vexet censura, przeciwną jaką interpretacją albo zgorszeniem w sercach bene sentientium. Niedesperacja bowiem po rozgłoszonej rewolucji, przeciwnych w Ukrainie wojska koligackiego najjaśniejszego króla imci szwedzkiego Sukcesów, ale timor inflati hostis rzucić curas dobra pospolitego i te przedsięwziąć drogę pobudziła, bo dość było wolnemu sumieniu szczerze in vindicandum ojczystych praw rezolwowanemu i nec ulla mutabilitate nie uwikłanemu confidere, tot obiectis ofiarowanych amnestii, łask i rekompens utriusque majestatis dulce canentis, szczególna raczej miłość drogo nabytej wolności polskiej (coram dedestabili servitute in ara tumescentis potentiae, dwóm monarchom jakoby contra Baal flectere genu), dedit alas ad festinandum iter, do jak najprędszego złączenia armorum, et consiliorum z najjaśniejszym colligatem polskim, królem
vexet censura, przeciwną jaką interpretacyą albo zgorszeniem w sercach bene sentientium. Niedesperacya bowiem po rozgłoszonéj rewolucyi, przeciwnych w Ukrainie wojska kolligackiego najjaśniejszego króla imci szwedzkiego sukcessów, ale timor inflati hostis rzucić curas dobra pospolitego i te przedsięwziąć drogę pobudziła, bo dość było wolnemu sumieniu szczerze in vindicandum ojczystych praw rezolwowanemu i nec ulla mutabilitate nie uwikłanemu confidere, tot obiectis ofiarowanych amnestyi, łask i rekompens utriusque majestatis dulce canentis, szczególna raczéj miłość drogo nabytéj wolności polskiéj (coram dedestabili servitute in ara tumescentis potentiae, dwóm monarchom jakoby contra Baal flectere genu), dedit alas ad festinandum iter, do jak najprędszego złączenia armorum, et consiliorum z najjaśniejszym colligatem polskim, królem
Skrót tekstu: ZawiszaPam
Strona: 290
Tytuł:
Pamiętniki
Autor:
Krzysztof Zawisza
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
pamiętniki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1715 a 1717
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1717
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Julian Bartoszewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Jan Zawisza
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1862
Mieszkać musiał a potym trafił zaś na inną,
Co władzą i nad samym przyrodzeniem miała I jego mu żołnierze w zwierze obracała. Kto proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla której przyczyny Owo wdzięczne pięknego królewicza ciało W sztuki się po wysokich skałach rozleciało. Nie przypomnię tu onej nadobnej Dydony, Od której uwikłany mąż niezwyciężony, Że ledwie się wyplątał. Ale i ta twoja Helena, kiedy w popiół upadała Troja, Mieczowemu kochankowi i broni ostatki Pochowawszy, na mięsne wydała go jatki. Leczby się ku zachodu prędzej nachyliło Słońce, niżeliby się wszytko wyliczyło, Co biała płeć robiła. P. Wiem ja, że ty w
Mieszkać musiał a potym trafił zaś na iną,
Co władzą i nad samym przyrodzeniem miała I jego mu żołnierze w zwierze obracała. Kto proszę Hippolita zwodził na pustyni, Twardszego nad opokę, dla ktorej przyczyny Owo wdzięczne pięknego krolewica ciało W sztuki się po wysokich skałach rozleciało. Nie przypomnię tu onej nadobnej Dydony, Od ktorej uwikłany mąż niezwyciężony, Że ledwie się wyplątał. Ale i ta twoja Helena, kiedy w popioł upadała Troja, Mieczowemu kochankowi i broni ostatki Pochowawszy, na mięsne wydała go jatki. Leczby się ku zachodu prędzej nachyliło Słońce, niżeliby się wszytko wyliczyło, Co biała płeć robiła. P. Wiem ja, że ty w
Skrót tekstu: MorszZWierszeWir_I
Strona: 383
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Zbigniew Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1675
Data wydania (nie wcześniej niż):
1675
Data wydania (nie później niż):
1675
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1910
mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli
mych niezliczoną, Które mi dziewczę zadaje nadobne.
Jeśli na kamień albo skałę twardą Trafię, albo na drzewo, które skamieniało, Uważam tej kamienną nieużytość hardą, Której się w ręce serce me dostało.
Jeśli się też zaś lub labiryntami Wiklę, lubo ciemnymi chłodnikami chłodzę, Widzę, jako błędnymi ciemnymi drogami W miłości pętach uwikłany chodzę.
Jeżeli wietrzyk między gałązkami Wieje i między liściem sobie poigrywa, Przypominam wzdychania, których z boleściami Miłość mi gwałtem aż z serca dobywa.
Gdy widzę, że się ptaszęta z miłości Całują i spajają z sobą nosek krzywy, Serce się rozstępuje i mówię z zazdrości: Przecz ci kontenci, a ja żałośliwy?
Jeśli
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 23
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
stanowił biegi: „Podobna-ś — mówi — matce mej zgoła, Takich-eś oczu i ust, i czoła; W tym ją przechodzisz, że twej płci śniegi Bielsze są niż jej podle tej piegi.” NA OCZY
Zdybała dziecię Wenery w ogrodzie Rwąc wonne kwiatki Jaga przy pogodzie; Chciał przed nią uciec, ale uwikłany W ziołach, różane wziął od niej kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W
stanowił biegi: „Podobna-ś — mówi — matce mej zgoła, Takich-eś oczu i ust, i czoła; W tym ją przechodzisz, że twej płci śniegi Bielsze są niż jej podle tej piegi.” NA OCZY
Zdybała dziecię Wenery w ogrodzie Rwąc wonne kwiatki Jaga przy pogodzie; Chciał przed nią uciec, ale uwikłany W ziołach, różane wziął od niej kajdany. Smęcił się z przodku, ale obaczywszy I twarz piękniejszą, i wzrok dobrze żywszy Niż u swej matki, polubił okowy I rzekł, już z niebem rozstać się gotowy: „Takich mi właśnie oczu było trzeba, Skąd lepiej będę strzelał niźli z nieba.” RÓŻNICA
W
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 66
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
. Nuż sam mistrz mądrości, Apollo, jako szalał dla zbytniej miłości, Jako gonił Dafnidę, gdy ta w czasie owym Od bogów przemieniona drzewem wnet laurowym. Aż i Mars pałający w pośród krwie i boju Idzie w Lemnie do ślicznej Wenery pokoju. Tam Wulkan oszukany sam rogami świeci, Lecz i Mars z śmiechem bogów uwikłany w sieci. Ale wprzodby mię Hesper cieniem okrył swoim. Niżbym wszytko wymówić miał językiem moim, Jako wiele na świecie gładkości hołduje, Nad którymi, czego chce, ona dokazuje. Wielcy cesarze, możni królowie, książęta, Jej muszą nosić dobrowolne pęta. Tak ma zawsze dwór wielki, tak udolne sługi, Których się
. Nuż sam mistrz mądrości, Apollo, jako szalał dla zbytniej miłości, Jako gonił Dafnidę, gdy ta w czasie owym Od bogow przemieniona drzewem wnet laurowym. Aż i Mars pałający w pośrod krwie i boju Idzie w Lemnie do ślicznej Wenery pokoju. Tam Wulkan oszukany sam rogami świeci, Lecz i Mars z śmiechem bogow uwikłany w sieci. Ale wprzodby mię Hesper cieniem okrył swoim. Niżbym wszytko wymowić miał językiem moim, Jako wiele na świecie gładkości hołduje, Nad ktorymi, czego chce, ona dokazuje. Wielcy cesarze, możni krolowie, książęta, Jej muszą nosić dobrowolne pęta. Tak ma zawsze dwor wielki, tak udolne sługi, Ktorych się
Skrót tekstu: TrembWierszeWir_II
Strona: 243
Tytuł:
Wiersze
Autor:
Jakub Teodor Trembecki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Gatunek:
fraszki i epigramaty, pieśni
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
między 1643 a 1719
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1719
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Wirydarz poetycki
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Aleksander Brückner
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Lwów
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo dla Popierania Nauki Polskiej
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1911
Angeliką do lasa uciekającego, I trafia do pałacu, który Atlant stary Z Kareny dla Rugiera zbudował przez czary; Tamże chytry czarownik Rugiera prowadzi. Orland o Angelikę z Feratem się wadzi; Potem z wojskiem pogańskiem w srogi bój wstępuje, Nakoniec Izabellę w jaskini najduje. AlegORIE. Pałac Atlantów, gdzie w miłości uwikłani samych siebie nie znają, myśląc tylko o tem, jakoby rzeczy pożądanej dostali, kładzie nam przed oczy ustawiczny labirynt, w którem bez przestanku błądzą ci, którzy się w próżnościach tego świata kochają i że niepowściągliwe żądze nasze zasłaniają nam wzrok rozumu, że i przyjaciół naszych i własnego dobra naszego znać nie możemy, nie myśląc
Angeliką do lasa uciekającego, I trafia do pałacu, który Atlant stary Z Kareny dla Rugiera zbudował przez czary; Tamże chytry czarownik Rugiera prowadzi. Orland o Angelikę z Feratem się wadzi; Potem z wojskiem pogańskiem w srogi bój wstępuje, Nakoniec Izabellę w jaskini najduje. ALLEGORYE. Pałac Atlantów, gdzie w miłości uwikłani samych siebie nie znają, myśląc tylko o tem, jakoby rzeczy pożądanej dostali, kładzie nam przed oczy ustawiczny labirynt, w którem bez przestanku błądzą ci, którzy się w próżnościach tego świata kochają i że niepowściągliwe żądze nasze zasłaniają nam wzrok rozumu, że i przyjaciół naszych i własnego dobra naszego znać nie możemy, nie myśląc
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 248
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
nich języka pewnego dostała, Po miastach, po miasteczkach, po zamkach obronnych, Po górach i po lesiech i po wsiach ustronnych; A teraz ją fortuna, co jej w tem służyła, Gdzie beł król z Cyrkas, Orland, Ferat, wprowadziła, Gradas, Rugier i inszy rycerze wybrani, Od Atlanta czarami dziwnie uwikłani.
XXVI.
Tam wchodzi niewidziana od czarnoksiężnika, Zakryta swem pierścieniem piękna Angelika, Widzi, że jej Sakrypant i Orland szukają I po wielkiem pałacu tam i sam biegają, I jako jej obrazem czarownik zmyślonem Oszukiwa ich wielu, gusłami sprawionem; Sama w sobie, którego z nich ma wziąć, rozbiera, Ale w tem
nich języka pewnego dostała, Po miastach, po miasteczkach, po zamkach obronnych, Po górach i po lesiech i po wsiach ustronnych; A teraz ją fortuna, co jej w tem służyła, Gdzie beł król z Cyrkas, Orland, Ferat, wprowadziła, Gradas, Rugier i inszy rycerze wybrani, Od Atlanta czarami dziwnie uwikłani.
XXVI.
Tam wchodzi niewidziana od czarnoksiężnika, Zakryta swem pierścieniem piękna Angelika, Widzi, że jej Sakrypant i Orland szukają I po wielkiem pałacu tam i sam biegają, I jako jej obrazem czarownik zmyślonem Oszukiwa ich wielu, gusłami sprawionem; Sama w sobie, którego z nich ma wziąć, rozbiera, Ale w tem
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 254
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
Foremnie urobioną przy domu na ziemi I potem ją nakrywa piaskami drobnemi. Kto nie wie, nie ujźrzy jej, aż kiedy pochwyci: Tak jest z cienkich, drótowych urobiona nici. Potem między nakryte sidła rozstawione Strasznem głosem pielgrzymy pędzi potrwożone.
XLV.
I z wielkiem śmiechem ludzie nieszczęsne, wegnane, Do swojego mieszkania wlecze uwikłane; Lubo rycerz, lubo jest biała płeć, nikomu Nie przepuszcza podłego lub zacnego domu. Skoro ciało zje, wyssie mózg i krew wypije, Kości po wielkiem lesie tam i sam pokryje, A skórami tych, co je żywo poodziera, Ściany sobie obija i gmachy ubiera.
XLVI.
Lepiej, że inszą drogą,
Foremnie urobioną przy domu na ziemi I potem ją nakrywa piaskami drobnemi. Kto nie wie, nie ujźrzy jej, aż kiedy pochwyci: Tak jest z cienkich, drótowych urobiona nici. Potem między nakryte sidła rozstawione Strasznem głosem pielgrzymy pędzi potrwożone.
XLV.
I z wielkiem śmiechem ludzie nieszczęsne, wegnane, Do swojego mieszkania wlecze uwikłane; Lubo rycerz, lubo jest biała płeć, nikomu Nie przepuszcza podłego lub zacnego domu. Skoro ciało zje, wyssie mózg i krew wypije, Kości po wielkiem lesie tam i sam pokryje, A skórami tych, co je żywo poodziera, Ściany sobie obija i gmachy ubiera.
XLVI.
Lepiej, że inszą drogą,
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 341
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
się widzieć dały oraz w mgnieniu oka wszytkiego świata państwa i ziemia szeroka. Ziemia z niebem tabliczką tak się małą zdała, jak subtelnie na cienkim szkle toczone ciała. To wszytko kiedy było siecią otoczono i po ścieżkach tajemnych sidła rozłożono. Każdy postrzegł na sobie fortelne kajdany, gdy z nogami i z głową w sieć był uwikłany, i tak rozkosz swą zdradą wszytkich powabiła, jako więc kiedy ptasząt lgnie na lepie siła. Ach, jak zewsząd śmierć ludzie sidłami otacza, zdradliwiej niźli pająk, gdy w swe łowy wkracza! Ten bowiem łowczy cicho w ciemnym końcu słucha, czekając, nim się k niemu zbliży głupia mucha, która, gdy się
się widzieć dały oraz w mgnieniu oka wszytkiego świata państwa i ziemia szeroka. Ziemia z niebem tabliczką tak się małą zdała, jak subtelnie na cienkim szkle toczone ciała. To wszytko kiedy było siecią otoczono i po ścieżkach tajemnych sidła rozłożono. Każdy postrzegł na sobie fortelne kajdany, gdy z nogami i z głową w sieć był uwikłany, i tak rozkosz swą zdradą wszytkich powabiła, jako więc kiedy ptasząt lgnie na lepie siła. Ach, jak zewsząd śmierć ludzie sidłami otacza, zdradliwiej niźli pająk, gdy w swe łowy wkracza! Ten bowiem łowczy cicho w ciemnym końcu słucha, czekając, nim się k niemu zbliży głupia mucha, która, gdy się
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 52
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
miłości swojej/ którą was umiłował/ gdyście byli umarli w grzechach/ ożywił was społem w Chrystusie (którego łaską jesteście zbawieni) i pospołu z nimi wskrzesił/ i pospołu posadził na niebiesiech w Chrystusie Jezusie. A przetoż nie godziło się wam więcej tak chodzić/ jako chodzą Poganie w marności zmysłu swego/ mając uwichłany ciemnościami rozum/ oddaleni od żywota Bożego przez nieumiejętność/ która w nich jest/ i dla zaślepienia serca ich: którzy rozpaczając w dali się sami na niewstydliwość na czynienie nieczystości i łakomstwa. Ale wy nie takeście się nauczyli od Chrystusa/ jeśliżeście go słuchali/ i jeśliście w nim nauczenie/ abyście z siebie
miłośći swoiey/ ktorą was vmiłował/ gdyśćie byli vmárli w grzechách/ ożywił was społem w Chrystuśie (ktorego łáską iesteśćie zbáwieni) y pospołu z nimi wskrześił/ y pospołu posádźił ná niebieśiech w Chrystuśie Iezuśie. A przetoż nie godźiło się wam więcey ták chodźić/ iáko chodzą Pogánie w márnośći zmysłu swego/ máiąc vwichłány ćiemnośćiámi rozum/ oddaleni od żywotá Bożego przez nieumieiętność/ ktora w nich iest/ y dla záślepienia sercá ich: ktorzy rozpacżáiąc w dáli się sami ná niewstydliwość ná cżynienie niecżystośći y łákomstwá. Ale wy nie tákeśćie się náucżyli od Chrystusá/ ieśliżeśćie go słucháli/ y ieśliśćie w nim náucżenie/ ábyśćie z śiebie
Skrót tekstu: SmotLam
Strona: 17v
Tytuł:
Threnos, to iest lament [...] wschodniej Cerkwi
Autor:
Melecjusz Smotrycki
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Gatunek:
pisma religijne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1610
Data wydania (nie wcześniej niż):
1610
Data wydania (nie później niż):
1610