mienił i w zdrożne błędy Chciał odwodzić myśl od tej gładkości, Której równej nie obaczy nikędy Słońce, chociaż w różnych krajach gości. Nie wyrazi tego malarz ani snycerze, Jak ślicznie Bóg przybrał twarz Kazimierze.
Przypadłbym jednak na taką odmianę, Gdyby, jako za wolność kajdany,
Tak swe serce za me dała w zamianę; Ale cyt, me pióro, i taj rany, I raczej to w sercu zapisz, nie na papierze, Że chcę żyć i umrzeć przy Kazimierze. PIEŚŃ
Zerwałem był pęta i przez wyrok tęgi Wyrzuciłem z serca Stelę był do szczęta, Ale zoczywszy ją, wdziałem znowu pęta, Zerwawszy przysięgi.
mienił i w zdrożne błędy Chciał odwodzić myśl od tej gładkości, Której równej nie obaczy nikędy Słońce, chociaż w różnych krajach gości. Nie wyrazi tego malarz ani snycerze, Jak ślicznie Bóg przybrał twarz Kazimierze.
Przypadłbym jednak na taką odmianę, Gdyby, jako za wolność kajdany,
Tak swe serce za me dała w zamianę; Ale cyt, me pióro, i taj rany, I raczej to w sercu zapisz, nie na papierze, Że chcę żyć i umrzeć przy Kazimierze. PIEŚŃ
Zerwałem był pęta i przez wyrok tęgi Wyrzuciłem z serca Stellę był do szczęta, Ale zoczywszy ją, wdziałem znowu pęta, Zerwawszy przysięgi.
Skrót tekstu: MorszAUtwKuk
Strona: 303
Tytuł:
Utwory zebrane
Autor:
Jan Andrzej Morsztyn
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Utwory zebrane
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Leszek Kukulski
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Państwowy Instytut Wydawniczy
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1971
nie takowy jako w sercach światowych żar Kupidynowy. Takiegom Mu łóżeczka szczyrze nażyczyła, na którym by i Westa swą głowę skłoniła, acz bez betów łabędzim puchem nasypanych i bez wezgłów egipską wełną przetykanych. To łoże, w którym leżą dwie czyste miłości, nie ma ze mchów łabędzich pieszczonych miękkości – spokojną myślą wespół z radością w zamianę to łóżeczko jest miękko kochankom usłane. Łóżko wczasu dusznego, łóżko górnej żądze, do niebieskich cię łożnic czystym łóżkiem sądzę! Tyś sekretną łożnicą Oblubieńca z duszą, twym się tylko faworem ognie pokryć muszą! Na tobiem zawsze zwykła w myślach trawić nocy i w troskach ustawicznych pozbywałam mocy; na tobie mój Kochanek doznał
nie takowy jako w sercach światowych żar Kupidynowy. Takiegom Mu łóżeczka szczyrze nażyczyła, na którym by i Westa swą głowę skłoniła, acz bez betów łabędzim puchem nasypanych i bez wezgłów egipską wełną przetykanych. To łoże, w którym leżą dwie czyste miłości, nie ma ze mchów łabędzich pieszczonych miękkości – spokojną myślą wespół z radością w zamianę to łóżeczko jest miękko kochankom usłane. Łóżko wczasu dusznego, łóżko górnej żądze, do niebieskich cię łożnic czystym łóżkiem sądzę! Tyś sekretną łożnicą Oblubieńca z duszą, twym się tylko faworem ognie pokryć muszą! Na tobiem zawsze zwykła w myślach trawić nocy i w troskach ustawicznych pozbywałam mocy; na tobie mój Kochanek doznał
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 105
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
: Ja bym na to nie dał szeląga.
Zygmunt: A jakoż nie dać na taką submisyją pańską, która serce przenika.
Wacław: Submisyją ich jest to arszenik, pozór cukru mający, wolno ci na nim jako musze zaginąć.
Zygmunt: I owszem, wielką za uczynność konfidencji, respektu i promocji pozyskam w zamianę.
Wacław: Da się widzieć, mój bracie.
Zygmunt: Nie miałbym się zawodzić.
Wacław: Nie bardziej, jako mucha na ukropie.
Zygmunt: Albo drzwi i serca mieć nie będę wolnych do odzyskania swojego?
Wacław: Tak właśnie jako wilk, kiedy wlizie w samołówkę.
Zygmunt: Po diable by
: Ja bym na to nie dał szeląga.
Zygmunt: A jakoż nie dać na taką submisyją pańską, która serce przenika.
Wacław: Submisyją ich jest to arszenik, pozór cukru mający, wolno ci na nim jako musze zaginąć.
Zygmunt: I owszem, wielką za uczynność konfidencyi, respektu i promocyi pozyskam w zamianę.
Wacław: Da się widzieć, mój bracie.
Zygmunt: Nie miałbym się zawodzić.
Wacław: Nie bardziej, jako mucha na ukropie.
Zygmunt: Albo drzwi i serca mieć nie będę wolnych do odzyskania swojego?
Wacław: Tak właśnie jako wilk, kiedy wlizie w samołówkę.
Zygmunt: Po dyjable by
Skrót tekstu: MałpaCzłow
Strona: 272
Tytuł:
Małpa Człowiek
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
satyry, traktaty
Tematyka:
obyczajowość
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1715
Data wydania (nie wcześniej niż):
1715
Data wydania (nie później niż):
1715
Tekst uwspółcześniony:
tak
Tytuł antologii:
Archiwum Literackie
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Paulina Buchwaldówna
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wroclaw
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1962
Augusta.
Przez Umyślnego z Neapolim/ otrzymalismy tę wesołą Nowinę. Ze Hiszpani przed Angelczykami z strachem uciekają/ i że już 21. Angelskich Wielkich Okrętów pod Mesyną stanęło/ i aż do 5000. Wojska Cesarskiego na brzeg Sycilijski wysadzono. Tym czasem Król Sycilijski ofiarował/ Cesarzowi I. M. Całej tej Wyspy ustąpić/ w Zamianę na co inszego/ ale nawet i Hiszpania/ byle się tylko mogła przy Sardyniej Ostać o czym jednak czekamy jeszcze Konfirmacji. z Paryża/ 22. Augusta.
Umyślny z Madrytu od I M. Pana Marquisa de Nance do Książęcia I. M. Regenta przysłany/ co z sobą przyniósł/ tak ze i drugi od
Augustá.
Przez Umyslnego z Neápolim/ otrzymálismy tę wesołą Nowinę. Ze Hiszpáni przed Angelcżykámi z stráchem uciekáią/ y że iusz 21. Angelskich Wielkich Okrętow pod Messyną stánęło/ y ász do 5000. Woyská Cesárskiego ná brzeg Syciliiski wysádzono. Tym czásem Krol Syciliiski ofiárował/ Cesárzowi I. M. Całey tey Wyspy ustąpić/ w Zámiánę ná co inszego/ ále náwet y Hiszpánia/ byle śię tylko mogła przy Sárdiniey Ostać o czym iednák czekamy ieszcże Confirmatiey. z Páryżá/ 22. Augustá.
Umyslny z Mádrytu od I M. Páná Márquisá de Nance do Książęćiá I. M. Regentá przysłány/ co z sobą przyniosł/ ták ze y drugi od
Skrót tekstu: PoczKról
Strona: 53
Tytuł:
Poczta Królewiecka
Autor:
Anonim
Miejsce wydania:
Królewiec
Region:
Pomorze i Prusy
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
wiadomości prasowe i druki ulotne
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1718
Data wydania (nie wcześniej niż):
1718
Data wydania (nie później niż):
1718
Febus: płeć mówi i szata Złoty się przez ramiona białe warkocz snuje, Łuk wolny, i spuszczona cięciwa próżnuje. Strój Gortyński dwoiste zbiera opsanie, Na niem Delos w szerokim pływa Oceanie. Z niemi Córka Cerery, dopiero jedyna Matki rozkosz: wnet żalu ciężkiego przyczyna. Urodą, wzrostem, równa: i z tarczą w zamianę Uszłaby za Palladę; z łukiem za Dianę. Jaspis szatę na piersi zebraną strzymuje, Która wszelkie roboty i tkania celuje; Najbogatszych bławatów; gdyż nigdy nie była Ręka, coby piękniejsze kolory wyszyła. Dnia i nocy Monarchów misterna wyrabia Igła, jako się rodzą: i jednęż ozdabia Twarz różnym obyczajem, Tetis je
Febus: płeć mowi y száta Złoty się przez rámiona białe warkocz snuie, Łuk wolny, y spuszczona ćięćiwa prożnuie. Stroy Gortyński dwoiste zbiera opsanie, Ná niem Delos w szerokim pływa Oceánie. Z niemi Corka Cerery, dopiero iedyna Mátki roskosz: wnet żálu ćięszkiego przyczyna. Vrodą, wzrostem, rowna: y z tarczą w zamiánę Vszłáby zá Pálladę; z łukiem zá Dyanę. Iáspis szátę ná pierśi zebráną strzymuie, Ktora wszelkie roboty y tkánia celuie; Naybogátszych błáwatow; gdyż nigdy nie byłá Ręká, coby pięknieysze kolory wyszyłá. Dniá y nocy Monárchow misterna wyrabia Igłá, iáko się rodzą: y iednęż ozdabia Twarz rożnym obyczáiem, Tetis ie
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 15
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
czasem nadbiegszy mile ją obłapi. Lubo Upracowany, lubo ukurzony: I przy orężu jednak gładki, i pieszczony. Wdzięcznym pływa rumieniec w śniegu białej twarzy, Włos się nad złoto same przyjemniejszy zarzy. Pierwszy wiek, i młodzieńska postać w swojej mierze, Oko jeszcze spokojne, podobieństwa bierze Wielce z matki urodą. Jako gdy w zamiany Po łowach, Febus lutnią weźmie za kołczany. Snadź wesoły do tego. O jak wiele może Radość dodać urodzie? Foloejskiej łoże Zwiedził lwice, a same przebiwszy żelazem: Szczenięta żywe niesie; i drażni je razem. Te jednak skoro Matkę ujźrzał, wnet odrzuci. I skwapliwie przypadszy, co serca, co chuci Mógł
czásem nádbiegszy mile ią obłápi. Lubo Uprácowány, lubo ukurzony: Y przy orężu iednák głádki, y pieszczony. Wdźięcznym pływa rumieniec w śniegu białey twarzy, Włos się nád złoto same przyięmnieyszy zarzy. Pierwszy wiek, y młodźieńska postáć w swoiey mierze, Oko ieszcze spokoyne, podobieństwá bierze Wielce z matki urodą. Iako gdy w zamiany Po łowách, Febus lutnią weźmie zá kołczány. Snádź wesoły do tego. O iák wiele może Rádość dodáć urodźie? Foloeyskiey łoże Zwiedźił lwice, á same przebiwszy żelázem: Szczeniętá żywe nieśie; y draźni ie rázem. Te iednák skoro Mátkę uyźrzáł, wnet odrzući. Y skwápliwie przypadszy, co sercá, co chući Mogł
Skrót tekstu: ClaudUstHist
Strona: 114
Tytuł:
Troista historia
Autor:
Claudius Claudianus
Tłumacz:
Jędrzej Wincenty Ustrzycki
Drukarnia:
Franciszek Cezary
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
mitologia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1700
Data wydania (nie wcześniej niż):
1700
Data wydania (nie później niż):
1700
tym, By w uściech jad miała, gdy mi gęby dała Wnet jakoś po tym. Wprawdzieć człeku miło, gdy się to trafiło, Teraz czuję, że tam żądło było.
Halino, nie słyszysz skargi? Przyznawam, niebogo, zraniłaś mię srogo Twoimi wargi. Nie dałbym tej rany za zdrowie w zamiany. Niech od szczęścia bywam tak karany.
Ciebie zaś żal mi, dziewczyny, Możesz snadnie kędy z twej różanej gęby Zbyć tej puchliny. Chceszli w tej chorobie radzić mnie i sobie, Oddaj serce ty mnie, a ja tobie. PIĄTY: SYMNOZYM
Tobie, lutni mowna, i wam, wdzięczne strony, Uskarżam
tym, By w uściech jad miała, gdy mi gęby dała Wnet jakoś po tym. Wprawdzieć człeku miło, gdy się to trafiło, Teraz czuję, że tam żądło było.
Halino, nie słyszysz skargi? Przyznawam, niebogo, zraniłaś mię srogo Twoimi wargi. Nie dałbym tej rany za zdrowie w zamiany. Niech od szczęścia bywam tak karany.
Ciebie zaś żal mi, dziewczyny, Możesz snadnie kędy z twej różanej gęby Zbyć tej puchliny. Chceszli w tej chorobie radzić mnie i sobie, Oddaj serce ty mnie, a ja tobie. PIĄTY: SYMNOZYM
Tobie, lutni mowna, i wam, wdzięczne strony, Uskarżam
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 59
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Choć ci ziele darmo dano, Choć za wieńcem dają wiano, Chociaż na tej kupi stracę, Przecięć go chętnie zapłacę: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Jeśli zasię ni darunkiem Nie chcesz go zbyć, ni szacunkiem, Bierzże ode mnie w zamiany Za wianeczek zawój tkany: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Nie daszli go, w letniej suszy Sam się od ciepła pokruszy,
A tak, od ciężkiego słońca, Póki nie zwiędnie do końca: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Jeślić go słońce nie spali, Abo
Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Choć ci ziele darmo dano, Choć za wieńcem dają wiano, Chociaż na tej kupi stracę, Przecięć go chętnie zapłacę: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Jeśli zasię ni darunkiem Nie chcesz go zbyć, ni szacunkiem, Bierzże ode mnie w zamiany Za wianeczek zawój tkany: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Nie daszli go, w letniej suszy Sam się od ciepła pokruszy,
A tak, od ciężkiego słońca, Póki nie zwiędnie do końca: Daj mi, namilsza, z głowy wianek rozmarynowy.
Jeślić go słońce nie spali, Abo
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 63
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
, Ani wiem, jako czasu tej obrony Jestem zraniony.
Wiem, nie Kupido zranił mię bezbronny, Raczej, Halino, twój wzrok nieuchronny, Który i duszę przez ciało przenika, I serca tyka.
Przetoż jakom ja bronił twojej szkody, Tak ty pozbaw mię żałosnej przygody, Abo w nagrodę daj mi twą w zamianę Szkodę za ranę. TRZECI EGO CHÓR U PANIEŃSKI EGO PIERWSZA: LEONELLA
Dlaczego przede mną stronisz, dziecię kochane? Czemu ode mnie odwracasz usta różane? Dokąd nogi i skrzydła gotujesz płoche? Nie odchodź, aż żalów mych posłuchasz trochę!
Wszakoż pierwsza miłość ciebie z mym młodym duchem W dzieciństwie jeszcze związała złotym łańcuchem; A
, Ani wiem, jako czasu tej obrony Jestem zraniony.
Wiem, nie Kupido zranił mię bezbronny, Raczej, Halino, twój wzrok nieuchronny, Który i duszę przez ciało przenika, I serca tyka.
Przetoż jakom ja bronił twojej szkody, Tak ty pozbaw mię żałosnej przygody, Abo w nagrodę daj mi twą w zamianę Szkodę za ranę. TRZECI EGO CHÓR U PANIEŃSKI EGO PIERWSZA: LEONELLA
Dlaczego przede mną stronisz, dziecię kochane? Czemu ode mnie odwracasz usta różane? Dokąd nogi i skrzydła gotujesz płoche? Nie odchodź, aż żalów mych posłuchasz troche!
Wszakoż pierwsza miłość ciebie z mym młodym duchem W dzieciństwie jeszcze związała złotym łańcuchem; A
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 100
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983
? Kędy wasz wzrok złoty, kędy są pieszczoty? Gdzie was odległy wesołe przymioty?”
„Słońce ucieszne nocą nam zaszło, Światło przyjemne nam z nim zagasło, A ćmy nieprzyjemne i chmury nikczemne Rozpostarły w nich zasłony swe ciemne”.
„Rozraduj się już, serce troskliwe, Pojźrzycie jasno, oczy płaczliwe! Abowiem w zamianę trosk waszych kochane Pociechy słońce przywróci wam rane”. TRZECIA: CELERYNA
Widzisz, jako z ucieszną wiosną przyszły czasy, Jako zielonym listem okryły się lasy,
Łąka uciechy kwieciem sfarbowana daje, Ptaszymi rozlicznymi skargami brzmią gaje.
Słowik, wznowiwszy w sobie żal swój nieszczęśliwy, Zaczyna wielkim głosem lament przeraźliwy, Pola się uśmiechają,
? Kędy wasz wzrok złoty, kędy są pieszczoty? Gdzie was odległy wesołe przymioty?”
„Słońce ucieszne nocą nam zaszło, Światło przyjemne nam z nim zagasło, A ćmy nieprzyjemne i chmury nikczemne Rozpostarły w nich zasłony swe ciemne”.
„Rozraduj się już, serce troskliwe, Pojźrzycie jasno, oczy płaczliwe! Abowiem w zamianę trosk waszych kochane Pociechy słońce przywróci wam rane”. TRZECIA: CELERYNA
Widzisz, jako z ucieszną wiosną przyszły czasy, Jako zielonym listem okryły się lasy,
Łąka uciechy kwieciem sfarbowana daje, Ptaszymi rozlicznymi skargami brzmią gaje.
Słowik, wznowiwszy w sobie żal swój nieszczęśliwy, Zaczyna wielkim głosem lament przeraźliwy, Pola się uśmiechają,
Skrót tekstu: ZimSRoks
Strona: 103
Tytuł:
Roksolanki
Autor:
Szymon Zimorowic
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
utwory synkretyczne
Gatunek:
sielanki
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1654
Data wydania (nie wcześniej niż):
1654
Data wydania (nie później niż):
1654
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ludwika Ślękowa
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Wrocław
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Zakład Narodowy im. Ossolińskich
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1983