gospody ani też słabym nogom nie czynię wygody. Chwieję się, jak rzucana łódź od morskiej fali, gdy się impet na żagiel i na wiosła wali, która więc opóźnioną drogę swym powrotem nowym coraz daremnie wetuje odwrotem. Właśnie jak niewolnika przymuszona praca okowanego w koło we młynie obraca – leci kamień od własnych kół w cyrkuł wprzężony, tracąc nimi dróg przeszłych ciężar poniesiony. Ach, cóż działa! Ni jechać, ni też biegać godnie, ani mogę dróg żadnych odprawiać wygodnie. Wielka droga do nieba krętymi torami – nie zajdzie tam mój wózek słabymi kółkami. Ty sam, który giganckim mierzasz drogi krokiem, przeciąg miejsca przeskoczyć możesz jednym skokiem, tak
gospody ani też słabym nogom nie czynię wygody. Chwieję się, jak rzucana łódź od morskiej fali, gdy się impet na żagiel i na wiosła wali, która więc opóźnioną drogę swym powrotem nowym coraz daremnie wetuje odwrotem. Właśnie jak niewolnika przymuszona praca okowanego w koło we młynie obraca – leci kamień od własnych kół w cyrkuł wprzężony, tracąc nimi dróg przeszłych ciężar poniesiony. Ach, cóż działa! Ni jechać, ni też biegać godnie, ani mogę dróg żadnych odprawiać wygodnie. Wielka droga do nieba krętymi torami – nie zajdzie tam mój wózek słabymi kółkami. Ty sam, który giganckim mierzasz drogi krokiem, przeciąg miejsca przeskoczyć możesz jednym skokiem, tak
Skrót tekstu: HugLacPrag
Strona: 84
Tytuł:
Pobożne pragnienia
Autor:
Herman Hugon
Tłumacz:
Aleksander Teodor Lacki
Miejsce wydania:
nieznane
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
wiersz
Rodzaj:
liryka
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1673
Data wydania (nie wcześniej niż):
1673
Data wydania (nie później niż):
1673
Tekst uwspółcześniony:
tak
Redaktor wersji uwspółcześnionej:
Krzysztof Mrowcewicz
Miejsce wydania wersji uwspółcześnionej:
Warszawa
Wydawca wersji uwspółcześnionej:
"Pro Cultura Litteraria"
Data wydania wersji uwspółcześnionej:
1997
gravis ruina. Stąd gdy Bóg na ukaranie poszednich grzechów przepuści/ że wpadniesz w śmiertelne/ może przepuścić że też na ukaranie tych śmiertelnych wpadniesz w drugie/ w trzecie/ dziesiąte śmiertelne/ jeśli nie szkaradliwsze/ snać będą gleniowatsze/ zwięzlejsze/ poplątane/ zawilsze. Isa: 5. A tak Vae biada tobie w czartowski wprzężony chomąt; trahes iniquitatemin funiculis vanitatis. Nie już lekkie niedoskonałości/ ale iniquitatem nieprawość; w tych to któreś za nic nie miał/ i że to były cienkie nici rozumiał/ vanitatis lekkie próżnostki zwał/ in funiculis vanitatis, trahes iniquitatem. Et quasi vinculum plaustri peccatum drabny wozem/ karami powleczesz/ grube/ ciężkie
gravis ruina. Ztąd gdy Bog ná ukáránie poszednich grzechow przepuśći/ że wpádniesz w śmiertelne/ może przepuśćić że też ná ukáranie tych śmiertelnych wpádniesz w drugie/ w trzećie/ dźieśiąte śmiertelne/ ieśli nie szkáradliwsze/ snáć będą gleniowatsze/ zwięzleysze/ poplątane/ záwilsze. Isa: 5. A tak Vae biáda tobie w czártowski wprzężony chomąt; trahes iniquitatemin funiculis vanitatis. Nie iuż lekkie niedoskonáłośći/ ale iniquitatem nieprawość; w tych to ktoreś zá nic nie miał/ y że to były ćieńkie nići rozumiał/ vanitatis lekkie prożnostki zwał/ in funiculis vanitatis, trahes iniquitatem. Et quasi vinculum plaustri peccatum drabný wozem/ karámi powleczesz/ grube/ ćięszkie
Skrót tekstu: BujnDroga
Strona: 57
Tytuł:
Droga do domu
Autor:
Michał Bujnowski
Drukarnia:
Akademia Societatis Iesu
Miejsce wydania:
Wilno
Region:
ziemie Wielkiego Księstwa Litewskiego
Typ tekstu:
proza
Rodzaj:
teksty perswazyjne
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1688
Data wydania (nie wcześniej niż):
1688
Data wydania (nie później niż):
1688
Lubo godziny do wydania płodu? Oto się skrżywią rodząc i zginają A potym rykiem płód swój ogłaszają. Dzieci ich w krótce z gniazda się rozstrżelą, I dla żywności z Matkami się dzielą, Odchodząc od nich; ani więcej z wrotu Do gniazdowego nie maja parkotu. Kto wprzód osadził na wolności osła? Niż do lemiesza wprzężony i trżosła? Kto mu pozwolił na pustyni składu? I miejsc udzielił słonych dla obiadu? Nie dba o liczne miast pobliższych zgraje, Nie słucha, kiedy dłuźnik kogo łaje, Bardziej pogląda, jeźli gdzie u sośnie, Albo po górach trawa kędy rośnie. Możeszli sił mieć tyle i sposobu, Ażebyś widział u
Lubo godźiny do wydánia płodu? Oto się skrżywią rodząc i zgináią A potym rykiem płod swoy ogłaszáią. Dźieći ich w krotce z gniázda się rozstrżelą, I dla żywnośći z Matkámi się dźielą, Odchodząc od nich; áni więcey z wrotu Do gniázdowego nie máia parkotu. Kto wprzod osadźił ná wolnośći osła? Niż do lemiesza wprzężony i trżosła? Kto mu pozwolił ná pustyni składu? I mieysc udźielił słonych dla obiadu? Nie dba o liczne miást pobliższych zgráie, Nie słucha, kiedy dłuźnik kogo łaie, Bárdźiey pogląda, ieźli gdźie u sośnie, Albo po gorách trawá kędy rośnie. Możeszli sił mieć tyle i sposobu, Ażebyś widźiał u
Skrót tekstu: ChrośJob
Strona: 153
Tytuł:
Job cierpiący
Autor:
Wojciech Stanisław Chrościński
Drukarnia:
Drukarnia Ojców Scholarum Piarum
Miejsce wydania:
Warszawa
Region:
Mazowsze
Typ tekstu:
mieszany
Rodzaj:
epika
Gatunek:
poematy epickie
Tematyka:
religia
Poetyka żartu:
nie
Data wydania:
1705
Data wydania (nie wcześniej niż):
1705
Data wydania (nie później niż):
1705