szczodrobliwą łaskę sobie. W tenże czas i nabożny Erodiakon Liuery z towarzyszem swym drugim bratem Joną Paraecclesiarchowie/ niezamknąwszy Cerkwie świętej (ponieważ jeden na drugiego spodziewał się że zamknął/ ano bywa/ gdzie więcej posługaczów/ więcej nierządu) i drzwi Południowe od Trapezy otwarte zostawiwszy/ uspokoili się. W nocy zaraz psów kilka wbiegło do Cerkwi/ i po tej/ jako temu zwierzęciu zwyczajna nieprzystojnie biegając i szczekając jak w pustkach/ zbudzili pilnego i czułego Domu Naśw: Panny stróża/ Błogosławionego Ojca Teodozego/ i powstać przymuślili: który wstawszy szedł w nocy do Celle Liueruszowej/ a nalazszy spiącego/ tknie go Pastorałem i rzecze: Niebaczny człowiecze/ i
szczodrobliwą łáskę sobie. W tenże czás y nabożny Erodiákon Liueri z towárzyszem swym drugim brátem Ioną Páráecclesiárchowie/ niezámknąwszy Cerkwie świętey (ponieważ ieden ná drugie^o^ spodźiewał się że zámknął/ áno bywa/ gdźie więcey posługáczow/ więcey nierządu) y drzwi Południowe od Trapezy otwárte zostáwiwszy/ vspokoili się. W nocy záraz psow kilká wbiegło do Cerkwi/ y po tey/ iáko temu źwierzęćiu zwyczáyna nieprzystoynie biegáiąc y szczekáiąc iák w pustkách/ zbudźili pilnego y czułego Domu Naśw: Pánny strożá/ Błogosłáwionego Oycá Theodozego/ y powstáć przymuślili: ktory wstawszy szedł w nocy do Celle Liueruszowey/ á nálazszy spiącego/ tknie go Pástorałem y rzecze: Niebáczny człowiecze/ y
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 112.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
/ tknie go Pastorałem i rzecze: Niebaczny człowiecze/ i takli to swój urząd odprawujesz/ wstań a idź/ wyprowadź psy z Cerkwie. Odszedł ś. Ociec/ a Panamar obróciwszy się na drugi bok z prace rozespały/ zasnął znowu/ nie pomniąc na błogosławionego Staruszka napominanie. Zaledwie wyszła chwila mała/ więcej psów wbiegło do tejże Cerkwie/ i w ołtarz samy wprowadzili się/ znowu Bożego chrabrego Żołnierza do Paraecclesiarchi starszego wprawili/ do którego wszedszy i też jako i pierwej słowa powtórzywszy/ dobrą na grzbiecie Paterycą napisał mu Łacinę/ i tak aż zarazem z stękaniem porwawszy się skoczył jako jeleń/ wypędził sobaki z Domu Bożego/ i ten
/ tknie go Pástorałem y rzecze: Niebáczny człowiecze/ y tákli to swoy vrząd odpráwuiesz/ wstań á idź/ wyprowadź psy z Cerkwie. Odszedł ś. Oćiec/ á Pánámar obroćiwszy się ná drugi bok z prace rozespáły/ zásnął znowu/ nie pomniąc ná błogosłáwionego Stáruszká nápominánie. Záledwie wyszłá chwilá máła/ więcey psow wbiegło do teyże Cerkwie/ y w ołtarz sámy wprowádźili się/ znowu Boże^o^ chrábrego Zołnierzá do Páráecclesiárchi starsze^o^ wpráwili/ do ktore^o^ wszedszy y też iáko y pierwey słowá powtorzywszy/ dobrą ná grzbiećie Pátericą nápisał mu Łáćinę/ y ták áż zárázem z stękániem porwawszy się skoczył iáko ieleń/ wypędźił sobáki z Domu Bożego/ y ten
Skrót tekstu: KalCuda
Strona: 112.
Tytuł:
Teratourgema lubo cuda
Autor:
Atanazy Kalnofojski
Drukarnia:
Drukarnia Kijowopieczerska
Miejsce wydania:
Kijów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
relacje
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1638
Data wydania (nie wcześniej niż):
1638
Data wydania (nie później niż):
1638
obiedwie ostrodze.
VII.
On mu nie odpowiada i nie dba nic na ty Pogromy, obrócony na zysk tak bogaty, I tak rączo wciąż bieży przez gęstwę pierzchliwy, Że wiatr, z niem porównany, zwać może leniwy. Jeden ucieka, drugi goni: lasy one Brzmią, wrzaskiem pochwyconej dziewki uderzone; Z których wbiegli na łąkę wielką, gdzie osobny Pałac beł na ustroniu wielki i ozdobny.
VIII.
Z marmuru, który sztucznie z wierzchu beł rzezany, Różnego pyszny pałac beł pobudowany; Do tego bieżał rycerz w złotą bramę lśniącą, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na
obiedwie ostrodze.
VII.
On mu nie odpowiada i nie dba nic na ty Pogromy, obrócony na zysk tak bogaty, I tak rączo wciąż bieży przez gęstwę pierzchliwy, Że wiatr, z niem porównany, zwać może leniwy. Jeden ucieka, drugi goni: lasy one Brzmią, wrzaskiem pochwyconej dziewki uderzone; Z których wbiegli na łąkę wielką, gdzie osobny Pałac beł na ustroniu wielki i ozdobny.
VIII.
Z marmuru, który sztucznie z wierzchu beł rzezany, Różnego pyszny pałac beł pobudowany; Do tego bieżał rycerz w złotą bramę lśniącą, Niosąc na ręku smętną dziewicę wrzeszczącą. Przypadł i Bryliador tam po małej dobie, Mając rozgniewanego Orlanda na
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 250
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze niskiem, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni skiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami
na sobie; Który skoro weń wjechał, wszędzie upatrował, Ale rycerza ani panny nie najdował.
IX.
Zsiada z Bryliadora i gniewem zażarty, Głębiej wchodzi i pałac przebiega otwarty I wszędzie i tam i sam rączo się uwija, Żadnej sale, żadnego pokoju nie mija. Skoro daremnie dolne poprzębiegał gmachy, Po wschodzie wbiegł na piętro pod samemi dachy; Ale na górnem, jako i na piętrze nizkiem, I czas i pracą tracąc, nie potkał się z ni zkiem.
X.
Muru namniej nie widzi ani gołej ściany: Wszytek pałac beł w drogie obicie ubrany. Widzi łoża, usłane złotemi kołdrami, I pawimenty wszytkie, kryte kobiercami
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 250
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani panny
pomieszaną; Czasem się przysłuchywa głosowi onemu Angeliki kochanej jego podobnemu, I gdy stoi w tej stronie, z tamtej go dochodzi On głos płaczliwy, ale nie wie, skąd wychodzi.
XVII.
Teraz Rugiera wspomnię, który ciasną drogą Olbrzyma wzrostem wielkiem i postawą srogą Gonił tak długo z panną uciekającego, Aż na łąkę przestroną wbiegł z lasu wielkiego. A teraz tamże przyszedł, kędy przedtem chwilę Orland przybeł, jeśli się na miejscu nie mylę. Olbrzym w bramę do swego pałacu ubiega; Rugier, tuż za niem bieżąc, tylko go nie sięga.
XVIII.
A skoro jeno wbieżał i przeniósł za progi Bogatego pałacu ukwapliwe nogi, Olbrzyma ani panny
Skrót tekstu: ArKochOrlCz_I
Strona: 252
Tytuł:
Orland Szalony, cz. 1
Autor:
Ludovico Ariosto
Tłumacz:
Piotr Kochanowski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1620
Data wydania (nie wcześniej niż):
1620
Data wydania (nie później niż):
1620
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Jan Czubek
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Kraków
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Akademia Umiejętności
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1905
zdrowie Boga proszę.
TALANCIA Spartańska Pani/ gdy syn jej z bitwy uciekł/ powiadając że wszyscy porażeni/ ona dała mu w łęb kamieniem/ mówiąc: O nieszczęsny pośle/ wolałabych od kogo inszego to słyszeć/ a iżbyś i ty na placu wespołz cnotliwymi został.
ZODORA Atenieńska Pani/ gdy zbójce broną wbiegli do Zamku/ ona dziewkę wysłała dowiadując się coby tam było. Oni ją ułapiwszy stali nad nią z mieczem: na Panią wołając/ iż jeśli nas nie puścisz/ tedy gardło da. Wskok wbiegła na wieżę wziąwszy ognia i zapaliła dach/ ludzie biegąc do ognia/ złodzieje zimali/ i Zamek ugasili.
FREJDEGUNDA Królowa
zdrowie Bogá proszę.
TALANCIA Spártáńska Páni/ gdy syn iey z bitwy vćiekł/ powiádáiąc że wszyscy poráżeni/ oná dáłá mu w łęb kámieniem/ mowiąc: O nieszcżęśny pośle/ wolałábych od kogo inszego to słyszeć/ á iżbyś y ty ná plácu wespołz cnotliwymi został.
ZODORA Athenieńska Páni/ gdy zboyce broną wbiegli do Zamku/ oná dźiewkę wysłáłá dowiáduiąc się coby tám było. Oni ią vłápiwszy stali nád nią z miecżem: ná Pánią wołáiąc/ iż ieśli nas nie puśćisz/ tedy gárdło da. Wskok wbiegłá ná wieżę wźiąwszy ogniá y zápaliłá dách/ ludźie biegąc do ogniá/ złodźieie zimáli/ y Zamek vgáśili.
FREYDEGVNDA Krolowa
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 152
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
inszego to słyszeć/ a iżbyś i ty na placu wespołz cnotliwymi został.
ZODORA Atenieńska Pani/ gdy zbójce broną wbiegli do Zamku/ ona dziewkę wysłała dowiadując się coby tam było. Oni ją ułapiwszy stali nad nią z mieczem: na Panią wołając/ iż jeśli nas nie puścisz/ tedy gardło da. Wskok wbiegła na wieżę wziąwszy ognia i zapaliła dach/ ludzie biegąc do ognia/ złodzieje zimali/ i Zamek ugasili.
FREJDEGUNDA Królowa Francuska/ gdy się dowiedziała iż Gilbert ciągnął z wojskiem/ ona też zebrawszy lud/ narąbała gałęzi/ i dała uczynić jakoby las/ który przed wojskiem ludzie nieśli: bydła tam nagnawszy. Na świtaniu lekko
inszego to słyszeć/ á iżbyś y ty ná plácu wespołz cnotliwymi został.
ZODORA Athenieńska Páni/ gdy zboyce broną wbiegli do Zamku/ oná dźiewkę wysłáłá dowiáduiąc się coby tám było. Oni ią vłápiwszy stali nád nią z miecżem: ná Pánią wołáiąc/ iż ieśli nas nie puśćisz/ tedy gárdło da. Wskok wbiegłá ná wieżę wźiąwszy ogniá y zápaliłá dách/ ludźie biegąc do ogniá/ złodźieie zimáli/ y Zamek vgáśili.
FREYDEGVNDA Krolowa Fráncuska/ gdy się dowiedźiáłá iż Gilbert ćiągnął z woyskiem/ oná też zebrawszy lud/ nárąbáłá gáłęźi/ y dáłá vcżynić iákoby lás/ ktory przed woyskiem ludźie nieśli: bydłá tám nágnawszy. Ná świtániu lekko
Skrót tekstu: BudnyBPow
Strona: 152
Tytuł:
Krotkich a wezłowatych powieści [...] księgi IIII
Autor:
Bieniasz Budny
Drukarnia:
Piotr Blastus Kmita
Miejsce wydania:
Lubcz
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Tematyka:
filozofia, historia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1614
Data wydania (nie wcześniej niż):
1614
Data wydania (nie później niż):
1614
, rapier, kordat. W gwardyjej nogi postawił, Jednę wzad, drugą wystawił, W ręce drugiej rapier trzyma, Jakby rzekł, placu dotrzyma. Wkoło niego liczba własna, Nakształt kompasu, rzecz jasna: Patrzę na cień, ta zniknęła, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko
, rapier, kordat. W gwardyjej nogi postawił, Jednę wzad, drugą wystawił, W ręce drugiej rapier trzyma, Jakby rzekł, placu dotrzyma. Wkoło niego liczba własna, Nakształt kompasu, rzecz jasna: Patrzę na cień, ta zniknęła, Woda z niego wysiknęła; A ja w nogi między ganki, Wbiegłem pod ciemne krużganki, Z boków drzewkami okryte, Zwierzchu owocem nakryte. Obaczę znowu przy płocie Zołdata (ach, mój kłopocie!) Z bronią na marmurze, srogi. A ja nazad, chybię drogi, Wpadnę na delfinoryba, Z okrutną paszczęką ryba. A na niej stoi chłopiątko,
Z jakąś pałką niebożątko
Skrót tekstu: JarzGośc
Strona: 70
Tytuł:
Gościniec abo krótkie opisanie Warszawy
Autor:
Adam Jarzębski
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
nieznany
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
literatura faktograficzna
Gatunek:
opisy geograficzne, opisy podróży
Tematyka:
architektura, geografia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1643
Data wydania (nie wcześniej niż):
1643
Data wydania (nie później niż):
1643
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Ignacy Chrzanowski, Władysław Korotyński
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
Towarzystwo Opieki nad Zabytkami Przeszłości
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1909
mnie działo. To tylko wiem, żem żadnego słowa wymówić nie mogła. Hrania mój stał, i płakał. Zoczył nawet dawnego swego przyjaciela, a mego teraźniejszego męża. Obłapił go, lecz od nich obydwóch żadnegom nie słyszała słowa, albo z zdumienia nicem nie mogła rozumieć. Powóz nasz nie daleko stał. Wbiegłam do niego, nie wziąwszy z sobą swoich dwóch mężów. Lecz obaj za mną wbiegli. Niezliczeniem w powozie mego ściskała Hrabię, lecz wcale nie wiem, com mu powiedziała. Jużeśmy w naszym byli domostwie, i znowum powoli do siebie przychodziła. Hrabia mój nieskończone po sobie pokazywał ukontentowanie, że mię
mnie działo. To tylko wiem, żem żadnego słowa wymowic nie mogła. Hrania moy stał, i płakał. Zoczył nawet dawnego swego przyiaćiela, a mego teraźnieyszego męża. Obłapił go, lecz od nich obudwuch żadnegom nie słyszała słowa, albo z zdumienia nicem nie mogła rozumieć. Powoz nasz nie daleko stał. Wbiegłam do niego, nie wziąwszy z sobą swoich dwoch mężow. Lecz obay za mną wbiegli. Niezliczeniem w powozie mego ściskała Hrabię, lecz wcale nie wiem, com mu powiedziała. Jużeśmy w naszym byli domostwie, i znowum powoli do siebie przychodziła. Hrabia moy nieskończone po sobie pokazywał ukontentowanie, że mię
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 74
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
stał, i płakał. Zoczył nawet dawnego swego przyjaciela, a mego teraźniejszego męża. Obłapił go, lecz od nich obydwóch żadnegom nie słyszała słowa, albo z zdumienia nicem nie mogła rozumieć. Powóz nasz nie daleko stał. Wbiegłam do niego, nie wziąwszy z sobą swoich dwóch mężów. Lecz obaj za mną wbiegli. Niezliczeniem w powozie mego ściskała Hrabię, lecz wcale nie wiem, com mu powiedziała. Jużeśmy w naszym byli domostwie, i znowum powoli do siebie przychodziła. Hrabia mój nieskończone po sobie pokazywał ukontentowanie, że mię znowu znalazł, a wprawdzie na takim miejscu, na którym się mnie nie spodziewał. Tysiąc
stał, i płakał. Zoczył nawet dawnego swego przyiaćiela, a mego teraźnieyszego męża. Obłapił go, lecz od nich obudwuch żadnegom nie słyszała słowa, albo z zdumienia nicem nie mogła rozumieć. Powoz nasz nie daleko stał. Wbiegłam do niego, nie wziąwszy z sobą swoich dwoch mężow. Lecz obay za mną wbiegli. Niezliczeniem w powozie mego ściskała Hrabię, lecz wcale nie wiem, com mu powiedziała. Jużeśmy w naszym byli domostwie, i znowum powoli do siebie przychodziła. Hrabia moy nieskończone po sobie pokazywał ukontentowanie, że mię znowu znalazł, a wprawdzie na takim mieyscu, na ktorym się mnie nie spodziewał. Tysiąc
Skrót tekstu: GelPrzyp
Strona: 74
Tytuł:
Przypadki szwedzkiej hrabiny G***
Autor:
Christian Fürchtegott Gellert
Tłumacz:
Anonim
Drukarnia:
Jan Chrystian Kleyb
Miejsce wydania:
Lipsk
Region:
zagranica
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
epika
Gatunek:
romanse
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755