Sędzia i sam sądzi, i sam instyguje, który gdy raz swój dekret feruje na kogo, żadne łzy ani prośby już go znieść nie mogą. O ciężki, o śmiertelny winnych trybunale, na którym Sędzia siedzi w surowym zapale! Tym dniem i ów Agaton będąc ulękniony, przez trzy dni miał zdumiały wzrok w ziemię wnurzony; i Paweł, lub na sobie żadnej nie czuł zmazy, bał się przecię przy sprawie Sędziego urazy. Tegoż był i Salomon mądry rozumienia, że nie może mieć człowiek bez grzechu sumnienia. Toż i Pański Psalmista, strachem zdjęty, prawi, że się żaden bezpiecznie przed sądem nie stawi; i Job,
Sędzia i sam sądzi, i sam instyguje, który gdy raz swój dekret feruje na kogo, żadne łzy ani prośby już go znieść nie mogą. O ciężki, o śmiertelny winnych trybunale, na którym Sędzia siedzi w surowym zapale! Tym dniem i ów Agaton będąc ulękniony, przez trzy dni miał zdumiały wzrok w ziemię wnurzony; i Paweł, lub na sobie żadnej nie czuł zmazy, bał się przecię przy sprawie Sędziego urazy. Tegoż był i Salomon mądry rozumienia, że nie może mieć człowiek bez grzechu sumnienia. Toż i Pański Psalmista, strachem zdjęty, prawi, że się żaden bezpiecznie przed sądem nie stawi; i Job,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 56
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
, gdy przykre myśli patrzą na wygnańcze lata. Gdyby kto znowu na świat wskrzesił Amfijona, nie byłaby aońską kostką lutnia tkniona, gdyż względem Orfeusza, gdyby lutnie dobył, pewnie by Eurydykus od stron ręce omył; zaraz by instrumenta z rąk powypadały i wdzięcznych skrzypic strony rwać by się musiały. Gdym już tedy wnurzona w takie niefortuny, na cóż mię namawiają na wesołe struny? Patrząc na cię, Ojczyzno, żałosnym wejrzeniem, zwarzona myśl upada twoim uważeniem, lecz gdy już w pożądanej Ojczyźnie osiędę, tam i głosem, i myślą śpiewać – da Bóg – będę. KSIĘGA TRZECIA WZDYCHANIA DUSZE KOCHAJĄCE I
Poprzysięgam was, córki jerozolimskie,
, gdy przykre myśli patrzą na wygnańcze lata. Gdyby kto znowu na świat wskrzesił Amfijona, nie byłaby aońską kostką lutnia tkniona, gdyż względem Orfeusza, gdyby lutnie dobył, pewnie by Eurydykus od stron ręce omył; zaraz by instrumenta z rąk powypadały i wdzięcznych skrzypic strony rwać by się musiały. Gdym już tedy wnurzona w takie niefortuny, na cóż mię namawiają na wesołe struny? Patrząc na cię, Ojczyzno, żałosnym wejrzeniem, zwarzona myśl upada twoim uważeniem, lecz gdy już w pożądanej Ojczyźnie osiędę, tam i głosem, i myślą śpiewać – da Bóg – będę. KSIĘGA TRZECIA WZDYCHANIA DUSZE KOCHAJĄCE I
Poprzysięgam was, córki jerozolimskie,
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 123
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
wypada, tak w nas zapał miłości operuje srogo, dozwalając każdemu w żądzach iść swą drogą”. Czuję i ja, że ogień we mnie przyrodzony skrytą jakąś jest mocą nader rozżarzony. Długoż tedy, miłości, będziesz brawowała? Chcesz, byś znowu swych ogniów pierwociny miała? Kędy padnę, w doczesnych zapałach wnurzona, któram już była chórom anielskim zbliżona? Śmiertelną pono ręką kark mój będzie tkniony, który nieśmiertelnemu Bogu poślubiony. Ach, w takichże to lodach miłość palić będzie! Zgodnego dla mnie męża nie ma ziemia wszędzie. Gdy Jagnieszkę, grzeczniejszą z rzymskich panien wiela, chciał kawaler auzoński wziąć za przyjaciela, rzekła: „
wypada, tak w nas zapał miłości operuje srogo, dozwalając każdemu w żądzach iść swą drogą”. Czuję i ja, że ogień we mnie przyrodzony skrytą jakąś jest mocą nader rozżarzony. Długoż tedy, miłości, będziesz brawowała? Chcesz, byś znowu swych ogniów pierwociny miała? Kędy padnę, w doczesnych zapałach wnurzona, któram już była chórom anielskim zbliżona? Śmiertelną pono ręką kark mój będzie tkniony, który nieśmiertelnemu Bogu poślubiony. Ach, w takichże to lodach miłość palić będzie! Zgodnego dla mnie męża nie ma ziemia wszędzie. Gdy Jagnieszkę, grzeczniejszą z rzymskich panien wiela, chciał kawaler auzoński wziąć za przyjaciela, rzekła: „
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 136
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
omnes faeminae sunt. Zdanie wielu było, że Vento concipiunt. SS Bazyli i Ambroży Sępom płeć samic dają, ale Albertus Magnus przez eksperiencją doszedł, że commiscentur, alias spółkę mają in ordine ad partum. Żyją po sto lat i więcej. Jajca niesą, Słońcem się delektują z natury, na wschodzące i zachodzące wnurzone mając oczy, według Jonstona: Na górach Alpes swoje mają sedes i żyrowiska.
STRUS po Łacinie Struthio-Camelus, od Greków ironicè Paserculus nazwany, dla osobliwej i cudnej wielkości: garbem, ciała wielkością, kopytkiem podwojnym, albo racicą, długą szyją, do zwierzęcia Wielbłąda i czworonożnych bydląt możesz go przykomparować; konsyderując zaś, że
omnes faeminae sunt. Zdanie wielu było, że Vento concipiunt. SS Bazyli y Ambroży Sępom płeć samic daią, ale Albertus Magnus przez experyencyą doszedł, że commiscentur, alias społkę maią in ordine ad partum. Zyią po sto lat y więcey. Iayca niesą, Słońcem się delektuią z natury, na wschodzące y zachodzące wnurzone maiąc oczy, według Ionstona: Na gorach Alpes swoie maią sedes y żyrowiska.
STRUS po Łacinie Struthio-Camelus, od Grekow ironicè Paserculus nazwany, dla osobliwey y cudney wielkości: garbem, ciała wielkoscią, kopytkiem podwoynym, albo rácicą, długą szyią, do zwierzęcia Wielbłąda y czworonożnych bydląt możesz go przykomparować; konsyderuiąc zaś, że
Skrót tekstu: ChmielAteny_I
Strona: 615
Tytuł:
Nowe Ateny, t. 1
Autor:
Benedykt Chmielowski
Drukarnia:
J.K.M. Collegium Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Lwów
Region:
Ziemie Ruskie
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty naukowo-dydaktyczne lub informacyjno-poradnikowe
Gatunek:
encyklopedie, kompendia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1755
Data wydania (nie wcześniej niż):
1755
Data wydania (nie później niż):
1755
siły Przeciw tym sykofantom; bo za ten miłości Afekt niedoznałem dziś żadnej życzliwości W mem przypadku żałosnem. Niewierz, dajęć radę, Ktokolwiek czcisz roztropną w swej głowie Palladę. Tedy do Przyjaciela bieży ostatniego Którego ze wszytkich miał za napodlejszego, Temu że niewyrządzał żadnego honoru, Ani pokazał kiedy szczyrego faworu, Wnurzoną w ziemię twarzą, i wzrokiem wstydliwem, Myśląc, jeśli mu będzie Piladem życzliwem, Rzecze: Nieśmiem rzec słowa, bo mam na pamięci Zem ci nigdy godnej czci niewyrządzał z chęci Należytej za przyjaźń; w tak jednak potrzebie Gwałtownej, o pomoc śmiem udać się do ciebie, W której od mych namilszych
śiły Przećiw tym sykofántom; bo zá ten miłośći Affekt niedoznałem dziś żadney życżliwośći W mem przypadku żałosnem. Niewierz, dáięć rádę, Ktokolwiek cżćisz rostropną w swey głowie Pálládę. Tedy do Przyiaćielá biezy ostátniego Ktorego ze wszytkich miał zá napodleyszego, Temu że niewyrządzał żadnego honoru, Ani pokazał kiedy szczyrego faworu, Wnurzoną w źiemię twarzą, y wzrokiem wstydliwem, Myśląc, ieśli mu będźie Piládem życzliwem, Rzecze: Nieśmiem rzec słowá, bo mam ná pámięći Zem ći nigdy godney czći niewyrządzał z chęći Należytey zá przyiaźń; w ták iednák potrzebie Gwałtowney, o pomoc śmiem vdáć się do ćiebie, W ktorey od mych namilszych
Skrót tekstu: DamKuligKról
Strona: 97
Tytuł:
Królewic indyjski
Autor:
Jan Damasceński
Tłumacz:
Mateusz Ignacy Kuligowski
Drukarnia:
Mikołaj Aleksander Schedel
Miejsce wydania:
Kraków
Region:
Małopolska
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
epika
Gatunek:
żywoty świętych
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688