróciła wiele Folwarków, i wielu ludzi zalała.
Nowa wyspa na morzu Sycylyiskim wynurzyła się.
1633 Zorza północa w Maju, Czerwcu, i Grudniu.
Powodź w Prowincyj, a we Włoszech rzeka Po, na 10 mil wylała.
We Francyj pioruny wielkie szkody poczyniły.
Trzęsienie ziemi
Montpelier, więcey niż 54 osoby z Królom iadące umarły od zimna w tey Prowincyi Południowey niezwyczaynego.
14 Października o 4 godzinie z południa, na drodze z Beziers do Narbony, burza trwała 30 godzin, pomnożyła rzeki, zalała pole przy Narbonie na mile w koło, tak dalece, że większa część Dworu Królewskiego w błocie uwięzła.
Powodź ta zniosła most w Caboussac, wywrociła wiele Folwarkow, y wielu ludzi zalała.
Nowa wyspa na morzu Sycylyiskim wynurzyła się.
1633 Zorza pułnocna w Maiu, Czerwcu, y Grudniu.
Powodź w Prowincyi, á we Włoszech rzeka Po, na 10 mil wylała.
We Francyi pioruny wielkie szkody poczyniły.
Trzęsienie ziemi
Skrót tekstu: BohJProg_II
Strona: 110
Tytuł:
Prognostyk Zły czy Dobry Komety Roku 1769 y 1770
Autor:
Jan Bohomolec
Drukarnia:
Drukarnia J.K.M. i Rzeczypospolitej w Kollegium Societatis Jesu
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
kroniki, traktaty
Tematyka:
astronomia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1770
Data wydania (nie wcześniej niż):
1770
Data wydania (nie później niż):
1770
by w jaszczur sobie oprawił, czopa i szynkwasu podłego pilnując, konie, porządek, rynsztunek i szacowną niejednę wyprawę przemarnował i przemataczył. Że pan Mikołaj średni na kolacyjki burdelowe, na hultajskie kompanijki i debosze wszytko także utracił, zęby w salwacji wypluł, paragrafów na pyszczek papinkowaty ponabywał, w długach i kredytach po uszy uwiązł, z rejestru dworskiego, czyli wojskowego, sromotnie wymazany, wyszczwany i wytrąbiony, po skrytych miejscach tuła się i lawiruje, niebezpieczeństwa gardła za sromotną i kryminalną akcyją uchodzi, w gnoju na ostatek publiczne sadzele i ospę liczy, gnije i od kości ropiejąc odpada. Że ów Tomuś najprzyjemniejszy mopsek, najraźniejszy synaczek, najkochańsze
by w jaszczur sobie oprawił, czopa i szynkwasu podłego pilnując, konie, porządek, rynsztunek i szacowną niejednę wyprawę przemarnował i przemataczył. Że pan Mikołaj średni na kolacyjki burdelowe, na hultajskie kompanijki i debosze wszytko także utracił, zęby w salwacyi wypluł, paragrafów na pyszczek papinkowaty ponabywał, w długach i kredytach po uszy uwiązł, z rejestru dworskiego, czyli wojskowego, sromotnie wymazany, wyszczwany i wytrąbiony, po skrytych miejscach tuła się i lawiruje, niebezpieczeństwa gardła za sromotną i kryminalną akcyją uchodzi, w gnoju na ostatek publiczne sadzele i ospę liczy, gnije i od kości ropiejąc odpada. Że ów Tomuś najprzyjemniejszy mopsek, najraźniejszy synaczek, najkochańsze
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 211
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
rzekł/ Owom ja: I rzekł Anioł Nie wyciągai ręki twej na dziecię/ i nie czyń mu nic: bom teraz doznał/ iż się ty boisz Boga/ i nie sfolgowałeś Synowi twemu/ jedynemu twemu/ dla mnie. 13. A podniósłszy Abraham oczy swe/ uirzał a oto baran za nim uwiązł w cierniu za rogi swoje: a szedłszy Abraham/ wziął barana/ i ofiarował go na ofiarę paloną/ miasto Syna swego: 14. I nazwał Abraham imię miejsca onego/ Pan obmyśli: z kądże podziśdzień mówią. Na gorze Pańskiej będzie obmyślono. 15. Tedy zawołał Anioł Pański na Abrahama powtóre z nieba/
rzekł/ Owom ja: Y rzekł Anjoł Nie wyćiągai ręki twey ná dźiećię/ y nie czyń mu nic: bom teraz doznał/ iż śię ty boisz Bogá/ y nie zfolgowałeś Synowi twemu/ jedynemu twemu/ dla mnie. 13. A podnioższy Abráhám oczy swe/ uirzał á oto báran zá nim uwiązł w ćierniu zá rogi swoje: á szedszy Abráhám/ wźiął báráná/ y ofiárował go ná ofiárę paloną/ miásto Syná swego: 14. Y názwał Abráhám imię mieiscá onego/ Pan obmyśli: z kądże podźiśdźień mowią. Ná gorze Páńskiey będźie obmyślono. 15. Tedy záwołał Anjoł Páński ná Abráhámá powtore z niebá/
Skrót tekstu: BG_Rdz
Strona: 20
Tytuł:
Biblia Gdańska, Księga Rodzaju
Autor:
Anonim
Tłumacz:
Daniel Mikołajewski
Drukarnia:
Andreas Hünefeld
Miejsce wydania:
Gdańsk
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
Biblia
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1632
Data wydania (nie wcześniej niż):
1632
Data wydania (nie później niż):
1632
nas wybaw. Aza to tak proszą/ Nie pobożny bluźnierco? Aza tym odnoszą Kształtem ratunek Boży? i bluźnisz i fukasz; Każdy na takiej prośbie/ i ty się oszukasz. Obchodzi to prawego: krzywdy Pańskiej broni: Boga się/ pry/ nie boisz/ któryś w tejże toni/ I na tym haku uwiązł: My słusznie cierpiemy: Jaka robota/ taką zapłatę bierzemy. Ale ten nic jako żyw złego nie wyrządził: I niesprawiedliwie go prawny los osądził. Pamiątka
Ja ciebie uniżenie proszę Pana mego/ Wspomni na mię gdy przyjdziesz do królestwa swego. Błogosławiony łotrze/ skądżeś się dowiedział? Ze to Pan/ ktoć o
nas wybaw. Aza to ták proszą/ Nie pobożny bluźnierco? Aza tym odnoszą Kształtem rátunek Boży? y bluźnisz y fukasz; Káżdy ná takiey prośbie/ y ty się oszukasz. Obchodźi to práwego: krzywdy Páńskiey broni: Bogá się/ pry/ nie boisz/ ktoryś w teyże toni/ I ná tym haku vwiązł: My słusznie ćierpiemy: Iáka robotá/ táką zapłátę bierzemy. Ale ten nic iáko żyw złego nie wyrządźił: I niespráwiedliwie go práwny los osądźił. Pámiątká
Ia ćiebie vniżenie proszę Páná mego/ Wspomni ná mię gdy przyidźiesz do krolestwá swego. Błogosłáwiony łotrze/ skądżeś się dowiedźiał? Ze to Pan/ ktoć o
Skrót tekstu: RożAPam
Strona: 83.
Tytuł:
Pamiątka krwawej ofiary Pana Zbawiciela Naszego Jezusa Chrystusa
Autor:
Abraham Rożniatowski
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610
ci, których poili i częstowali, potężną bronią odegnali od nich; kilkanaście trupem owych położyli, nabili, narąbali.
Tu zaś woźnica królowej im. zachorował na wnętrze. Temu, gdy doktor dał vomitorias, żaba przykra, chropowata gębą z niego wyszła żywa, która się w niej tak opierała, aż w zębach nogę uwięzła, ledwo ją ręką z gęby wyrwał gwałtownie. Skąd, z jakiej przyczyny tam się w tych wnętrznościach urodziła, dysputują o tym doktorowie, ten zaś chłop po tym wy chodzie żaby zdrów dobrze i liber od boleści wnętrznych; wielkie beneficium naturae.
Czynili też wczora królowi im. relacyją, jakoby imp. wojewoda połocki z
ci, których poili i częstowali, potężną bronią odegnali od nich; kilkanaście trupem owych położyli, nabili, narąbali.
Tu zaś woźnica królowej jm. zachorował na wnętrze. Temu, gdy doktor dał vomitorias, żaba przykra, chropowata gębą z niego wyszła żywa, która się w niej tak opierała, aż w zębach nogę uwięzła, ledwo ją ręką z gęby wyrwał gwałtownie. Skąd, z jakiej przyczyny tam się w tych wnętrznościach urodziła, dysputują o tym doktorowie, ten zaś chłop po tym wy chodzie żaby zdrów dobrze i liber od boleści wnętrznych; wielkie beneficium naturae.
Czynili też wczora królowi jm. relacyją, jakoby jmp. wojewoda połocki z
Skrót tekstu: SarPam
Strona: 337
Tytuł:
Pamiętnik z czasów Jana Sobieskiego
Autor:
Kazimierz Sarnecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Tematyka:
historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1690 a 1696
Data wydania (nie wcześniej niż):
1690
Data wydania (nie później niż):
1696
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Janusz Woliński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1958
. Acz jeden czarny jest dwoistej głowy, Lecz jednogłowny ciągnąć z nim gotowy, By też i w nagłym lotu swego pędzie Nic mu na silach, ni na skrzydłach zbędzie. I już pod Wiedeń Orzeł polski leci. Gdzie Turczyn swoje pozastawiał sieci,
W sidła dwu Orłów chcąc złapać zdradliwie, Lecz sam w swej sieci uwiązł nam szczęśliwie. Ledwo pod Wiedniem Turczyn się stanowi, Aż janczarowie do szturmu gotowi, Których generał Szteremberg przywitać Był gotów; więc jak zapoczęło świtać, O pierwszym szturmie myślą w gotowości, Ochotnik stoi w ognistej czerstwości, Których południe gdy dobrze rozgrzało, Do szturmu bando gorące wydało. Na rozkaz skoczą, już z dział
. Acz jeden czarny jest dwoistej głowy, Lecz jędnogłowny ciągnąć z nim gotowy, By też i w nagłym lotu swego pędzie Nic mu na silach, ni na skrzydłach zbędzie. I już pod Wiedeń Orzeł polski leci. Gdzie Turczyn swoje pozastawiał sieci,
W sidła dwu Orłów chcąc złapać zdradliwie, Lecz sam w swej sieci uwiązł nam szczęśliwie. Ledwo pod Wiedniem Turczyn się stanowi, Aż janczarowie do szturmu gotowi, Których generał Szteremberg przywitać Był gotów; więc jak zapoczęło świtać, O pierwszym szturmie myślą w gotowości, Ochotnik stoi w ognistej czerstwości, Których południe gdy dobrze rozgrzało, Do szturmu bando gorące wydało. Na rozkaz skoczą, już z dział
Skrót tekstu: BoczPióroBar_II
Strona: 155
Tytuł:
Pióro orła polskiego ...
Autor:
Jakub Boczyłowic
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
historia, wojskowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1685
Data wydania (nie wcześniej niż):
1685
Data wydania (nie później niż):
1685
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Poeci polskiego baroku
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jadwiga Sokołowska, Kazimiera Żukowska
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1965